Jak już pisałem, 5 czerwca b.r. odbyły się w Irlandii wybory do władz lokalnych - i do parlamentu europejskiego. Dodatkowo, 7 czerwca b.r. ci Rodacy, którzy nie chcieli wybierać irlandzkich przedstawicieli do europarlamentu, mogli zagłosować w wyborach organizowanych przez Ambasadę RP i wybrać polskich polityków. I jedne i drugie wybory zakończyły się kompletną porażką Polonii w Irlandii...
W Irlandii po raz pierwszy w historii do władz lokalnych startowali Polacy - w sumie 8 osób. Do samorządu nie dostała się żadna z nich. Polacy nie tylko nie wzięli udziału w wyborach, ale jeszcze agitowali przeciwko własnym Rodakom. Jak pisze Tomasz Wybranowski w "Kurierze Polskim", nr 68 z 11.06.b.r. w artykule pt.: "Rodak niszczy rodaka... - jakie to "polskie": "(...) spora grupa Polaków zamieszkałych w tym regionie (chodzi o Co. Tipperary - dop. mój, P.S.) nawoływała do całkowitego bojkotu wyborów, a w najlepszym razie do "nie głosowania na rodaków". Od siebie dodam, że nie tylko tam było słychać takie głosy... Jak pisze "Kurier", "takie zachowanie rodaków zszokowało irlandzkich lokalnych polityków".
Ale porażka Polonii nie dotyczy tylko faktu, że żaden z 8 kandydatów nie został wybrany do samorządu - to można by przeboleć. Znacznie większą porażką irlandzkiej Polonii jest to, że do wyborów lokalnych poszła garstka osób. Jak podaje ww. "Kurier Polski", w "Register of Election" zarejestrowało się niespełna 9 tysięcy Rodaków, z czego do urn poszło niecałe 15% z nich. Czyli z wielotysięcznej Polonii w Irlandii do wyborów lokalnych poszło zagłosować raptem nieco ponad tysiąc osób. Jakieś pół procenta Polaków mieszkających w Irlandii...
Jeszcze gorzej było w wyborach do europarlamentu zorganizowanych 7 czerwca b.r. przez Ambasadę RP: w Irlandii utworzono dla Polaków 7 okręgów wyborczych: 3 w Dublinie i po 1 w: Cork, Waterford, Sligo i Limerick. W tych wyborach glosowało raptem 433 osoby, z czego 331 - w Dublinie. W Sligo głos oddało 13 osób, gdzie sam skład komisji wyborczej liczył 7 osób.
Panie i Panowie: nie ma ŻADNEGO wytłumaczenia dla tego, co się stało. Ja sam od polityki trzymam się jak najdalej, ale taka bierność nawet mi nie mieści się w głowie. Przecież interes Polonii był aż nadto oczywisty: w tych irlandzkich lokalnych wyborach koniecznie trzeba było głosować. Niekoniecznie na Rodaków jeżeli byli lepsi kandydaci, ale - głosować trzeba było, nawet oddając nieważne głosy.
Informacji o wyborach w Irlandii było tak dużo, że każdy Polak czy chciał - czy nie chciał - zetknął się z nimi. Tytaniczną pracę związaną z przekazywaniem informacji i ułatwianiem rejestracji do wyborów wykonali ludzie związani z Forum Polonia. Info o wyborach pojawiło się na większości polonijnych portali w Irlandii, w tym i na portalu i forum Stowarzyszenia MyCork. O wyborach pisała m.in. polonijna prasa w Irlandii. Przez myśl mi nie przeszło, że mogą być wśród nas tacy ludzie, którzy będą, cytując jeszcze raz za "Kurierem Polskim": "nawoływali do całkowitego bojkotu wyborów, a w najlepszym razie do "nie głosowania na rodaków".
Dla mnie szokujące jest także to, że Polacy w Irlandii ustawiali się w kolejach do lokali wyborczych 21 października 2007 r. glosując za tym, kto będzie rządził w Polsce (czyli wybierając innym ludziom kto ma nimi rządzić - takim wyborom zawsze bylem zdecydowanie przeciwny), a nie poszli tutaj do wyborów lokalnych, pomimo ze właśnie tutaj mieszkają, pracują, płacą podatki i w końcu pomimo tego, że zaapelowali o to do nas sami Irlandczycy.
I o ile jeszcze od biedy mogę zrozumieć zwykłych gastarbeiterów, którzy nie poszli głosować, bo przyjechali tutaj tylko po trochę euro, ale docelowo chcą stąd wyjechać jak najszybciej więc mało ich obchodzą inne rzeczy ważne dla lokalnej społeczności (ale wtedy powinni przynajmniej wziąć udział w wyborach organizowanych przez polską ambasadę), o tyle nie mogę zrozumieć tych, którzy wiążą z Irlandią swoje losy na dłużej, tych, którzy zaciągnęli tutaj kredyty na domy, tych, którzy posłali tutaj dzieci do szkoły czy wręcz złożyli - lub mają zamiar złożyć - wnioski o przyznanie im irlandzkiego obywatelstwa, ale głosować nie poszli. Po co im obywatelstwo, skoro nie potrafią zachować się jak obywatele?
Tym samym, dla Irlandczyków staliśmy się tylko i wyłącznie siłą roboczą. Pokazaliśmy irlandzkim politykom, że nie warto do nas kierować swoich działań, ponieważ nie jesteśmy żadnym elektoratem, a dla polityków tylko elektorat się liczy. A innym Irlandczykom pokazaliśmy, że nie chcemy integracji, nie chcemy współdecydować o losach naszej ulicy czy miasta, bo jesteśmy tutaj tylko przejazdem...
Panie i Panowie: ja - w lokalnych wyborach w Irlandii głosowałem. Dlatego, przytaczając jeden z cytatów z "Psów": mnie zamiećcie na oddzielną stertę...
O ostatnich wyborach w Irlandii pisałem również w notkach: "Wybory w Irlandii" i "Głosowałem w irlandzkich wyborach".
Mądry Polak po szkodzie...
OdpowiedzUsuń...no cóż,P.Piotrze...musi minąć jeszcze trooooooochę czasu...zanim z dumą wypijemy toast za wolną Polskę ...zanim poczujemy tę obywatelskość i odpowiedzialność...zanim świadomie! będziemy wybierać i decydować... Polonia ma jeszcze trudniej...sam Pan pisał o sposobie na życie o tzw. "trójkącie irlandzkim" a ja z własnych obserwacji dorzucam...słabą integrację(z różnych powodów) Sama jestem zwolenniczką tezy,że jak wyborca nie wie na kogo i po co głosować to...lepiej,że nie idzie... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJakby to nie byly wybory a robienie tipsow i pokazy tuningu albo jakis festyn typu dostan benefity wypelnimy ci formularze to frekwencja bylaby pol miliona. Polacy z Ire pokazali jakie z nich polglowki, komentarze na onecie jak widac daleko od prawdy nie padaja.
OdpowiedzUsuń