Od 13 grudnia ub.r. Cobh ma nową atrakcję turystyczną: pomnik "Shantyman", ufundowany przez Garry'ego i Anne Wilson, właścicieli zamku Belvelly, który został przez nich kilka lat temu odrestaurowany i w którym zamieszkali. Wilsonowie zlecili wykonanie pomnika brytyjskiemu artyście, Rayowi Lonsdale'owi. Statuta przedstawia żeglarza, który śpiewa tradycyjną piosenkę "The Holy Ground", o treści związanej z Cobh. Ma 3,6 metra wysokości, powstawała przez pięć miesięcy i jest wykonana ze stali corten, materiału o wysokiej zawartości niklu i miedzi, który przetrwa stulecia. Żeby trafić do Cork, musiała jeszcze przejechać 800 km z warsztatu artysty z Wielkiej Brytanii. Umieszczono ją na parkingu Five Foot Way.
wtorek, 25 marca 2025
poniedziałek, 17 marca 2025
Parada w Dniu św. Patryka w Cork 2025
Dzień św. Patryka, największe święto w Irlandii. Jak święto, to zaczęliśmy od Mszy Świętej w Katedrze Najświętszej Maryi Panny i św. Anny, w której to Mszy uczestniczył również Micheál Martin, pochodzący z Cork - obecny premier Irlandii. W Irlandii jest zwyczaj, że tego dnia święci się koniczynę, za pomocą której św. Patryk objaśniał tajemnicę Trójcy Świętej. Irlandczycy wpinają ją sobie w klapy. Później wzięliśmy udział w uroczystej paradzie, tym razem, po 10 latach, znowu jako aktywni uczestnicy. Ostatni raz szliśmy w paradzie w 2015 roku, później różnie to bywało: albo nie było nam po drodze, albo nie było polskiej grupy, albo nie było parady - bo covid, albo nie było nas w Irlandii. W tym roku wreszcie poszliśmy w grupie z Polską Szkołą w Cork, za nami była Drużyna Harcerska "Zarzewie". Ponieważ nasz Patryczek ma też dzisiaj imieniny, więc po paradzie wybraliśmy się do sklepu, gdzie wybrał dla siebie prezent, a w domu dmuchał świeczkę na "imieninowym" torcie ;-)
Poniżej - kilka zdjęć z parady, zapraszam do zobaczenia mojego filmiku z tego dnia: LINK.
środa, 12 marca 2025
Hejt nasz powszedni
W ubiegłym miesiącu cały Uśmiechnięty kRAJ obiegła wstrząsająca wiadomość: oto Jerzemu Owsiakowi, naszemu naczelnemu orkiestrowemu Filantropowi, ktoś groził śmiercią na facebooku, pisząc: "giń człeku". Służby zareagowały błyskawicznie: do mieszkania emerytki, która taki wpis popełniła, udał się sam komendant z naczelnikiem, ale że nie zastali jej w domu, to następnego dnia, o 6:00 rano, poważnie schorowaną kobietę, zatrzymali już zwykli policjanci, bo przecież naczelnicy i komendanci nie wstają do roboty o tej porze.
Brawo policja, w końcu udało się wam "przyjechać na facebooka". Schorowanej emerytki bronić nie zamierzam, napisała co napisała i na pewno ma prawo dowodzić swoich racji przed polskim sądem, stosującym przepisy "tak, jak my je rozumiemy". Nie jest ubezwłasnowolniona, ma prawa wyborcze, więc powinna odpowiadać za swoje czyny tak, jak każdy zwykły obywatel. Tyle tylko, że zwykły obywatel nie może liczyć na taką policyjną ochronę, jaką ma nasz umiłowany Filantrop.
Ja sam, będąc tylko malutkim internetowym żuczkiem, tworzącym jak najbardziej "family-friendly content", takie pogróżki dostaję regularnie kilka razy w roku. Najłagodniejsze z nich to życzenie, żebym, cytuję: "wrócił do Polski i zdechł tam pod krzyżem". Tych mniej łagodnych w żaden sposób cytować się nie da, bo to zwykły ściek, chociaż ich autorami są często osoby, których w życiu byście Państwo o takie zachowanie nie podejrzewali. Co z tym robię? Od dawna zakładam, że ludzi, którym odklejają się klepki, będzie przybywało w postępie geometrycznym, więc chamskie komentarze po prostu kasuję a bałwanów banuję, i tyle. Nigdy nie przyszło mi do głowy wzywać policji, chociaż niektóre sytuacje, jakie miałem przez ćwierć wieku mojej obecności w Sieci, kwalifikowałyby się jak najbardziej do sądu, a gdyby to ode mnie zależało, to również do ucięcia paluszków, jednego po drugim, tak, żeby następnym razem taki internetowy chojrak, stukał w klawiaturkę własnym nosem. Na szczęście takiej władzy nie posiadam, jak również nie mam takich znajomości, żeby po jakimś chamskim wpisie na mój temat, od razu reagował choćby zwykły stójkowy, o naczelniku z komendantem nie wspominając. Podejrzewam, że u Państwa wygląda to podobnie. Oczywiście, naszego umiłowanego Filantropa trzeba chronić, ale czy nie obowiązuje zasada, że wszyscy jesteśmy równi wobec prawa? Naprawdę po każdym chamskim wpisie na facebooku, reaguje naczelnik z komendantem, czy może nasz Filantrop ma specjalne względy, których nie ma szary zjadacz chleba?
Wszystko to pytania retoryczne, człowiek żyje już na tyle długo, że zna w praktyce wartość polskich przysłów ludowych, na czele z tym, że "co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie!". Filantrop może hejtować, ale Filantropowi złego słowa napisać nie można, bo to przecież nasze Dobro Narodowe. Tak na poważnie: równość wobec prawa jest fikcją, celebryta może więcej, chociaż przykład Palikota, który pomimo politycznych koneksji i minionych zasług dla obecnego rządu, jednak przez kilka miesięcy oglądał świat w kratkę, napawa pewnym optymizmem. Hamowanym jednak przez fakt, że jego wspólnik, przez cały ten czas, jednak bawi na wolności, bez zakłóceń prowadząc swoje telewizyjne show. No cóż, zbliżają się wybory prezydenckie, więc może trzymają go w rezerwie, gdyby znowu trzeba było ratować sytuację przez udział w programie, jak to zrobiono z Bronisławem Komorowskim.
Generalnie, za tę sprawę z naszym Filantropem i wycieczkami pod drzwi emerytki naczelnika z komendantem, powinny spaść głowy. Nie dosłownie, rzecz jasna, żeby nie było, że teraz ja nawołuję do "giń człeku", ale w cywilizowanym kraju media by ich rozszarpały, a oni sami zostaliby oddelegowani do kierowania ruchem ulicznym. W naszym Uśmiechniętym kRAJu, zostali, zdaje się, awansowani. No cóż, nie ma woli politycznej, żeby nasz kraj cywilizować, pomijając już fakt, że obecna władza ma wobec Filantropa dług wdzięczności, za aktywną pomoc w wygranych wyborach. Sama władza jest, niestety, emanacją Narodu, więc jaki Naród, taka władza, chciałoby się napisać.
Zostawmy już, zblatowanego z częścią środowiska politycznego naszego naczelnego Filantropa, bez którego, w urojeniu jego wyznawców, cała polska służba zdrowia natychmiast by runęła, a pochylmy się nad samym hejtem. Internetowy hejt istnieje od samego początku internetu. Wiadomo, sprzyjała temu anonimowość. Myślałem, że facebook trochę to zmieni, w końcu tam większość ludzi pisze pod własnym imieniem i nazwiskiem, często ze zdjęciem profilowym i informacjami o aktualnej pracy, ale gdzie tam. Ludzie naprawdę myślą, że wolno im więcej, a później jest zdziwienie gdy "ofiara" się broni, często nawet ich własną bronią. Bo przecież oni ewentualnie "tylko krytykują", a w odpowiedzi zderzają się z hejtem, no jak tak można? Dla ciebie hejt, dla innego krytyka, i vice versa. Ludzie hejtują wszystkich i za wszystko, ale przede wszystkim za poglądy polityczne. Przykre jest to, że polityczne podziały przenosimy na Zieloną Wyspę, jakby w kRAJu było tego za mało. Rodacy potrafią zakończyć nawet wieloletnią znajomość, tylko dlatego, że ktoś inny głosował na inną partię. Serio? To co z tą demokracją, działa tylko wtedy, gdy wybory wygrywają "nasi", a kto nie idzie z nami, ten przeciwko nam? Z falą hejtu można się spotkać, gdy ktoś przyzna, że słucha Radia Maryja. Poważnie? Świetne radio, dużo ciekawych audycji o zdrowiu, jeszcze więcej modlitwy. Dla wielu starszych, samotnych osób to jedyne okno na świat. Ale nie, bo Rydzyk, bo polityka. A co ci to przeszkadza? Ochłoń, nie chcesz, nie słuchaj, a katolicy też mają prawo do swoich mediów, takie są reguły demokracji.
Na hejt szczególnie muszą być uodpornieni ci, którym przyjdzie do głowy organizować jakiś event dla Rodaków w Irlandii. Nie daj Panie Boże zaprosić jakiegoś polityka z prawej strony, artysty, który nie bierze udziału w paradach równości i jeszcze ma czelność o tym mówić, albo nawet zespołu, którego lider udzielił wywiadu w tv Republika. Nieważne, że następnego dnia udzielił podobnego wywiadu na Onecie - on zdradził tęczowe ideały i okrył się hańbą. Zmycie tego będzie wymagało długiego czasu, ale jest do zrobienia, co udowodnili np. Roman Giertych, niegdyś Wszechpolak i przykładny katolik, a obecnie tęczowy euroentuzjasta, czy Michał Kamiński, niegdyś twardy endek z ZChN, obecnie, jak jego wyżej wymieniony kolega, prawdziwy europejski demokrata. Da się? Da - jak mawiają Rosjanie.
Będąc na emigracji, zdarza się niektórym z nas być hejtowanym przez Polaków w Polsce. Bo "uciekliśmy", więc generalnie nie powinniśmy się wypowiadać na polskie tematy. Nie znam nikogo, kto by z Polski "uciekł", każdy normalnie wyjechał, robiąc tym samym miejsce dla innych. Wyjechał, więc nie zabrał ci pracy, za to z reguły zostawia sporo pieniędzy, kiedy do Polski przyjeżdża. Tak na marginesie, niedawno czytałem dosyć gorzką w wymowie wypowiedź jednego z "wyjechanych", a ilość wspierających go komentarzy, była ogromna. Otóż stwierdził on, cytuję z pamięci: "Od kiedy wyjechałem, nikt mnie tutaj nie odwiedził. Zawsze to ja mam bliżej do Polski, niż rodzina czy przyjaciele do mnie. Zawsze to ja dzwonię, chociaż telefon działa w obie strony. Kiedy jestem w Polsce, wszyscy oczekują prezentów, chociaż ja sam nic nie dostaję. Kiedy jesteśmy w restauracji, to ja mam za wszystkich płacić, bo przecież zarabiam w euro. Rodzinę muszę odwiedzać każdą z osobna, chociaż lepiej byłoby zorganizować jedno większe spotkanie, ale nie - muszę chodzić od domu do domu, a jeżeli gdzieś nie pójdę, to jest obraza majestatu. Poświęcam na to cały swój urlop, chociaż mógłbym wyjechać w jakieś ciekawe miejsce, ale i tak nikt tego nie docenia". Oczywiście były kontrargumenty, że w Polsce mniej się zarabia a bilety lotnicze i rozmowy drogie, urlop trzeba brać, itp. Bilety lotnicze, szczególnie na bliskie loty w Europie, w dodatku kupione z wyprzedzeniem, są naprawdę tanie, rozmawiać można za darmo przez internet, itp. Nie chodzi tutaj o koszty, ale o jakieś takie poczucie, że skoro ktoś wyjechał, to niejako jest coś "winien" tym, którzy zostali. Swój czas, atencję, no i najchętniej - pieniądze. Oczywiście, nikt nie jest nikomu nic winien, a m.in. poprzez takie zachowania, coraz więcej takich emigrantów, zamiast odwiedzin u rodziny w Polsce, wybiera się na urlop w bardziej egzotyczne miejsca, co znowu nakręca falę krytyki bliższych lub dalszych im osób.
Wracając do internetowego hejtu: osobiście najwięcej facebokowych "znajomych" potraciłem wtedy, gdy w pamiętnym pandemicznym okresie napisałem, że się zaszczepiłem. Broń Panie Boże nie nawoływałem nikogo do szczepień, napisałem tylko, że sam się zaszczepiłem - bo tak radziła większość lekarzy, no i z uwagi na to, że jestem gruby i po 50-tce, a więc znalazłem się w grupie podwyższonego ryzyka. Ze zdziwieniem patrzyłem, jak licznik moich "znajomych" pikuje w dół. Mała strata, krótki żal, ale przy okazji dostałem sporo naprawdę niefajnych wiadomości. Oczywiście, niczego nie żałuję, dzisiaj też bym się zaszczepił i też bym o tym napisał, a jak.
