Podaje za encyklopedia Wikipedia:
"Macgillicuddy's Reeks, irl. Na Cruacha Dubha (dosłownie: czarne szczyty) – łańcuch górski w południowo-zachodniej Irlandii na półwyspie Iveragh, na zachód od Killarney (hrabstwo Kerry). Góry, zbudowane z piaskowców i przemodelowane w wyniku zlodowacenia, rozciągają się na długości ok. 20 km. Najwyższy szczyt gór, jednocześnie najwyższy szczyt całej Irlandii to Carrantuohill (1039 m n.p.m.). Obszar interesujący pod względem turystycznym ze względu na polodowcowy krajobraz; prowadzi przez nie pieszy szlak Kerry.
Carrauntoohil, irl. Corrán Tuathail (wg różnych źródeł 1038-1041 m n.p.m.) - szczyt w górach Macgillycuddy's Reeks (hrabstwo Kerry, Irlandia), najwyższy szczyt wyspy. Jest on stosunkowo łatwo dostępny, niemniej jednak, ze względu na zmienne i czasami trudne warunki pogodowe, miały miejsce wypadki śmiertelne wśród nierozważnych turystów. Na wierzchołku znajduje się 5 metrowy krzyż."
czwartek, 31 sierpnia 2006
niedziela, 27 sierpnia 2006
Kerry Bog Village: irlandzka wioska
The Kerry Bog Village Museum, bedace unikalna, zrekonstruowana irlandzka wioska, polozona w pieknym "Ring of Kerry", pozwala nam zobaczyc, jak ludzie zyli i pracowali w Irlandii w XVIII w.
Kerry Bog Village jest zlokalizowana pomiedzy miasteczkami Killorglin a Glenbeigh w irlandzkim County Kerry. W wiosce mozemy m.in. zwiedzac domy, w ktorych czas jakby przed niemal 300 laty - stanal w miejscu. Wydaje sie, ze ich mieszkancy przed chwila - i na chwile - wyszli ze swoich domostw, zostawiwszy nawet tlacy sie zar z torfu na domowym palenisku. Mozemy takze dokladnie przyjrzec sie ich domowym sprzetom i kuchennej zastawie. Calosc robi naprawde fantastyczne wrazenie.
W Kerry Bog Village znajduje sie rowniez unikalna hodowla kucykow. W 1994 r. bylo ich w Irlandii ledwie 20, na szczescie podjete w ostatniej chwili radykalne kroki uchronile te sympatyczne koniki od zaglady..
Tuz przy wiosce znajduje sie The Red Fox Inn - bar i restauracja, ktorej specjalnoscia jest - a jakze - kawa po irlandzku :-)
Wiecej moich zdjęć z Kerry Bog Village znajduje sie tutaj: http://picasaweb.google.com/piotr.slotwinski/RingOfKerry
Kerry Bog Village jest zlokalizowana pomiedzy miasteczkami Killorglin a Glenbeigh w irlandzkim County Kerry. W wiosce mozemy m.in. zwiedzac domy, w ktorych czas jakby przed niemal 300 laty - stanal w miejscu. Wydaje sie, ze ich mieszkancy przed chwila - i na chwile - wyszli ze swoich domostw, zostawiwszy nawet tlacy sie zar z torfu na domowym palenisku. Mozemy takze dokladnie przyjrzec sie ich domowym sprzetom i kuchennej zastawie. Calosc robi naprawde fantastyczne wrazenie.
W Kerry Bog Village znajduje sie rowniez unikalna hodowla kucykow. W 1994 r. bylo ich w Irlandii ledwie 20, na szczescie podjete w ostatniej chwili radykalne kroki uchronile te sympatyczne koniki od zaglady..
Tuz przy wiosce znajduje sie The Red Fox Inn - bar i restauracja, ktorej specjalnoscia jest - a jakze - kawa po irlandzku :-)
Wiecej moich zdjęć z Kerry Bog Village znajduje sie tutaj: http://picasaweb.google.com/piotr.slotwinski/RingOfKerry
sobota, 26 sierpnia 2006
Kinsale: ocean, muzea i fort
Kinsale - to polozone niedaleko Cork malownicze miateczko, okrzykniete "irlandzka stolica smakoszy". Bylem tam ponad rok temu, zeby zobaczyc ocean, teraz wybralem sie ponownie - aby co nieco pozwiedzac.
Zwiedzanie rozpoczalem od Kinsale Regional Museum, mieszczacym sie w pochodzacym z XVII w. budynku Old Courthouse. Mozemy tam obejrzec m.in. pamiatki z "Lusitanii" - storpedowanej w 1915 r. przez niemiecki okret podwodny. jak równiez wiele przedmiotow zwiazanych z codziennym zyciem dawnych mieszkancow Kinsale... Nastepnie udaje sie do pochodzacego z XVI w. Desmond Castle, w ktorym obecnie miesci sie muzeum wina. W wieku XVII - miescilo sie tutaj znane wiezienie...
Jednak najwieksza atrakcja jest chyba Charles Fort. Jest to powstala w 1677 r. zbudowana w ksztalcie gwiazdy budowla obronna, zajmujaca 3,5 ha. Ze wzgledu nia niefortunne ulokowanie - nie miala wiekszego znaczenia militarnego. Do 1921 r. w forcie szkolono rekrutow, do czasu, gdy spalila go IRA.
Zwiedzanie rozpoczalem od Kinsale Regional Museum, mieszczacym sie w pochodzacym z XVII w. budynku Old Courthouse. Mozemy tam obejrzec m.in. pamiatki z "Lusitanii" - storpedowanej w 1915 r. przez niemiecki okret podwodny. jak równiez wiele przedmiotow zwiazanych z codziennym zyciem dawnych mieszkancow Kinsale... Nastepnie udaje sie do pochodzacego z XVI w. Desmond Castle, w ktorym obecnie miesci sie muzeum wina. W wieku XVII - miescilo sie tutaj znane wiezienie...
Jednak najwieksza atrakcja jest chyba Charles Fort. Jest to powstala w 1677 r. zbudowana w ksztalcie gwiazdy budowla obronna, zajmujaca 3,5 ha. Ze wzgledu nia niefortunne ulokowanie - nie miala wiekszego znaczenia militarnego. Do 1921 r. w forcie szkolono rekrutow, do czasu, gdy spalila go IRA.
poniedziałek, 21 sierpnia 2006
Midleton
W Midleton, miasteczku - lezacym nieopodal Cork - dziala najwieksza w Irlandii destylarnia whiskey. Nie popelnilem tutaj literowki - Irlandczycy bardzo zwracaja uwage na to, aby odroznic ich whiskey - od np. szkockiej whisky ;-)
W 1966 r. zbudowano w Midleton nowy kompleks fabryczny, a dzialajaca od 1833 r. Old Midleton Distillery przeksztalcono w muzem.
Zwiedzanie rozpoczynamy od krotkiej wizyty... w kinie. Na duzym ekranie ogladamy krotki film o historii irlandzkiej whiskey na tle swiatowych wydarzen. Nastepnie udajemy sie za przewodniczka, ktora objasnia proces destylowania irlandzkiej whiskey, z naciskiem akcentujac roznice przy wytwarzaniu irlandzkiej whiskey - a szkockiej whisky (m.in. to, ze suszony slod nie ma bezposredniego kontaku z dymem, dzieki czemu irlandzka whiskey w przeciwienstwie do swojej szkockiej konkurentki jest pozbawiona dymno - torfowego aromatu, oraz 3-krotna destylacja - w porownaniu do 2-krotnej destylacji "szockiej". Nie trzeba chyba dodawac, ze przewodniczka podkreslala, ze irlandzka whiskey jest najprawdopodobniej ;-) najlepsza na swiecie (zachecajac nas jednoczesnie do dokonania zakupu tegoz trunku w sklepiku znajdujacym sie na terenie tegoz muzeum :-)
Ale wczesniej, zwiedzajac fabryczny kompleks mozemy podziwiac m.in. oryginalne, ciagle dzialajace kolo wodne, zabytkowe juz samochody ktorymi rozwozono gotowe produkty, itd, itp.
Po zwiedzaniu - udajemy sie do "muzealnego" pubu, gdzie mozemy w koncu sami skosztowac oryginalna irlandzka whiskey Jameson - degustacja jest wliczona w cene biletu.
Kilka zdjęć z Midleton można zobaczyć TUTAJ.
W 1966 r. zbudowano w Midleton nowy kompleks fabryczny, a dzialajaca od 1833 r. Old Midleton Distillery przeksztalcono w muzem.
/Na zdjęciu: Old Midleton Distillery./
Zwiedzanie rozpoczynamy od krotkiej wizyty... w kinie. Na duzym ekranie ogladamy krotki film o historii irlandzkiej whiskey na tle swiatowych wydarzen. Nastepnie udajemy sie za przewodniczka, ktora objasnia proces destylowania irlandzkiej whiskey, z naciskiem akcentujac roznice przy wytwarzaniu irlandzkiej whiskey - a szkockiej whisky (m.in. to, ze suszony slod nie ma bezposredniego kontaku z dymem, dzieki czemu irlandzka whiskey w przeciwienstwie do swojej szkockiej konkurentki jest pozbawiona dymno - torfowego aromatu, oraz 3-krotna destylacja - w porownaniu do 2-krotnej destylacji "szockiej". Nie trzeba chyba dodawac, ze przewodniczka podkreslala, ze irlandzka whiskey jest najprawdopodobniej ;-) najlepsza na swiecie (zachecajac nas jednoczesnie do dokonania zakupu tegoz trunku w sklepiku znajdujacym sie na terenie tegoz muzeum :-)
Ale wczesniej, zwiedzajac fabryczny kompleks mozemy podziwiac m.in. oryginalne, ciagle dzialajace kolo wodne, zabytkowe juz samochody ktorymi rozwozono gotowe produkty, itd, itp.
Po zwiedzaniu - udajemy sie do "muzealnego" pubu, gdzie mozemy w koncu sami skosztowac oryginalna irlandzka whiskey Jameson - degustacja jest wliczona w cene biletu.
Kilka zdjęć z Midleton można zobaczyć TUTAJ.
sobota, 19 sierpnia 2006
Fota Wildlife Park
Jedną z atrakcji polozonych niedaleko Cork jest Fota Wildlife Park. Jest to swego rodzaju ogrod zoologiczny, jednakze dosc wyjatkowy: znajdujace sie w nim zwierzeta zyja niemal tak - jak na wolnosci.
Pamietam jakie dosc przygnebiajace wrazenie zrobila na mnie wycieczka do zoo w Krakowie: widac bylo, ze zwierzeta trzymane tam w klatkach, wystawione na "widok publiczny" - nie nalezaly do najszczesliwszych. W "Focie" - jest inaczej. Zgromadzono tutaj sporo gatunkow, ktorym zapewniono warunki b. zblizone do tych ktore mialyby na wolnosci. I tak np. małp nie trzyma sie w klatkach - ale zrobiono dla nich specjalne wysepki, z drzewami, krzewami, itp, gdzie od zwiedzajacych oddziela je plytka fosa. Czesc zwierzat, jak np. kangury, lamy, pawie, itp - spaceruje sobie zupelnie swobodnie wsrod zwiedzajacych, jednak pracownicy Foty czuwaja żeby turysci za bardzo się nie "spoufalali" z nimi.
Wieksze zwierzeta, jak zebry czy żyrafy - znajduja sie co prawda za niewielkim ogrodzeniem, jednak maja na tyle sporo przestrzeni, ze nie jest to dla nich uciżzliwe.
Niepodal Fota Wildlife Park znajduje sie równie godny uwagi Fota House and Gardens.
Kilka zdjęć z Foty - poniżej:
Pamietam jakie dosc przygnebiajace wrazenie zrobila na mnie wycieczka do zoo w Krakowie: widac bylo, ze zwierzeta trzymane tam w klatkach, wystawione na "widok publiczny" - nie nalezaly do najszczesliwszych. W "Focie" - jest inaczej. Zgromadzono tutaj sporo gatunkow, ktorym zapewniono warunki b. zblizone do tych ktore mialyby na wolnosci. I tak np. małp nie trzyma sie w klatkach - ale zrobiono dla nich specjalne wysepki, z drzewami, krzewami, itp, gdzie od zwiedzajacych oddziela je plytka fosa. Czesc zwierzat, jak np. kangury, lamy, pawie, itp - spaceruje sobie zupelnie swobodnie wsrod zwiedzajacych, jednak pracownicy Foty czuwaja żeby turysci za bardzo się nie "spoufalali" z nimi.
