Dzisiaj wróciłem do Cork. Najpierw busem do Katowic - Pyrzowic, potem lot Wizzairem.
Standard, czyli puszczenie w skarpetkach, tworzenie ciżby, wpychanie się jakiś drobnych cwaniaczków do kolejki, itp. Tego typu "podróże" staram się przesypiać, w busie się udało, w samolocie już tak średnio, bo ktoś z tyłu uznał ze jest to dobry moment na obejrzenie filmu na laptopie. Problem w tym, że miał na laptopa ale na słuchawki już najwyraźniej zabrakło...
No ale, koniec końców, przyleciałem ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz