14 stycznia 2007 r. po raz pierwszy w historii Wielka Orkiestra Swiatecznej Pomocy zagra takze w... irlandzkim Cork. Oprocz Dublina, Cork bedzie jedynym miastem w Irlandii, gdzie zagra WOSP.
A to wszystko za sprawa ludzi nalezacych, lub bedacych sympatykami Stowarzyszenia MyCork. Z duma pragne doniesc, ze niedawno zostalem jednym z czlonkow MyCork, jak rowniez jednym z czlonkow cork-owskiego sztabu WOSP :-)
Co to jest Stowarzyszenie MyCork? Na glownej stronie www.mycork.org mozemy przeczytac:
"O Stowarzyszeniu MyCork
I my i "maj" Cork. My, czyli Polska Społeczność w Cork. „My” [maj] bo to nasze miasto z którym większym lub mniejszym przypadkiem postanowilimy związać swe losy.
(...)
Początkiem września 2005 zostało zarejestrowane Stowarzyszenie „My Cork” mające na celu dostarczanie informacji polskim emigrantom żyjącym w Cork i okolicach, a także promowanie polskiej kultury i tradycji oraz tworzenie silnych więzi między polską i irlandzką społecznością.
/Obok: logo Stowarzyszenia MyCork/
Chcemy by każdy Polak, któy zdecyduje się na przyjazd i pozostanie w Cork, mógł uzyskać informacje o podstawowych sprawach np: jak wynająć mieszkanie, podjąć legalną pracę lub w razie potrzeby, gdzie szukać pomocy.
Chcemy by Irlandczycy dowiedzieli się że Polska to nie tylko Kraków gdzieś we wschodniej europie gdzie wilki biegają po lasach. Jesteśmy narodem z bogatą historią, tradycją, filmografią i wspaniałą muzyką.
Mamy w planach pokazy filmowe, wystawy sztuki, fotografii jakiś mały koncercik i co nam tylko przyjdzie do głowy (mile widziane propozycje).
Będziemy organizować spotkania i imprezy integrujące Polaków i Irlandczyków.
Ruszyliśmy z portalem informacyjnym na razie skromnym, ale będzie się rozrastać.
Nasza organizacja jest non –profit. (...) "
W trakcie swojej dzialalnosci Stowarzyszenie MyCork zrealizowalo szereg projektow na rzecz polskiej spolecznosci w Cork. Jednym z najnowszych takich projektow jest wlasnie organizacja, po raz pierwszy w Cork, Wielkiej Orkiestry Swiatecznej Pomocy. Na stronie glownej MyCork mozemy przeczytac komunikat:
"Stowarzyszenie MyCork z radością informuje, że 14 stycznia 2007 odbędzie się finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Cork.
(...) Pełny program imprezy będzie znany w całości zaraz po Nowym Roku o czym wszystkich poinformujemy.
Jeżeli ktoś z Was chce się przyłączyć w jakiś sposób do akcji, chętnie przyjmujemy każdą oferowaną pomoc, mile widziane są osoby z pomysłami, utalentowane muzycznie, chcące zagrać dla Orkiestry, przyjmujemy także przedmioty na planowaną aukcję, wszystkich przywitamy w naszych szeregach z otwartymi ramionami!!! (...)"
W celu kontaktu z osobami kierujacymi organizacja WOSP w Cork - zapraszam na strone Stowarzyszenia MyCork: www.mycork.org
Trzymajcie kciuki :-)
sobota, 30 grudnia 2006
piątek, 29 grudnia 2006
Wzrasta minimalna placa w Irlandii
Od 1 stycznia 2007 r. wzrośnie minimalna stawka godzinowa z 7,65 do 8,30 euro, a od lipca – do 8,65 euro. Będzie to druga co do wysokości płaca minimalna w Europie.
Jednak nalezy podkreslic, ze poziom placy minimalnej moze sie roznic w zaleznosci od branzy, wieku pracownika jak i od tego, czy jest to jego pierwsza praca, itp...
Dla przykladu: stawki ponizej okreslonej placy minimalnej moga dotyczyc: osob ktore maja ponizej 18 roku zycia, osob ktore uczestnicza w kursach (z reguly kursanci otrzymuja wynagrodzenie za udzial w kursach organizowanych przez FAS - tj. tutejsze biuro pracy), itp.
Powyzsze jednak moze dotyczyc jedynie minimalnej liczby Polakow w Irlandii.
Natomiast najwieksza bolaczka naszych Rodakow jest nieznajomosc przez nich obowiazujacych stawek minimalnych w budownictwie (gdzie jest zatrudnionych sporo Polakow), co pozwala pracodawcom na wykorzystywanie tej niewiedzy - i drastyczne zanizanie plac...
I tak w przypadku branzy budowlanej, od 1.06.2006 r. obowiazuja nastepujace stawki (wszystkie kwoty dotycza stawki godzinowej, czyli euro/godz):
RZEMIESLNICY: 17,71
ROBOTNICY BUDOWLANI PRACUJACY PRZY MASZYNACH (% OD STAWKI RZEMIESLNICZEJ):
STOPIEN A (TECHNIK OPERATOR) 97%: 17.18
STOPIEN B (WYKWALIFIKOWANY OPERATOR) 91%: 16.12
STOPIEN C (SREDNIO WYKWALIFIKOWANY) 88%: 15,58
STOPIEN D (PODSTAWOWY OPERATOR) 80%: 14.17
Stawki te ulegna podwyzszeniu 1 lipca 2007 r.
Wszyscy robotnicy budowlani sa uprawnieni do takich swiadczen. Pensje nizsze niz ww. sa niezgodne z prawem.
W razie jakichkolwiek watpliwosci, polecam kontaktowac sie ze zwiazkami zawodowymi SIPTU: www.siptu.ie
Jednak nalezy podkreslic, ze poziom placy minimalnej moze sie roznic w zaleznosci od branzy, wieku pracownika jak i od tego, czy jest to jego pierwsza praca, itp...
Dla przykladu: stawki ponizej okreslonej placy minimalnej moga dotyczyc: osob ktore maja ponizej 18 roku zycia, osob ktore uczestnicza w kursach (z reguly kursanci otrzymuja wynagrodzenie za udzial w kursach organizowanych przez FAS - tj. tutejsze biuro pracy), itp.
Powyzsze jednak moze dotyczyc jedynie minimalnej liczby Polakow w Irlandii.
Natomiast najwieksza bolaczka naszych Rodakow jest nieznajomosc przez nich obowiazujacych stawek minimalnych w budownictwie (gdzie jest zatrudnionych sporo Polakow), co pozwala pracodawcom na wykorzystywanie tej niewiedzy - i drastyczne zanizanie plac...
I tak w przypadku branzy budowlanej, od 1.06.2006 r. obowiazuja nastepujace stawki (wszystkie kwoty dotycza stawki godzinowej, czyli euro/godz):
RZEMIESLNICY: 17,71
ROBOTNICY BUDOWLANI PRACUJACY PRZY MASZYNACH (% OD STAWKI RZEMIESLNICZEJ):
STOPIEN A (TECHNIK OPERATOR) 97%: 17.18
STOPIEN B (WYKWALIFIKOWANY OPERATOR) 91%: 16.12
STOPIEN C (SREDNIO WYKWALIFIKOWANY) 88%: 15,58
STOPIEN D (PODSTAWOWY OPERATOR) 80%: 14.17
Stawki te ulegna podwyzszeniu 1 lipca 2007 r.
Wszyscy robotnicy budowlani sa uprawnieni do takich swiadczen. Pensje nizsze niz ww. sa niezgodne z prawem.
W razie jakichkolwiek watpliwosci, polecam kontaktowac sie ze zwiazkami zawodowymi SIPTU: www.siptu.ie
środa, 27 grudnia 2006
"Polonijna" Wigilia
Z duma mogę napisać, ze Polacy na emigracji mimo wszystko w Święta się jednoczą...i potrafią zadbać o tradycyjna polską świąteczna atmosferę :-)
Zjednoczyliśmy się tak w kilkanaście osób i zrobiliśmy wspólna wigilie. Gospodarze przyjęcia postanowili połączyc tradycyjne polskie kulinarne zwyczaje - serwując rybę, oraz zwyczaje irlandzkie - podając drób.
Gwoli ścisłości: nie zabrakło tez potraw jak najbardziej tradycyjnie polskich.
Mieliśmy plany tez wybrać się na tradycyjna Pasterkę (jak tradycja, to tradycja), niestety - nie udało się. W wigilijny wieczór ustaje w Cork wszelka komunikacja, czy to miejska czy taksówkowa (a mieliśmy spooory kawałek...). Telefony w korporacjach taksówkarskich albo milczały, albo głos automatycznej sekretarki zapraszał nas po świętach... Gwoli ścisłości pragnę jedynie odnotować, ze w Cork, jak i w całej Irlandii ta msza odbywa się nie o północy, a - o 22.00. Dlaczego? Ano dlatego, ze sporo Irlandczyków zjawiało się o północy już mocno w stanie wskazującym, wiec podjęto decyzje o zmianie tychże godzin...
Pozostaliśmy wiec na miejscu, tocząc tradycyjne, nocne Polaków rozmowy :-)
Ponieważ, jako się rzekło, wszelka komunikacja dla ludności ustała, po spałaszowaniu sporej części (wszystkiego nie daliśmy rady) wigilijnych potraw, już niemal nad ranem pożegnaliśmy się.
Zjednoczyliśmy się tak w kilkanaście osób i zrobiliśmy wspólna wigilie. Gospodarze przyjęcia postanowili połączyc tradycyjne polskie kulinarne zwyczaje - serwując rybę, oraz zwyczaje irlandzkie - podając drób.
Gwoli ścisłości: nie zabrakło tez potraw jak najbardziej tradycyjnie polskich.
Mieliśmy plany tez wybrać się na tradycyjna Pasterkę (jak tradycja, to tradycja), niestety - nie udało się. W wigilijny wieczór ustaje w Cork wszelka komunikacja, czy to miejska czy taksówkowa (a mieliśmy spooory kawałek...). Telefony w korporacjach taksówkarskich albo milczały, albo głos automatycznej sekretarki zapraszał nas po świętach... Gwoli ścisłości pragnę jedynie odnotować, ze w Cork, jak i w całej Irlandii ta msza odbywa się nie o północy, a - o 22.00. Dlaczego? Ano dlatego, ze sporo Irlandczyków zjawiało się o północy już mocno w stanie wskazującym, wiec podjęto decyzje o zmianie tychże godzin...
Pozostaliśmy wiec na miejscu, tocząc tradycyjne, nocne Polaków rozmowy :-)
/Na zdjęciu powyżej jestem na udekorowanej świątecznie Patrick Street. Zmierzam właśnie po wigilijnej kolacji do domu :-)
Ponieważ, jako się rzekło, wszelka komunikacja dla ludności ustała, po spałaszowaniu sporej części (wszystkiego nie daliśmy rady) wigilijnych potraw, już niemal nad ranem pożegnaliśmy się.
piątek, 22 grudnia 2006
Sklepy w Cork: Lidl (czyli miejsce magiczne :-)
Sa w Cork pewne magiczne miejsca, ktore Rodakow przyciagaja silniej niz inne. Jednym z tych magicznych miejsc jest... Lidl :-)
Lidl jest niemal kultowym obiektem pieszych, czesto wielokilometrowych pielgrzymek Polakow mieszkajacych w irlandzkim Cork. Jezeli w jakis dzien wolny od pracy zobaczycie naszych Rodakow wyposazonych w plecaki i podazajacych w naboznym skupieniu dobrze sobie znana trasa, to mozecie z duza doza prawdopodobienstwa przyjac, ze celem ich wedrowki jest wlasnie Lidl.
Tutaj niezorientowany Czytelnik moze sie obruszyc i stwierdzic, ze wyciagam zbyt pochopne wnioski. A moze Rodak ten - zapyta Czytelnik - ma dosc tradycyjnych rozrywek sporej czesci Polakow polegajacych na spedzaniu wolnego czasu przed tv z puszka najtanszego piffka w garsci i wlasnie wyruszyl na piesza wedrowka krajoznawcza? Teoretycznie - jest to jak najbardziej mozliwe. W praktyce jednak, takiego wyruszajacego na "szoping" (od ang. "shopping") Rodaka zdradza... pusty plecak - odwrotnie niz tego wyruszajacego na turystyczna wedrowke - ktory dopiero ma byc wypelniony atrakcyjnymi artykulami spozywczymi w jeszcze bardziej atrakcyjnych cenach. A powracajacego? No coz, ceny kusza, a nie wszystko sie zmiesci w plecaku, totez Rodaka powracajacego z "szopingu" mozna rozpoznac po (oprocz obciazonym plecaku) takze dzierzeniu w obu dloniach sporych toreb z charakterystycznym logo "Lidl"-a ;-)
Sam z zalem przyznaje, ze do Lidla zupelnie mi nie po drodze. Mieszkam w centrum, a Lidl jest jednak niemal na skraju miasta.
/Na zdjęciu obok stoje przed cork-owskim Lidlem, jednym z tych magicznych miejsc w Cork, ktore przyciagaja tlumy naszych Rodakow :-) /
No ale, wracajac: jako sie rzeklo, do Lidla mam pare kilometrow, a do dobrze zaopatrzonego Dunnes Storess ledwie 10 minut spaceru, wiec nie przesadzajmy... Niemniej, postanowilem w koncu sam odwiedzic ten uswiecony pielgrzymkami obiekt handlowy, coby naocznie sie przekonac, co tez jest w srodku.
Niestety, nie poszedlem na piechote objuczony plecakiem, tak jak nakazywalaby nasza polsko - emigracyjna tradycja. Z dwoch powodow, po pierwsze: nie mam plecaka, a po drugie: jestem chyba za leniwy...
Po wejsciu do Lidla od razu rzucily mi sie w uszy slowa rzucane gromko przez rozmawiajacych z soba "wypakowywaczy" towaru i "ustawiaczy" ich na polkach. Jezyk wydal mi sie znajomy, jednakze z powodu slow rzucanych z szybkoscia karabinu maszynowego poczatkowo nie moglem rozpoznac - ktory to. Dopiero uslyszane charakterystyczne "kokot" i "buzerant" pozwolily mi okreslic narodowosc tychze lidlowskich pracownikow. To Slowacy :-) Tak, czas spedzony na irlandzkich budowach pozwolil mi m.in. nauczyc sie kląć w kilku jezykach :-) a "kokot" i "buzerant" to czolowe slowackie wulgaryzmy.
Jak sie okazalo, niemal caly personel cork-owskiego Lidla sklada sie ze Slowakow i... Chinczykow. Lidlowska "mieszanka egzotyczna".
No ale, rozpoczalem szoping. I doznalem niemal szoku... Panie i Panowie: niech juz nikt wiecej nie probuje mi wmawiac, ze "zycie w Irlandii jest drogie". Ceny niemal wszystkich artykulow sa nizsze (czasem znacznie) niz np. ceny tych samych artykulow w krakowskim Tesco, gdzie zaopatrywalem sie w Polsce. I nie mam tutaj na mysli wylacznie wyrobow z "najnizszej polki"...
Drozsze byly jedynie, tradycyjnie, wodka i papierosy. Ale pewnie juz niedlugo polskie ceny takze tych artykulow przewyzsza np. te w Irlandii, kraju ktory uchodzi za "drogi". W miejscu pozostana jedynie zarobki...
Oprocz mnie szopingowalo w tym czasie sporo Rodakow. O dziwo: szopingowali niemal w milczeniu, czasami jedynie polglosem wymieniajac uwagi ze swoimi partner(k)ami odnosnie celowosci tego czy innego zakupu. Jakos tak to jest za granica, ze kiedy wiemy ze w najblizszym otoczeniu sa inni Rodacy, to czesto milkniemy, natomiast kiedy jestesmy przekonani, ze nikt nas nie rozumie (co juz praktycznie nigdzie nie jest mozliwe, ale z czego jeszcze czesc osob nie zdaje sobie do konca sprawy) to beztrosko przekraczamy przyslugujacym normalnym ludziom liczbe wydawanych decybeli...
Reasumujac: wycieczka do Lidla byla i ciekawa, i pozyteczna :-) Jednak i tak pozostane chyba wierny moim dotychczasowym handlowym faworytom. W koncu czas - to tez pieniadz, a osobiscie jestem przekonany ze czas spedzony na szopingu, jako szuka dla sztuki, jest jednak czasem bezpowrotnie utraconym...
Lidl jest niemal kultowym obiektem pieszych, czesto wielokilometrowych pielgrzymek Polakow mieszkajacych w irlandzkim Cork. Jezeli w jakis dzien wolny od pracy zobaczycie naszych Rodakow wyposazonych w plecaki i podazajacych w naboznym skupieniu dobrze sobie znana trasa, to mozecie z duza doza prawdopodobienstwa przyjac, ze celem ich wedrowki jest wlasnie Lidl.
Tutaj niezorientowany Czytelnik moze sie obruszyc i stwierdzic, ze wyciagam zbyt pochopne wnioski. A moze Rodak ten - zapyta Czytelnik - ma dosc tradycyjnych rozrywek sporej czesci Polakow polegajacych na spedzaniu wolnego czasu przed tv z puszka najtanszego piffka w garsci i wlasnie wyruszyl na piesza wedrowka krajoznawcza? Teoretycznie - jest to jak najbardziej mozliwe. W praktyce jednak, takiego wyruszajacego na "szoping" (od ang. "shopping") Rodaka zdradza... pusty plecak - odwrotnie niz tego wyruszajacego na turystyczna wedrowke - ktory dopiero ma byc wypelniony atrakcyjnymi artykulami spozywczymi w jeszcze bardziej atrakcyjnych cenach. A powracajacego? No coz, ceny kusza, a nie wszystko sie zmiesci w plecaku, totez Rodaka powracajacego z "szopingu" mozna rozpoznac po (oprocz obciazonym plecaku) takze dzierzeniu w obu dloniach sporych toreb z charakterystycznym logo "Lidl"-a ;-)
Sam z zalem przyznaje, ze do Lidla zupelnie mi nie po drodze. Mieszkam w centrum, a Lidl jest jednak niemal na skraju miasta.
/Na zdjęciu obok stoje przed cork-owskim Lidlem, jednym z tych magicznych miejsc w Cork, ktore przyciagaja tlumy naszych Rodakow :-) /
No ale, wracajac: jako sie rzeklo, do Lidla mam pare kilometrow, a do dobrze zaopatrzonego Dunnes Storess ledwie 10 minut spaceru, wiec nie przesadzajmy... Niemniej, postanowilem w koncu sam odwiedzic ten uswiecony pielgrzymkami obiekt handlowy, coby naocznie sie przekonac, co tez jest w srodku.
Niestety, nie poszedlem na piechote objuczony plecakiem, tak jak nakazywalaby nasza polsko - emigracyjna tradycja. Z dwoch powodow, po pierwsze: nie mam plecaka, a po drugie: jestem chyba za leniwy...
Po wejsciu do Lidla od razu rzucily mi sie w uszy slowa rzucane gromko przez rozmawiajacych z soba "wypakowywaczy" towaru i "ustawiaczy" ich na polkach. Jezyk wydal mi sie znajomy, jednakze z powodu slow rzucanych z szybkoscia karabinu maszynowego poczatkowo nie moglem rozpoznac - ktory to. Dopiero uslyszane charakterystyczne "kokot" i "buzerant" pozwolily mi okreslic narodowosc tychze lidlowskich pracownikow. To Slowacy :-) Tak, czas spedzony na irlandzkich budowach pozwolil mi m.in. nauczyc sie kląć w kilku jezykach :-) a "kokot" i "buzerant" to czolowe slowackie wulgaryzmy.
Jak sie okazalo, niemal caly personel cork-owskiego Lidla sklada sie ze Slowakow i... Chinczykow. Lidlowska "mieszanka egzotyczna".
No ale, rozpoczalem szoping. I doznalem niemal szoku... Panie i Panowie: niech juz nikt wiecej nie probuje mi wmawiac, ze "zycie w Irlandii jest drogie". Ceny niemal wszystkich artykulow sa nizsze (czasem znacznie) niz np. ceny tych samych artykulow w krakowskim Tesco, gdzie zaopatrywalem sie w Polsce. I nie mam tutaj na mysli wylacznie wyrobow z "najnizszej polki"...
Drozsze byly jedynie, tradycyjnie, wodka i papierosy. Ale pewnie juz niedlugo polskie ceny takze tych artykulow przewyzsza np. te w Irlandii, kraju ktory uchodzi za "drogi". W miejscu pozostana jedynie zarobki...
Oprocz mnie szopingowalo w tym czasie sporo Rodakow. O dziwo: szopingowali niemal w milczeniu, czasami jedynie polglosem wymieniajac uwagi ze swoimi partner(k)ami odnosnie celowosci tego czy innego zakupu. Jakos tak to jest za granica, ze kiedy wiemy ze w najblizszym otoczeniu sa inni Rodacy, to czesto milkniemy, natomiast kiedy jestesmy przekonani, ze nikt nas nie rozumie (co juz praktycznie nigdzie nie jest mozliwe, ale z czego jeszcze czesc osob nie zdaje sobie do konca sprawy) to beztrosko przekraczamy przyslugujacym normalnym ludziom liczbe wydawanych decybeli...
Reasumujac: wycieczka do Lidla byla i ciekawa, i pozyteczna :-) Jednak i tak pozostane chyba wierny moim dotychczasowym handlowym faworytom. W koncu czas - to tez pieniadz, a osobiscie jestem przekonany ze czas spedzony na szopingu, jako szuka dla sztuki, jest jednak czasem bezpowrotnie utraconym...
niedziela, 17 grudnia 2006
"Polskie" kartki świąteczne
Zbliżają się swięta, a w cork-owskich sklepach pojawiły się świąteczne kartki z życzeniami... po polsku :-)
Na zdjęciu obok trzymam kupiona dzisiaj taka kartkę. Napis glosi "Wesołych Świąt z Irlandii", a w środku znajdują się wydrukowane, rowniez po polsku, standardowe swiąteczno - noworoczne życzenia.
Kartki (jest ich kilka wersji) przygotowała irlandzka firma.
Jak widać, popyt rodzi podaż...
Na zdjęciu obok trzymam kupiona dzisiaj taka kartkę. Napis glosi "Wesołych Świąt z Irlandii", a w środku znajdują się wydrukowane, rowniez po polsku, standardowe swiąteczno - noworoczne życzenia.
Kartki (jest ich kilka wersji) przygotowała irlandzka firma.
Jak widać, popyt rodzi podaż...
piątek, 15 grudnia 2006
Tora
Kazda z trzech wielkich monoteistycznych religii ma swoje swiete Pisma na ktorych opiera swoje praktyki. Jednak wszystkie trzy za podstawe uznaja Tore - czyli pięć pierwszych ksiąg Biblii.
Oczywiscie, najwieksza wage do Tory przywiazuje judaizm, ale, jakby nie patrzec, to wlasnie w nim tkwia korzenie chrzescijanstwa i islamu.
Prawde piszac, "Stary Testament" (nazwa, wg mnie, b. zla...) w dotychczasowych polskich przekladach jakos mnie odrzucal od czytania. Moze dlatego, ze byly to wlasnie... przeklady, a nie - tlumaczenia. Przeklad i tlumaczenie, to wbrew pozorom niekoniecznie to samo. W przekladzie mamy najwierniej jak sie dalo przelozony tekst oryginalny na jezyk czytelnika. Natomiast tlumaczenie ma za zadanie pomoc nam ten oryginalny tekst zrozumiec.
Przeklad jest bardzo czesto trudno zrozumiec. Ot, wyobrazmy sobie, ze ktos probuje przelozyc, najwierniej jak sie da, "Pana Tadeusza" na, dajmy na to, jezyk jednego z koczowniczych plemion z dorzecza Konga. Da rade? Pewnie ze tak. Czy czytelnicy przekladu zrozumieja tresc? Watpliwe... Zeby mogli ta tresc zrozumiec, oprocz samego tekstu naszej narodowej epopei musieliby takze poznac historie naszego kraju, szlacheckie obyczaje, instytucje sejmikow, itp, itd... W zasadzie "Pan Tadeusz, czyli ostatni zajazd na Litwie. Historia szlachecka z roku 1811 i 1812 we dwunastu księgach wierszem", pisany 13-zgłoskowcem jest w pelni, ze wszystkimi niuansami, zrozumialy chyba tylko przez nas, Polakow...
Nie inaczej jest z Tora. Czytanie samego przelozonego tekstu, bez tlumaczenia, praktycznie mija sie z celem. Ba, moze wyrzadzic wrecz wiecej szkody, niz pozytku, trwale odrzucajac czytelnika od tej Ksiegi, ktora ludzkosc zglebia od tysiacleci...
Piekny przyklad koniecznosci tlumaczenia tego, co sie czyta, aby mozna bylo zrozumiec tresc znajdziemy m.in. w ewangelicznych "Dziejach Apostolskich" (Dz 8:26-31, (BT):
"26. Wstań i idź około południa na drogę, która prowadzi z Jerozolimy do Gazy: jest ona pusta - powiedział anioł Pański do Filipa.
27. A on poszedł. Właśnie wtedy przybył do Jerozolimy oddać pokłon Bogu Etiop, dworski urzędnik królowej etiopskiej, Kandaki, zarządzający całym jej skarbcem,
28. i wracał, czytając w swoim wozie proroka Izajasza.
29. Podejdź i przyłącz się do tego wozu - powiedział Duch do Filipa.
30. Gdy Filip podbiegł, usłyszał, że tamten czyta proroka Izajasza: Czy rozumiesz, co czytasz? - zapytał. 31. A tamten odpowiedział: Jakżeż mogę /rozumieć/, jeśli mi nikt nie wyjaśni? I zaprosił Filipa, aby wsiadł i spoczął przy nim."
Na szczescie, w Polsce jest juz dostepne tlumaczenie (a nie tylko - przeklad :-) Tory wydane przez Pardes Lauder. Przypomne, ze na Tore, w najwezszym znaczeniu, sklada sie pierwszych piec ksiag Biblii, tj.:
1. Bereszit (tłum. "Na początku"; pl. Księga Rodzaju łac. Genesis)
2. Szemot (tłum. „Imiona"; pl. Księga Wyjścia; łac. Exodus)
3. Wajikra (tłum. "I zawołał"; pl. Księga Kapłańska; łac. Leviticus)
4. Bemidbar (tłum. "Na pustyni"; pl. Księga Liczb; łac. Numeri)
5. Dwarim (tłum. "Słowa"; pl. Księga Powtórzonego Prawa; łac. Deuteronomium)
Bedac ostatnio w Polsce kupilem to dzielo. Oprocz przelozonego w naprawde "rewolucyjny" sposob tekstu, do kazdego niemal wersetu znajdziemy stosowne objasnienia, fragmenty midraszy czy konkluzje "uczonych w pismie" :-)
Fantastyczna lektura i intelektualna przygoda zycia.
Dla kazdego. Bez wzgledu na wyznanie, czy tez jego brak.
Oczywiscie, najwieksza wage do Tory przywiazuje judaizm, ale, jakby nie patrzec, to wlasnie w nim tkwia korzenie chrzescijanstwa i islamu.
Prawde piszac, "Stary Testament" (nazwa, wg mnie, b. zla...) w dotychczasowych polskich przekladach jakos mnie odrzucal od czytania. Moze dlatego, ze byly to wlasnie... przeklady, a nie - tlumaczenia. Przeklad i tlumaczenie, to wbrew pozorom niekoniecznie to samo. W przekladzie mamy najwierniej jak sie dalo przelozony tekst oryginalny na jezyk czytelnika. Natomiast tlumaczenie ma za zadanie pomoc nam ten oryginalny tekst zrozumiec.
Przeklad jest bardzo czesto trudno zrozumiec. Ot, wyobrazmy sobie, ze ktos probuje przelozyc, najwierniej jak sie da, "Pana Tadeusza" na, dajmy na to, jezyk jednego z koczowniczych plemion z dorzecza Konga. Da rade? Pewnie ze tak. Czy czytelnicy przekladu zrozumieja tresc? Watpliwe... Zeby mogli ta tresc zrozumiec, oprocz samego tekstu naszej narodowej epopei musieliby takze poznac historie naszego kraju, szlacheckie obyczaje, instytucje sejmikow, itp, itd... W zasadzie "Pan Tadeusz, czyli ostatni zajazd na Litwie. Historia szlachecka z roku 1811 i 1812 we dwunastu księgach wierszem", pisany 13-zgłoskowcem jest w pelni, ze wszystkimi niuansami, zrozumialy chyba tylko przez nas, Polakow...
Nie inaczej jest z Tora. Czytanie samego przelozonego tekstu, bez tlumaczenia, praktycznie mija sie z celem. Ba, moze wyrzadzic wrecz wiecej szkody, niz pozytku, trwale odrzucajac czytelnika od tej Ksiegi, ktora ludzkosc zglebia od tysiacleci...
Piekny przyklad koniecznosci tlumaczenia tego, co sie czyta, aby mozna bylo zrozumiec tresc znajdziemy m.in. w ewangelicznych "Dziejach Apostolskich" (Dz 8:26-31, (BT):
"26. Wstań i idź około południa na drogę, która prowadzi z Jerozolimy do Gazy: jest ona pusta - powiedział anioł Pański do Filipa.
27. A on poszedł. Właśnie wtedy przybył do Jerozolimy oddać pokłon Bogu Etiop, dworski urzędnik królowej etiopskiej, Kandaki, zarządzający całym jej skarbcem,
28. i wracał, czytając w swoim wozie proroka Izajasza.
29. Podejdź i przyłącz się do tego wozu - powiedział Duch do Filipa.
30. Gdy Filip podbiegł, usłyszał, że tamten czyta proroka Izajasza: Czy rozumiesz, co czytasz? - zapytał. 31. A tamten odpowiedział: Jakżeż mogę /rozumieć/, jeśli mi nikt nie wyjaśni? I zaprosił Filipa, aby wsiadł i spoczął przy nim."
Na szczescie, w Polsce jest juz dostepne tlumaczenie (a nie tylko - przeklad :-) Tory wydane przez Pardes Lauder. Przypomne, ze na Tore, w najwezszym znaczeniu, sklada sie pierwszych piec ksiag Biblii, tj.:
1. Bereszit (tłum. "Na początku"; pl. Księga Rodzaju łac. Genesis)
2. Szemot (tłum. „Imiona"; pl. Księga Wyjścia; łac. Exodus)
3. Wajikra (tłum. "I zawołał"; pl. Księga Kapłańska; łac. Leviticus)
4. Bemidbar (tłum. "Na pustyni"; pl. Księga Liczb; łac. Numeri)
5. Dwarim (tłum. "Słowa"; pl. Księga Powtórzonego Prawa; łac. Deuteronomium)
Bedac ostatnio w Polsce kupilem to dzielo. Oprocz przelozonego w naprawde "rewolucyjny" sposob tekstu, do kazdego niemal wersetu znajdziemy stosowne objasnienia, fragmenty midraszy czy konkluzje "uczonych w pismie" :-)
Fantastyczna lektura i intelektualna przygoda zycia.
Dla kazdego. Bez wzgledu na wyznanie, czy tez jego brak.
niedziela, 10 grudnia 2006
Christmas Party
Niepisana swiateczna tradycja kazdej wiekszej irlandzkiej firmy (no, nie tylko irlandzkiej ;-) jest organizowanie dla swoich pracownikow tzw. "Christmas Party".
Moze ono przybierac rozne formy, jednak najczesciej spotykana jest po prostu zaproszenie przez przelozonych swoich bezposrednich podwladnych do pubu i przekazanie im voucherow upowazniajacych do zamowienia w barze drinkow na koszt swojej firmy.
Tydzien temu bylem wlasnie na takim Christmas Party w jednym z cork-owskich pubow. Nie z mojej firmy co prawda, ale - zostalem zaproszony :-)
A moja firma? Mam nadzieje ze tez stanie na wysokosci zadania. Na razie powiedziano nam, ze na swieta mamy dostac po... indyku (irlandzka potrawa swiateczna jest wlasnie indyk, a nie karp ;-).
Zastanawiam sie, co mam zrobic z tym indykiem - jako wegetarianin?
Chyba urzadze mu pogrzeb...
Moze ono przybierac rozne formy, jednak najczesciej spotykana jest po prostu zaproszenie przez przelozonych swoich bezposrednich podwladnych do pubu i przekazanie im voucherow upowazniajacych do zamowienia w barze drinkow na koszt swojej firmy.
Tydzien temu bylem wlasnie na takim Christmas Party w jednym z cork-owskich pubow. Nie z mojej firmy co prawda, ale - zostalem zaproszony :-)
/Na zdjatku powyzej jestem na Christmas Party w jednym z cork-owskich pubow. Najwieksza trudnoscia w takich przypadkach jest dostanie sie do oblezonego baru :-) /
A moja firma? Mam nadzieje ze tez stanie na wysokosci zadania. Na razie powiedziano nam, ze na swieta mamy dostac po... indyku (irlandzka potrawa swiateczna jest wlasnie indyk, a nie karp ;-).
Zastanawiam sie, co mam zrobic z tym indykiem - jako wegetarianin?
Chyba urzadze mu pogrzeb...
poniedziałek, 4 grudnia 2006
Dzien Swietego Mikolaja
Pojutrze - 6 grudnia jest Dzien Swietego Mikolaja :-)
Co prawda obecnie od paru dni jest wyjatkowo zla pogoda (nawet jak na Irlandie), ale sklepy nie narzekaja na brak klientow, ktorzy masowo kupuja mikolajkowo - swiateczne prezenty.
/Na zdjęciu obok stoje przed jednym z cork-owskich sklepow, do ktorego zapraszaja - a jakze - Mikolaje :-)/
Co prawda obecnie od paru dni jest wyjatkowo zla pogoda (nawet jak na Irlandie), ale sklepy nie narzekaja na brak klientow, ktorzy masowo kupuja mikolajkowo - swiateczne prezenty.
/Na zdjęciu obok stoje przed jednym z cork-owskich sklepow, do ktorego zapraszaja - a jakze - Mikolaje :-)/
piątek, 1 grudnia 2006
Problem z legalnością oglądania Cyfry +...
Dziesiatki tysiecy Polakow w Irlandii za pomoca m.in. Cyfry + oglada polskie programy. Zapewne niewielu z nich zdaje sobie sprawe z tego, ze... lamie prawo.
Dlaczego? Wystarczy zwrocic uwage na art.4. paragraf 2, punkt 1 "REGULAMINU UMOWY O ABONAMENT" obowiazujacej w Cyfrze Plus (calosc w postaci pliku pdf jest do pobrania TUTAJ) ktory mowi:
Art.4. paragraf 2, punkt 1
§ 2. Korzystanie ze Sprzętu przez Abonenta.
1. Używanie Sprzętu (w tym Karty) dopuszczalne jest wyłącznie na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.
Czy w zwiazku z tym ci, ktorzy korzystaja z Cyfry + w Irlandii lamia prawo? Wg mnie - niestety, tak. Odpowiednie przepisy mozna by wywiesc chocby z ogolnych przepisow kodeksu cywilnego...
Cyfra + ustalila swoj regulamin zapewne na podstawie danych jej licencji. Prawdopodobnie Cyfra Plus ma prawo do nadawania programow tylko na terenie RP, dlatego tez - nie majac technicznych mozliwosci do ograniczenia odbioru sygnalu tylko na tym terenie - zabronila w swoim regulaminie wywozu sprzetu za granice. Wlodarze Cyfry + doskonale wiedza, ze dziesiatki tysiecy Polakow korzysta z niej za granica. I chyba nic w tym kierunku nie robi. Natomiast licencjonodawcy maja prawo zadac zaplaty za swoje prawa.
Cyfra + powinna zmienic regulamin i nie narazac swoich klientow na lamanie prawa.
Prawdopodobnie bedzie sie to wiazalo z koniecznoscia rozszerzenia licencji jakie zostaly udzielone Cyfrze + przez wlascicieli praw do programow, filmow, transmisji, itp. - ale to juz jest zmartwienie Cyfry +, a nie jej klientow. Jezeli beda sie z tym wiazaly wyzsze oplaty - to jest tez zmartwienie Cyfry +, bo wtedy klienci moga wybrac tanszych "dostawcow" polskiej tv.
Natomiast jezeli Cyfra + wie o tym (a wie na pewno, stad ten zapis w jej regulaminie) ze dziesiatki tysiecy Polakow oglada ja za granica, i sama czerpiac z tego materialne korzysci przerzuca poprzez zapis w regulaminie odpowiedzialnosc prawna na tychze Polakow - to cos tu jest nie tak...
Dochodzi do paradoksu: sprzedawca sprzedaje klientowi sprzet, ktorego - wg regulaminu okreslonego przez firme tegoz sprzedawcy - klient nie ma prawa uzywac (za granica)...
Ot, Paragraf 22. Wersja polska.
Jak na razie - legalne ogladanie polskich programow za pomoca Cyfry + jest mozliwe w Irlandii jedynie na terytorium polskiej ambasady ktora wg przepisow stanowi czesc terytorium RP.
Mnie - na szczescie - ten problem nie dotyczy. Ogladanie polskiej tv w Irlandii zawsze uwazalem za niewskazane - ze wzgledow zdrowotnych. Mam jedynie kolekcje najlepszych polskich filmow na dvd. I to mi na razie w zupelnosci wystarcza.
Dlaczego? Wystarczy zwrocic uwage na art.4. paragraf 2, punkt 1 "REGULAMINU UMOWY O ABONAMENT" obowiazujacej w Cyfrze Plus (calosc w postaci pliku pdf jest do pobrania TUTAJ) ktory mowi:
Art.4. paragraf 2, punkt 1
§ 2. Korzystanie ze Sprzętu przez Abonenta.
1. Używanie Sprzętu (w tym Karty) dopuszczalne jest wyłącznie na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.
Czy w zwiazku z tym ci, ktorzy korzystaja z Cyfry + w Irlandii lamia prawo? Wg mnie - niestety, tak. Odpowiednie przepisy mozna by wywiesc chocby z ogolnych przepisow kodeksu cywilnego...
Cyfra + ustalila swoj regulamin zapewne na podstawie danych jej licencji. Prawdopodobnie Cyfra Plus ma prawo do nadawania programow tylko na terenie RP, dlatego tez - nie majac technicznych mozliwosci do ograniczenia odbioru sygnalu tylko na tym terenie - zabronila w swoim regulaminie wywozu sprzetu za granice. Wlodarze Cyfry + doskonale wiedza, ze dziesiatki tysiecy Polakow korzysta z niej za granica. I chyba nic w tym kierunku nie robi. Natomiast licencjonodawcy maja prawo zadac zaplaty za swoje prawa.
Cyfra + powinna zmienic regulamin i nie narazac swoich klientow na lamanie prawa.
Prawdopodobnie bedzie sie to wiazalo z koniecznoscia rozszerzenia licencji jakie zostaly udzielone Cyfrze + przez wlascicieli praw do programow, filmow, transmisji, itp. - ale to juz jest zmartwienie Cyfry +, a nie jej klientow. Jezeli beda sie z tym wiazaly wyzsze oplaty - to jest tez zmartwienie Cyfry +, bo wtedy klienci moga wybrac tanszych "dostawcow" polskiej tv.
Natomiast jezeli Cyfra + wie o tym (a wie na pewno, stad ten zapis w jej regulaminie) ze dziesiatki tysiecy Polakow oglada ja za granica, i sama czerpiac z tego materialne korzysci przerzuca poprzez zapis w regulaminie odpowiedzialnosc prawna na tychze Polakow - to cos tu jest nie tak...
Dochodzi do paradoksu: sprzedawca sprzedaje klientowi sprzet, ktorego - wg regulaminu okreslonego przez firme tegoz sprzedawcy - klient nie ma prawa uzywac (za granica)...
Ot, Paragraf 22. Wersja polska.
Jak na razie - legalne ogladanie polskich programow za pomoca Cyfry + jest mozliwe w Irlandii jedynie na terytorium polskiej ambasady ktora wg przepisow stanowi czesc terytorium RP.
Mnie - na szczescie - ten problem nie dotyczy. Ogladanie polskiej tv w Irlandii zawsze uwazalem za niewskazane - ze wzgledow zdrowotnych. Mam jedynie kolekcje najlepszych polskich filmow na dvd. I to mi na razie w zupelnosci wystarcza.
Subskrybuj:
Posty (Atom)