Od 2 tygodni jestem w Irlandii. Konkretnie - w Cork (to drugie po Dublinie najwieksze miasto w Irlandii). Przekalkulowalem wszystko i wyszlo mi, ze bardziej finansowo oplaca mi sie tutaj kopac rowy, niz we wlasnej Ojczyznie prowadzic firme dajac sie okradac roznym US-om i ZUS-om.
Przykre, niestety...
Nie pytalem, co Polska moze zrobic dla mnie, tylko ja caly czas robilem cos dla Polski. Brzmi to cholernie patetycznie, ale tak bylo: zatrudnialem ludzi, placilem podatki, nie obciazalem sluzby zdrowia i systemu socjalnego, nie angazowalem policji, itp.
W koncu - doszedlem do sciany i stwierdzilem, ze cos tu jest nie tak... Ze ja z siebie "wypruwam zyly", a byle urzedniczyna uwaza mnie za potencjalnego zlodzieja, bo sie bawie we wlasna firemke zamiast pracowac gdzies na etacie za grosze, albo - jeszcze lepiej - siedziec na jakims zasilku i pic w bramie tanie wino. Masa krytyczna zostala przekroczona...
Nie chcialem wyjezdzac, chociaz pierwsza propozycje wyjazdu do Irlandii mialem gdzies w 1999/2000 r. Uwazalem, ze moje miejsce moze byc tylko w Polsce...
Ha, jak widac, niekoniecznie...
Przykre, niestety...
Nie pytalem, co Polska moze zrobic dla mnie, tylko ja caly czas robilem cos dla Polski. Brzmi to cholernie patetycznie, ale tak bylo: zatrudnialem ludzi, placilem podatki, nie obciazalem sluzby zdrowia i systemu socjalnego, nie angazowalem policji, itp.
W koncu - doszedlem do sciany i stwierdzilem, ze cos tu jest nie tak... Ze ja z siebie "wypruwam zyly", a byle urzedniczyna uwaza mnie za potencjalnego zlodzieja, bo sie bawie we wlasna firemke zamiast pracowac gdzies na etacie za grosze, albo - jeszcze lepiej - siedziec na jakims zasilku i pic w bramie tanie wino. Masa krytyczna zostala przekroczona...
Nie chcialem wyjezdzac, chociaz pierwsza propozycje wyjazdu do Irlandii mialem gdzies w 1999/2000 r. Uwazalem, ze moje miejsce moze byc tylko w Polsce...
Ha, jak widac, niekoniecznie...