Strony

sobota, 17 października 2009

Witajcie w życiu

Wczoraj obejrzałem "Witajcie w życiu" - pierwszy zakazany film w historii III RP.

Film z 1997 r. w reż. Henryka Dederki opowiada o działalności Amway w Polsce. Amway to firma chyba wszystkim znana, zajmuje się bezpośrednią sprzedażą m.in. produktów codziennego użytku, wykorzystując w tym celu tzw. marketing wielopoziomowy. Film nigdy oficjalnie nie był prezentowany z powodu wytoczenia przez ww. firmę procesów sądowych, skierowanych przeciwko autorowi i producentom tego obrazu. Dodam, że pomimo upływu 12 lat - sprawy sądowe nie są jeszcze zakończone...

Oczywiście film trafił do "drugiego" obiegu, chociaż w dobie internetu można by rzec - że pierwszego ;-), bez większego trudu można go odnaleźć choćby na YouTube.

Kilka lat temu przeczytałem zamieszczone w necie dialogi do tego filmu, teraz obejrzałem go w całości. Wrażenia? Po takiej "reklamie" jaka towarzyszyła temu filmowi spodziewałem się czegoś innego, odkrycia jakiś wielkich sekretów manipulacji, dowodów na sekciarstwo, itp., a tutaj mamy dość zabawny, chociaż czasami żenujący - przynajmniej dla mnie, obraz ludzi próbujących robić biznes tak naprawdę z niczego. Bo do biznesu to niestety, oprócz głowy na karku potrzebne są też pieniądze, bo to pieniądz robi pieniądz, jak głosi stara maksyma. Tymczasem bądźmy szczerzy: ludzie którzy przystępują do tego rodzaju biznesów pieniędzy nie mają i raczej mieć nie będą, ponieważ tak naprawdę nie oni żadnymi biznesmenami - tylko nakręcającymi się materiałami szkoleniowymi zwykłymi akwizytorami na prowizji.

Nie rozumiem dlaczego firma Amway tak uporczywie blokuje za pomocą sądowych zakazów rozpowszechnianie tego filmu, tym bardziej że w dobie internetu - mleko już się rozlało. Ot, tzw. "Efekt Streisand"...

Na marginesie: do Amwaya próbowano mnie werbować trzykrotnie: pierwszy raz na studiach, drugi raz gdy szukałem pracy i trzeci raz - gdy już pracowałem. Za każdym razem ten sam żenujący schemat: umawianie się na spotkanie bez dokładnego poinformowania o co tak naprawdę chodzi, rysowanie jakiś kółek i mgliste wizje rychłego bogactwa. Za pierwszym razem - dało się wybaczyć, kolega z roku który w to "wsiąkł" był młody i nieopierzony jak ja. Za drugim razem posunięto się do oszustwa: szukałem pracy z gwarantowaną pensją, przed umówieniem się na spotkanie zapytałem czy nie chodzi przypadkiem o akwizycję - oczywiście zdecydowanie zaprzeczono, bo, jak mi potem już na spotkaniu wyjaśnił ów pan: nie chodzi tu o akwizycję tylko o ... sprzedaż bezpośrednią. Za trzecim razem to już kompletna porażka: na spotkanie zaprosił mnie do jakiejś herbaciarni kolega z pracy, który na to spotkanie przyprowadził swojego, hm, lidera? przełożonego? bo sam niezbyt składnie dukał o co chodzi. Ten lider jak zwykle wyrysował jakieś kółka tym razem na papierowej serwetce, informując że jeżeli tylko przystąpię do tego "biznesu" wkrótce będę bogaty - tak jak on. Gdy doszło do płacenia za herbatę okazało się, że obydwaj amway-owi biznesmeni są bez grosza i rachunek musiałem sam uiścić, chociaż to oni zapraszali. Cena za trzy herbaty nie było wysoką za przekonanie się, że rozmawiam z kompletnymi golasami w których nie ma za grosz profesjonalizmu, więc najlepiej trzymać się od nich jak najdalej, bo niczym dobrym się to skończyć nie może.

Moje doświadczenia z naganiaczami od Amwaya trafnie podsumowuje komentarz internauty o nicku Klimatou zamieszczony pod jedną z części filmu na YouTube: "To był rok 1993. Z sianem w Polsce krucho. Ludzie się podjarali. Zrobili szkolenie dziadkom leśnym i wypuścili w teren, żeby żenili produkty nie mającym pojęcia o biznesie i wyglądzie. I tak Amway i dystrybutorzy pokroju Ferdka Kiepskiego spier... wizerunek MLM w Polsce. Umawiali ludzi na spotkania pod pretekstem kolacji i wypicia flaszki, a robili prezentację. Facet wyciągał zestaw, mył zatłuszczone gary a pianą podlewał kwiatka i cieszył się, że nic się nie stało." Nic dodać nic ująć, chociaż ja mycia garów nie widziałem. Szkoda, byłoby może ciekawiej.

Mimo wszystko - nie mam negatywnego zdania o tej firmie czy jej produktach, tym bardziej że nigdy ich nie używałem, więc oceniać nie mogę, a ludzie podobno je sobie chwalą. Nie mam też negatywnego zdania o "marketingu wielopoziomowym" - to jest dla mnie po prostu rozbudowany system prowizyjno - rabatowy stosowany często na różną skalę w tradycyjnych biznesach. Czy Amway to sekta ekonomiczna, jak twierdzą niektórzy? Wg mnie to bzdura. W każdym razie to taka sama sekta jak klub filatelistów czy hodowców gołębi - ci też potrafią być nieźle "odjechani" na punkcie swojego hobby i niejednokrotnie pakują w to potężną gotówkę. Natomiast przedstawiciele Amwaya, z którymi miałem wątpliwą przyjemność się spotkać, zawiedli na całej linii swoją amatorszczyzną - i obłudą.

Wracając do "Witajcie w życiu" - polecam każdemu obejrzenie tego filmu. W końcu stał się on znany nie dlatego że ludzie go obejrzeli, tylko dlatego że próbowano jego oglądania zakazać...

1 komentarz:

  1. ...swojego czasu dużo się o tym mówiło:-)...no cóż...produkty mają rewelacyjne i od kilkunastu lat, niczym tak dobrze nie wyczyszczę piekarnika, nie zaimpregnuję mebli...jak właśnie marką Amway...o druciaczku już nie wspomnę:-) Taki system sprzedaży to ogromny pieniądz dla tych najwyżej drabiny, (mam znajomego, który zrobił wielkie pieniądze nie na psychiatrii, którą praktykował od lat,ale na sprzedaży materacy w tym systemie...był na samym szczycie z trójką inżynierów twórców,jako lekarz polecający urządzenie...wszyscy następni pracowali dla nich...)im niżej tym biedniej i bardziej nerwowo...patrzą na liderów,którzy podrózują, kupują samochody...i też tak by chcieli...a tu taki P.Piotr nie daje sie namówić i nie rozumie...kółek na serwetce...:-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń