Strony

poniedziałek, 30 czerwca 2008

III Forum Aktywnych Polaków

W niedzielę 29 czerwca b.r. miało miejsce III Forum Aktywnych Polaków. Spotkanie tradycyjnie już miało miejsce w Domu Polskim przy Fitzwilliam Place w Dublinie, a poprowadził je Pan Sebastian Widel z Irish Polish Society.

Uczestnicy i media

Pomimo pewnej rotacji uczestników, zaczyna się wyłaniać stały zespół ludzi, którzy sumiennie biorą udział w kolejnych spotkaniach, co mnie osobiście bardzo cieszy, ponieważ daje to pewną gwarancję, że nasze działania mają sens :-) Z mediów był obecny tygodnik "Nasz Głos" /www.nasz-glos.eu/, jak zwykle nie zawiedli tzw. dziennikarze obywatelscy - czyli blogerzy :-)

/Na zdjęciu: część uczestników III FAP. Prezentację wygłasza Pani Hanna Dowling/

Prezentacje i prelekcje

Spotkanie rozpoczęło się od bardzo interesującej prezentacji na temat Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych wygłoszonej przez Panią Hannę Dowling z Irish Polish Society /irishpolishsociety.org/. Następnie omówiliśmy aktualne działania osób i instytucji związanych z FAP. M.in. Pani Beata Molendowska z Cork City Libraries przybliżyła nam szczegóły projektu MAMA, TATA & … MYSELF?", który ma na celu promocję czytelnictwa polskiej książki dla dzieci i młodzieży wśród polskiej emigracji w Irlandii i Wielkiej Brytanii (o szczegółach całej kampanii możecie przeczytać na www.czytampopolsku.pl), jak również szczegóły mającej się odbyć w dniach 3 - 4 października b.r. w Limerick konferencji: Polish - Irish Encounters in the New and Old Europe. Z kolei Pani Emilia Marchelewska zaproponowała nawiązanie współpracy pomiędzy FAP i Cairde - organizacją działającą na rzecz zwalczania nierówności w zakresie ochrony zdrowia wśród społeczności mniejszości etnicznych.

Regulamin, logo i strona

W trakcie dyskusji uczestnicy Forum zapoznali się m.in. z przygotowanymi projektami regulaminu (statutu) FAP, jego strony internetowej oraz loga. Podjęto decyzję o utworzeniu trzech grup roboczych: pierwsza z nich ma się zająć dopracowaniem szczegółów dotyczących strony internetowej Forum Aktywnych Polaków, druga: opracowaniem regulaminu jakim będzie się kierowało FAP a trzecia skupi się nad graficznym opracowaniem loga FAP. Ja sam - zgłosiłem się do pierwszej z ww. grup.

Kolejne spotkanie Forum Aktywnych Polaków zaplanowano po przerwie wakacyjnej, tj. 7 września b.r.

niedziela, 29 czerwca 2008

"Panorama" z Londynu już dostępna w Cork

Na rynku prasy polonijnej w Cork pojawił się wydawany w Wielkiej Brytanii tygodnik "Panorama".

/Na zdjęciu: zakupiony przeze mnie 43 nr "Panoramy"/

Jak czytamy na stronie internetowej tego tygodnika: "Panorama ukazuje się od 17 sierpnia 2007 roku w każdy piątek, w nakładzie 30 000 egzemplarzy w całej Wielkiej Brytanii. Czasopismo drukowane jest w języku polskim i skierowane do polskiej społeczności w Wielkiej Brytanii. (...) Tygodnik Panorama cechuje wysokiej jakości szata graficzna i ciekawy dobór tematyczny przedrukowywanych materiałów."

To prawda: szata graficzna jest dobra, ale, niestety, - teksty są w zdecydowanej większości przedrukami artykułów umieszczonych wcześniej na internetowych portalach, lub na łamach polskiej prasy.

"Panorama" to kolorowy, 96 - stronicowy magazyn tygodniowy, cena okładkowa w Irlandii: 1,30 euro.

sobota, 28 czerwca 2008

Śniadanie po irlandzku

Irlandzkie śniadanie, czyli full irish breakfast, jest to typowy posiłek serwowany w Irlandii w godzinach przedpołudniowych.

/Na zdjęciu: moja wegetariańska wersja irlandzkiego śniadania: fasolka, pieczone pieczarki i pomidor oraz hash brown/

Jak podaje Wikipedia, w skład typowego irlandzkiego śniadania mogą wchodzić: "smażone kiełbaski wieprzowe, smażone plastry bekonu, jajka sadzone, white pudding (biała kaszanka), black pudding (czarna kaszanka), pieczony pomidor, hash brown - podobny do polskiego placka ziemniaczanego, ale smażony na głębokim tłuszczu, tosty, kawa lub herbata, obowiązkowo z mlekiem, krokieciki ziemniaczane, fasolka w sosie pomidorowym, smażone pieczarki. Irlandczycy często spożywają dodatkowo talerz owsianki lub płatków śniadaniowych z mlekiem."

I tak jest w istocie. Od siebie dodam, że "irlandzkie śniadanie" jest serwowane praktycznie wszędzie: od kantyn na budowach po porządne restauracje.

Ja, z racji mojego wegetarianizmu, ograniczam się do warzywnych składników full irish breakfast + bardzo chętnie rzeczony talerz owsianki - z cukrem :-)

piątek, 27 czerwca 2008

Restauracje i bary w Cork: Up Town Grill

Up Town Grill to tradycyjny, irlandzki bar. Możemy tam skosztować potraw, jakie na co dzień dominują w irlandzkiej kuchni.

/Na zdjęciu: stoję przed Up Town Grill/

Tzw. "irlandzkie śniadanie" jest dostępne tam przez cały dzień, natomiast ja osobiście zazwyczaj zamawiam tam omlet z pieczarkami i pomidorami :-)

Up Town Grill mieści się w Cork przy MacCurtain Street.

czwartek, 26 czerwca 2008

"Galicja" - polski sklep w Cork

Miesiąc temu w Cork rozpoczął swoją działalność sklep z sieci "Galicja".

/Na zdjęciu: szyld sklepu "Galicja w Cork/

Jest to prawdopodobnie jeden z nielicznych polskich sklepów w Cork - większość pozostałych, chociaż na szyldach mają umieszczone napisy "polski sklep" - w rzeczywistości należy do obywateli Litwy i Ukrainy.

"Galicja" - jest to, jak czytamy na jej stronie internetowej: "polska sieć sklepów spożywczych, która powstała w roku 2005 w której skład wchodzi 11 sklepów na terenie Irlandii."

W Cork sklep z sieci Galicja mieści się przy Tuckey Street.

środa, 25 czerwca 2008

Cork: Franciscan Well Brewery

W tym roku Franciscan Well Brewery został przez miesięcznik "Food &Wine Magazine" uznany "najlepszym mikro - browarem w Irlandii"Jest to /na tę chwilę/ jedyny pub w Cork, który sprzedaje własne piwo. 

/Na zdjęciu: brama prowadząca do Franciscan Well Brewery/

We Franciscan Well Brewery możemy spróbować niedostępnego nigdzie indziej piwa, o swojskich (oczywiście - dla mieszkańców Cork) nazwach, jak m.in.: Blarney, Shandon, czy Rebel. Dodatkowo, zawsze jest tam "gościnnie" sprzedawana równie nietypowa marka piwa z innego małego browaru.

Pub jest stylowo urządzony, za barem stoją olbrzymie miedziane kadzie, które jednoznacznie przywodzą na myśl - właśnie browar :-) Z kolei duży ogródek zapewnia wszystkim możliwość spokojnej rozmowy.

Franciscan Well Brewery został założony w 1998 r. Mieści się przy North Mall.

Kafejki internetowe w Cork są coraz tańsze

Niemal przed trzema laty, w notce pt: "Kafejki jak grzyby", pisałem o błyskawicznie rosnącej ilości kafejek internetowych w Cork. Dzisiaj - po tym boom-ie nie ma już śladu, a właściciele tych kafejek, które jeszcze działają, zostali zmuszeni do drastycznych obniżek cen za korzystanie z komputerów...

/Na zdjęciu: obecnie w Cork, w kafejkach w centrum miasta, płaci się przeciętnie 1 euro za godzinę korzystania z internetu. Trzy lata temu - było to 3 euro. Jak widać, ceny spadły 3-krotnie.../

Przyczyna tego niezwykłego wzrostu ilości nowo otwieranych kafejek internetowych w Cork (a zapewne i w innych miejscowościach Irlandii) była jedna - masowy wzrost użytkowników, którzy przyjechali do Irlandii po maju 2004 roku. Przede wszystkim - Polaków. Kafejki służyły nie tylko do korzystania z internetu, ale także udostępniały tanie połączenia telefoniczne m.in. z Polską.

Dzisiaj, po trzech latach, liczba klientów drastycznie spadła. Powód? Nie, nie chodzi o nieprawdziwą tezę uparcie lansowaną przez polskie media o rzekomej rzeszy osób powracających do Polski (z ciekawostek: coraz częściej obserwuję zjawisko re-emigracji: ktoś przyjechał do Irlandii, trochę popracował ale tęsknił za Ojczyzną - więc niepomny doświadczeń uwierzył polskiej propagandzie o tym, że Polska rośnie w siłę a ludziom się żyje dostatniej - i wrócił do Kraju, a kiedy zrozumiał, że jednak rzeczywistość skrzeczy, czym prędzej się spakował i ponownie wyjechał z Polski).

Jaki jest więc powód załamania rynku internetowych kafejek w Cork? Po prostu - po tych kilku latach zdecydowana większość mieszkających tutaj Polaków zaczęła zapuszczać korzenie, pospłacała długi w Polsce, wynajęła lepsze mieszkania przestając się gnieść w kilkanaście osób w jednym domu, kupiła komputery i podpisała indywidualne umowy z dostawcami internetu. W tym samym czasie również operatorzy telefonii komórkowej w Irlandii wprowadzili szereg obniżek cen na połączenia m.in. z Polską, więc korzystanie z telefonów instalowanych w kafejkach internetowych - mija się z celem...

Kto dzisiaj korzysta z komputerów w kafejkach? Albo ci świeżo "przyjechani", albo ci, którzy korzystają z Internetu wyjątkowo sporadycznie, albo - młodzi Irlandczycy którzy przychodzą całą grupą pograć w gry sieciowe. Inni klienci stanowią nikły procent... A kto korzysta w telefonów instalowanych w tychże kafejkach? Nie mam pewności, czy jeszcze ktoś korzysta. Kiedy wczoraj wstąpiłem do jednej z nich, w której przez pierwsze 2 lata mojego pobytu w Irlandii pisałem tego bloga, zobaczyłem, że część kabin została już zdemontowana...

poniedziałek, 23 czerwca 2008

Cork: ślad po dawnym nabrzeżu przy Grand Parade

Przy Grand Parade - ruchliwej i jednej z głównych ulic w Cork - stoi niewysoki, ale potężny metalowy słup. W dodatku podobno - jest element dawnej armaty. Niewiele osób wie o tym, że w XVIII wieku służył on do... cumowania łodzi.

/Na zdjęciu: 200-letnie stanowisko do cumowania łodzi przy Grand Parade/

Jeszcze 200 lat temu kanał rzeki Lee biegł właśnie dzisiejszą ulicą Grand Parade. W miejscu, gdzie stoi ten słup (niemal naprzeciwko wejścia do Bishop Lucey Park) - znajdowało się nabrzeże, przy którym cumowały łodzie...

niedziela, 22 czerwca 2008

Polski chleb w Cork (12): chleb "Cebulowy"

Ilość rodzajów "polskich chlebów w Cork" wzrasta. Już nie wystarczy, że producent w celu przyciągnięcia klienta napisze, że jest to "polski chleb"...

Teraz przymiotniki określające narodowość są wypierane przez te - określające smak. I tak - na zdjęciu obok - prezentuję Wam chleb "Cebulowy" ;-) Piecze go piekarnia z Portarlington (County Laois).

sobota, 21 czerwca 2008

Tłumy bezrobotnych przed Social Welfare w Cork

Liczba bezrobotnych w Cork rośnie w lawinowym tempie. Co gorsza, brakuje nowych ofert pracy...

/Na zdjęciu: Social Welfare w Cork/

Budynek w którym mieści się Social Welfare w Cork (odpowiednik polskiego biura opieki społecznej w którym przyznaje się także zasiłki dla bezrobotnych) co najmniej od kilku tygodni przeżywa istne oblężenie.

Pozornie wszystko jest jak zawsze, ale wystarczy wejść do środka, względnie być w okolicy tuż przed otwarciem tegoż budynku rano, lub po zakończeniu popołudniowej przerwy, żeby zobaczyć rosnący z każdym dniem tłum ludzi czekających na otwarcie drzwi. W środku mnóstwo osób wypełnia przeróżne druki trzymając w dłoni swój wydrukowany "kolejkowy" numerek. Prawie połowa z nich - to Polacy...

/Na zdjęciu: kolejka osób przed Social Welfare w Cork (20.06.b.r., godz. 14.00)/

Okres rozpatrywania wniosków o zasiłki dla bezrobotnych wydłużył się co najmniej 3 - 4 krotnie. Urzędnicy po prostu nie mogą sobie poradzić z rosnącą ilością składanych ostatnio dokumentów. Dodatkowo coraz bardziej rygorystycznie przestrzega się kryterium według których wydaje się decyzje o przyznaniu danego zasiłku. Ma to oczywiście zapobiec korzystaniu z państwowej pomocy przez osoby do tego nieuprawnione, ale odbija się także rykoszetem wobec tych, którzy naprawdę uczciwie pracowali, a obecnie, z powodu - nie ukrywajmy - zwalniającej irlandzkiej gospodarki - mają problemy w szybkim znalezieniu kolejnej pracy.

Liczna ofert napływających z Cork do bazy FAS - u (państwowego biura pośrednictwa pracy) maleje z każdym tygodniem, a w porównaniu z poprzednimi latami - jest naprawdę znikoma...

piątek, 20 czerwca 2008

Kulczyk Centrum Medyczne w Cork

Przy Penrose Quay w Cork rozpoczęło działalność Kulczyk Centrum Medyczne.

W centrum mają przyjmować lekarze różnych specjalności. Kulczyk Centrum Medyczne jest czynne: pon. - pt. w godz. 10.00 - 20.00 i w sob. w godz. 10.00 - 16.00.

/Na zdjęciu: stoję przed wejściem do Kulczyk Centrum Medyczne przy Penrose Quay w Cork/

Bliższe informacje polecam zasięgnąć bezpośrednio w Kulczyk Centrum Medyczne, pod adresem: Penrose Wharf, Unit 5, Penrose Quay.

------------------------------
Dopisek z 19.04.2009 r.: dowiedziałem się, że p. Kulczyk przeniosła się z Cork do Midleton.

czwartek, 19 czerwca 2008

Polskie książki dla polskich dzieci, czyli "MAMA, TATA...& MYSELF?"

Fundacja Akademia Młodych /www.akademia-mlodych.pl/ rozpoczęła kampanię "MAMA, TATA...& MYSELF?"

Jak piszą pomysłodawcy: "Projekt Kampanii MAMA, TATA...& MYSELF?" ma na celu promocję czytelnictwa polskiej książki dla dzieci i młodzieży wśród polskiej emigracji w Irlandii i Wielkiej Brytanii. Fundacja będzie organizować i koordynować warsztaty, spotkania i konkursy, związane z upowszechnianiem dziecięcej i młodzieżowej literatury polskiej oraz zaopatrywanie irlandzkich, brytyjskich i polonijnych bibliotek szkolnych i miejskich (także w mniejszych miejscowościach) w polskie książki i czasopisma dla dzieci i młodzieży. Pierwsze działania Projektu (VI-XII 2008) obejmą Irlandię."

O szczegółach całej kampanii możecie przeczytać na www.czytampopolsku.pl

Szczególnie miło jest mi Was poinformować, że pierwszy tytuł Honorowego Ambasadora Literatury Polskiej przyznawany przez organizatorów kampanii otrzyma p. Dariusz Rekosz, znany autor książek dla dorosłych, jak np. "Szyfr Jana Matejki", ale także i dla dzieci: osobiście polecam jego rewelacyjną serię: "Mors, Pinky i..."/www.mors-pinky.pl/

/Na zdjęciu powyżej: moje egzemplarze książek autorstwa Dariusza Rekosza z rewelacyjnej serii: "Mors, Pinky i..."/

Dariusz Rekosz gościł w Cork w dniach 6-7 czerwca b.r., o szczegółach jego wizyty w naszym mieście można przeczytać tutaj: Dariusz Rekosz w Cork.

środa, 18 czerwca 2008

"Fakt" w Irlandii

Wydawany w Polsce dziennik "Fakt" przygotował dla Polaków w Irlandii 3 numery swojej gazety.

Fakt miał ukazać się, cytuję: "7, 11 i 14 czerwca w w supermarketach i innych sklepach w okolicach zamieszkałych przez polską społeczność". Nie wiem jak to było gdzie indziej, ale w Cork po długich poszukiwaniach udało mi się znaleźć ten dziennik tylko w jednym "polskim sklepie", do którego w okolicy 10 czerwca dowieziono 2 numery jednocześnie, a numeru trzeciego nie ma do dzisiaj. Może w innych miastach było lepiej. Dla zainteresowanych - poniżej co nieco o zawartości.

Pierwszy numer "Fakt"-u, datowany na 7 - 8 czerwca b.r., cena 1 euro.

Na okładce pierwszego numeru scena nawiązująca do Bitwy pod Grunwaldem: w rolę Litwina Władysława II Jagiełły który zgodził się zostać królem Polski, wcielił się Leo Beenhakker, holenderski trener reprezentacji Polski. Przed nim klęczy Michael Ballack, kapitan reprezentacji Niemiec, który dzierży w garści dwie sflaczałe piłki. Obok rysunku buńczuczna zapowiedź: "Nasi mają nową taktykę: od razu ruszą do ataku! Bez kompleksów przed Niemcami! Wygramy! Boże, jakie to będą emocje! Nasza reprezentacja pokaże Niemcom gdzie ich miejsce. Ależ się za Odrą wstydu najedzą!"

No cóż, stało się dokładnie na odwrót. Mecz przegraliśmy, obydwie bramki dla Niemiec zdobył grający w jej drużynie Polak, a to, co stało się później (m.in. żądanie odebrania mu polskiego obywatelstwa), to faktycznie - wstyd. Ale do przełknięcia przez nas... Zainteresowanych odsyłam do mojej notki: "Polski emigrant najlepszy, Polska przegrała".

A co wewnątrz numeru? Ano zwracają się do nas, emigrantów, przeróżne polskie autorytety. Pod wspólnym tytułem: "Mamy nadzieję że wrócicie!" piszą m.in.(przytaczam tylko nagłówki z mniej lub bardziej sążnistych artykułów): p. Agnieszka Holland: "Współczesna emigracja powinna promować choćby polską kuchnię", p. Tomasz Lis: "Jedziecie w nieznane, pracujecie jak woły, szlifujecie język. Ale wróćcie", p. Bronisław Komorowski: "Mając przed sobą otwarty świat, trzeba czuć, że ziemia z której człowiek się wywodzi, jest najbliższa", p. Bogdan Borusewicz: "Zachęcam, nie zrywajcie swoich związków z ojczyzną", p. Zbigniew Boniek: "Sukcesy sportowe cieszą emigrantów podwójnie", itp., itd. Komentatorzy "Fakt"-u pouczają nas też, że, jakby to zaśpiewał T.Love: "ojczyznę kochać trzeba i szanować, nie deptać flagi i nie pluć na godło." No, te słowa akurat nie padły, ale przesłanie jest mniej więcej takie.

Dalej niestety już coraz gorzej, czyli zaglądamy sobie w portfele: ile zarabiają Polacy w Polsce - i Polacy w Irlandii, na tych samych stanowiskach. Nie wiem kto reporterom "Fakt"-u udzielał informacji odnośnie zarobków w Irlandii, ale jako emigrant z - już ponad ;-) - 4-letnim stażem w tym kraju śmiem twierdzić, że ktoś ich, delikatnie pisząc - wprowadził w błąd. No ale, ci co mieszkają tutaj wiedzą o tym, a w Polsce ten numer gazety się przecież nie ukaże. Kartkuję kolejne strony, info z Polski: jacht i wakacje Kulczyka, kochanek mordujący kochankę łopatą, facet który zmasakrował żonę bo ta zabrała mu pilota od tv, itd., itp., czyli standard. Na ostatniej stronie topless Iwonka, rzekoma polska fryzjerka z Dublina, która deklaruje: "Stanę rozebrana za bramką Lehmanna! I stamtąd będę zagrzewała naszych chłopaków by strzelali Niemcom gol za golem!". No, niestety, Iwonka chyba dostała w pracy nadgodziny...

