Irlandia w powtórnym (!) referendum przyjęła Traktat Lizboński. Wg oficjalnych danych - za Traktatem głosowało 67,1 proc. wyborców, przeciw było 32,9 proc.
Nie mnie oceniać czy komentować decyzję Irlandczyków. To ich kraj, więc to ich sprawa. Ja, pomimo że mieszkam tutaj już ponad 5 lat, ciągle nie uważam tego kraju za "swój". Owszem czuję związki z domem w którym mieszkam, ulicą przy której stoi dom w którym mieszkam, czy wreszcie z miastem, gdzie znajduje się ulica przy której stoi dom w którym mieszkam. Ale głębiej to, przynajmniej na razie, nie sięga. Może przyjdzie to później. Inna rzecz, że w zasadzie nie ma to już znaczenia: wraz z przyjęciem Traktatu Lizbońskiego tak naprawdę poszczególne kraje rozpoczęły proces powolnej, ale nieuchronnej, likwidacji własnej państwowości. Właściwie mógłbym teraz napisać: to był kraj Irlandczyków, bo wkrótce, o ile nic nieprzewidzianego się nie wydarzy, będziemy mieli jedno europejskie państwo z własnym rządem, wojskiem i policją - a przynajmniej zmierza to w tym kierunku.
Niemniej: czy to źle czy dobrze, że Irlandia przyjęła Traktat Lizboński? Wg Irlandczyków - dobrze, skoro tak zagłosowali, a jak będzie naprawdę - czas pokaże... Niemniej fakt, że zmuszono ich do powtórnego referendum, a oni się na takie rozwiązanie zgodzili, świadczy o tym, że to już nie jest ten sam Naród, co niegdyś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz