Strony

sobota, 5 kwietnia 2008

VII wizyta w Polsce (2): Czakram, czyli Tajemnica Wawelu

Wybrałem się na Zamek na Wawelu. To w końcu serce Krakowa, a Kraków, to serce Polski ;-) Ale tym razem nie chodziło mi o zwiedzanie zamku. Cel miałem inny: chciałem sprawdzić jak ma się słynny wawelski czakram, o którym włodarze wawelskiego zamku chcieliby zapomnieć... 

O wawelskim czakramie pisałem na tym blogu już w grudniu 2005 r. w notce: "Dwa kamienie", w której poruszałem różnice w podejściu do "marketingu turystycznego" pomiędzy nami - a Irlandczykami.

Dla przypomnienia zacytuję fragment tamtej notki dotyczący czakramu: "Na wawelskim Zamku w Krakowie znajduje się podobno czakram. Cóż to jest ten czakram? Jak podaje internetowa encyklopedia Wikipedia: " (...) Wśród hindusów panuje przekonanie, że w czakramy ziemskie emitują skumulowaną energią pochodzącą z ziemi i z kosmosu. Przy nich właśnie ludzkie życie rozwija się najlepiej. Główne czakry są rozmieszczone u podnóża piramid egipskich, w pasie gór między Eufratem i Tygrysem i innych miejscach. Jeden z nich jest umiejscowiony na Wawelu, a centrum miejsca mocy leży w kaplicy św. Gedeona."

(...) Niedługo przed moim wyjazdem ściana za którą rzekomo znajdował się ten czakram została ogrodzona - żeby uniemożliwić turystom jej dotykanie i pojawił się taki oto napis:
"Dyrekcja Zamku Królewskiego na Wawelu i Zarząd Katedry Krakowskiej ostrzegają przed dawaniem wiary plotkom na temat istnienia na Wawelu cudownego kamienia (czakramu), nie opartym na jakichkolwiek przesłankach naukowych i religijnych.
Informujemy, że:
– na Wawelu nie działają żadne niezwykłe siły mogące mieć pozytywny wpływ na stan psychiczny i fizyczny człowieka;
– uprawianie praktyk okultystycznych nie licuje z godnością Wawelu, jako miejsca o najwyższych wartościach historycznych i religijnych;
– udział w tego rodzaju praktykach jest sprzeczny z zasadami wiary katolickiej.
Prosimy nie gromadzić się na krużganku, gdyż powoduje to tamowanie ruchu turystów i prowadzi do uszkodzeń zabytkowej ściany zamku”.

Tyle moja notka z 2005 roku...

/Powyżej: za tą ścianą, w miejscu zabrudzonym od setek dotknięć dłoni turystów, ma znajdować się wawelski czakram/

Żeby zagłębić się nieco bardziej w temat, zajrzyjmy jeszcze raz do Wikipedii, na której stronach czytamy: "Polscy ezoterycy są przekonani, że jedna z czakr Ziemi, związana z planetą Jowisz, jest umiejscowiona na Wawelu z centrum mocy w resztkach romańskiego kościoła św. Gereona. Przekonanie to podzielają przybywający do tego miejsca zagraniczni pielgrzymi (głównie hinduiści i buddyści). Rozpowszechnianiu się informacjom o jego istnieniu przeciwdziała ksiądz prałat Katedry Wawelskiej. Przy wsparciu władz miasta w 2001 r. próbowano utrudniać dostęp do miejsca uważanego za magiczne, wydając zakazy gromadzenia się w tym miejscu (uzasadniając to ochroną przed zniszczeniem pobliskiej, zabytkowej ściany), wyznaczając strażników muzealnych, rozstawiając barierki lub wręcz rusztowania budowlane.

Według przekazów, inne czakry podobnej mocy znajdować się mają na świecie w Mekce, w delcie Gangesu, między Eufratem a Tygrysem, u podnóża piramid egipskich, w Anglii (i właśnie na Wawelu). Według innej wersji w New Delhi, Mekce, Delfach, Jerozolimie, Rzymie, Welehradzie (oraz Wawelu). W Polsce miejscami przecinania się nieomal równie silnych kosmicznych linii energetycznych, co na Wawelu, mają być Łysa Góra oraz Jasna Góra. O czakramie wawelskim miał już wspominać, żyjący w I wieku filozof grecki Apoloniusz z Tiany."

A więc, jak napisałem na wstępie, wybrałem się na wawelski zamek żeby zobaczyć, co się dzieje z tym naszym czakramem? Wynik moich oględzin: czakram ma się dobrze, nadal ustawiają się do niego kolejki pomimo kompletnego braku jakiejkolwiek informacji o tymże czakramie i pomimo przeszkód jakie turystom stawia "Dyrekcja Zamku Królewskiego na Wawelu" - na szczęście tym razem tylko w postaci cienkiego sznurka wzdłuż ściany.

Ciekawostka: z tego co zaobserwowałem (a musiałem dłuższą chwilę czekać na swoją "kolejkę" do czakramu, więc przysłuchiwałem się rozmowom turystów) zdecydowana większość zainteresowanych czakramem - to obcokrajowcy. Jak widać, cześć z nich wchodzi na wawelskie wzgórze jednak głównie dla czakramu, czego "Dyrekcja Zamku Królewskiego na Wawelu" uporczywie nie chce przyjąć do wiadomości...

A drugą z ciekawostek jest to, że tym razem - wyraźnie poczułem mrowienie w dłoniach, kiedy na chwilę dotknąłem nimi ściany za którą ma znajdować się wawelski czakram. Autosugestia? Nie sądzę, jestem odporny na takie rzeczy...

Dlatego - zachęcam Was do odwiedzin wawelskiego Zamku, odszukania czakramu, i przekonania się o tym na "własnej skórze" ;-)

4 komentarze:

  1. Coś w tym musi być,gdyż ile razy jestem w Krakowie miasto to, działa na mnie jak najlepsza terapia.Pamiętam okres w moim życiu- rozwód,brak pracy,choroba młodszej córki ja w dołku psychicznym.Starsza córka prosi mnie o przyjazd do Krakowa,aby pomóc jej w opiece nad dwuletnią córką. Nie mam na to ochoty,bo jestem w okropnym stanie ,ale jednak zgadzam się.W wolnym czasie ciągnie mnie na Wawel.Długie godziny spędzam sama w Rynku,w Kościele Mariackim i zaczynam wracać do życia.Po miesiącu wyjechałam wyciszona, silniejsza i najważniejsze,gotowa na nowe życie.I tak za każdym razem,pobyt w Krakowie daje mi nowe siły.O Czakramie nie miała zielonego pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bez urazy, ale Wikipedia nie jest najlepszym zrodlem do cytowania... nie czyta Pan ksiazek?

    OdpowiedzUsuń
  3. O czakramach? jakoś do tej pory niespecjalnie... A może zamiast pytan o moje czytelnictwo, napiszesz co jest nie tak w haśle z Wikipedii i podasz poprawną definicję?

    OdpowiedzUsuń
  4. O czakramie wawelskim dowiedziałam się w latach 90 minionego stulecia od pani która ze mną siedziała na ławeczce na Wzgórzu Wawelskim.Opowiedziała mi,że przychodzi tu,żeby posiedzieć wyciszyć się nabrać ochoty do życia.Sama potem na sobie poczułam jak silne jest pole magnetyczne na wzgórzu.
    Ja miałam szczęście jeden ze strażników wpuścił mnie za tą kratę na tył kaplicy,wtedy tam był wykopany dół...pozwolił stanąć na wykopie....to co czułam nie da się opisać...czułam się tak jak bym była podpięta do prądu...ledwo mogłam utrzymać się na własnych nogach...były ze mną moje dzieci...przyszedł też bioenergoterapeuta,który podpowiedział mi,że muszę się rozluźnić i nie myśleć o niczym!!...on tam częściej bywał,żeby naładować się energią...wiem,że nie każdy moze tam wejść!....

    OdpowiedzUsuń