Jest to dla mnie - mieszkającego od ponad 3 lat w Cork - o tyle dziwne, ze przez 3 dni raptem parę razy wyłowiłem z przechodzącego tłumu rozmowę w języku polskim, gdy tymczasem w takim Cork co 3 przechodzień włada tym językiem, co widać - i słychać, a mimo to polskie "biznesy" są tam w powijakach...
Jeszcze trudniejsza do zrozumienia jest dla mnie estetyka szyldów reklamowych tychże polskich sklepów i punktów usługowych w Dublinie. Patrząc na nie mam wrażenie, że znalazłem się w Polsce - i to na początku lat 90-tych ub. wieku...
/Powyżej: polskie szyldy w ścisłym centrum Dublina/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz