"Rawhead Rex" - to typowy film klasy B z 1986 r., warty jednak odnotowania ponieważ jego akcja toczy się w Irlandii ;-)
Jest to ekranizacja jednego z opowiadań Clive'a Barkera, który również napisał scenariusz do filmu.
Treść filmu: do małego miasteczka w Irlandii przyjeżdża fotograf wraz z rodziną, który podróżuje po Wyspie w poszukiwaniu materiału na książkę, w której chce opisywać miejsca dawnych pogańskich kultów występujących w Irlandii. W tym samym czasie jeden z miejscowych rolników usiłując usunąć ze swojego pola tkwiącą tam pradawną kamienna kolumnę, budzi do życia bestię, którą niegdyś czczono w tej okolicy. Monstrum rusza do miasteczka zabijając w nim ludzi. Pokonać bestię może tylko ten, kto prawidłowo odczyta ukryty przekaz umieszczony na witrażach w miejscowym kościele.
Film ma swój urok, jak wszystkie filmy klasy B z lat 80-tych :-)
Strony
▼
wtorek, 31 marca 2009
poniedziałek, 30 marca 2009
Restauracje i bary w Cork: Phelan's Restuarant
Osobom, które chciałyby zjeść obiad z tradycyjnej polskiej kuchni - polecam Phelan's Restuarant. Jest to chyba jedyna polska restauracja z prawdziwego zdarzenia w najbliższej okolicy Cork.
Wystrój sal jest elegancki, dania są spore i niedrogie, obsługa jest bardzo profesjonalna, są dostępne polskie alkohole. Ja, z racji mojego wegetarianizmu, zamówiłem placki ziemniaczane w sosie pomidorowym na ostro - i były to najlepsze placki ziemniaczane jakie w życiu jadłem :-)
W restauracji odbywają się rodzinne uroczystości, a co miesiąc - polskie dancingi. Phelan's Restuarant posiada także własne B&B z niedrogimi, za to przestronnymi pokojami.
Dokładny adres restauracji i B&B to: Phelan's Woodview House, Tweedmount Blarney, County Cork.
Osobiście - polecam.
--------------
dopisek z 01.12.2009 r.: niestety, wskutek bankructwa właściciela terenu na którym stoi restauracja - została ona zamknięta.
/Na zdjęciu: stoję przed Phelan's Restuarant/
Phelan's Restuarant to restauracja znana w Cork od dziesięcioleci. Po odejściu człowieka który prowadził ją przez wiele lat, była zamknięta przez kolejne 3 lata. W zeszłym roku przejęli ją nasi Rodacy, którzy oprócz potraw typowych dla kuchni irlandzkiej - przygotowali także polskie menu.Wystrój sal jest elegancki, dania są spore i niedrogie, obsługa jest bardzo profesjonalna, są dostępne polskie alkohole. Ja, z racji mojego wegetarianizmu, zamówiłem placki ziemniaczane w sosie pomidorowym na ostro - i były to najlepsze placki ziemniaczane jakie w życiu jadłem :-)
W restauracji odbywają się rodzinne uroczystości, a co miesiąc - polskie dancingi. Phelan's Restuarant posiada także własne B&B z niedrogimi, za to przestronnymi pokojami.
Dokładny adres restauracji i B&B to: Phelan's Woodview House, Tweedmount Blarney, County Cork.
Osobiście - polecam.
--------------
dopisek z 01.12.2009 r.: niestety, wskutek bankructwa właściciela terenu na którym stoi restauracja - została ona zamknięta.
niedziela, 29 marca 2009
XVI Rozmowy (nie)Kontrolowane
W sobotę, 28 marca b.r., w pubie Slate w Cork miały miejsce XVI "Rozmowy (nie)Kontrolowane". Gościem Specjalnym "Rozmów..." był Krzysztof Jurusik, który pracował jako wolontariusz w Afryce.
Kilka słów o naszym Gościu: Krzysztof Jurusik, ur. 1982 r, absolwent Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Podczas studiów współpracował z podkarpackim dziennikiem "Supernowości", następnie wykonywał szereg zawodów: od przedstawiciela handlowego w Polsce po pracę przy myciu samochodów i montażu wentylacji w Irlandii, do której przyjechał w marcu 2006 r.
Jak mówi o sobie Krzysztof: "Coś nawet tutaj w Irlandii nie dawało mi spokoju, szczera, wielka i niewysłowiona chęć do zobaczenia całego świata. Bo jestem trochę takim marzycielem, co ubzdurał sobie coś w młodości i nawet dziś przez to spać nie może. Ja marzyłem o Afryce, o chęci poznania tamtego odmiennego świata, być może zaangażowania się w jakąś pomoc. Zawsze jednak brakowało mi odwagi do realizacji marzeń, za to byłem szczęśliwym posiadaczem nadmiaru rozwagi. Teraz to się odwróciło, z czego się bardzo cieszę. Dzięki temu zrealizowało i realizuje się już jedno marzenie, odwiedziłem więc Ghanę wspierając działania Fundacji Freespirit jako wolontariusz. Mam nadzieję, że byłem przydatny i nadal będę i już myśli krążą wokół następnego wyjazdu."
Jako wolontariusz Krzysztof Jurusik pojechał początkowo do prac budowlanych, ale wkrótce plany się zmieniły i zajął się pracami biurowymi, tj. m.in. tworzeniem dokumentacji, która będzie stanowiła fundament nowego projektu: współpracą z siecią szkół językowych w Polsce, dokumentacja ta obejmowała informacje o dzieciach najbardziej potrzebujących. Ponadto organizował pracę biblioteki, prowadził zajęcia z dziećmi, pomagał przy organizowaniu struktury fundacji w Ghanie, bowiem w związku z nowymi projektami powstało zapotrzebowanie na wolontariuszy stamtąd, którzy będą kontrolowali na bieżąco sytuację jak i asystowali przyjezdnym wolontariuszom.
Wykład Krzysztofa - wzbogacony o prezentację fascynujących zdjęć z Afryki - spotkał się z bardzo dużym zainteresowaniem.
/Powyżej: uczestnicy XVI "Rozmów...". Spotkanie cieszyło się tak dużym zainteresowaniem, że nie dla wszystkich starczyło miejsca bezpośrednio przy stole, za którym zasiadł nasz Gość/
Kilka słów o naszym Gościu: Krzysztof Jurusik, ur. 1982 r, absolwent Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Podczas studiów współpracował z podkarpackim dziennikiem "Supernowości", następnie wykonywał szereg zawodów: od przedstawiciela handlowego w Polsce po pracę przy myciu samochodów i montażu wentylacji w Irlandii, do której przyjechał w marcu 2006 r.
Jak mówi o sobie Krzysztof: "Coś nawet tutaj w Irlandii nie dawało mi spokoju, szczera, wielka i niewysłowiona chęć do zobaczenia całego świata. Bo jestem trochę takim marzycielem, co ubzdurał sobie coś w młodości i nawet dziś przez to spać nie może. Ja marzyłem o Afryce, o chęci poznania tamtego odmiennego świata, być może zaangażowania się w jakąś pomoc. Zawsze jednak brakowało mi odwagi do realizacji marzeń, za to byłem szczęśliwym posiadaczem nadmiaru rozwagi. Teraz to się odwróciło, z czego się bardzo cieszę. Dzięki temu zrealizowało i realizuje się już jedno marzenie, odwiedziłem więc Ghanę wspierając działania Fundacji Freespirit jako wolontariusz. Mam nadzieję, że byłem przydatny i nadal będę i już myśli krążą wokół następnego wyjazdu."
Jako wolontariusz Krzysztof Jurusik pojechał początkowo do prac budowlanych, ale wkrótce plany się zmieniły i zajął się pracami biurowymi, tj. m.in. tworzeniem dokumentacji, która będzie stanowiła fundament nowego projektu: współpracą z siecią szkół językowych w Polsce, dokumentacja ta obejmowała informacje o dzieciach najbardziej potrzebujących. Ponadto organizował pracę biblioteki, prowadził zajęcia z dziećmi, pomagał przy organizowaniu struktury fundacji w Ghanie, bowiem w związku z nowymi projektami powstało zapotrzebowanie na wolontariuszy stamtąd, którzy będą kontrolowali na bieżąco sytuację jak i asystowali przyjezdnym wolontariuszom.
Wykład Krzysztofa - wzbogacony o prezentację fascynujących zdjęć z Afryki - spotkał się z bardzo dużym zainteresowaniem.
sobota, 28 marca 2009
Wykład Krzysztofa Miękusa w Cork
W piątek, 27 marca b.r., w hotelu Victoria w Cork miał miejsce wykład Krzysztofa Miękusa dotyczący realizowanych przez niego projektów artystycznych. Organizatorem wykładu było Stowarzyszenie MyCork.
W trakcie wykładu Krzysztof Miękus opowiedział o zrealizowanych przez siebie projektach fotograficznych, tj. m.in. "Naznaczeni" - dotyczącego problemu AIDS w Afryce, "Mr. Ibu" - fotografie zrobione w Ghanie, Chinach i Polsce, ukazujące zaskakujące podobieństwa w krajobrazie tych odległych krajów, oraz "Food is the first thing/Morals follow on" - wstrząsającą historię Karla Denke - niemieckiego kanibala mieszkającego w latach 20-tych ub.w. w Münsterberg (obecnie: Ziębice w woj. dolnośląskim).
Info za: www.eaf.com.pl:
Krzysztof Miękus. Ur. w 1975 roku. Absolwent Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych Uniwersytetu Warszawskiego (dyplom w Instytucie Filozofii), Szkoły Reportażu Collegium Civitas oraz Studium Fotografii ZPAF.
Od 2000 do 2003 roku współpracował z miesięcznikiem "Pozytyw". Od 2003 do 2005 był zastępcą redaktora naczelnego „Pozytywu”, zaś w latach 2005 – 2006 redaktorem naczelnym pisma. W 2006 roku był kuratorem Yours Gallery w Warszawie, wraz z którą przygotował szereg wystaw, w tym Klavdija Slubana, Weroniki Łodzińskiej i Andrzeja Kramarza, Tomasa Munity, Jamesa Whitlow Delano, Krzysztofa Pruszkowskiego oraz wystawy zbiorowej „Teraz Polska” przygotowanej specjalnie dla Miesiąca Fotografii w Krakowie. W 2007 roku był kuratorem generalnym Międzynarodowego Festiwalu Fotografii „Transfotografia” w Trójmieście. Obecnie pracuje jako kurator i fotograf niezależny. Wykłada historię fotografii w Europejskiej Akademii Fotografii w Warszawie. Współpracuje z festiwalami fotografii (Rencontres de la Photographie w Arles, Miesiąc Fotografii w Krakowie), międzynarodowymi konkursami (między innymi KTR, CEE PhotoFund).
Zajmuje się dokumentem fotograficznym. Współautor (wraz z Adamem Leszczyńskim) książki-reportażu "Naznaczeni" dotyczącej problemu HIV/ AIDS w Afryce (wydawnictwo Trio, Warszawa 2003). W 2006 roku brał udział w publikacji i wystawie „Małopolska – Fotografie” na zlecenie Małopolskiego Instytutu Kultury. Stypendysta Europe-Asia Foundation oraz Visegrad Fund.
W trakcie wykładu Krzysztof Miękus opowiedział o zrealizowanych przez siebie projektach fotograficznych, tj. m.in. "Naznaczeni" - dotyczącego problemu AIDS w Afryce, "Mr. Ibu" - fotografie zrobione w Ghanie, Chinach i Polsce, ukazujące zaskakujące podobieństwa w krajobrazie tych odległych krajów, oraz "Food is the first thing/Morals follow on" - wstrząsającą historię Karla Denke - niemieckiego kanibala mieszkającego w latach 20-tych ub.w. w Münsterberg (obecnie: Ziębice w woj. dolnośląskim).
Info za: www.eaf.com.pl:
Krzysztof Miękus. Ur. w 1975 roku. Absolwent Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych Uniwersytetu Warszawskiego (dyplom w Instytucie Filozofii), Szkoły Reportażu Collegium Civitas oraz Studium Fotografii ZPAF.
Od 2000 do 2003 roku współpracował z miesięcznikiem "Pozytyw". Od 2003 do 2005 był zastępcą redaktora naczelnego „Pozytywu”, zaś w latach 2005 – 2006 redaktorem naczelnym pisma. W 2006 roku był kuratorem Yours Gallery w Warszawie, wraz z którą przygotował szereg wystaw, w tym Klavdija Slubana, Weroniki Łodzińskiej i Andrzeja Kramarza, Tomasa Munity, Jamesa Whitlow Delano, Krzysztofa Pruszkowskiego oraz wystawy zbiorowej „Teraz Polska” przygotowanej specjalnie dla Miesiąca Fotografii w Krakowie. W 2007 roku był kuratorem generalnym Międzynarodowego Festiwalu Fotografii „Transfotografia” w Trójmieście. Obecnie pracuje jako kurator i fotograf niezależny. Wykłada historię fotografii w Europejskiej Akademii Fotografii w Warszawie. Współpracuje z festiwalami fotografii (Rencontres de la Photographie w Arles, Miesiąc Fotografii w Krakowie), międzynarodowymi konkursami (między innymi KTR, CEE PhotoFund).
Zajmuje się dokumentem fotograficznym. Współautor (wraz z Adamem Leszczyńskim) książki-reportażu "Naznaczeni" dotyczącej problemu HIV/ AIDS w Afryce (wydawnictwo Trio, Warszawa 2003). W 2006 roku brał udział w publikacji i wystawie „Małopolska – Fotografie” na zlecenie Małopolskiego Instytutu Kultury. Stypendysta Europe-Asia Foundation oraz Visegrad Fund.
piątek, 27 marca 2009
MyCork: spotkanie redakcji portalu
W czwartek, 26 marca b.r., jak co miesiąc spotkali się dziennikarze portalu www.MyCork.org - witryny należącej do Stowarzyszenia MyCork.
Skład redakcji jest systematycznie zasilany kolejnymi osobami chcącymi nawiązać współpracę z portalem MyCork.org, a dzięki współpracy z New Communities Partnership - redakcja pozyskała odpowiednie, wyposażone w komputery z dostępem do internetu, miejsce do spotkań.
W trakcie spotkania dziennikarze omówili bieżące sprawy związane z funkcjonowaniem naszego portalu, a także przygotowali plan publikacji na kolejny miesiąc.
Skład redakcji jest systematycznie zasilany kolejnymi osobami chcącymi nawiązać współpracę z portalem MyCork.org, a dzięki współpracy z New Communities Partnership - redakcja pozyskała odpowiednie, wyposażone w komputery z dostępem do internetu, miejsce do spotkań.
W trakcie spotkania dziennikarze omówili bieżące sprawy związane z funkcjonowaniem naszego portalu, a także przygotowali plan publikacji na kolejny miesiąc.
czwartek, 26 marca 2009
MyCork: spotkanie z Krzysztofem Miękusem
Dzisiaj członkowie i sympatycy Stowarzyszenia MyCork spotkali sie z p. Krzysztofem Miękusem, który w najbliższy piątek, w hotelu Victoria w Cork, wygłosi wykład na temat współczesnej fotografii polskiej. MyCork jest organizatorem tego wykładu.
Głównym celem spotkania było uzgodnienie niektórych szczegółów technicznych związanych z organizacją wykładu. Ponadto p. Krzysztof Miękus opowiedział nam o realizacji swoich artystycznych projektów.
Krzysztof Miękus (1975) jest niezależnym artystą, kuratorem wystaw i dziennikarzem. Obecnie pracuje jako wykładowca w Europejskiej Akademii Fotografii w Warszawie. Do Irlandii przyjechał na zaproszenie Peg Sue Amison z Sirius Arts Centre.
W najbliższy piątek, 27 marca b.r., w Lee Room hotelu Victoria przy Patrick Street w Cork, ten znany dziennikarz opowie o sztuce fotografii, o realizowanym projekcie i o kontrowersyjnych mitach Europy Środkowej XX wieku. Spotkanie będzie miało formę multimedialnego wykładu, będzie też okazja porozmawiać ze znakomitym gościem.
Serdecznie zapraszamy na godzinę 19.00. Wstęp wolny.
środa, 25 marca 2009
Polski chleb w Cork (17): Chleb Żytni Staropolski
Ten chleb jest jednym z nielicznych z mojej długiej serii polskich chlebów w Cork, który mogę z czystym sumieniem polecić moim Czytelnikom.
Chleb jest dostępny m.in. w sklepie "Pychotka" przy North Main Street w Cork.
Na marginesie: na forum Stowarzyszenia MyCork: http://forum.mycork.org trwa interesująca dyskusja o domowym wypieku chlebów - na naturalnym zakwasie. Użytkownicy dzielą się swoimi doświadczeniami, wymieniają uwagi, przesyłają przepisy.
Domowy chleb na prawdziwym zakwasie, bez dodatku drożdży i chemicznych "polepszaczy" jest wg mnie tym, na co czeka spora grupa Rodaków w Cork - to tak do przemyślenia, gdyby zdarzyło się, że mojego bloga czyta ktoś pracujący w piekarni w Cork - lub okolicy ;-)
Chleb jest dostępny m.in. w sklepie "Pychotka" przy North Main Street w Cork.
Na marginesie: na forum Stowarzyszenia MyCork: http://forum.mycork.org trwa interesująca dyskusja o domowym wypieku chlebów - na naturalnym zakwasie. Użytkownicy dzielą się swoimi doświadczeniami, wymieniają uwagi, przesyłają przepisy.
Domowy chleb na prawdziwym zakwasie, bez dodatku drożdży i chemicznych "polepszaczy" jest wg mnie tym, na co czeka spora grupa Rodaków w Cork - to tak do przemyślenia, gdyby zdarzyło się, że mojego bloga czyta ktoś pracujący w piekarni w Cork - lub okolicy ;-)
poniedziałek, 23 marca 2009
Carrigaline
Carrigaline (irl. Carraig Uí Leighin) - jest to niewielkie miasteczko w hrabstwie Cork, leżące ok. 12 km od stolicy hrabstwa. Irlandzka nazwa Carrigaline oznacza "Skały Lyons".
Rozwój miejscowości nastąpił w latach 70-tych ub.w., kiedy rozpoczęto budowę nowych osiedli mieszkaniowych. Wg spisu ludności, w Carrigaline w 2006 r. mieszkało 12835 osób. Ten sam spis zarejestrował Carrigaline jako miasto z drugim najwyższym odsetkiem cudzoziemców w hrabstwie Cork (pierwszym jest Midleton): około 900 mieszkańców miasteczka pochodzi z tzw. Europy Wschodniej, również sporo przyjechało z Azji i Afryki. Ponadto: Carrigaline ma najwyższy odsetek w Irlandii pracowników dojeżdżających do pracy własnym samochodem: dojeżdża w ten sposób 74% pracujących mieszkańców.
W latach 1903 - 1932 Carrigaline było połączone z Cork kolejką wąskotorową. Przez miasteczko przepływa rzeka Owenboy, zwana również Owenabue. Działają tutaj liczne kluby sportowe.
W 2005 r. w Carrigaline stanął nietypowy pomnik, którego autorem jest Peadar Drinan: przedstawia on żaglówkę i jest dedykowany "wszystkim którzy pływają po wodzie".
W latach 1903 - 1932 Carrigaline było połączone z Cork kolejką wąskotorową. Przez miasteczko przepływa rzeka Owenboy, zwana również Owenabue. Działają tutaj liczne kluby sportowe.
niedziela, 22 marca 2009
Echos Of The Past
W Cork Vision Centre w dniach od 3 do 27 marca b.r. ma miejsce wystawa "Echos Of The Past".
Na wystawę składa się szereg czarno - białych fotografii, pochodzących z archiwum lokalnej popołudniówki "Evening Echo". Zdjęcia, datowane od początku ub.w. po lata 80-te minionego stulecia, dokumentują ważne chwile w życiu miasta, a także pokazują codzienne chwile mieszkańców Cork żyjących tutaj kilkadziesiąt lat temu.
Na wystawę składa się szereg czarno - białych fotografii, pochodzących z archiwum lokalnej popołudniówki "Evening Echo". Zdjęcia, datowane od początku ub.w. po lata 80-te minionego stulecia, dokumentują ważne chwile w życiu miasta, a także pokazują codzienne chwile mieszkańców Cork żyjących tutaj kilkadziesiąt lat temu.
sobota, 21 marca 2009
Nasz Głos: pierwszy w Irlandii dziennik on-line dla Polaków
Dzisiaj "Nasz Głos" - bezpłatny polonijny tygodnik w Irlandii - rozpoczął rozpoczyna publikowanie pierwszego w Irlandii dziennika on-line dla Polaków.
Jak piszą na swojej stronie internetowej www.ng24.ie wydawcy "Naszego Głosu": "Po dużym sukcesie medialnym, jakim okazał się bezpłatny tygodnik Nasz Głos, firma Wizard Media Ltd rozpoczyna publikowanie pierwszego w Irlandii dziennika on-line dla Polaków mieszkających na Zielonej Wyspie i nie tylko. To pierwsze dynamiczne, interaktywne i przede wszystkim aktualne wydanie on-line dla Polaków mieszkających na terenie Irlandii oraz osób poszukujących najświeższych informacji o tym, co aktualnie dzieje się na Zielonej Wyspie. To również połączenie kompetencji najchętniej czytanego polskiego tygodnika ukazującego się aktualnie w Irlandii oraz możliwości jakie daje Internet."
"Nasz Głos" ukazuje się w Irlandii od 16 czerwca 2007 r. Jego redaktorem naczelnym jest p. Marcin Klinkosz, którego miałem zaszczyt gościć na VIII "Rozmowach (nie)Kontrolowanych".
Jak piszą na swojej stronie internetowej www.ng24.ie wydawcy "Naszego Głosu": "Po dużym sukcesie medialnym, jakim okazał się bezpłatny tygodnik Nasz Głos, firma Wizard Media Ltd rozpoczyna publikowanie pierwszego w Irlandii dziennika on-line dla Polaków mieszkających na Zielonej Wyspie i nie tylko. To pierwsze dynamiczne, interaktywne i przede wszystkim aktualne wydanie on-line dla Polaków mieszkających na terenie Irlandii oraz osób poszukujących najświeższych informacji o tym, co aktualnie dzieje się na Zielonej Wyspie. To również połączenie kompetencji najchętniej czytanego polskiego tygodnika ukazującego się aktualnie w Irlandii oraz możliwości jakie daje Internet."
"Nasz Głos" ukazuje się w Irlandii od 16 czerwca 2007 r. Jego redaktorem naczelnym jest p. Marcin Klinkosz, którego miałem zaszczyt gościć na VIII "Rozmowach (nie)Kontrolowanych".
Kino klasy B
Z filmów - najbardziej lubię te z lat 60 i 70-tych ubiegłego wieku. A szczególnie - filmy określane "kinem klasy B", czyli niskobudżetowe produkcje, jednak tworzone z pasją, której często brakuje twórcom kinowych megaprodukcji.
/Obok - okładka kultowego (oczywiście - w niektórych kręgach ;-) ) filmu klasy B: "Atak Morderczych Pomidorów" z 1978 r. - połączenie horroru, komedii, musicalu i s-f :-)/
Chyba każdy z nas podświadomie określa definicją "filmu klasy B" film tani, produkowany szybko, z amatorską grą aktorów i komicznymi - z dzisiejszego punktu widzenia - efektami specjalnymi. Jaka jest tematyka kina klasy B z drugiej połowy ub.w.? W zasadzie - nie ma żadnych ograniczeń, ale najwięcej powstało filmów science - fiction, horrorów, sensacyjnych, kryminalnych, itp. - czyli tych adresowanych do masowego odbiorcy. Ale, pomimo tej pozornej tendencyjności - te filmy często oprócz zapewnienia rozrywki - stawiały również ważne pytania...
Co jest takiego fascynującego w tych tanich i często kiepskich produkcjach tego typu? Przede wszystkich - pasja, która towarzyszyła tworzącym je ludziom. Jeden z reżyserów tego typu filmów wyznał szczerze: "nie bardzo umiem robić filmy, ale bardzo lubię je robić"
Skąd wzięła się nazwa "kina klasy B"? Trzeba sięgnąć do historii tzw. "podwójnych seansów filmowych", rzeczy praktycznie nieznanej w Europie, za to swego czasu popularnej w Stanach Zjednoczonych, gdzie za cenę jednego biletu można było obejrzeć dwa filmy. Dodatkowo często było tak, że jeden z filmów wyświetlano tylko po to, żeby dodać atrakcyjności filmowi droższemu, czy wręcz superprodukcji, w której wystąpiły ówczesne gwiazdy kina. Niemniej, pomimo upływu lat, filmy klasy B zaczęły żyć swoistym życiem po życiu. Ba, niektóre z nich stały się wręcz kultowe, gdy o dawnych superprodukcjach którym towarzyszyły - niewielu już pamięta.
Ja osobiście najbardziej lubię filmy z lat 60-tych i 70-tych ub.w., chociaż w latach 80-tych, a nawet do połowy lat 90-tych, również powstało sporo perełek. Druga połowa lat 90-tych to już spora zmiana, głównie dlatego, że efekty specjalne, nawet w filmach bardzo tanich, są generowane komputerowo, co z jednej strony podnosi realizm, ale z drugiej strony, przynajmniej dla mnie - jest odejściem od prawdziwego kina. Kto wie, może kolejnym etapem "kina klasy B", czyli filmów tworzonych tanio, szybko i bez promocji będą filmy które w całości powstają w komputerach.
Ale - czy to jeszcze będzie kino?
/Obok - okładka kultowego (oczywiście - w niektórych kręgach ;-) ) filmu klasy B: "Atak Morderczych Pomidorów" z 1978 r. - połączenie horroru, komedii, musicalu i s-f :-)/
Chyba każdy z nas podświadomie określa definicją "filmu klasy B" film tani, produkowany szybko, z amatorską grą aktorów i komicznymi - z dzisiejszego punktu widzenia - efektami specjalnymi. Jaka jest tematyka kina klasy B z drugiej połowy ub.w.? W zasadzie - nie ma żadnych ograniczeń, ale najwięcej powstało filmów science - fiction, horrorów, sensacyjnych, kryminalnych, itp. - czyli tych adresowanych do masowego odbiorcy. Ale, pomimo tej pozornej tendencyjności - te filmy często oprócz zapewnienia rozrywki - stawiały również ważne pytania...
Co jest takiego fascynującego w tych tanich i często kiepskich produkcjach tego typu? Przede wszystkich - pasja, która towarzyszyła tworzącym je ludziom. Jeden z reżyserów tego typu filmów wyznał szczerze: "nie bardzo umiem robić filmy, ale bardzo lubię je robić"
Skąd wzięła się nazwa "kina klasy B"? Trzeba sięgnąć do historii tzw. "podwójnych seansów filmowych", rzeczy praktycznie nieznanej w Europie, za to swego czasu popularnej w Stanach Zjednoczonych, gdzie za cenę jednego biletu można było obejrzeć dwa filmy. Dodatkowo często było tak, że jeden z filmów wyświetlano tylko po to, żeby dodać atrakcyjności filmowi droższemu, czy wręcz superprodukcji, w której wystąpiły ówczesne gwiazdy kina. Niemniej, pomimo upływu lat, filmy klasy B zaczęły żyć swoistym życiem po życiu. Ba, niektóre z nich stały się wręcz kultowe, gdy o dawnych superprodukcjach którym towarzyszyły - niewielu już pamięta.
Ja osobiście najbardziej lubię filmy z lat 60-tych i 70-tych ub.w., chociaż w latach 80-tych, a nawet do połowy lat 90-tych, również powstało sporo perełek. Druga połowa lat 90-tych to już spora zmiana, głównie dlatego, że efekty specjalne, nawet w filmach bardzo tanich, są generowane komputerowo, co z jednej strony podnosi realizm, ale z drugiej strony, przynajmniej dla mnie - jest odejściem od prawdziwego kina. Kto wie, może kolejnym etapem "kina klasy B", czyli filmów tworzonych tanio, szybko i bez promocji będą filmy które w całości powstają w komputerach.
Ale - czy to jeszcze będzie kino?
wtorek, 17 marca 2009
Parada w Dniu św. Patryka w Cork 2009
17 marca to w Irlandii największe święto: Dzień św. Patryka. W każdym większym mieście odbywają się z tej okazji uroczyste parady. MyCork jak zawsze stanął na wysokości zadania.
Tematem tegorocznej parady w Cork był "Cosmic Chaos". Pod wodzą Marceliny Włodarz sympatycy i członkowie Stowarzyszenia MyCork przygotowali szereg rekwizytów: słońce, księżyc, planety i meteoryty, a także kosmiczną rakietę. Polskim akcentem w naszej grupie był przede wszystkim... Mikołaj Kopernik, w którego osobiście się wcieliłem :-)
Naszemu pokazowi towarzyszyła także polska "kosmiczna" muzyka, tj. m.in. "Noc Komety" Budki Suflera i "Ucieczka z tropiku" Marka Bilińskiego oraz dym - wytwarzany przez specjalną maszynę - co wywarło niesamowite wrażenie na publiczności.
Tutaj znajduje się kilka moich zdjęć m.in. z tegorocznej Parady w Cork: LINK, a poniżej krótki filmik pokazujący naszą grupę:
/Na zdjęciu powyżej: fragment polskiej grupy prowadzonej przez Stowarzyszenie MyCork. Kopernik - to ja ;-)/
Tematem tegorocznej parady w Cork był "Cosmic Chaos". Pod wodzą Marceliny Włodarz sympatycy i członkowie Stowarzyszenia MyCork przygotowali szereg rekwizytów: słońce, księżyc, planety i meteoryty, a także kosmiczną rakietę. Polskim akcentem w naszej grupie był przede wszystkim... Mikołaj Kopernik, w którego osobiście się wcieliłem :-)
Naszemu pokazowi towarzyszyła także polska "kosmiczna" muzyka, tj. m.in. "Noc Komety" Budki Suflera i "Ucieczka z tropiku" Marka Bilińskiego oraz dym - wytwarzany przez specjalną maszynę - co wywarło niesamowite wrażenie na publiczności.
Tutaj znajduje się kilka moich zdjęć m.in. z tegorocznej Parady w Cork: LINK, a poniżej krótki filmik pokazujący naszą grupę:
poniedziałek, 16 marca 2009
MyCork: spotkanie Zarządu Stowarzyszenia
W poniedziałek, 16 marca b.r. miało miejsce kolejne spotkanie członków Zarządu Stowarzyszenia MyCork.
W trakcie spotkania przedyskutowaliśmy głównie sprawy związane z obsługą reklamodawców ogłaszających się na portalu www.MyCork.org. M.in. ze względu na ciągle rosnące zainteresowanie ogłoszeniodawców, prawdopodobnie wkrótce zostaną wyznaczone dodatkowe miejsca na reklamę.
Przypomnę, że Stowarzyszenie MyCork jest organizacją non - profit, wszystkie osoby pracujące na rzecz naszego stowarzyszenia - to wolontariusze. Wszelkie wpływy z reklam i skladek czlonkowskich są przeznaczane na realizację licznych projektów MyCork, a dzięki samodzielnemu pozyskiwaniu środków na swoją działalność - w przeciwieństwie do zdecydowanej większości organizacji polonijnych która finansuje swoją działalność z różnego rodzaju dotacji - MyCork jest stowarzyszeniem w pełni niezależnym.
W trakcie spotkania przedyskutowaliśmy głównie sprawy związane z obsługą reklamodawców ogłaszających się na portalu www.MyCork.org. M.in. ze względu na ciągle rosnące zainteresowanie ogłoszeniodawców, prawdopodobnie wkrótce zostaną wyznaczone dodatkowe miejsca na reklamę.
Przypomnę, że Stowarzyszenie MyCork jest organizacją non - profit, wszystkie osoby pracujące na rzecz naszego stowarzyszenia - to wolontariusze. Wszelkie wpływy z reklam i skladek czlonkowskich są przeznaczane na realizację licznych projektów MyCork, a dzięki samodzielnemu pozyskiwaniu środków na swoją działalność - w przeciwieństwie do zdecydowanej większości organizacji polonijnych która finansuje swoją działalność z różnego rodzaju dotacji - MyCork jest stowarzyszeniem w pełni niezależnym.
niedziela, 15 marca 2009
Konne wyścigi w Cloyne
Irlandczycy kochają konie, a wyścigi konne zawsze przyciągają tłumy widzów. Dzisiaj byłem na takich wyścigach w Cloyne.
Podobno irlandzkie konie słyną w świecie z mocnych, a zarazem lekkich kości, a Irlandia jest często nazywana "krainą koni". Faktem jest, że wyścigi konne zawsze cieszą się tutaj sporym zainteresowaniem, niemal tak - jak u nas piłka nożna.
/Powyżej: wyścig w Cloyne/
XV Rozmowy (nie)Kontrolowane
W sobotę, 14 marca b.r., w pubie Slate w Cork miały miejsce XV "Rozmowy (nie)Kontrolowane". Tym razem moim Gościem był Tomasz Łotocki.
Twórca największego portalu dla Polonii w Irlandii: Gazeta.ie, współwłaściciel przychodni lekarskich Medicus Medical Centre w Dublinie oraz w Cork, ponadto: sponsor wydarzeń kulturalnych, koncertów, Ligi Piłki Nożnej Medicus oraz drużyny koszykówki Medicus Polish Basket. Na co dzień mieszkaniec Dublina, ale jako zapalony windsurfingowiec stale podróżuje po Irlandii realizując swoje hobby, poznając nowych znajomych i poszukując nowych pomysłów do realizacji.
W trakcie spotkania uczestnicy "Rozmów..." mieli unikalną możliwość posłuchania o kulisach powstania największego polonijnego portalu w Irlandii oraz przychodni lekarskich "Medicus", o problemach jakie napotyka polski biznes w Irlandii a także - o windsurfingu i podobnych sportach wodnych.
/Powyżej: część uczestników XV "Rozmów..."/
Twórca największego portalu dla Polonii w Irlandii: Gazeta.ie, współwłaściciel przychodni lekarskich Medicus Medical Centre w Dublinie oraz w Cork, ponadto: sponsor wydarzeń kulturalnych, koncertów, Ligi Piłki Nożnej Medicus oraz drużyny koszykówki Medicus Polish Basket. Na co dzień mieszkaniec Dublina, ale jako zapalony windsurfingowiec stale podróżuje po Irlandii realizując swoje hobby, poznając nowych znajomych i poszukując nowych pomysłów do realizacji.
W trakcie spotkania uczestnicy "Rozmów..." mieli unikalną możliwość posłuchania o kulisach powstania największego polonijnego portalu w Irlandii oraz przychodni lekarskich "Medicus", o problemach jakie napotyka polski biznes w Irlandii a także - o windsurfingu i podobnych sportach wodnych.
poniedziałek, 9 marca 2009
Cloyne
Cloyne jest niewielką miejscowością w hrabstwie Cork. Symbolem Cloyne jest The Round Tower pochodząca z X wieku - a więc tysiącletnia! - okrągła wieża.
Wieża ma ok. 30 metrów wysokości, 16,25 metrów obwodu, 5,17 metrów średnicy, wejście do niej znajduje się 3,4 metra od ziemi. W połowie XVIII wieku w wieżę uderzył piorun, wskutek czego oryginalny, stożkowy dach uległ zniszczeniu. Wśród Irlandczyków Cloyne jest znane przede wszystkim z tego, że urodził się w nim Christy Ring - legenda irlandzkiego hurlingu. Oczywiście - jest tam też jego pomnik.
Wieża ma ok. 30 metrów wysokości, 16,25 metrów obwodu, 5,17 metrów średnicy, wejście do niej znajduje się 3,4 metra od ziemi. W połowie XVIII wieku w wieżę uderzył piorun, wskutek czego oryginalny, stożkowy dach uległ zniszczeniu. Wśród Irlandczyków Cloyne jest znane przede wszystkim z tego, że urodził się w nim Christy Ring - legenda irlandzkiego hurlingu. Oczywiście - jest tam też jego pomnik.
/Powyżej: wieża w Cloyne/
niedziela, 8 marca 2009
MyCork: Dzień Kobiet
Dzisiaj, tj. 8 marca b.r., z okazji Dnia Kobiet, członkowie Stowarzyszenia MyCork wręczyli Paniom kwiaty.
Jest to pierwszy tego typu projekt zrealizowany przez Stowarzyszenie MyCork, jednak - ponieważ spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem - mam nadzieję że na stałe wpisze się on w kalendarz MyCork - owych akcji.
Całą akcję przeprowadziliśmy po porannej mszy w j. polskim w kościele Augustine's Church przy Washington Street w Cork (czyli tzw. "polskim kościele"). Każda z Pań otrzymała różyczkę wraz z życzeniami, oraz dwujęzyczną ulotkę o Stowarzyszeniu MyCork. Kwiaty otrzymały od nas również Panie z kilku okolicznych, czynnych o tej porze, sklepów. W sumie członkowie MyCork rozdali Paniom dokładnie 100 róż :-)
/Powyżej: wręczam kwiatka jednej z Pań/
Jest to pierwszy tego typu projekt zrealizowany przez Stowarzyszenie MyCork, jednak - ponieważ spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem - mam nadzieję że na stałe wpisze się on w kalendarz MyCork - owych akcji.
Koncert Kasi Kowalskiej w Cork
W sobotę, 7 marca b.r., w klubie Savoy dla Polonii w Cork wystąpiła Kasia Kowalska. Kilka godzin przed koncertem w Saloniku Prasowym "BaDaCZ" Kasia Kowalska popisywała swoje płyty. Sam koncert był bardzo udany, a licznie przybyła publiczność świetnie się bawiła.
/Powyżej: z Kasią Kowalską w "BaDaCZ"-u/
/Powyżej: koncert w Cork/
czwartek, 5 marca 2009
Pora mroku
Wczoraj obejrzałem kolejny polski film grozy: Pora mroku".
O filmie piszę dlatego, że to polski horror, czyli ten gatunek filmowy, w którym nasi reżyserzy nigdy nie czuli się zbyt pewnie.
Twórcy filmu zachęcają nas opisem: "Czwórka przyjaciół, dwie dziewczyny i dwóch chłopaków, ruszają do opuszczonej fabryki na Dolnym Śląsku, gdzie rok wcześniej zaginął Adam, brat jednej z uczestniczek wyprawy - Joanny. Jednocześnie, do pobliskiego szpitala psychiatrycznego w charakterze asystentów trafia „trudna młodzież” z poprawczaka. Wśród skierowanych znajduje się Karolina. Dziewczyna dość szybko zaprzyjaźnia się z Zolo, młodym hakerem i jednym z pacjentów zakładu. Wkrótce wszyscy oni staną się świadkami (a może nawet więcej) przerażających eksperymentów przeprowadzanych na terenie fabryki."
No cóż, wg mnie - opis obiecuje więcej niż dostaniemy, ale plus dla twórców za odwagę, bo określenie "polski horror" ciągle brzmi dość egzotycznie, a szkoda.
Czy warto film obejrzeć? Tak, ale tylko dlatego, że to polski film grozy, a nie dlatego, ze to dobry film...
O filmie piszę dlatego, że to polski horror, czyli ten gatunek filmowy, w którym nasi reżyserzy nigdy nie czuli się zbyt pewnie.
Twórcy filmu zachęcają nas opisem: "Czwórka przyjaciół, dwie dziewczyny i dwóch chłopaków, ruszają do opuszczonej fabryki na Dolnym Śląsku, gdzie rok wcześniej zaginął Adam, brat jednej z uczestniczek wyprawy - Joanny. Jednocześnie, do pobliskiego szpitala psychiatrycznego w charakterze asystentów trafia „trudna młodzież” z poprawczaka. Wśród skierowanych znajduje się Karolina. Dziewczyna dość szybko zaprzyjaźnia się z Zolo, młodym hakerem i jednym z pacjentów zakładu. Wkrótce wszyscy oni staną się świadkami (a może nawet więcej) przerażających eksperymentów przeprowadzanych na terenie fabryki."
No cóż, wg mnie - opis obiecuje więcej niż dostaniemy, ale plus dla twórców za odwagę, bo określenie "polski horror" ciągle brzmi dość egzotycznie, a szkoda.
Czy warto film obejrzeć? Tak, ale tylko dlatego, że to polski film grozy, a nie dlatego, ze to dobry film...
środa, 4 marca 2009
Wywiad na blogu Dariusza Rekosza
Dariusz Rekosz, znany pisarz, Honorowy Ambasador Literatury Dla Dzieci i Młodzieży Kampanii MAMA, TATA... & MYSELF?, autor książek dla dzieci z serii "Mors, Pinky i..." oraz dla dorosłych - m.in. "Szyfr Jana Matejki" i "Kosmiczna Futryna", zamieścił na swoim blogu www.blog.rekosz.pl wywiad ze mną ;-)
Rozmawiamy o emigracji, Polonii, Irlandii, Stowarzyszeniu MyCork, itp. Zainteresowanych Czytelników zapraszam na www.blog.rekosz.pl/?p=219
Dariusz Rekosz już dwukrotnie gościł w Irlandii, gdzie spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem. O wizycie pisarza w Irlandii można przeczytać na mojej stronie TUTAJ i TUTAJ. Oprócz bloga autora: www.blog.rekosz.pl zapraszam też do odwiedzenia jego oficjalnej strony internetowej: www.rekosz.pl
Rozmawiamy o emigracji, Polonii, Irlandii, Stowarzyszeniu MyCork, itp. Zainteresowanych Czytelników zapraszam na www.blog.rekosz.pl/?p=219
Dariusz Rekosz już dwukrotnie gościł w Irlandii, gdzie spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem. O wizycie pisarza w Irlandii można przeczytać na mojej stronie TUTAJ i TUTAJ. Oprócz bloga autora: www.blog.rekosz.pl zapraszam też do odwiedzenia jego oficjalnej strony internetowej: www.rekosz.pl
poniedziałek, 2 marca 2009
Mitchelstown
Mitchelstown (irl. Baile Mhistéala) to małe miasteczko w hrabstwie Cork, w południowo - zachodniej Irlandii.
/Na zdjęciu: stoję przed pomnikiem John'a Mandeville, który stanął na czele strajku w Mitchelstown w 1887 r., buntując się przeciwko wygórowanym czynszom nakładanym na Irlandczyków przez angielskich właścicieli nieruchomości/
Mitchelstown powstało najprawdopodobniej w miejscu osady zwanej Brí Gobhann, którą założył św. Fanahan ok. VIII w. n.e. Pomiędzy 1775 i 1820 miasto zostało zmodernizowane przez rodzinę Kingston i do dzisiaj zachowuje zaprojektowany wówczas układ. Niestety, nie zachował się zamek - zniszczony w czasie irlandzkiej wojny domowej w 1922 r.
9 września 1887 r. w miasteczku miało miejsce wydarzenie które przeszło do historii jako "Masakra w Mitchelstown", gdy policja zastrzeliła najemców nieruchomości buntujących się przeciwko wygórowanym czynszom. "Pamiętaj Mitchelstown" - stało się wtedy znanym powiedzeniem w czasie gdy irlandzkie sprawy były przedmiotem dyskusji w brytyjskiej Izbie Gmin.
Mitchelstown jest największym producentem sera na irlandzkim rynku, ale dla turystów jest najbardziej znane z powodu Mitchelstown Cave - leżącej niedaleko od miasteczka jaskini, uchodzącej za jedną z najpiękniejszych w Europie.
/Na zdjęciu: stoję przed pomnikiem John'a Mandeville, który stanął na czele strajku w Mitchelstown w 1887 r., buntując się przeciwko wygórowanym czynszom nakładanym na Irlandczyków przez angielskich właścicieli nieruchomości/
Mitchelstown powstało najprawdopodobniej w miejscu osady zwanej Brí Gobhann, którą założył św. Fanahan ok. VIII w. n.e. Pomiędzy 1775 i 1820 miasto zostało zmodernizowane przez rodzinę Kingston i do dzisiaj zachowuje zaprojektowany wówczas układ. Niestety, nie zachował się zamek - zniszczony w czasie irlandzkiej wojny domowej w 1922 r.
9 września 1887 r. w miasteczku miało miejsce wydarzenie które przeszło do historii jako "Masakra w Mitchelstown", gdy policja zastrzeliła najemców nieruchomości buntujących się przeciwko wygórowanym czynszom. "Pamiętaj Mitchelstown" - stało się wtedy znanym powiedzeniem w czasie gdy irlandzkie sprawy były przedmiotem dyskusji w brytyjskiej Izbie Gmin.
Mitchelstown jest największym producentem sera na irlandzkim rynku, ale dla turystów jest najbardziej znane z powodu Mitchelstown Cave - leżącej niedaleko od miasteczka jaskini, uchodzącej za jedną z najpiękniejszych w Europie.
niedziela, 1 marca 2009
Kilkenny
Kilkenny jest miastem w południowo - wschodniej Irlandii leżącym nad rzeką Nore. Nazwa Kilkenny (irl. Cill Chainnigh) znaczy dokładnie "Kościół Kanisiusa" i pochodzi od imienia celtyckiego świętego, który w 577 r. n.e, założył w tym miejscu opactwo.
Od IX do XII w. Kilkenny było stolicą irlandzkiego królestwa nazywanego Osraige (Ossory). W 1169 r., po latach ciągłych walk pomiędzy miejscowymi klanami, do Kilkenny przybyli Normanowie, którzy podbili te tereny. W miejscu, w którym teraz znajduje się zamek, zbudowali fort. W 1366 r. obradujący w mieście Anglo - Normandzki parlament uchwalił Statuty z Kilkenny. W 36 artykułach zakazywały one asymilacji Anglików z miejscową ludnością, zabraniały mieszanych małżeństw, mówienia po irlandzku, noszenia tradycyjnych strojów irlandzkich, itp. W 1609 r. angielski król Jakub I nadał Kilkenny prawa miejskie. W 1650 r. do Kilkenny wkroczyła armia Cromwela.
Do najważniejszych zabytków w mieście należą: opactwo Black Abbey z XIII w., kościół Saint John z XIII w., kościół Saint Mary z XIII w., katedra anglikańska Saint Canice z XIII w., katedra katolicka Saint Mary z XIX w. oraz zamek - Kilkenny Castle z XIII w.
Chyba największą popularnością wśród turystów cieszy się zamek, pochodzący z XIII wieku, ale przebudowany w wieku XIX. Zwiedzanie odbywa się w grupach z przewodnikiem. Warto zwrócić przede wszystkim uwagę na drugą pod względem długości salę w Irlandii (pierwsza - to oczywiście słynny Long Room w Trinity College Library). Koniecznie należy również odwiedzić Katedrę św. Canice'a, która stanęła na miejscu dawnego opactwa założonego przez tego patrona Kilkenny. Co prawda jedyną pamiątką po pierwszym opactwie jest przykatedralna okrągła wieża, która - chociaż pochodzi z XIV w., została wybudowana w miejsce oryginalnej,
/Na zdjęciu: stoję przed Kilkenny Castle/
Od IX do XII w. Kilkenny było stolicą irlandzkiego królestwa nazywanego Osraige (Ossory). W 1169 r., po latach ciągłych walk pomiędzy miejscowymi klanami, do Kilkenny przybyli Normanowie, którzy podbili te tereny. W miejscu, w którym teraz znajduje się zamek, zbudowali fort. W 1366 r. obradujący w mieście Anglo - Normandzki parlament uchwalił Statuty z Kilkenny. W 36 artykułach zakazywały one asymilacji Anglików z miejscową ludnością, zabraniały mieszanych małżeństw, mówienia po irlandzku, noszenia tradycyjnych strojów irlandzkich, itp. W 1609 r. angielski król Jakub I nadał Kilkenny prawa miejskie. W 1650 r. do Kilkenny wkroczyła armia Cromwela.
Do najważniejszych zabytków w mieście należą: opactwo Black Abbey z XIII w., kościół Saint John z XIII w., kościół Saint Mary z XIII w., katedra anglikańska Saint Canice z XIII w., katedra katolicka Saint Mary z XIX w. oraz zamek - Kilkenny Castle z XIII w.
Chyba największą popularnością wśród turystów cieszy się zamek, pochodzący z XIII wieku, ale przebudowany w wieku XIX. Zwiedzanie odbywa się w grupach z przewodnikiem. Warto zwrócić przede wszystkim uwagę na drugą pod względem długości salę w Irlandii (pierwsza - to oczywiście słynny Long Room w Trinity College Library). Koniecznie należy również odwiedzić Katedrę św. Canice'a, która stanęła na miejscu dawnego opactwa założonego przez tego patrona Kilkenny. Co prawda jedyną pamiątką po pierwszym opactwie jest przykatedralna okrągła wieża, która - chociaż pochodzi z XIV w., została wybudowana w miejsce oryginalnej,