Dzisiaj wróciłem do Cork.
Najpierw taksówka na lotnisko, po drodze taksówkarz nie pytany opowiada mi że jego syn już od kilku lat jest w Anglii i nie chce wracać, podobnie zresztą jak większość jego kolegów.
Na odprawie osobistej tradycyjnie puścili mnie przez bramkę w skarpetkach. No, nie tylko mnie, standardowo wszystkich. Nie wiem jak to jest, że lecąc z jakiegokolwiek irlandzkiego lotniska (Dublin, Cork, Shannon) przez bramkę mogę przejść w butach, ale już w Krakowie czy Katowicach (tak naprawdę: Balicach i Pyrzowicach) nie zawsze ta sztuka się udaje?
Znowu leciałem Ryanairem więc przy okazji mogłem tez zobaczyć jak rygorystycznie podchodzi się do ilości, rozmiaru i wagi bagażu podręcznego na lotnisku w Shannon i w Krakowie. W tym pierwszym nikt się specjalnie nie interesował bagażami ludzi, w tym drugim sprawdzali niemal do milimetra i grama. Obok "stojaka" w którym można sprawdzić czy bagaż ma określone rozmiary zainstalowali wagę. No i kilka osób miało pecha: a to ktoś zapomniał o damskiej torebce która powinna być w bagażu podręcznym, a to butelka wódki kupiona już po odprawie paszportowej spowodowała przekroczenie dopuszczalnej wagi - i był płacz i zgrzytanie zębami.
Tym razem poleciałem do Dublina wyłącznie z irlandzkim personelem, co zapewne spowodowało że było zdecydowanie mniej kursów z wózkami pomiędzy pasażerami, a ja mogłem się nieco zdrzemnąć.
Doleciałem, przy lotnisku wsiałem w autobus jadący do Cork i oddałem się lekturze prasy, słuchaniu audiobooka i ponownie drzemce, dzięki czemu podróż przez niemal pół Irlandii zleciała błyskawicznie ;-)
Reasumując: w Polsce bez zmian. Nadal jest tam tania wódka i nadal nie ma pracy...
Reasumując: w Polsce bez zmian. Nadal jest tam tania wódka i nadal nie ma pracy...
OdpowiedzUsuńGenialne, smieszne i tagiczne :) :(
cyt."Reasumując: w Polsce bez zmian. Nadal jest tam tania wódka i nadal nie ma pracy..."
OdpowiedzUsuńP.Piotrze..jakiż to żałosny komentarz po powrocie z ojczyzny,ile trzeba mieć w sobie... goryczy i pesymizmu...współczuje:-( Wnioskuje,że Irlandia to...kraina szczęścia!
Pani Renato, nie sądzę żebym był pesymistą. Jestem po prostu realistą. Irlandia nie jest krainą szczęścia, to normalny kraj, gdzie wódka co prawda jest droga ale państwo nie zostawia swoich mieszkańców bez realnej pomocy, nawet jeżeli nie mają oni pracy.
OdpowiedzUsuńZgadza się.
OdpowiedzUsuńPolska, to kraj wódką i bezrobociem płynący.
I to jest gorzkie, bo prawdziwe.
Pani Renato - współczuję (ale i zazdroszczę), że Pani tego nie widzi...
...P.Darku, nie trzeba mi współczuć i zazrościć...ja to widzę!...ale różnica jest taka,że...widzę nie tylko to!!! Mam wiarę, nadzieję i kocham swój kraj...widzę ile dobrego sie dzieje, jak pozytywnie zmieniają się standardy życia w Polsce...stosunek do zwierząt, do mniejszości,do bezdomnych,do przedsiębiorcow...a nawet...zakochanych:-)Pewnie,ze daleko nam jeszcze do osiągnięc innych demokracji choćby irlandzkiej...ale nie dlatego ,że mamy jakąś skazę,że jesteśmy naznaczeni na trwale,że jesteśmy jakimiś nieudacznikami,którzy wszystko psują... Irlandczycy są do przodu,wyprzedzają nas kilkadziesiat lat…też mieli wroga, ale jakiego! wroga, od którego mogli sie czegoś nauczyć...my byliśmy przecież w gównie (za przeproszeniem), które czuć do dzisiaj,ale jest powoli piękniej, mądrzej i swiadomiej i od tego nie ma odwrotu:-)...tak to widzę...drogi P.Piotrze i P.Darku:-) pozdrawiam serdecznie:-)
OdpowiedzUsuńPani Renato.
OdpowiedzUsuńPani chyba nie mieszka w Polsce.
Bo ja też obserwuję zmiany standardów - ale niestety na gorsze.
Proszę mi wierzyć - ludzie, którzy mimo pracy "na etacie" lub "u siebie" żyją na skraju nędzy (a takich w Polsce jest 90%), mają głęboko gdzieś stosunek do zwierząt, bezrobotnych, mniejszości, a już szczególnie do przedsiębiorców. O bezrobotnych, którzy chętnie zjedliby psa sąsiada, należącego do mniejszości seksualnej i zatrudniającego zakochane (w każdym Polaku) trzy panie z Białorusi - nawet nie wspominam.
Czy byliśmy w gównie? Pewnie tak. Ale było to gówno bezpieczne społecznie. Gówno, w którym ścigano za uchylanie się od pracy. Gówno, w którym szynka i pomarańcze smakowały jak szynka i pomarańcze. A obecnie mamy szynkę i pomarańcze, które smakują jak gówno.
Życzę wytrwałości w kochaniu swojego kraju, której ja już od dawna nie mam. Dlaczego jeszcze tutaj jestem? Bo nie stać mnie na przeprowadzkę. Ba, nie stać mnie nawet na bilet do Irlandii. Tyle właśnie zawdzięczam swojemu ukochanemu krajowi.
A Piotra podziwiam i mu zazdroszczę. I nie dziwię się, że wielu Polaków woli TAM jeść trawę, niż TUTAJ pomarańcze...
P.Darku;
OdpowiedzUsuń...*Po pierwsze, naciąga Pan fakty do swoich... pogladów! *Po drugie, dla ludzi z godnością ( która nie ma nic wpólnego z majętnością) GÓWNO nie było i nie jest, ani bezpieczne ani honorowe! Bogate państwo daje poczucie bezpieczeństwa słabszym, ale trzeba na to zapracować a nie... narzekać i tylko krytykować! *Po trzecie, kpi Pan...:-) a
*Po czwarte, P. Piotra cenię także...dzięki niemu dużo dowiedziałam się o wspaniałej Irlandii i zobaczyłam w Cork, (nadal planuję wycieczki z jego blogiem:-) i śledzę poczynania Polonii ) ale nie zazdroszczę, że mieszka w Irlandii, bo wg mnie wszędzie dobrze (pod warunkiem,że nie trzeba jeść trawy!), ale...TUTAJ...najlepiej. Pozdrawiam.
Pani Renato,
OdpowiedzUsuńZacznę od polskiego gówna - było, jest i pewnie będzie.
Zresztą teraz jest ono bardzo specyficzne. Pachnące przepychem hipermarketów, kolorowych gazet z uśmiechniętymi Cichopkami oraz mydleniem oczu, którego dopuszczają się media.
Kiedyś gówno było gównem i nikt nie miał wątpliwości. Dzisiaj tkwimy w nim chyba głębiej niż po uszy, a podobni do Pani obywatele twierdzą, że to wcale nie to.
Godność.
Godnością nie da się nakarmić dzieci.
I jak trafnie Pani zauważyła, to BOGATE państwo daje poczucie bezpieczeństwa. A Polsce do bogactwa tak blisko, jak raperowi Jay-Z do języka węgierskiego.
I ja, i Piotr pracowaliśmy na chwałę RP - żeby "zapracować na bogactwo". Firmy Piotra wykończyła tak egzaltowana przez Panią RP (i jej urzędnicy), a mnie? Cóż. Mam wrażenie, że tutaj nie potrzeba takich Darków. Dlaczego więc siedzę w tym gównie? Już napisałem. Nie stać mnie nawet na bilet do Irlandii. Kicham na godność, kiedy burczy mi w brzuchu. To oczywiście przenośnia z tym brzuchem, ale w kraju nad Wisłą godnie po prostu żyć się nie da. Można udawać. Albo kombinować. Albo się uchlać. Albo jedno, drugie i trzecie.
Fakty.
Faktów nijakich nie naciągam - poglądy mieć mi wolno, podobnie wolno mi kpić. Bo i niczego innego w sprawie TUTAJ nie potrafię powiedzieć.
Nie znam uzasadnionego wytłumaczenia, dla którego taki twór jak państwo polskie powinno w ogóle istnieć. Wychodzi na to, że twór ten istnieje tylko dlatego, ponieważ istnieją jego urzędy, przeszkadzające na dodatek zwykłemu Kowalskiemu. Oprócz urzędów nie ma tutaj niczego, co wskazywałoby na sens istnienia wspomnianego tworu. Przepraszam, ale Grunwald, Miłosz i Wembley 1973, to trochę za mało.
Można oczywiście zadać pytanie. Czy faktycznie państwo polskie nie zrobiło dla mnie nic? A i owszem. Pozwoliło mi się wykształcić - prawie za darmo. Ale to jeszcze były czasy gówna. Teraz nasze kochane państwo jedynie udaje, że konstytucyjne zapisy o darmowym szkolnictwie, leczeniu i innych rzeczach są przestrzegane. A moje wykształcenie? Okazuje się, że RP ma je totalnie w nosie. Ewentualnie zaprasza mnie do Rejonowego Urzędu Pracy. Żeby zarejestrować, nadać numerek i pochwalić się w TVNie, że liczba bezrobotnych wynosi...
Podziwiam (szczerze!) Pani upór, z jakim przyznaje się Pani do patriotyzmu. Ja pewnie też kiedyś byłem patriotą. Ale już zapomniałem. I to gówniane państwo perfekcyjnie nie pozwala mi sobie przypomnieć.
Reasumując - każdy ma w sobie taki stopień patriotyzmu, jaki ojczyzna mu dała. Ja pewnie stałem gdzieś daleko w ogonku i nie wystarczyło... Proszę mnie nie potępiać z tego powodu :)
Pozdrawiam
PS.: Miło mi się z Panią rozmawia.
P.Darku;
OdpowiedzUsuń…napisałam długi list,ale…nie zamieszczę go (chyba,że na specjalne żądanie:-) )…doszłam do wniosku,że ta „rozmowa” do niczego nie prowadzi…Natura* człowieka jest niezmienna co prowadzi do kolejnego wniosku,że…ja nie przekonam Pana…a tym bardziej:-) Pan, mnie… Zostańmy przy swoich racjach…ja, kochająca swoją ojczyznę, widząca jej mankamenty…ale pełna wiary w przyszłość, w której chcę mieć swój udział…
a Pan…wątpiący,narzekający,bez nadziei i…zanurzony w……po uszy:-)
Jeśli naprawdę chce Pan wyjechać do Irlandii a wstrzymuje Pana tylko cena biletu to chętnie pożyczę Panu pieniążki… odda mi je Pan w dowolnym terminie:-) jak będzie Panu lepiej...czego naprawdę serdecznie życzę...
*…zamieszczam jeszcze opowiastkę z filmu „Gra Pozorów”, która jasno tłumaczy co to natura człowieka i jej…niezmienność…
Skorpion chciał przepłynąć rzekę,ale nie umiał pływać.Poszedł do żaby i poprosił o transport. – Jak wezmę cię na plecy, ukąsisz mnie, mówi żaba. – Nie, bo wtedy oboje utoniemy,odpowiada jej skorpion. Żaba po zastanowieniu zgodziła się , wzięła skorpiona na plecy i weszła do wody. W połowie drogi poczuła piekący ból. Skorpion jednak ją użarł!!! Kiedy powoli tonęli, żaba krzyczała – Czemuś mnie ugryzł, teraz czeka nas śmierć! A skorpion na to:- Nic nie poradzę, TAKA MAM NATURĘ!!!
pozdrawiam,Renata