Z chłodnego i deszczowego Cork trafiłem do upalnego i słonecznego Krakowa. Pewnie zanim się aklimatyzuję, trzeba będzie się pakować z powrotem, niemniej - na razie radzę sobie jak mogę, pochłaniając mnóstwo napoi.
Na zdjęciu obok wytwór polskiej myśli, hm - gastronomicznej (?) jaki nabyłem w jedynym sklepie na moim osiedlu, który jeszcze działa (o tym napiszę później), czyli: woda mineralna "Piwniczanka" i napój "Polo Cola".
"Piwniczanka" smakuje tak, jak się nazywa, za to napój "Polo Cola" obudził moje mgliste wspomnienia z dzieciństwa, gdzie zamiast imperialistycznej "Coca-Coli" - mogliśmy do woli raczyć się słuszną ideologicznie "Polo-Coktą" ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz