I nie chodzi tutaj wylacznie o "polskie" sklepy czy nieudane biznesy typu lokalna gazeta "Emigracja", pub "Bialo Czerwoni" czy "Gospoda". Chodzi bardziej o typowe uslugi swiadczone przez Polakow i adresowane do Polakow w ich narodowym jezyku.
Nie trzeba dodawac, ze z reguly sa to uslugi "pokątne", typu "polska taksowka" - kiedy uslugi przewozu swiadcza osoby faktycznie taksowkarzami nie bedacy, za to posiadajacy auto czesto na polskich numerach (co w wiekszosci przypadkow jest nielegalne), czy tez "polski fryzjer", gdzie mamy do czynienia z oferowaniem uslug fryzjerskich po prywatnych domach czy wrecz z dojazdem do klienta ;-)
Ale - na szczescie nie zawsze tak jest. Coraz czesciej chodzi tutaj bardziej o to, ze dana firma czy zaklad uslugowy zatrudnia Polaka, dzieki czemu moze oferowac swoje uslugi takze grupie Polakow, ktorzy nie wladajaja jezykiem angielskim nawet w podstawowym stopniu (jak to bylo np. w przypadku Abrakebabry, o czym niedawno pisalem).
I tak np. wczoraj natknalem sie na taka "fryzjerska" oferte wiszaca przy wejsciu do salonu fryzjerskiego przy Paul Street w Cork:
/Na zdjeciu powyzej: info o polskim fryzjerze przy wejsciu do salonu fryzjerskiego przy Paul Street w Cork/
Czy Polacy korzystaja z takich uslug fryzjerskich w Cork? Jezeli musza - to tak. Niemniej, spora czesc pan dokonuje jedynie niezbednych i doraznych zabiegow fryzjerskich, a te bardziej skomplikowane wykonuje podczas wizyty w Polsce.
Z panami jest o tyle inaczej, ze w zdecydowanej wiekszosci w ich przypadku chodzi o proste strzyzenie, ktore to proste strzyzenie jest - znowu w zdecydowanej wiekszosci - przeprowadzane za pomoca najprostszej maszynki do strzyzenia wlosow, zakupionej w tanim sklepie z artykulami agd, wiec i do fryzjera nie ma po isc ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz