Kolejny dzień spędziliśmy w Alicante, nieco większym mieście na Costa Blanca.
Ciekawe wrażenie robi Explanada de España, szeroka 500 metrowa promenada będąca jednym z najpopularniejszych miejsc spacerowych w całej Hiszpanii. Zbudowana została w pierwszej połowie ub.w., odniowiona w latach 90-tych ub.w., składa się z marmurowej mozaiki falistej koloru czerwonego, czarnego i białego na przemian. Jest nieformalnym turystycznym symbolem Alicante uwiecznionym na tysiącach pocztówek, magnesach, itp. Nieopodal Explanada de España znajduje się Calle de las Setas, ulica z charakterystycznymi grzybami ;-) Po spacerze wąskimi i krętymi uliczkami starego miasta, udaliśmy się do Castillo de Santa Bárbara, zamku św. Barbary. Jest położony na wysokiej, 166 metrowej skale. Można do niego dostać się piechotą a można też wjechać windą. Wybieramy to drugie rozwiązanie. Sam zamek /a raczej jego ruiny/ którego początki datuje się na IX wiek jest architektonicznie trochę bez ładu i składu, ale przynajmniej panorama na miasto jest niezła.
I jeszcze taka sytuacja: gdy spacerowaliśmy po Alicante zaczepił nas Bułgar. Usłyszał że rozmawiamy po polsku i sam łamaną polszczyzną zaczął wychwalać Polskę i Polaków. "Jesteście najmądrzejszym narodem w Europie, dobrze że nie chcecie przyjąć euro, jesteście dla nas wzorem", itd, itp. przez dobrych 10 minut. Aż nie wierzyłem własnym uszom, ale oczywiście przytakiwałem. On sam od kilku lat mieszka w Anglii, dwie jego córki też wyjechały z kraju. I mam przeczucie, że właśnie taką opinię o nas mają normalni ludzie mieszkający w Europie, a nie to, co próbują nam wmówić niemieckie polskojęzyczne media w Polsce...
Poniżej - kilka zdjęć z Alicante:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz