Z filmów - najbardziej lubię te z lat 60 i 70-tych ubiegłego wieku. A szczególnie - filmy określane "kinem klasy B", czyli niskobudżetowe produkcje, jednak tworzone z pasją, której często brakuje twórcom kinowych megaprodukcji.
/Obok - okładka kultowego (oczywiście - w niektórych kręgach ;-) ) filmu klasy B: "Atak Morderczych Pomidorów" z 1978 r. - połączenie horroru, komedii, musicalu i s-f :-)/
Chyba każdy z nas podświadomie określa definicją "filmu klasy B" film tani, produkowany szybko, z amatorską grą aktorów i komicznymi - z dzisiejszego punktu widzenia - efektami specjalnymi. Jaka jest tematyka kina klasy B z drugiej połowy ub.w.? W zasadzie - nie ma żadnych ograniczeń, ale najwięcej powstało filmów science - fiction, horrorów, sensacyjnych, kryminalnych, itp. - czyli tych adresowanych do masowego odbiorcy. Ale, pomimo tej pozornej tendencyjności - te filmy często oprócz zapewnienia rozrywki - stawiały również ważne pytania...
Co jest takiego fascynującego w tych tanich i często kiepskich produkcjach tego typu? Przede wszystkich - pasja, która towarzyszyła tworzącym je ludziom. Jeden z reżyserów tego typu filmów wyznał szczerze: "nie bardzo umiem robić filmy, ale bardzo lubię je robić"
Skąd wzięła się nazwa "kina klasy B"? Trzeba sięgnąć do historii tzw. "podwójnych seansów filmowych", rzeczy praktycznie nieznanej w Europie, za to swego czasu popularnej w Stanach Zjednoczonych, gdzie za cenę jednego biletu można było obejrzeć dwa filmy. Dodatkowo często było tak, że jeden z filmów wyświetlano tylko po to, żeby dodać atrakcyjności filmowi droższemu, czy wręcz superprodukcji, w której wystąpiły ówczesne gwiazdy kina. Niemniej, pomimo upływu lat, filmy klasy B zaczęły żyć swoistym życiem po życiu. Ba, niektóre z nich stały się wręcz kultowe, gdy o dawnych superprodukcjach którym towarzyszyły - niewielu już pamięta.
Ja osobiście najbardziej lubię filmy z lat 60-tych i 70-tych ub.w., chociaż w latach 80-tych, a nawet do połowy lat 90-tych, również powstało sporo perełek. Druga połowa lat 90-tych to już spora zmiana, głównie dlatego, że efekty specjalne, nawet w filmach bardzo tanich, są generowane komputerowo, co z jednej strony podnosi realizm, ale z drugiej strony, przynajmniej dla mnie - jest odejściem od prawdziwego kina. Kto wie, może kolejnym etapem "kina klasy B", czyli filmów tworzonych tanio, szybko i bez promocji będą filmy które w całości powstają w komputerach.
Ale - czy to jeszcze będzie kino?
Ja tam lubię filmy Alberta Pyuna.Nemesis i Omega Doomsą całkiem ciekawe!
OdpowiedzUsuń