Jak sobie radzić z internetową nagonką? Generalnie rozwiązanie zastosowane przez naszego, przytoczonego na wstępie, umiłowanego Filantropa, byłoby godne naśladowania, gdyby udało się je wcielić w życie na masową skalę. Ot, ktoś ci źle życzy w internecie, to następnego dnia o 6:00 rano policja wyciąga go z łóżka. Piękna wizja, tylko skąd tylu policjantów nabrać, skoro już ich brakuje nawet do zwykłych patroli? Pozostaje więc kasować, banować i się nie przejmować. W zdecydowanej większości przypadków to są nieszczęśliwi ludzie, którzy za własne nieudane życie obwiniają wszystkich dookoła. Najczęściej sprawdza się też tutaj nieładne stwierdzenie, za które przepraszam, ale które celnie oddaje sedno sprawy, że "chojrak w necie, pi*da w świecie". Mocni w gębie na internecie, ale już pokorni w realnym świecie.
Chyba że nie, bo trafi się ktoś, kto naprawdę przeniesie nienawiść z wirtualnej rzeczywistości do prawdziwego życia i spowoduje kłopoty w pracy, zagrozi bezpieczeństwu Twojemu lub Twoich bliskich. Skoro tak, to witamy w realnym świecie i stosujemy realne, dozwolone prawem środki. Tylko wtedy to nie jest już internetowy hejt czy wirtualne pogróżki, tylko zwykły kryminał, a za swoje czyny trzeba zapłacić. Swoją drogą, za plotki rozsiewane w pracy powinni wyrzucać na zbity pysk, za próbę udaremnienia legalnego, artystycznego występu - powinno się zasądzać zwroty wszelkich kosztów jego organizacji. Wtedy błyskawicznie by oprzytomnieli co niektórzy, bo nic tak nie działa na wyobraźnię, jak wizja sięgnięcia do własnej kieszeni.
Do tego potrzeba jednak politycznej woli i sprawnych sądów. Żyjemy na przełomie dziejów, ewidentnie widać, że, jak to śpiewał kiedyś Bob Dylan, "czas zmian nadchodzi". Do tego wspomnijmy słowa Jana Pawła II, które za nim powtórzył viceprezydent USA J.D. Vance, praktycznie mieszając z błotem europejskie elity: "Nie lękajcie się". Czego Państwu i sobie życzę.
niedziela, 9 marca 2025
Marvellous Mascot" - show dla dzieci
Wybrałem się z Patryczkiem na "Marvellous Mascot", przedstawienie /czy raczej - show/ dla dzieci, który miał miejsce w Nemo Rangers GAA Club w Cork. Na podobnej zabawie byliśmy w październiku ub. roku, pisałem o tym tutaj: LINK. "Aktorzy" przebrani za postacie z różnych bajek, trochę tańczyły - czy też kiwały się do muzyki, można było sobie zrobić z nimi zdjęcie. Do tego sprzedaż popcornu i chińskich świecidełek.
Poniżej - kilka zdjęć, filmik z tego wydarzenia można zobaczyć na moim YT: LINK:
czwartek, 6 marca 2025
Wino i pesto od Celtyckiego
Dostałem od kolegi z kanału na YT Celtycki Odkrywca - polecam!, takie oto 2 wina z głogu i pesto z czosnku niedźwiedziego. Oczywiście, zarówno wino jak i pesto, Celtycki robi sam, z własnoręcznie zebranych darów natury z irlandzkich lasów. Nie muszę chyba dodawać, ze smak jednego i drugiego - jest świetny! Do tego Patryczek dostał książeczkę o życiu w dawnych zamkach, oraz grę - na którą jest jeszcze za mały, ale w którą chętnie sam zagram z Agnieszką. W zamian daliśmy miód spadziowy z pasieki mojego Taty i świeczki z wosku pszczelego. Z tego co wiem, obydwaj jesteśmy zadowoleni z wymiany ;-)
niedziela, 2 marca 2025
Bal Karnawałowy "Księżniczki i Superbohaterowie" z My Little Craft World
Po dłuższym czasie, Agnieszka /jako My Little Craft World/ ponownie zorganizowała bal dla dzieci, tym razem pod hasłem: "Księżniczki i Superbohaterowie". Była wspólna zabawa, prezentacja strojów, konkurencje sportowe i loteria z nagrodami, nie zabrakło drobnego poczęstunku dla dzieci i dorosłych - w tym domowych ciast, które upiekła Agnieszka. Wszystkim smakowało, była świetna zabawa, a sama Agnieszka została na koniec nagrodzona oklaskami przez dzieci i rodziców ;-)
Poniżej kilka zdjęć, na YT można zobaczyć mój filmik z tego balu: LINK.
czwartek, 27 lutego 2025
Patryczek z kolegą robą pączki
Patryczka odwiedził jego kolega, Gabryś, a że dzisiaj Tłusty Czwartek, to obydwaj Panowie pod okiem Agnieszki m.in. robili pączki, faworki i oponki ;-)
Poniżej - Agnieszka z Gabrysiem i Patryczkiem oraz gotowe wypieki:
środa, 26 lutego 2025
Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa
W wolnej chwili, których obecnie mam niewiele ;-) obejrzałem film Macieja Kawulskiego: "Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa". Uczucia mam mocno mieszane.
Jest to swego rodzaju polska wersja "Chłopców z ferajny", tyle że tam główny bohater zostaje świadkiem koronnym, a "nasz" idzie tam gdzie jego miejsce, czyli do więzienia. Akcja toczy się od lat 70-tych ub.w. do czasów jak najbardziej współczesnych i opowiada historię gangstera od czasów dzieciństwa, po budowę własnego przestępczego imperium. Film ogląda się dobrze, jest sprawnie nakręcony i zagrany.
Problemem jest coś innego: to, podobnie jak przy "Psach", kolejna próba mitologizowania i uszlachetniania zwykłej patologii. "Psy" de facto wybielały sb-ków, pokazując ich jako ludzi "wiernych zasadom". Tutaj mamy postać gangusa, który nawet jak okradał, to przecież tylko bogatych, jak zabijał - to głownie złych ludzi, etc. Do tego tu i tam rozterki moralne i mniej lub bardziej niespełniona miłość.
Nie, tak nie było. Bandyci w latach 90-tych, to była gangrena tocząca nasz kraj. Ciężko pracujących ludzi mieli za "frajerów", czy wręcz - podludzi, których można było bezkarnie okraść, a często i skopać, dla rozrywki. Haracze wymuszali od wszystkich i za wszystko, zresztą, do tej pory takie próby się zdarzają. Policja w tamtym okresie, to był śmiech na sali, najczęściej sądowej, na której tych przestępców błyskawicznie uwalniano. Myślę że dopiero perspektywa rychłego wejścia Polski do UE i konieczność uporządkowania tych spraw na naszym podwórku sprawiła, że zrobiono z tym porządek, przynajmniej do tej pory. Te bandziory okradały ludzi, torturowali i często zabijali. Łamali ludziom kości i życiorysy. Oczywiście, o czym jednym zdaniem jest wspomniane w tym filmie, nie mogło to się odbywać bez wiedzy, zgody i swego rodzaju ochrony przez służby.
Warto obejrzeć, ale mieć z tyłu głowy co jest prawdą, a co romantyczną mitologią, którą z jakiś względów chce się otoczyć bandziorów, szczególnie tych nieco starszych, którzy właśnie powychodzili z więzień, za to zaczynają robić kariery "na internecie", imponując młodym ludziom, nie zdających sobie sprawy z tego, co to była za patologia. Do tego, nie ukrywajmy, najczęściej współpracująca z sb-kami, a później z ich następcami.
/Powyżej: Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa/
niedziela, 23 lutego 2025
Urodziny Malwinki
Malwinka, koleżanka Patryczka, właśnie świętuje swoje 4 urodziny. Na domowej imprezie, ku uciesze maluchów, Agnieszka pomalowała dzieciom buzie w przeróżne wzorki ;-)
Poniżej - kilka zdjęć:
sobota, 22 lutego 2025
Ardmore i Waterford
Dzisiaj była wyjątkowo ładna pogoda, więc wybraliśmy się z Patryczkiem do Waterford, odebrać nasze niesprzedane rzeczy z zeszłorocznej Polskiej Wioski Bożonarodzeniowej. Po drodze wstąpiliśmy do Ardmore, przede wszystkim - na plażę.
Poniżej - kilka zdjęć: