Strony

piątek, 17 lipca 2009

Leahy's Open Farm

Leahy's Open Farm to skrzyżowanie muzeum ludowego z ogrodem zoologicznym oraz placem zabaw.

Farma położona niedaleko Dungourney w hr. Cork została otwarta dla publiczności w 1996 r., jej właściciele zgromadzili spory zbiór zabytkowych ciągników i maszyn i innych urządzeń jakie były używane w irlandzkim rolnictwie w ciągu ostatniego wieku. Dodatkowo odtworzono wygląd irlandzkiego wiejskiego domu, szkoły, sklepu, itp. - sprzed stu lat. Ale główną atrakcją farmy - są zwierzęta, od tych całkiem typowych, jak kury, świnie, konie i owce - po lamy, węża, małpki - i wielbłąda ;-)

/Na zdjęciu: karmię wielbłąda - naprawdę duże zwierzę ;-)/

Po wejściu do budynku trafiam do domowej restauracji, w której można kupić bilet - i w której po obejrzeniu całej farmy - zakończę zwiedzanie. Już w tej restauracyjnej salce zgromadzono sporo eksponatów, od średniowiecznego broni obuchowej - korbacza poprzez proste narzędzia domowe po telefonu z początku ub. wieku. Właściwe zwiedzanie rozpoczynam po wejściu do pomieszczenia, w którym odtworzono wygląd domu, szkoły i sklepu - sprzed stu lat. Oczywiście, chodzi głównie o wnętrza. W domu znajduje się kilka pomieszczeń, w tym i pokój dziecięcy, z pełnym umeblowaniem i wyposażeniem. Sklep kusi mnogością towarów zachwalanych przez reklamy z początku ub. wieku. Szkoła, z ławkami w których jest miejsce na kałamarze, nie budzi we mnie miłych wspomnień ;-) Oprócz mebli i sprzętów domowego użytku można także oglądać dawne stroje.

Po wyjściu z "domu" trafiam na kolejne ekspozycje, gdzie można zobaczyć m.in. dawny wóz cygański: część Irlandczyków, tzw. Travelersi, chociaż nie jest w żaden sposób spokrewniona z Romami, wiodła niemal identyczny jak oni wędrowny styl życia, obecnie - zamienili wozy na samochody z przyczepami. Kolejne wystawy pokazują szereg dawnych sprzętów i urządzeń, od maszyn do szycia, poprzez piekarniki, pralki, rowery, dziecięce zabawki, dawne radia i telefony po maszyny niemal przemysłowe, których przeznaczenia nie zawsze udaje się mi odgadnąć.

Po obejrzeniu ww. wystaw wychodzę z budynku kierując się na farmę. Najpierw rzuca się w oczy mały okrągły domek z drewna i słomy. Podobno w takich domkach mieszkano w okresie najazdu Wikingów. Idąc dalej można przyjrzeć się kolejnym narzędziom rolniczym, często używanym jeszcze kilkadziesiąt lat temu. W końcu dochodzę do zwierząt, od zwykłego drobiu - po konie, krowy, osły, lamy i owce. Przy zakupie biletu dostaje się malutką papierową torebkę z pokruszonym ciastem. "To dla kaczek" - wyjaśnia pani, ja jednak wykorzystuję je do "karmienia" m.in źrebięcia kucyka, małych owieczek a nawet - wielbłąda, ale o tym za chwilę ;-) Wcześniej jeszcze mijamy miniaturowy ogród i lasek.

Następnie - można wejść do zabudowań gospodarczych, gdzie w poszczególnych boksach umieszczono przeróżne zwierzęta: od ozdobnego drobiu, poprzez sukę - która właśnie się oszczeniła i karmi swoje młode - po węża. Pojawia się właściciel, który wyciąga z klatki dużego królika - i rzeczonego węża, z którymi można sobie zapozować do zdjęcia. Oczywiście, zgłaszam się na ochotnika i wkrótce moja szyja jest owym wężem owinięta. A wąż, zapewne z wrodzonego instynktu, zaciska uchwyt ;-) Oczywiście - wszystko jest pod kontrolę jego opiekuna. Kolejne pomieszczenia - już ze znacznie większymi zwierzętami, w tym - z wielbłądem. To było największe zwierzę jakie karmiłem z ręki. Kiedy wstał - to budził respekt ;-)

Kolejne pomieszczenia, kolejne maszyny i narzędzia. Szczególną uwagę budzą ciągniki i wóz strażacki sprzed pół wieku, można zasiąść za ich kierownicą, oraz autko Morris 1000, legendarny brytyjski samochód z 1965r., podobno całkowicie "na chodzie". Dochodzę do klatki z marmoset - małymi małpkami pochodzącymi z Brazylii i do pomieszczeń ze świniami: tymi dzikimi i udomowionymi.

To nie wszystko: jest sporo dodatkowych atrakcji dla dzieci dla których przygotowano kilka placów zabaw.

Po zakończeniu zwiedzania, poprzez sklep z różnymi gadżetami mającymi upamiętnić nasz pobyt w Leahy's Open Farm wracam do restauracji, od której rozpocząłem zwiedzanie. Zamawiam świetną zupę grzybową z domowo pieczonym chlebem, takiż domowy deser i herbatę. Pycha ;-)

Leahy's Open Farm to świetne miejsce na interesujące spędzenie całego dnia. Polecam ;-) Dokładny adres to: Leahy's Open Farm, Dungourney, Co.Cork.

2 komentarze:

  1. Czyżbyś Piotrze nie zauważył na tej farmie polskiego akcentu? Jednym z eksponatów jest... polski rower. Tak, tak! Leciwy o dbrapany tandem o nazwie 'Duet' stoi miedzy innymi archaicznymi przedmiotami. Jesli nie uwiecznileś go na zdjeciach - służe swoim fotograficznym archiwum.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak widziałem ten rower, mam go gdzieś na jednym ze zdjęć, ale nie wiedzialem, że to polski rower ;-) Musi mieć ciekawą historię...

    OdpowiedzUsuń