"Bo tutaj jest jak jest - po prostu. I Ty dobrze o tym wiesz" - twierdzi znany rockowy duet. A dlaczego tutaj jest - jak jest? To wcale nie takie proste...
Jeszcze nie tak dawno sprawa byla jasna: winni byli "komunisci". Koniec, kropka. To przez "komune" Narod cierpial i biede klepal, to "komuna" nie pozwalala polskim artystom odnosic sukcesow za granica, itp, itd.
No ale - jak poinformowala nas swego czasu pewna aktorka w tv: "
Prosze panstwa, 4 czerwca 1989 r. skonczyl sie w Polsce komunizm".
Pieknie. Osobiscie co prawda uwazam, ze w Polsce nigdy komunizmu nie bylo (podobnie zreszta jak chyba nigdzie na swiecie) - przynajmniej takiego zgodnego z definicja - dlatego tez zamykam to slowo w cudzyslow. No ale - niech bedzie.
Wracajac:
skoro "komunizm" skonczyl sie w Polsce w czerwcu 1989 r., a mamy czerwiec 2006 r.,
to z jednego z podstawowych dzialan matematycznych
wynika - ze "komunizm" skonczyl sie w Polsce 17 lat temu...
17 lat - to spory okres czasu. Wystarczajacy do zreformowania gospodarki i szkolnictwa, wybudowania osiedli z tanimi mieszkaniami dostepnymi dla przecietnego Kowalskiego, postawienia nowych fabryk i zakladow pracy, wybudowania autostrad - i zwyklych drog, ale na europejskim poziomie. Przeciez
skoro juz nie ma "komuny", ktora nam, Polakom, rzucala ciagle klody pod nogi -
wiec juz nic nie stoi na przeszkodzie w drodze do pokazania calej Europie, ze "Polak potrafi"? A potrafi? Chyba "niezazbytnio"...
Oczywiscie - ktos moze mi napisac, ze w ciagu ostatnich 17 lat dokonal sie duzy postep: domy sa ladniejsze, samochody lepsze, telewizory i pralki powszechnie dostepne, nie mowiac juz o tym, ze pojawily sie komputery i internet. Tyle ze -
to jest postep techniczny niezalezny od nas. To nie dzieki nam - Polakom - sa obecnie w Polsce lepsze samochody, pralki, telewizory. To nie jest nasza zasluga, ze ich ceny spadly na tyle, ze ww. dobra wystepuja powszechnie w naszych domach. Przeciez ogolnie na swiecie w latach 50-tych zylo sie ludziom lepiej i wygodniej niz w 40-tych a w 70-tych lepiej niz w 60-tych. Podobnie bylo w Polsce, pomimo "komunistycznego" ustroju. Niemal wszedzie na swiecie samochody i telewizory trafily pod strzechy - jaka w tym nasza, Polakow, zasluga?
Czy to my, Polacy, wprowadzilismy w ciagu ostatnich 17 lat na swiatowe rynki jakies nowe modele samochodow bedace wytworem polskiej mysli technicznej? pralek? komputerow - lub chocby oprogramowania do nich?
Czy w ciagu ostatnich 17 lat nasi artysci osiagneli jakies spektakularne sukcesy za granica - jesli nie na miare angielskiego The Beatles - to moze chocby irlandzkiego U2?
Czy nasz polski bokser - tak jak Irlandczyk Kevin McBrid -
poslal na deski Tysona? Nie, nie chcecie mi chyba powiedziec, ze nasz polski bokser uciekal przed Tysonem? Przeciez Polak ma zakodowane, ze Bog, Honor i Ojczyzna, i predzej zginie niz pokaze przeciwnikowi plecy...
A moze ktorys z naszych pisarzy stworzyl dzielo na miare "Ulisses'a" - irlandzkiego pisarza Jamesa Joyce’a? A
moze przynajmniej
wypromowalismy na caly swiat
nasza kulture, zwyczaje, ludowa muzyke, itp?
Czy na calym swiecie (lub
chociaz w Europie) obchodzi sie np. 3 maja jako swieto - tak jak obchodzi sie Dzien Sw. Patryka - wypromowany przez Irlandczykow? Przeciez 3 maja - to rocznica uchwalenia pierwszej w Europie konstytucji? No to
moze chociaz otwieramy na calym swiecie swoje puby - podobnie jak na calym swiecie otwiera sie puby "irlandzkie" - i to niekoniecznie przez Irlandczykow? Przeciez mamy swietne polskie piwo i wodeczke, do ktorej mozemy serwowac pierogi z kapusta i grzybami, bigosik lub barszczyk?
Tez nie? Dlaczego? Przeciez jestesmy duzym, 40 milionowym Narodem, wiec sila rzeczy, statystycznie rzecz biorac - musi byc w nas wiecej utalentowanych jednostek niz w takim 4-milionowym narodzie zyjacym w Irlandii.
Podaje celowo przyklady z Polski - i z Irlandii, bo raz, ze w tej drugiej teraz mieszkam, a dwa -
Irlandczykow w Irlandii
jest mniej wiecej 10 razy mniej niz Polakow w Polsce. Tak, ja wiem - sporo Irlandczykow jest za granica, np. w USA. Ale - ilu jest w USA Polakow? Dodam tez, ze w opinii sporej czesci Polakow w Irlandii, nasi gospodarze do najbystrzejszych nie naleza. Tylko -
to ciagle
my przyjezdzamy do nich do pracy, a nie odwrotnie...
Wiec - wbrew temu co nam probowano wmawiac -
to nie komuna jest, czy raczej -
byla, dla nas przeszkoda. Nie ma sensu szukac daleko czegos, co lezy u naszych stop. Moze niedokladnie u stop. Bowiem
wyjasnienie tej
zagadki,
dlaczego jest jak jest - tkwi w naszych glowach. A konkretnie: w ich zawartosci.
I jak juz napisalem w jednej z poprzednich notek,
najwiekszym dla nas problemem jest nasza polska mentalnosc. A jaka to jest mentalnosc? To zadna tajemnica, wiemy o tym od dawna, i dyskusje o tym toczono juz wielokrotnie na lamach nieco powazniejszej - od zachodnich kopii - polskiej prasy:
to tzw.
mentalnosc chlopa panszczyznianego.
Wg definicji -"mentalnosc chlopa panszczyznianego - jest to mentalnosc czlowieka, który robi tylko to co mu pan kaze, nie wykazuje sie zadna aktywnoscia wlasna, bowiem w warunkach panszczyzny bylo to zbedne i tepione".
Skad nabylismy ta mentalnosc? Przez "komune"? Nie. Czy tez - nie tylko...
Zastanowmy sie przez chwile,
jakie warunki dana osoba musi spelniac, zeby mogla smialo zwac sie Polakiem? Musi byc obywatelem IV RP? Bzdura. Musi znac jezyk polski? Tez nie. Tacy Irlandczycy np. nie znaja irlandzkiego, a przeciez nikt nie neguje - ze sa Irlandczykami :-) Ponadto - wielu obcokrajowcow zna j. polski lepiej - od sporej czesci Polakow... Wiec moze musi mieszkac na terytorium Polski? Ha, ha, ha :-)) No to moze Polakiem jest ten, kogo rodzice sa Polakami? Ale wtedy - jakaz to zasluga?
Ot, dla przykladu:
urodzil sie taki chlopina gdzies w Siematyczach,
wiec jest Polakiem, chociaz wolalby sie pewnie urodzic w USA albo chociaz w Niemczech. Ba,
najszczesliwszym dniem jego zycia byl ten, w ktorym udalo mu sie podpisac wspolczesna volksliste, (np. na podstawie tego, ze babcia jego w przeciwienstwie do piastowskiej Wandy - chciala Niemca)
dzieki czemu dostal niemiecki paszport i moze legalnie pracowac w Niemczech przy rozladunku azbestu pylistego. A
Polske - to on ma, prosze Panstwa, gleboko w.... pamieci zagrzebana, tak gleboko - ze nawet przypadkowa mysla o niej nie powraca. Wiec - c
zy czlowiek z przykladu powyzej - moze zwac sie Polakiem? Czy tylko polskojezycznym obywatelem?
Inny przyklad: mieszka sobie
murzynek Bambo w tej swojej Afryce. W swojej szkolce niedzielnej prowadzonej przez polskich misjonarzy
uslyszal o naszym pieknym Kraju - i calym sercem zaczal tesknic do tych pol malowanych zbozem rozmaitem, wyzlacanych pszenica, posrebrzanych zytem... Przylozyl sie murzynek Bambo do nauki - i
wkrotce naszym ojczystym jezykiem wladal o niebo lepiej niz swoim murzynskim narzeczem. Polskie ksiazki pochlanial jedna za druga, "
Pana Tadeusza" wykul na pamiec, a jedyna muzyke jakiej mogl sluchac byly
mazurki i polonezy Chopina. Widziala cala murzynska wioska, ze chlopczyna marnieje w oczach, wiec po zbiorze bananow zrzucili sie wszyscy dla niego na bilet do Polski.
Murzynek Bambo dotarl do naszej Ojczyzny - i od razu
zrozumial, ze w jego czarnej piersi bije bialo - czerwone serce, i od tej pory
najwiekszym marzeniem murzynka Bambo
bylo moc oddac zycie za Polske - swoja nowa Ojczyzne.
Czy wg Was -
murzynek Bambo z przykladu powyzej moze zwac sie Polakiem?
I ktory z nich - wg Was - jest bardziej Polakiem: ten w Polsce urodzony - z rodzicow Polakow, czy ten urodzony w Afryce i pochodzacy z jakiegos afrykanskiego plemienia?
Jak widac,
decyzja nie jest latwa, prawda? Okazuje sie, ze sam fakt posiadania rodzicow - Polakow, czy tez fakt urodzenia sie w Polsce - jeszcze nie przesadza sprawy. Bo
wazniejsze jest to, czy ktos CZUJE ze jest Polakiem. Ale
najwazniejsze jest to - czy ktos CHCE byc Polakiem...
Tak na marginesie: to jest tez moja odpowiedz dla tych, ktorzy odmawiaja prawa do "polskosci" ludziom ktorzy maja inne - niz polskie - pochodzenie.
Czesto z tych "innych" sa lepsi Polacy, bo oni zostali Polakami ze swiadomego wyboru - a nie tylko dzieki urodzeniu...
Wracajac do przerwanego watku: jak widac,
zeby byc "prawdziwym" Polakiem - trzeba CZUC sie Polakiem i CHCIEC byc Polakiem. Z tego moze wynikac, ze w Polsce zdecydowana wiekszosc mieszkancow to polskojezyczni obywatele, a nie Polacy. Dlaczego? Juz wyjasniam: co prawda
historia Polski datuje sie oficjalnie od 966 r.,
ale kto tak naprawde czul, ze jest Polakiem? Tylko szlachta, tylko "gorne" warstwy spoleczne, prosze Panstwa.
Chlop poczucia narodowosci baaaardzo dlugo nie mial. Zapytany, kim jest? odpowiadal ze - miejscowym... Odpowiadal w jezyku uzywanym na danym terytorium... I tyle. I tak bylo bardzo dlugo.
Swiadomosc narodowa wsrod "dolnych" warstw spolecznych - to historia raptem
ostatniego stulecia. Nie wierzycie? Odsylam do podrecznikow historii - lub przynajmniej do jednego z polskich pomnikow literatury: "Wesela" Wyspianskiego...
Totez
kiedy w okresie zaborowym czesc polskiej szlachty wyemigrowala i zasymilowala sie z narodami krajow do ktorych przybyla -
bylo to dla Polski wieksza strata - niz sama utrata niepodleglosci. Popatrzmy, kto wzniecal narodowe powstania? Spojrzmy, dzieki komu - z Polakow - odzyskalismy niepodleglosc w 1918 r. - czy to byli potomkowie chlopow (nie mam tutaj na mysli miesa armatniego)? Co prawda szlachta zubozala i "wysadzona z siodla" musiala sie zajac zarabianiem na chleb - ale to wlasnie z tego stanu poczatkowo rekrutowala sie inteligencja i wyzsi ranga oficerowie. Niestety,
nazistowscy bandyci w niemieckich mundurach
wymordowali kwiat polskiej inteligencji, a
komunistyczni bandyci w sowieckich mundurach
zrobili to samo z polskimi oficerami...
I
to bylo dla nas, Polakow, najgorsze: utrata najbardziej wyksztalconej, swiadomej swojej przynaleznosci narodowej warstwy spoleczenstwa. Nie zniszczenie Kraju, nie pozniejsze komunistyczne jarzmo. Kraj odbudowalismy, jarzmo zrzucilismy. Ale odbudowac narodowe spoleczenstwo - juz nie jest tak latwo. Bowiem powojenni Polacy - to przede wszystkim masy chlopskie - i rekrutujacy sie z nich robotnicy powstajacych socjalistycznych molochow... I z takiego wlasnie materialu, z takiej ludzkiej tkanki przyszlo nam odbudowywac nasze spoleczenstwo.
Kto wie, czy tzw. "komuna" nie oddala nam jednak sporej przyslugi - wprowadzajac powszechna oswiate i likwidujac analfabetyzm (chociaz, niestety, wtorny analfabetyzm jest zjawiskiem nader czestym wsrod wspolczesnych Polakow). Bo
dzieki powszechnemu obowiazkowi szkolnemu, dzieci chlopstwa po raz pierwszy w historii mialy szanse odebrac solidne wyksztalcenie (niestety - wraz ze sporo dawka "komunistycznej" indoktrynacji). Poznaly chocby pobieznie historie Polski i dziela polskich tworcow. Ba,
"wladza ludowa" tak dbala o edukacje dzieci chlopow i robotnikow, ze - w przeciwienstwie np. do dzieci z rodzin inteligenckich - tym pierwszym przy zdawaniu na studia
dawala preferencyjne punkty "za pochodzenie". Wspolczesna wladza juz nikogo za pochodzenie nie wyroznia czy dyskryminuje, tylko od kazdego ciagnie rowno, uzalezniajac jedynie "bezstresowosc" edukacji od zasobnosci kieszeni.
"Komuna" spelniala tez inna wazna role: przeciwko niej, pod narodowymi sztandarami, jednoczylo sie spoleczenstwo.
Co bardziej inteligentna czesc tego spoleczenstwa (czyli nie ci, ktorzy buntowali sie tylko dlatego "bo kielbasa byla za droga")
na wlasna reke poddawala sie samoksztalceniu - studiujac najnowsza historie Polski i przekazujac ta wiedze innym.
Ten proces zostal 17 lat temu przerwany. Wspolny wrog zniknal. Pozostali co prawda jak zawsze dyzurni masoni, zydzi i cyklisci - ale to nie to samo. Mozna juz jawnie czytywac zakazane dawniej ksiazki, ale - kto teraz czyta ksiazki?
Wtorny analfabetyzm zaczyna zataczac coraz szersze kregi, a wraz z nim obserwujemy powrot mentalnosci panszyznianego chlopa...
Bo zmienic mentalnosc - jest najtrudniej...