/Na zdjęciu: fragment okładki 2 nr "Fakt"-u w Irlandii/

Drugi numer "Fakt"-u, datowany na 11 czerwca b.r., cena 1 euro

Na okładce (powyżej) hardo spoglądający Orzeł Biały, pod nim hasło: "Orle Biały, prowadź naszych!" Obok Orła kolejna, znowu błędna, ale już jakby mniej buńczuczna przepowiednia: "Wygramy to spotkanie! Świat zobaczy, co to polski głód sukcesu!". Nad tymże Orłem wezwanie redakcji "Fakt"-u: "Wywieśmy tę gazetę w oknach! Pokażmy, że tu mieszkają Polacy!". Ubawiło mnie to, nie ukrywam. Raz, że mieszkania Polaków w Irlandii na wyższych piętrach są gęsto znaczone talerzami z nielegalną tutaj Cyfrą Plus, więc i tak wszyscy wiedzą, że "tu mieszkają Polacy!" a dwa - że takie wieszanie gazet w oknach na parterze mogłoby zaowocować wybiciem szyb w tychże oknach przez irlandzkich wyrostków wracających z imprez. No ale - na szczęście z powodu kiepskiej dystrybucji "Fakt"-u i zdrowemu rozsądkowi Polaków w Irlandii którzy zignorowali to wezwanie - do żadnych tego typu incydentów nie doszło.

Wewnątrz numeru obszerny artykuł samego Prezydenta RP, p. Lecha Kaczyńskiego. Artykuł nosi tytuł: "Bądźcie patriotami na emigracji!" i jest ozdobiony portretem Pana Prezydenta. Pan Prezydent napomina nas: "Oczekując szacunku w Irlandii, pamiętajcie, że obdarza się nim tych tylko, którzy szanują siebie i swój kraj. Nie zapominajcie o własnej historii i bądźcie z niej dumni." Dalej Pan Prezydent pisze o stanie wojennym, o emigrantach Mickiewiczu i Norwidzie, o Rzeczpospolitej Obojga Narodów, a na końcu wyraża nadzieję: "wierzę, że kiedyś, może nawet szybciej niż myślicie, powrócicie tu (...) by wspólnie budować przyszłość Polski". Ano, wiara podobno czyni cuda.

Przewracam kolejne kartki: błędne informacje na temat emerytur w Irlandii, duży tekst o przyjęciu urodzinowym u Jolanty Kwaśniewskiej, za to prawie niezauważalny pt.: "Kto ukradł pieniądze ze Stoczni Gdańskiej?", o kościelnym który pobił się z księdzem (jeden rzucił butem, a drugi oddał miotłą), trup w walizce znalezionej przez wędkarza gdzieś pod Wrocławiem, kobiecie która wynajęła młodych oprychów zlecając im zabicie... swojego psa, porady "jak rozpoznać szatana", itp. Na ostatniej stronie biuściasta Ewelina zwierza się Czytelnikom: "mam chłopca w Irlandii" ;-)

Jak napisałem na wstępie, trzeciego numeru "Fakt-u", który miał ukazać się 14 czerwca, do tej pory nie udało mi się kupić w Cork.

----------------------
dopisek z 19.06.b.r.: dzisiaj udalo mi się kupić trzeci - ostatni?- numer "Fakt"-u w Irlandii.
Poniżej - moje krótkie omówienie zawartości tego numeru:

Trzeci numer "Fakt"-u, datowany na 14 - 15 czerwca b.r., cena 1 euro

Na okładce angielski sędzia Howard Webb, który w meczu Polski - Austria podyktował kontrowersyjny rzut karny przeciwko naszej drużynie. Na pierwszej stronie nie ma już buńczucznych zapowiedzi, że wygramy, chociaż przed Polską był jeszcze jeden mecz z Chorwacją, za to jest nagonka: "To on ukradł Polakom zwycięstwo!" - głosi tytuł. Powyżej zaś Fakt pyta: "Komu służy sędzia Howard Webb, który zarządził karnego do naszej bramki?!" Szkoda, że dziennikarz tej gazety nie zadał pytania, komu służy sędzia Howard Webb - który uznał "spalonego" gola polskiej drużyny zdobytego przez - jakże by inaczej - emigranta Rogera Guerreiro?

Na następnej stronie: wicepremier p. Grzegorz Schetyna zwraca się do emigrantów w Irlandii: "Wasz powrót to dla Polski szansa, której kraj potrzebuje". Dalej p. Schetyna pisze m.in.: "Wprowadzamy prawodawstwo przyjazne przedsiębiorcom, uelastyczniamy rynek pracy. Wszystko po to, abyście w Polsce mogli żyć godnie. (...) Macie w sobie ducha przedsiębiorczości - jesteście aktywni. Chcemy budować przyszłość z Wami. (...) Wasze kwalifikacje, nowe doświadczenia zawodowe, znajomość języków obcych stanowią znaczny wkład w budowanie polskiego kapitału ludzkiego". Itd., itp., etc.

Niestety, już na następnej stronie Polacy mieszkający w Kraju przekonują nas, że od naszego wyjazdu niewiele się zmieniło. Duży tekst pt.: "Ekonomiści: płace rosną. Polacy: ale komu?" w którym czytamy: "Lepiej jest tylko w statystykach. Większość z nas nie odczuwa wzrostu gospodarczego". Dalej całostronicowy artykuł o pani prezydentowej, która w ekskluzywnych sklepach szukała dla mężna prezentu na urodziny (miał to być nowy zegarek), kolejny reportaż o mężczyźnie, który zabił żonę, bo ta chciała rozwodu, o dwóch niezbyt rozgarniętych złodziejach, którzy bezskutecznie usiłowali okraść kantor w jakiejś wsi - za to dali się sfilmować kilku kamerom, o rolniku, który wyłudził dopłaty unijne, itp.

Uff, koniec.

Mam nadzieję, że "Fakt" jednak zostanie w Polsce. Z drugiej strony - my tutaj w Irlandii już mamy jeden "Fakt", tyle, że u nas nazywa się on "Polska Gazeta" i ukazuje się raz w tygodniu. W ostatnim numerze dziennikarze obydwu dych pisemek chyba uścisnęli sobie dłonie, bowiem "PG", nr 23(156) z 19.06.b.r. na 23 stronie zamieściła portret wzmiankowanego na wstępie angielskiego sędziego, zachęcając czytelników, aby wycięli sobie to zdjęcie i... rzucali w nie lotkami. Obok zdjęcia w "Polskiej Gazecie" widnieje informacja, że ta fotografia jest prezentem dla czytelników PG "od redakcji dziennika Fakt". No, przynajmniej wiadomo, że grupę docelową obydwie gazety mają tę samą...

wtorek, 17 czerwca 2008

"Danny's Cakes" - polska cukiernia w Cork

 Kolejna polska cukiernia w Cork zaoferowała klientom swoje smakołyki.

Cukiernia została otworzona 9 czerwca, i jest drugą - po "Pychotce" - polską cukiernią w Cork, chociaż oficjalnie nazywa się "Danny's Cakes". Jest to jednak typowa polska cukiernia, z polskimi tradycyjnymi ciastami i polską obsługą. Mieści się w pasażu Dunnes Stores przy North Main Street.

Swoją drogą, najpierw, przez 4 lata od rozpoczęcia "unijnej emigracji" - nie mieliśmy w Cork żadnej polskiej cukierni, a teraz, w przeciągu 3 tygodni - otworzyły się dwie. Osobiście - bardzo mnie to cieszy ;-)

/Powyżej: stoję przed reklamą polskiej cukierni przy North Main Street. Przebojem tej cukierni okazały się m.in. mini - pączki (na zdjęciu trzymam jeden z nich)/

poniedziałek, 16 czerwca 2008

Cork Vision Centre: "Celebrat10n"

Cork Vision Centre obchodzi 10 - lecie swojego istnienia. Z tej okazji odbywa się tam wystawa "Celebrat10n".

/Powyżej fragment: "Celebrat10n"/

Na "Celebrat10n" wystawili swoje dzieła malarze, rzeźbiarze i fotograficy. Prace artystów mieszczą się na parterze i piętrze budynku Cork Vision Centre. Zwiedzający wystawę otrzymują okolicznościowy katalog. Część z prezentowanych prac można zakupić.

Kilka moich zdjęć z wystawy "Celebrat10n" znajduje się tutaj: Cork: Galerie Sztuki

niedziela, 15 czerwca 2008

Polskie Centrum Medyczne w Cork

Przy 98/99 Shandon Street w Cork od dłuższego już czasu znajduje się Polskie Centrum Medyczne.

/Na zdjęciu: stoję przed wejściem do Polskiego Centrum Medycznego przy Shandon Street w Cork/

W Polskim Centrum Medycznym przyjmuje polski lekarz rodzinny. Dodatkowo, w znajdującej się obok aptece - jak głosi kartka na drzwiach - pracuje polski farmaceuta.

sobota, 14 czerwca 2008

Sun4You: pierwsze polskie solarium w Cork

W połowie lutego b.r. rozpoczęło swoją działalność pierwsze polskie solarium w Cork: Sun4You.

Solarium jest czynne 7 dni w tygodniu, pon - sob w godz.: 10.00 - 23.00, niedz.: 12.00 - 20.00

Adres Sun4You: 2 Carrols Quay (pomiędzy Opera House a browarem Heineken), o szczegóły można zapytać również telefonicznie: +353 85 13 222 06

piątek, 13 czerwca 2008

Wystawa studentów Crawford College w ESB Building

W ostatnim tygodniu studenci Crawford College of Art &Design urządzili wystawę swoich prac w ESB Building przy Caroline Street w Cork. Crawford College of Art &Design to ciesząca się renomą artystyczna uczelnia w Cork (formalnie będąca częścią Cork Institute of Technology), której studenci zgłębiają tajniki malarstwa, grafiki, rzeźby, ceramiki, itp.

Wystawa zajmowała dwa duże pomieszczenia (na parterze i piętrze), gdzie młodzi artyści przedstawiali swoje dzieła. Każdy odwiedzający otrzymał profesjonalnie wydany katalog ze zdjęciami i opisem prac. Zainteresowani otrzymali też cennik tych spośród wystawionych dzieł, które artyści zdecydowali się sprzedać.

/Na zdjęciu: "Fluffy", której autorem jest Mari Buttimer. Dzieło jest do nabycia za 950 euro/

czwartek, 12 czerwca 2008

Imperial Hotel - ostatnia noc Michaela Collinsa

Michael Collins jest chyba najbardziej znanym irlandzkim bohaterem narodowym. Pomimo, że niemal całe dorosłe życie poświęcił walce o swój kraj - zginał z rąk swoich niedawnych towarzyszy. Ostatnią noc życia spędził w Cork...

/Na zdjęciu: Imperial Hotel w Cork, to tutaj w pok. nr 115 spędził ostatnią noc swojego życia Michael Collins/

Urodził się 16 października 1890 w wiosce Woodfield w pobliżu Clonakilty w hrabstwie Cork, a zginął 22 sierpnia 1922 roku, również w hrabstwie Cork, w trakcie zasadzki przygotowanej przez odłam IRA na drodze w miejscu zwanym Béal na mBláth (Usta Kwiatów).

Swoją ostatnią noc spędził w hotelu Imperial w Cork, w pokoju nr 115.

"City" przed Cork City Hall

W pobliżu Cork City Hall znajduje się abstrakcyjna rzeźba "City", której autorem jest Pat O'Sullivan. Pomnik upamiętnia zburzenie Hiroszimy.

 /Na zdjęciu: "City" w Cork/

środa, 11 czerwca 2008

Beamish and Crawford w Cork

Leżący w sercu Cork browar Beamish and Crawford warzy m.in. jedno z najlepszych irlandzkich piw. Browar jest dostępny dla turystów, którzy mogą poznać jego kilkusetletnią historię.

Browar Beamish and Crawford w Cork założyli w 1792 r. William Beamish i William Crawford. W rzeczywistości - ci dwaj panowie zakupili i zmodernizowali browar już istniejący i to co najmniej od 1650, a niektóre źródła przesuwają tę datę nawet do 1500 r. W Beamish and Crawford w ciągu kilku lat zwiększono produkcję niemal 10-krotnie, i w 1805 r. browar był największym w Irlandii - i trzecim co do wielkości w Wielkiej Brytanii. W 1865 r. browar przeszedł gruntowną modernizację. Na początku XX wieku Beamish and Crawford nabył szereg małych, lokalnych browarów. Po 1962 r. kilkakrotnie zmieniał zagranicznych właścicieli.

Beamish Stout jest głównym produktem browaru w Cork, ale na zasadzie franczyzy powstaje tam także piwo innych marek, jak Miller Genuine Draft, Foster's Lager, Kronenbourg 1664, Strongbow Cider i Carling Lager. Browar w określone dni tygodnia jest dostępny dla zwiedzających. Moja krótka relacja z wizyty w browarze znajduje się TUTAJ.

/Powyżej: stoję przed browarem Beamish and Crawford w Cork/

poniedziałek, 9 czerwca 2008

Polski chleb w Cork (11): żytni chleb z Tralee

Następnym z mojej serii "polskich chlebów w Cork" jest żytni chleb wypiekany przez Barr's Bakery Ltd z Tralee.

/Na zdjęciu: "polski chleb" z Tralee/

W zasadzie o jego "polskości" świadczy jeden napis: "Polski Chleb", no ale - jak dla mnie jest to wystarczające kryterium :-)

niedziela, 8 czerwca 2008

Polski emigrant najlepszy, Polska przegrała...

W dzisiejszym, pierwszym meczu polskiej reprezentacji piłkarskiej na mistrzostwach Europy, meczu o tyle szczególnym, że graliśmy... z Niemcami, Polska przegrała 0:2. Obydwa gole dla niemieckiej drużyny strzelił grający w niej... Polak.

Polacy w Cork tłumnie udali się do pubów, aby obejrzeć ten mecz. Kibicowali nam także Irlandczycy.

/Na zdjęciu powyżej: irlandzka sieć sklepów Centra kibicuje polskiej drużynie/

Obydwie bramki dla niemieckiej drużyny zdobył grający w niej Łukasz Podolski. Zawodnik, który wielokrotnie podkreślał, że "serce ma biało - czerwone".

Sam nie jestem fanem sportu, a już piłka nożna w ogóle mnie nie interesuje. Jeżeli już, to najchętniej oglądam boks. Jednak dzisiaj nawet ja - oglądałem mecz polskiej reprezentacji. I nie żałuję, bo po raz kolejny okazuje się, że bzdury o nieudacznikach którzy wyjechali z Polski - są kompletnie bez pokrycia. Można rzec, że wprost przeciwnie - co udowodnił ten polski emigrant.

Łukasz Podolski - jak podaje Wikipedia - "na łamach "Tempa" w wydaniu z 18 grudnia 2003, zadeklarował swoje chęci grania w polskiej reprezentacji". Niestety, nic z tego nie wyszło.

W jednym z wywiadów piłkarz powiedział: "Czasem słyszę zarzuty o grze w kadrze Niemiec, że poleciałem na kasę i nie mam honoru, że polscy działacze się o mnie bili, prosili, żebym grał z orzełkiem na piersi, tylko ja to wszystko miałem gdzieś. Mam już dosyć tych bzdur. Prawda jest inna. Co ja sobie mogłem chcieć? Na początku nikt na mnie nie zwracał specjalnej uwagi. Potem zacząłem grać dla niemieckiej młodzieżówki i moja kariera potoczyła się błyskawicznie. Nikt nie proponował mi gry dla Polski, gdy jeszcze to było możliwe. Co miałem robić? Przyjechać i prosić, by ktoś z reprezentacji się mną zainteresował? Bądźmy poważni - argumentuje Podolski"

A co napisano na polskojęzycznych portalach internetowych? Tuż po zakończeniu meczu, największy z nich umieścił tytuł: "Podolski katem Polaków"... O komentarzach internetowej tłuszczy nawet szkoda wspominać, niemniej, jak było do przewidzenia, słowa: "zdrajca", "sprzedawczyk" czy "volksdeutsch" są odmieniane na wszelki możliwy sposób (a warto pamietać, że Podolski mieszka w Niemczech od... 2-go roku życia).

Ale - nie koniec na tym. Szef jednej z polskich kanapowych partyjek, którą wyborcy wykopali z Sejmu, zażądał od prezydenta RP odebrania m.in. Podolskiemu - polskiego obywatelstwa za to, że ten gra w drużynie innego kraju.

Po przeczytaniu tego typu sformułowań, wielu emigrantów zadaje sobie pytania o sens powrotu do Kraju, gdzie żyją ludzie zionący taką nienawiścią...

sobota, 7 czerwca 2008

Dariusz Rekosz w Cork

Znany pisarz, Dariusz Rekosz, autor książek dla dzieci z serii "Mors, Pinky i..." oraz dla dorosłych - "Szyfr Jana Matejki" i "Kosmiczna Futryna", przez dwa dni gościł w Cork.

Wczoraj autor, ubrany w charakterystyczny krzyżacki płaszcz, popisywał swoje najnowsze książki ("Szyfr Jana Matejki" i "Kosmiczna Futryna") w Saloniku Prasowym BaDaCZ. Wieczorem w Franciscan Well Brewery odbyło się mniej formalne spotkanie, podczas którego Dariusz Rekosz opowiadał o swoich książkach, o tym, co skłoniło go do pisania, itp. Dzisiaj autor książek dla dzieci z serii "Mors, Pinky i..." spotkał się z uczniami Polskiej Szkoły w Cork, oraz ponownie ze swoimi Czytelnikami w BaDaCZ-u.

/Powyżej: z Dariuszem Rekoszem w BaDaCZu/

piątek, 6 czerwca 2008

Polskie sklepy w Cork: "Polonez"

Przed około tygodniem otworzono w Cork kolejny "polski" sklep, tym razem z sieci "Polonez".

"Polonez" - to sklep o dość dużej, jak na "polskie" sklepy powierzchni. W ogóle można zaobserwować, że powierzchnia kolejnych nowych "polskich" sklepów w Cork ulega znacznemu powiększeniu.

Do "Poloneza" wybrałem się wczoraj. Duży wybór towarów, niskie ceny, dostępna jest także polska prasa. Tyle, że ze sklepowego głośnika dobiegała jakieś skoczna rosyjsko - języczna piosenka a i sprzedawczynie chyba bardziej znają język Puszkina - niż Norwida. Jak widać, "polskie" sklepy ciągle otwierają inne nacje - niż nasza.

"Polonez" mieści się na Blackpool w Cork.

/Powyżej: Polonez/

czwartek, 5 czerwca 2008

Dublin: Universal Links on Human Rights

Przy Amiens Street w Dublinie znajduje się nietypowy monument: to "Universal Links on Human Rights", którego autorem jest Tony O'Malley. Elementami tej instalacji są: stal, kamień, szkło i... gaz. Monument przedstawia kulę o średnicy 260 cm uformowaną z drutu kolczastego. Wewnątrz kuli, w stalowo - szklanej osłonie pali się gazowy płomień. Pomnik został ustawiony w 1995 r. na zlecenie irlandzkiej sekcji Amnesty International.

/Na zdjęciu: stoję przy Universal Links on Human Rights/

wtorek, 3 czerwca 2008

Innishannon

Innishannon - to niewielka, ale bardzo malownicza wioska w hrabstwie Cork. 

Słynie z prywatnej galerii sztuki, ulic pełnych kwiatów i corocznych pokazów dawnych samochodów i maszyn parowych. Galeria mieści się przy Main Street. Można w niej podziwiać - i kupić - dzieła znanych artystów z Irlandii. Corocznie, w czerwcu, mają miejsce pokazy dawnych samochodów i maszyn parowych. W wiosce znajdują się dwa kościoły: protestancki i rzymskokatolicki. Innishannon - to chyba najbardziej "ukwiecona" miejscowość jaką do tej pory widziałem w Irlandii.

/Powyżej: w Innishannon/

Robert Polański na swoim blogu - o mnie

Robert Polański (ur. 1979), prawnik, społecznik, fundator prywatnego stypendium dla uzdolnionej młodzieży oraz autor bloga o zagadnieniach prawnych w Irlandii, którego miałem zaszczyt poznać osobiście na Forum Aktywnych Polaków, poświęcił mi notkę na swojej stronie.

Kliknij, aby powiększyć:


niedziela, 1 czerwca 2008

Dublin: Black Church

St. Mary's Chapel of Ease, bardziej znany jako Black Church, został zbudowany w 1830 roku. Wg legendy, jeżeli o północy okrążymy ten kościół idąc do tyłu trzy razy, do tego mając zamknięte jedno oko i recytując od tyłu "Zdrowaś Mario" - napotkamy Szatana ;-)

O Black Church wspomina James Joyce w swojej powieści "Ulisses". Protestancka świątynia, o wyjątkowo grubych murach i wysokich, wąskich oknach, była świadkiem niełatwej koegzystencji protestantów i katolików. Obecnie w budynku świątyni mieszczą się... biura.

/Powyżej: Black Church w Dublinie/