Wieksze zwierzeta, jak zebry czy żyrafy - znajduja sie co prawda za niewielkim ogrodzeniem, jednak maja na tyle sporo przestrzeni, ze nie jest to dla nich uciżzliwe.
Niepodal Fota Wildlife Park znajduje sie równie godny uwagi Fota House and Gardens.
Kilka zdjęć z Foty - poniżej:
sobota, 12 sierpnia 2006
Mam internet
W koncu - mam w domu internet. Tak, drodzy Czytelnicy - tego bloga prowadzilem przez dwa lata nie majac ani internetu - ani komputera ;-) Jak widac - mozna...
Jeszcze do niedawna musialem korzystac z kafejek internetowych. A w kafejce, jak to w kafejce, zazbytnio skupic sie nie da. W koncu podjalem meska decyzje - ze trzeba cos z tym zrobic. Kupilem komputer - i udalem sie do Chorusa (irlandzkiej firmy zakladajacej m.in. telewizje kablowa - i internet).
Czemu tam? Wiedzialem ze w mojej kamienicy paru sasiadow - Irlandczykow ma stamtad tv, wiec uznalem ze podlaczenie do mnie internetu to niemal formalnosc. Okazalo sie - ze nie. Jakies przeszkody natury technicznej... I ze jesli chce, to moga mi zalozyc kablowke - natychmiast, ale na internet bede musial poczekac. Nie chcialem kablowki - i nie chcialem czekac.
Zadzwonilem wiec do Smart'a (firma telekomunikacyjna), poniewaz wyczytalem na jednym z forow dyskusyjnych, ze co prawda trzeba odczekac z miesiac, ale po tym juz wszystko o.k.). Zaczelo sie dobrze: nastepnego dnia zjawila sie u mnie przedstawicielka tegoz Smart'a, zamowilem wiec u niej internet - i telefon.
No i - sie zaczelo... A wlasciwie, to nic sie nie zaczelo. Po 5 tygodniach dostalem pismo, ze zaloza w ciagu miesiaca. Po tymze miesiacu - cisza. Na e-maila odpowiadaja, ze przepraszaja, ale juz wkrotce net bede mial. Po tym "wkrotce" na kolejnego e-maila - ta sama odpowiedz. W koncu na pytanie - czy potrafia podac jakikolwiek realistyczny termin? odpowiadaja, ze przepraszaja, ale nie potrafia...
Na szczescie dostaje pismo z Chorusa (na wszelki wypadek zostawilem im adres, zeby jakby cos - dali znac). W pismie informuja mnie - ze juz moga :-) Ide do nich, podpisuje umowe, w trakcie wypelniania papierow dzwonie do Smart'a i umowe z nimi rozwiazuje - z przyczyn oczywistych. Na szczescie - wiele rzeczy mozna tutaj zalatwic "na telefon". W koncu - to Irlandia.
Na drugi dzien przychodzi monter. Co chwile okazuje sie, ze czegos zapomnial zabrac z samochodu, wiec wiekszosc czasu poswieconego na montaz spedza na bieganiu po schodach w gore i na dol. Jak napisalem - to Irlandia.
No i nadeszla wiekopomna chwila: mam w domu internet :-)
Na marginesie: po raz pierwszy zreszta. W Polsce mieszkalem dlugi czas na jednym ze starszych osiedli w Krakowie, z ktorego - gdy pojawila sie firma zakladajaca tenze internet - to wyprowadzilem sie na osiedle swiezo wybudowane :-) Kiedy z kolei zaczeto zakladac na tym nowym - to wyjechalem do Irlandii.
No ale - w koncu :-)
Jeszcze do niedawna musialem korzystac z kafejek internetowych. A w kafejce, jak to w kafejce, zazbytnio skupic sie nie da. W koncu podjalem meska decyzje - ze trzeba cos z tym zrobic. Kupilem komputer - i udalem sie do Chorusa (irlandzkiej firmy zakladajacej m.in. telewizje kablowa - i internet).
Czemu tam? Wiedzialem ze w mojej kamienicy paru sasiadow - Irlandczykow ma stamtad tv, wiec uznalem ze podlaczenie do mnie internetu to niemal formalnosc. Okazalo sie - ze nie. Jakies przeszkody natury technicznej... I ze jesli chce, to moga mi zalozyc kablowke - natychmiast, ale na internet bede musial poczekac. Nie chcialem kablowki - i nie chcialem czekac.
Zadzwonilem wiec do Smart'a (firma telekomunikacyjna), poniewaz wyczytalem na jednym z forow dyskusyjnych, ze co prawda trzeba odczekac z miesiac, ale po tym juz wszystko o.k.). Zaczelo sie dobrze: nastepnego dnia zjawila sie u mnie przedstawicielka tegoz Smart'a, zamowilem wiec u niej internet - i telefon.
No i - sie zaczelo... A wlasciwie, to nic sie nie zaczelo. Po 5 tygodniach dostalem pismo, ze zaloza w ciagu miesiaca. Po tymze miesiacu - cisza. Na e-maila odpowiadaja, ze przepraszaja, ale juz wkrotce net bede mial. Po tym "wkrotce" na kolejnego e-maila - ta sama odpowiedz. W koncu na pytanie - czy potrafia podac jakikolwiek realistyczny termin? odpowiadaja, ze przepraszaja, ale nie potrafia...
Na szczescie dostaje pismo z Chorusa (na wszelki wypadek zostawilem im adres, zeby jakby cos - dali znac). W pismie informuja mnie - ze juz moga :-) Ide do nich, podpisuje umowe, w trakcie wypelniania papierow dzwonie do Smart'a i umowe z nimi rozwiazuje - z przyczyn oczywistych. Na szczescie - wiele rzeczy mozna tutaj zalatwic "na telefon". W koncu - to Irlandia.
Na drugi dzien przychodzi monter. Co chwile okazuje sie, ze czegos zapomnial zabrac z samochodu, wiec wiekszosc czasu poswieconego na montaz spedza na bieganiu po schodach w gore i na dol. Jak napisalem - to Irlandia.
No i nadeszla wiekopomna chwila: mam w domu internet :-)
/Powyzej: moj pierwszy w Irlandii komputer/
Na marginesie: po raz pierwszy zreszta. W Polsce mieszkalem dlugi czas na jednym ze starszych osiedli w Krakowie, z ktorego - gdy pojawila sie firma zakladajaca tenze internet - to wyprowadzilem sie na osiedle swiezo wybudowane :-) Kiedy z kolei zaczeto zakladac na tym nowym - to wyjechalem do Irlandii.
No ale - w koncu :-)
wtorek, 8 sierpnia 2006
Polskie piwo (i pierogi :-)
Pisalem juz o "polskich polkach" wprowadzonych w Irlandii w sieci sklepow Dunnes Stores (zobacz np. tutaj: Polska zywnosc w Irlandii). Wczoraj natknalem sie w moim "lokalnym" niewielkim sklepie tej sieci na cala polke importowanego z Polski piwa: Lech i Tyskie.
Ponadto - jak glosi kartka znajdujaca sie na polce, poleca sie naszej uwadze rowniez pierogi i pyzy z zamrazarek. Napis na kartce jest po polsku. I tylko po polsku...
Piwa nie kupilem. Raz - ze nie przepadam, a dwa - ze jezeli juz - to wole irlandzki (ba, cork - owski wrecz) Beamish lub Murphys (wierzcie mi: Guinness jest mocno przereklamowany ;-). Nie ma co do tego dorabiac wiekszej ideologii: jeszcze w Polsce znacznie bardziej smakowaly mi ciemne piwa, a irlandzkie piwa sa naprawde swietne (i najbardziej smakuja - w Irlandii :-) A poza tym: czy "polskie" piwa tak naprawde jeszcze sa polskie?
Natomiast pierogi - z kapusta i grzybami - i owszem, nabylem :-)
poniedziałek, 7 sierpnia 2006
The Irish Catholic
Najwiekszy irlandzki tygodnik katolicki, "The Irish Catholic" (www.irishcatholic.ie), jest kolejna gazeta w Irlandii ktora rozpoczela drukowanie specjalnego dodatku po polsku.
Na zdjęciu obok: najwiekszy irlandzki tygodnik katolicki - "The Irish Catholic" - z polskojezyczna wkladka w srodku. Polskojezyczny dodatek jest zareklamowany na tym srodkowym - czerwonym prostokacie widniejacym pod tytulem gazety.
Ww. gazete mozna nabyc przede wszystkim w kosciolach, chociaz nie tylko.
Najwiekszy irlandzki tygodnik katolicki, "The Irish Catholic" (www.irishcatholic.ie), jest kolejna gazeta w Irlandii ktora rozpoczela drukowanie specjalnego dodatku po polsku.
Na zdjęciu obok: najwiekszy irlandzki tygodnik katolicki - "The Irish Catholic" - z polskojezyczna wkladka w srodku. Polskojezyczny dodatek jest zareklamowany na tym srodkowym - czerwonym prostokacie widniejacym pod tytulem gazety.
Ww. gazete mozna nabyc przede wszystkim w kosciolach, chociaz nie tylko.
sobota, 5 sierpnia 2006
Evening Herald
Od pewnego czasu bez problemu mozemy kupic w Cork - wychodzacy w Dublinie - dziennik "Evening Herald" (www.evening-herald.ie).
/Na zdjęciu obok: irlandzki dziennik "Evening Herald"/
W sumie dla mieszkancow Cork i tak najwazniejsza jest lokalna popoludniowka "Evening Echo", ale wczoraj kupilem "Heralda", coby zaprezentowac Wam ta gazetę ze wzgledu na polskojezyczna wkladke, jaka jest juz od dluzszego czasu dolaczana w kazdy piatek do ww. dziennika. "Polski" dodatek ma jak na razie 12 stron.
/Na zdjęciu obok: irlandzki dziennik "Evening Herald"/
W sumie dla mieszkancow Cork i tak najwazniejsza jest lokalna popoludniowka "Evening Echo", ale wczoraj kupilem "Heralda", coby zaprezentowac Wam ta gazetę ze wzgledu na polskojezyczna wkladke, jaka jest juz od dluzszego czasu dolaczana w kazdy piatek do ww. dziennika. "Polski" dodatek ma jak na razie 12 stron.
wtorek, 1 sierpnia 2006
Szpila: czyli Polsko - Irlandzki Magazyn
"Szpila" - czyli "Polish - Irish Magazine in Dublin" (polsko - irlandzki magazyn w Dublinie) - jest kolejna polonijną gazetą, ktora udalo mi sie kupic w Cork.
/Na zdjęciu obok: lipcowy numer polskiego miesiecznika "Szpila"/
Nazwa "polsko - irlandzki magazyn" jest nieco na wyrost: w lipcowym numerze na 38 stron jest ledwie 5 - po angielsku.
Co o ww. miesieczniku powiedziec mozna? Numer ktory demonstruje to 38 stron dobrej jakosci papieru (co jest rzadkoscia wsrod polskich gazet w Irlandii) z przeciętnej jakosci trescią. Cena - 2 euro.
Miesiecznik jest wydawany przez Polskie Centrum Informacji i Kultury w Dublinie.
---------------------------
Dopisek z listopada 2006 r.: niestety, jak sie okazalo, ww. nr miesiecznika byl... ostatnim. Gazeta była wydawana przez rok. Podobno pismo wcześniej było bezpłatne, a przynajmniej tak się reklamowało - trudno mi to w tym momencie zweryfikować, ponieważ pierwszy numer jaki udało mi się w ogóle kupić w Cork (który okazał się jednocześnie ostatnim) - miał wydrukowaną cenę na okładce.
/Na zdjęciu obok: lipcowy numer polskiego miesiecznika "Szpila"/
Nazwa "polsko - irlandzki magazyn" jest nieco na wyrost: w lipcowym numerze na 38 stron jest ledwie 5 - po angielsku.
Co o ww. miesieczniku powiedziec mozna? Numer ktory demonstruje to 38 stron dobrej jakosci papieru (co jest rzadkoscia wsrod polskich gazet w Irlandii) z przeciętnej jakosci trescią. Cena - 2 euro.
Miesiecznik jest wydawany przez Polskie Centrum Informacji i Kultury w Dublinie.
---------------------------
Dopisek z listopada 2006 r.: niestety, jak sie okazalo, ww. nr miesiecznika byl... ostatnim. Gazeta była wydawana przez rok. Podobno pismo wcześniej było bezpłatne, a przynajmniej tak się reklamowało - trudno mi to w tym momencie zweryfikować, ponieważ pierwszy numer jaki udało mi się w ogóle kupić w Cork (który okazał się jednocześnie ostatnim) - miał wydrukowaną cenę na okładce.
Subskrybuj:
Posty (Atom)