Wczoraj obejrzałem "Witajcie w życiu" - pierwszy zakazany film w historii III RP.
Film z 1997 r. w reż. Henryka
Dederki opowiada o działalności Amway w Polsce. Amway to firma chyba wszystkim znana, zajmuje się bezpośrednią sprzedażą m.in. produktów codziennego użytku,
wykorzystując w tym celu tzw. marketing
wielopoziomowy. Film nigdy oficjalnie nie był prezentowany z powodu wytoczenia przez ww. firmę procesów sądowych, skierowanych przeciwko autorowi i producentom tego obrazu. Dodam, że pomimo upływu 12 lat - sprawy sądowe nie są jeszcze zakończone...
Oczywiście film trafił do "drugiego" obiegu, chociaż w dobie internetu
można by rzec - że pierwszego ;-), bez większego trudu można go odnaleźć choćby na YouTube.
Kilka lat temu przeczytałem zamieszczone w necie dialogi do tego filmu, teraz
obejrzałem go w całości. Wrażenia? Po takiej "reklamie" jaka towarzyszyła temu filmowi spodziewałem się czegoś innego, odkrycia jakiś wielkich sekretów manipulacji, dowodów na sekciarstwo, itp., a tutaj mamy dość zabawny, chociaż czasami żenujący -
przynajmniej dla mnie, obraz ludzi próbujących robić biznes tak naprawdę z niczego. Bo do biznesu to niestety, oprócz głowy na karku potrzebne są też pieniądze, bo to
pieniądz robi pieniądz, jak głosi stara maksyma. Tymczasem bądźmy szczerzy: ludzie którzy
przystępują do tego rodzaju biznesów pieniędzy nie mają i raczej mieć nie będą, ponieważ tak naprawdę nie
są oni żadnymi biznesmenami - tylko nakręcającymi się materiałami szkoleniowymi zwykłymi akwizytorami na prowizji.
Nie rozumiem dlaczego firma Amway tak uporczywie blokuje za pomocą sądowych zakazów
rozpowszechnianie tego filmu, tym bardziej że w dobie internetu - mleko już się rozlało. Ot, tzw. "Efekt Streisand"...
Na marginesie: do Amwaya próbowano mnie werbować trzykrotnie: pierwszy raz na studiach, drugi raz gdy szukałem pracy i trzeci raz - gdy już
pracowałem. Za każdym razem ten sam żenujący schemat:
umawianie się na spotkanie bez dokładnego
poinformowania o co tak naprawdę chodzi, rysowanie jakiś kółek i mgliste wizje rychłego bogactwa. Za pierwszym razem - dało się wybaczyć, kolega z roku który w to "wsiąkł" był młody i nieopierzony jak ja. Za drugim razem posunięto się do oszustwa: szukałem pracy z gwarantowaną pensją, przed
umówieniem się na spotkanie zapytałem czy nie chodzi przypadkiem o akwizycję - oczywiście zdecydowanie zaprzeczono, bo, jak mi potem już na spotkaniu wyjaśnił ów pan: nie chodzi tu o akwizycję tylko o ... sprzedaż bezpośrednią. Za trzecim razem to już kompletna porażka: na spotkanie zaprosił mnie do jakiejś
herbaciarni kolega z pracy, który na to spotkanie
przyprowadził swojego, hm, lidera? przełożonego? bo sam niezbyt składnie dukał o co chodzi. Ten lider jak zwykle wyrysował jakieś kółka tym razem na papierowej serwetce, informując że jeżeli tylko przystąpię do tego "biznesu" wkrótce będę bogaty - tak jak on. Gdy doszło do płacenia za herbatę okazało się, że obydwaj
amway-owi biznesmeni są bez grosza i rachunek musiałem sam
uiścić, chociaż to oni zapraszali. Cena za trzy herbaty nie było wysoką za przekonanie się, że rozmawiam z kompletnymi golasami w których nie ma za grosz
profesjonalizmu, więc najlepiej trzymać się od nich jak najdalej, bo niczym dobrym się to
skończyć nie może.
Moje doświadczenia z naganiaczami od Amwaya trafnie
podsumowuje komentarz internauty o nicku
Klimatou zamieszczony pod jedną z części filmu na YouTube: "
To był rok 1993. Z sianem w Polsce krucho. Ludzie się podjarali. Zrobili szkolenie dziadkom leśnym i wypuścili w teren, żeby żenili produkty nie mającym pojęcia o biznesie i wyglądzie. I tak Amway i dystrybutorzy pokroju Ferdka Kiepskiego spier... wizerunek MLM w Polsce. Umawiali ludzi na spotkania pod pretekstem kolacji i wypicia flaszki, a robili prezentację. Facet wyciągał zestaw, mył zatłuszczone gary a pianą podlewał kwiatka i cieszył się, że nic się nie stało." Nic dodać nic ująć, chociaż ja mycia garów nie widziałem. Szkoda, byłoby może ciekawiej.
Mimo wszystko - nie mam negatywnego zdania o tej firmie czy jej produktach, tym bardziej że nigdy ich nie używałem, więc oceniać nie mogę, a ludzie podobno je sobie chwalą. Nie mam też negatywnego zdania o "marketingu
wielopoziomowym" - to jest dla mnie po prostu rozbudowany system
prowizyjno - rabatowy stosowany
często na różną skalę w tradycyjnych biznesach. Czy Amway to sekta ekonomiczna, jak twierdzą niektórzy? Wg mnie to bzdura. W każdym razie to taka sama sekta jak klub filatelistów czy hodowców gołębi - ci też potrafią być nieźle "
odjechani" na punkcie swojego hobby i niejednokrotnie pakują w to potężną gotówkę. Natomiast
przedstawiciele Amwaya, z którymi
miałem wątpliwą przyjemność się spotkać, zawiedli na całej linii swoją amatorszczyzną - i obłudą.
Wracając do "Witajcie w życiu" - polecam każdemu obejrzenie tego filmu. W końcu stał się on znany nie dlatego że ludzie go obejrzeli, tylko dlatego że próbowano jego oglądania zakazać...