Wylecialem z Cork liniami Centralwings, we wtorek, o 2 w nocy czasu irlandzkiego, przylecialem do Krakowa o 6 rano - czasu polskiego. Na lotnisku spotkalem znajoma Irlandke z pracy - leciala do Krakowa na pare dni wraz z mama - i jej przyjaciolka, coby przepuscic troche euro ;-)
Mialem zamiar kupic, jak zwykle, pare upominkow w sklepie na lotnisku (ze szczegolnym uwzglednieniem irlandzkiej whiskey), niestety - sklep byl juz zamkniety. Czyzby uznano, ze Polacy (o tej godzinie jest tylko jeden lot - do Krakowa) nie sa dobrymi klientami? Nie wiem... Za to otwarty byl bar m.in. z piffkiem, z czego czesc naszych Rodakow skwapliwie skorzystala. Efektem tego byly niekonczace sie pielgrzymki do toalety - juz w trakcie lotu.
Wczesniej - odprawa. Zapomnialem wyjac kluczy z kieszeni, bramka "zapiszczala"- wiec musialem oprocz kluczy wyjac tez pasek ze spodni i poddac sie pobieznej kontroli osobistej. I tak dobrze, ze mnie w skarpetkach nie puscili, jak to poprzednio ciagle robili w Krakowie. Sam lot bez wiekszych atrakcji. W samolocie komplet pasazerow - i - goraco, kazdy wysiadal mokry...
Odprawa paszportowa na lotnisku w Krakowie bardzo mile mnie zaskoczyla: jak byc moze czesc z moich Czytelnikow pamieta, podczas poprzednich moich wizyt niemal do szalu doprowadzali mnie umundurowani i uzbrojeni wąsaci funkcjonariusze. Teraz - zobaczylem ze chyba idzie nowe. Raz, ze nie mieli wąsow, a dwa - ze swoje zgnilozielone mundurki zastapili bialymi koszulami z czyms tam na pagonach. I - najwazniejsze - chociaz jeszcze przy sprawdzaniu paszportu nie uzywaja słow: "prosze" i "dziekuje", ale juz przynajmniej - nie patrza spode łba, jak to bywalo poprzednio. A moze po prostu tak udalo mi sie trafic? Zobaczymy - przy wylocie...
Zeby nie bylo tak milo: w kantorze na krakowskim lotnisku wymienilem 50 euro. Na taksowke, i takie tam - pierwsze wydatki. Najpierw - odczekalem swoje, bo, jak glosila kartka - trwalo "liczenie pieniedzy" (pan liczyl, pani sie zachwycala swoim plaszczykiem). Kiedy zrobila sie juz za mna spora kolejka, pan zaszczycil mnie spojrzeniem i wymienil mi rzeczone euro po... 3,28 zl za sztuke. Normalny, dzisiejszy kurs w kantorach to ok. 3,75. Zeby bylo zabawniej, w ogole nie dostrzeglem tablicy z kursem walut. Byla na pewno, tylko pewnie w takim, nie rzucajacym sie w oczy - miejscu... Totez - uwazajcie na lotniskowe kantory.
Pozniej: taksowka do domu, szybki prysznic - i ruszam na miasto ;-) Wsiadam do autobusu, ktory wkrotce po ruszeniu staje z powodu... awarii. Wysiadamy. Mijaja nas dwa autobusy, zaden sie nie zatrzymuje: pierwszemu wyswietla sie na przedniej szybie napis: "Wyjazd na linie", a drugiemu: "Zjazd do zajezdni". Moj autobus, po wyswietleniu napisu "Awaria" - ruszyl dziarsko zaraz po opuszczeniu przez niego ostatniego pasazera. Poszedlem na tramwaj...
W sumie - dzien sie dopiero zaczal ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz