Polska jest pieknym krajem zamieszkanym przez wspanialy Narod. Polska jest wrednym panstwem zamieszkanym przez beznadziejne spoleczenstwo. Niestety, obydwa zdania sa prawdziwe...
Już Tadeusz Kościuszko w swej broszurze "Czy Polacy mogą wybić się na niepodległość?" przestrzegał, że powinniśmy liczyć tylko na siebie samych. Niestety, tak sie nam historia ulozyla, ze ciagle liczymy na innych. Od czasow Kosciuszki niewiele osiagnelismy wlasnymi silami, za to sporo potrafilismy popsuc. Co bylo do przegrania - przegralismy, chociaz jednoczesnie historia naszego kraju to najlepsze karty europejskiej historii.
Niestety, nawet wlasne panstwo odzyskalismy dzieki łasce i decyzji innych (chociaż nie bez wlasnych staran i ogromnej daniny krwi), zarowno w 1918 jak i w 1944 r. Jak stwierdzil znany historyk Norman Davies w wywiadzie dla "Odry" nr 6, z 06.2000: "walczę z opinią, że w listopadzie 1918 roku "Polacy sami wybili się na niepodległość". Jak mogli się wybić, kiedy jedyne wojska polskie znajdowały się w obozie internowania? Legionów przecież już wtedy nie było, nie istniały polskie siły wojskowe. Polacy byli bezbronni. Niepodległa Polska powstała z woli wielkich mocarstw, m.in. Niemców. Niemcy uwolnili Piłsudskiego, żeby on "złapał" tę Polskę, zanim zrobią to przeciwnicy Niemiec. Przecież to powołana przez Niemców Rada Regencyjna przekazała władzę Piłsudskiemu, celowo zwolnionemu wcześniej z więzienia w Magdeburgu. Chodziło o to, żeby ograniczyć wpływ proalianckich sił Romana Dmowskiego. Ale jeszcze do czerwca 1918 roku Wielka Brytania nie zgadzała się na powstanie państwa polskiego; Francja chciała tego nawet wcześniej, w 1917 roku, jednak dopóki Rosja była członkiem sojuszu, o niepodległej Polsce nie mogło być mowy. Przed 1917 rokiem, przed rewolucją lutową w Rosji, nie było szans na niepodległość. Największe znaczenie miało, oczywiście, poparcie Stanów Zjednoczonych. Prezydent USA, Woodrow Wilson, został przekonany przez Ignacego Paderewskiego, że Polska powinna być niepodległa, co zawarł w trzynastym ze swoich słynnych czternastu punktów, dotyczących przyszłego urządzenia świata.(..)"
A w 1944 r. - wiadomo. Tym, ktorzy "Czterech pancernych i psa" wzglednie "Stawke wieksza niz zycie" traktuja jako wiarygodna lekcje historii przypomne, ze my w 1939 r. przegralismy wojne w niecaly miesiac /inna rzecz, ze gdyby nie "cios w plecy" Armii Czerwonej i zdrada naszych "sojuszników", losy wojny moglyby byc zupelnie inne/, a "wolnosc" przyniosla nam dopiero na swoich bagnetach Armia Czerwona. Przy okazji niejako, bo lezelismy im na drodze do Berlina. Troche im pomagalismy, ale soldaci i bez nas daliby sobie rade. A czy my dalibysmy sobie rade bez nich? Niestety, nie... W 1939 r. nasze sojusznicze mocarstwa wypiely sie na nas, a w Jalcie w 1945r. sprzedaly nas bez mrugniecia okiem.
Zreszta - czy czerwonoarmisci przyniesli nam wolnosc? Nie, jaka wolnosc? Znalezlismy sie pod nastepna okupacja, zakonczona dopiero w 1989 r. Zakonczona? Niech sie nikomu nie wydaje, ze jak mozna sobie wywiesic bialo - czerwona flage z okna, ewentualnie wystroic sie w koszulke z orlem na klacie (lub napisem: „nie cierpie ruskich ... pierogow” – bo jednak asekuracja być musi) i wgrac sobie do komorki polski hymn - jako dzwonek, to znaczy, ze mieszka sie w niepodleglym kraju... Ale - nawet jezeli Polska i jest niepodlegla (chociaz ja w to nie wierze), to czy niepodlegli sa Polacy? Nie, bo Polacy sa trzymani krotko przez swoj wlasny rzad, ktory dziala na szkode swoich obywateli...
I nawet to, ze przyjeto nas do UE i mnostwo Polakow czym predzej dala noge ze swojej Ojczyzny - bynajmniej "elytom" nic do myslenia nie dalo. Mozliwosc wyjazdu za granice nie swiadczy tez wcale o naszej "niepodleglosci" - a wprost przeciwnie: dzisiaj juz nie podbija sie innych krajow militarnie, dzisiaj podbija sie je ekonomicznie. Nawet wojna w Iraku miala scisle ekonomiczne podloze: gdyby nie bylo tam zloz ropy, nikt by sobie tym kraikiem nie zawracal glowy... W Afganistanie co prawda ropy nie bylo, no ale gdzies w koncu trzeba przetestowac na wieksza skale nowe rodzaje broni - przed powazniejsza rozroba. A kazdy pretekst jest dobry...
Wracajac do "dawania nogi": teraz np. rozpoczal sie kolejny wakacyjny najazd studentow (aktualnych i przyszlych) na Irlandie. Motyw jakim sie kieruja jest u kazdego ten sam: "chca zarobic na studia". Kiedy to slysze - mam naprawde mieszane uczucia...
Dlaczego? Z kilku powodow:
1. Myli sie ktos, kto sadzi - ze jezeli nie moze w Polsce zarobic na studia, to bedzie mogl w niej zarobic po studiach. Tym samym studiowanie w Polsce jest po prostu zbedne (nie dla wszystkich, ale przyjmujac regule Pareto - dla 80%). Co najmniej... Czy nie lepiej podjac studia od razu za granica?
2. Co zrobi taki mlody czlowiek po studiach (oplaconych z zagranicznych saksow)? Wyjedzie za granice, bo praca na kasie w tesco za 600 zl miesiecznie nie bedzie pewnie dla niego satysfakcjonujaca, a to jedyne zajecie na jakie wiekszosc swiezo upieczonych magistrow moze w Polsce liczyc. Tymaczasem ktos, kto zasmakowal już warunkow placy i pracy za granica – po prostu się na to nie zgodzi... Po co bylo w takim razie tracic czas i pieniadze na studiowanie w Polsce - oplacajac tym samym bande pseudoakademickich nauczycieli w pseudoakademickich szkolach? (przez "pseudo" - rozumiem tzw. kadre naukowa w wiekszosci tzw. wyzszych uczelni, przy czym "tzw." jest bardzo na miejscu... Poniewaz prywatne wyzsze uczelnie powyrastaly jak grzyby po deszczu - i kolejne "akademie" otwieraja sie w byle Pcimiu (pozdrawiam mieszkancow Pcimia :-) - sila rzeczy poziom "kadry naukowej" w takich "akademiach" jest smiechu warty, dyplom takiej "uczelni" dla powaznej firmy ma wartosc jedynie papieru na jakim zostal wydrukowany, a na tego typu "edukacji" korzystaja jedynie zerujacy na studentach "pedagodzy"...
Z drugiej strony: wiekszosc tych "studentow" doskonale sobie z tego zdaje sprawe, jednak ukonczenie normalnej, znanej od dawna uczelni z dobra kadra naukowa - jest po prostu ponad ich intelektualne mozliwosci, wiec oplacaja sobie swiety spokoj. W koncu: magister to magister... O tempora, o mores...
3. Nie jest rowniez tak do konca prawda, ze wiekszosc z nich "zarabia na studia". Blizsze prawdy jest stwierdzenie, ze wiekszosc z nich zarabia na barwne studenckie zycie, cos w stylu: sex, drinks and rock'n'roll, chociaz obecnie jest to pewnie sex, drugs and hip-hop, przy czym patrzac na pryszczate buzki co niektorych studencikow - to mam watpliwosci co do sexu.
No dobra, czepiam sie :-) Moze... Z drugiej strony: ja sam studiowalem, ale jednoczesnie takze pracowalem piszac teksty do jakis gazetek, a wkrotce pozniej zalozylem ze wspolnikiem moja pierwsza firemke. Nikomu nie odbieralem pracy w Polsce (bo wiekszosc czasu prowadzilem wlasna D.G. - zatrudniajac innych, wzglednie wykonywalem taka prace, ktorej i tak nikt nie chcial), nikomu tez nie odbieralem pracy tutaj (bo przyjechalem 2 lata temu, kiedy praca byla praktycznie dla kazdego). Totez szlag mnie trafia, kiedy slysze rozmowe jakis dwoch studencikow ktorzy licytuja sie miedzy soba, za ile mniej kazdy z nich moze pracowac - zjechali cos do 4 euro na godzine. Dwa razy ponizej placy minimalnej w Irlandii.
Nie rozumie taki jeden z drugim, ze robi przyslowiowy chlew i siare swoim Rodakom, ktorzy tutaj zostaja. To juz nawet 50-letni wasacze po zawodowkach tak sie nie ponizaja – jak ochoczo robi to czesc studentow, czyli przyszla intelektualna elita kraju... Droga mlodziezy, co sie z Wami dzieje?
Pomijam fakt, ze np. Irlandczycy doskonale sobie zdaja sprawe z tego, ze zarabiamy w ich kraju, ale wydajemy przede wszystkim w Polsce. Lubic nas za to nie musza. Oczywistym jest, ze dla gospodarki kazdego kraju jest lepiej, kiedy się w nim zarabia – i wydaje, a nie tylko zarabia... Tym samym dzialamy na wlasna szkode. Dlaczego? Bo oprocz ww. opinii, kupujac towary i uslugi w Polsce za pieniadze, ktore nie zostaly w Polsce zarobione (ale podatki od tych towarow i uslug placimy w Polsce), sila rzeczy podtrzymujemy panujacy obecnie w Ojczyznie ustroj - pompujac tam pieniadze. Jaki to ustroj? Nie mam pojecia jak go okreslic jednym slowem, ale jest to cos w rodzaju usankcjonowanego prawem zlodziejstwa, gdzie najwiekszym wrogiem dla obywatela jest jego wlasne panstwo.
"Polska jest najlepszym krajem na swiecie, ale jest parszywym panstwem. Wspolczesną Polska rzadza glupcy i cynicy, którym nie zalezy na dobru wspolnym, prawo mamy zdegenerowane a ustroj beznadziejny" - napisal jeden z internautow i mi nie pozostaje nic innego jak podpisac sie pod tym obiema rekami.
Jaki jest sens nadal wspierac istniejacy ustroj? Przeciez nasi zdegenerowani politycy sami niczego nie zmienia, bo to mogloby im ograniczyc dostep do koryta. Przeciez od 15 lat rzadzi ta sama sitwa z drobnymi przetasowaniami. Juz po trzy razy byli w rzadzie - i po tyle samo w opozycji. I za kazdym razem fatalne zaniedbania zwalaja na poprzednikow. Oni sie nie zmienia. Nawet jak wymra w cholere - bo juz szykuja sobie nastepcow: toczka w toczke jak oni sami. To my musimy ich zmienic. I to jest podstawowe zadanie dla mlodych ludzi, poki jeszcze im sie chce i w cos wierza...
Jak to zrobic? Niestety, u nas sie tego nie da zrobic za pomoca kartki wyborczej. Na przeszkodzie stoi nasza mentalnosc... Wiec mam inna propozycje: wyjezdzajcie wszyscy za granice. Ale nie po to, by sie "odkuc" i wrocic, bo to bez sensu, bo w ten sposob wspieracie ten polski system ktory Was predzej czy pozniej zgnoi, w ten sposób dzialacie na szkode swoja – i swoich wspolobywateli. Wyjezdzajcie za granice - i nie wracajcie. Nie wysylajcie kasy swoim bliskim - tylko sciagajcie rodziny. Kupujcie domy na kredyt za granica, a nie w Polsce. Za granica - a nie w Polsce - posylajcie dzieci do szkoly. Za granica, a nie w Polsce - zapisujcie sie na studia (i tak jest taniej).
Niech w Polsce zostanie sama budzetowka, oraz emeryci i rencisci. No – i mundurowi... Wtedy moze do pustych czerepow naszych decydentow dotrze fakt, ze najwieksza wartoscia panstwa sa jego obywatele - a nie odwrotnie. Wtedy moze w koncu to panstwo zbankrutuje. Piszac "to panstwo" - nie mam na mysli Polski, bo tej juz nie ma, jak pisal Koterski - "w sercach Polakow" - choc mam nadzieje ze bedzie znowu. Piszac "to panstwo" - mam na mysli panstwowa organizacje polityczna wroga swoim obywatelom, opanowana przez dorobkiewiczow, karierowiczow i mafinych urzedasow w bialych kolnierzykach.
Co po panstwowym bankructwie? Nowy rzad, nowy ustroj, nowe porzadki. Najbardziej na przeszkodzie bedzie nam stala nasza mentalnosc i sklonnosc do wziecia za pysk i dokrecenia sruby wlasnym Rodakom (co obecnie obserwujemy np. w przeroznych urzedach, ktore zamiast pomoc obywatelowi ktory ich utrzymuje z wlasnych podatkow - traktuja go jak smiecia i potencjalnego oszusta i zlodzieja).
Na czele nowego rzadu powinna stanac ekipa sprawnych menedzerow, ktorzy wykorzystujac swoje umiejetnosci i doswiadczenie podjeliby sie budowy od podstaw nowego panstwa. Oczywiscie: ich wynagrodzenie byloby uzaleznione od osiagnietych wynikow :-) Najpierw ekonomia. Powtorze: NAJPIERW EKONOMIA!
Pozniej proba zmiany mentalnosci Narodu. To drugie jest trudniejsze od pierwszego, co nie znaczy - ze niemozliwe. Decydujaca w tym role powinni odegrac powracajacy zza granicy, ktorych panstwo powinno do tego zachecic - w odpowiedni sposob, rzecz jasna... Dlaczego ich rola bedzie decydujaca? Bo kazdy z nich, ktory spedzil za granica odpowiednia ilosc czasu, chcac nie chcac zmienil swoja mentalnosc. Ponadto - podroze ksztalca, to raz, a dwa - bedziemy Narodem poliglotow :-) To wlasnie re-emigranci maja szanse stac się katalizatorem zmieniajacym polska mentalnosc i wymuszajacym nowe podejcie w stosunkach obywatel - panstwo (a nie odwrotnie). Natomiast tej szansy praktycznie sa pozbawieni Rodacy którzy zostana w Kraju...
Ups, zapomnialem - powyzsze nie dotyczy tych, ktorzy swoj pobyt za granica spedzili zamknieci w polskich gettach, bowiem ci nie tylko ze nie zmienili swojej polskiej mentalnosci, to jeszcze uwypuklili jej najgorsze cechy... Co to jest polskie getto? To nie jest – jakby to chcieli widziec niektorzy – dzialalnosc na rzecz polskiej spolecznosci za granica, ale to jest np. mieszkanie w 15 osob w 3-pokojowym mieszkaniu, praca wylacznie z Polakami gdzie szef wydaje polecenia przez tlumacza - lub na migi :-), po powrocie z pracy - relaks przy "lidlowskim" piffku i sprowadzonej z Polski Cyfrze +. Tym panstwu - dziekujemy...
Czy zeby zmienic ustroj naszej Ojczyzny musimy najpierw zburzyc ten istniejacy? Niestety - tak. W naszym przypadku to chyba musi byc rewolucja, a nie ewolucja. Nie ma sensu remontowac domu o przegnilych scianach - trzeba go zburzyc i postawic nowy. Ale tez nasza rewolucja nie moze byc militarna, tylko ekonomiczna.
Najpierw zakrecmy kurek z pieniedzmi dla naszych decydentow. Odlaczmy ta kroplowke od chorego panstwowego tworu, ktory jest sztucznie podtrzymywany przy zyciu za coraz wieksza cene placona przez jego obywateli. Ostatnio takze przez tych obywateli - ktorzy znalezli sie poza granicami RP, ale zostawili w niej swoich bliskich...
Dopiero wtedy bedziemy mogli zaczac od nowa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz