Jak podaje wikipedia: "Uczta u Wierzynka – przyjęcie zorganizowane w Krakowie przez krakowską radę miejską i Mikołaja Wierzynka w trakcie spotkania europejskich monarchów i książąt około 22-27 września 1364, zwołanego z inicjatywy Kazimierza III Wielkiego. (...). Najważniejszym celem politycznym zorganizowanego z tej okazji wielkiego zjazdu monarchów był projekt stworzenia ligi państw środkowej Europy wobec zagrożenia tureckiego". No proszę, 650 lat później niemal dokładnie ten sam problem powrócił.
Odkładając na bok politykę - nie byłem wcześniej w tej restauracji. Głównie z racji mojego "bycia" vege - kilka razy przechodząc obok Wierzynka zaglądałem w menu przed wejściem, ale z reguły eksponowano tam jakieś pieczone sarny czy inne dziki, czyli - nie moja bajka. Tym razem jednak dopatrzyłem się opcji vege, chociaż w sumie też ze dwie na krzyż, więc postanowiłem zobaczyć, jak to drzewiej bywało.
Restauracja mieści się w kamienicy Morsztynowskiej przy Rynku, sale w dawnym stylu, kiedy byłem - było pusto. Zamówiłem - cytując dokładnie za menu: chłodnik litewski z jajkiem przepiórczym, sałatkę z tartami w trzech smakach podawaną z tatarem z pomidora pod kieliszkiem dymu oraz na deser mus z białej czekolady z nadzieniem malinowym i sorbetem pomarańczowym. Do tego oczywiście kawa i woda.
Wszystko bardzo dobre, ładnie podane, profesjonalna obsługa, klimatyczne sale z widokiem na Rynek /a przynajmniej jego część/, ceny - średnie, warto jednak zaznaczyć że porcje miniaturowe, dorosły facet sobie tym nie poje, szczególnie gdy jest głodny. Niemniej - ciekawe doświadczenie historyczno-kulinarne ;-)
Kilka zdjęć z restauracji na moim fb: LINK, a poniżej mój wierzynkowy obiad:
/Powyżej: chłodnik litewski z jajkiem przepiórczym/
/Powyżej: sałatka z tartami w trzech smakach, podawana z tatarem z pomidora pod kieliszkiem dymu/
/Powyżej: mus z białej czekolady z nadzieniem malinowym i sorbetem pomarańczowym/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz