Pisze o tym, bo np. pare miesiecy temu wlascicielka mieszkania ktore wynajmuje prosila mnie o przywiezienie jej z Polski jakiegos anglojezycznego przewodnika po Krakowie. Prosbe oczywiscie spelnilem. Tymczasem w jej rodzinnym Cork - ma ich juz do wyboru, do koloru ;-) W dodatku - w identycznych cenach jak w Polsce...
/Na zdjeciu: półka w księgarni Waterstones, która niemal w calosci zajeta jest przez anglojezyczne przewodniki po Polsce/
Jest popyt, wiec pojawila sie i podaz. W koncu - niemal masowa turystyka Irlandczykow do Polski stala sie faktem. Np. wlascicielka tegoz wynajmowanego przeze mnie mieszkania w ciagu ostatnich 2 lat byla wraz z mezem juz 3 razy w Krakowie.
Co im sie tam najbardziej podobalo? Hm... tanie piwo i centra handlowe. Sukiennice, Wawel, Kazimierz - to dla nich ciagle jeszcze abstrakcyjne pojecia. Powiedzialby ktos, cytujac Ferdynarda Kiepskiego: "bo to proste ludzie som". Otoz - niezazbytnio. On jest wlascicielem dosc duzej firmy remontowo - budowlanej (zatrudnia samych Polakow :-), ona - posiada 3 kamienice i przewodniczy pewnej fundacji charytatywnej. Czy dalej to sa "proste ludzie"?
Umowmy sie: de gustibus non disputandum est, jednemu sie podoba Wawel, a drugiemu: Centrum Handlowe M1. W koncu: zamkow maja u siebie na kazdym niemal kroku. A dzieki rewelacyjnemu turystycznemu marketingowi (pisalem o tym juz 2 lata temu tutaj: http://piotrslotwinski.blogspot.com/2005/12/dwa-kamienie.html) przekonali pol swiata, ze maja sie czym pochwalic.
Znajomy Irlandczyk w mojej pracy anegdotycznie objasnial mi, jak spedza urlop jego przecietny rodak: otoz jedzie on np. do Hiszpanii, tam znajduje najbliszy irlandzki pub, w ktorym to pubie spedza caly urlop ;-) To oczywiscie duza przesada, niemniej - Irlandczycy naprawde sa dumni z wlasnego kraju. I piwa.
Nie czarujmy sie: rodowici mieszkancy Irlandii ciagle jeszcze przyjezdzaja do Polski z ciekawosci, zeby zobaczyc kraj z ktorego wyemigrowalo mnostwo aktualnych mieszkancow Zielonej Wyspy, zeby napic sie taniego piwa i spedzic czas na zakupach w olbrzymich (jak dla nich) centrach handlowych. Na wyjazdy w bardziej poznawczych celach tez przyjdzie czas. Ale najpierw - nalezy zadbac o tenze "turystyczny marketing" w Polsce, bo ciagle on niestety kuleje, no i - o anglojezyczna obsluge.
Bo coraz czesciej okazuje sie, ze ktos, kto choc troche znal jezyk Szekspira, juz od dawna jest w Londynie lub w Dublinie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz