/Polska Times i Gazeta Polska. Obydwie z tym samym kodem kreskowym, jedna z nich została schowana pod ladą.../
Najpierw trochę historii: pierwszą gazetą na polonijnym rynku była "Polska Gazeta", która ukazywała się w latach 2005 - 2010. Ukazywałaby się pewnie i dłużej, gdyby, jak doniosły media, jej wydawca nie przegrał w sądzie sprawy z jedną z irlandzkich firm, o której 2 lata wcześniej opublikował dwa artykuły. Sąd nakazał zapłatę 150 tys. euro odszkodowania dla ww. firmy. Co się dalej dzieje? Oczywiście "Polska Gazeta" znika z rynku, ale na jej miejsce natychmiast powstaje kolejny tytuł: "Polska Times". Pisałem o tym TUTAJ. To było na początku czerwca, teraz mamy połowę września i kolejną niespodziankę: obok "Polska Times" powstaje kolejny tytuł: "Gazeta Polska".
Wydawcą "Polska Times" jest Blue Agency PR, a "Gazety Polskiej": PM Trans. Tytuły podobne, winiety też, treść także. Ale oprócz podobieństw mamy też rzeczy identyczne: ten sam skład współpracowników i korespondentów, te same reklamy, ale, co najważniejsze: identyczne kody kreskowe. Wychodzi więc na to, że obydwie gazety będą się identycznie nabijały na kasie, skąd więc wiadomo ile egzemplarzy której gazety sprzedano? Jak to rozliczyć? Można oczywiście po zwrotach, ale w praktyce nabicie na kasę może być decydujące. Komu więc sprzedawcy wypłacą pieniążki za sprzedane gazety? Niewykluczone że temu, który pierwszy się zgłosi z żądaniem zapłaty za artykuł o danym kodzie. Być może więc w przyszłym tygodniu obydwaj wydawcy - o ile nie rozwiążą tego inaczej - urządzą więc sobie wielką gonitwę po Irlandii, coby zdążyć przed konkurencją zebrać kasę z polskich sklepów. To są oczywiście tylko moje dywagacje, nie wiem jak wyglądają takie rozliczenia, ale przyznacie Państwo, że sprzedawanie dwóch artykułów pod tym samym kodem - jest co najmniej kuriozalne...
Ciekawe też, jak zostaną rozliczone reklamy? Zlecono je do publikacji w jednej gazecie, ukazały się w obydwu. Kto się zgłosi po kasę? Tylko jeden, czy obydwaj?
To jeszcze nie wszystko: nie wiem jak jest w innych miastach, ale przynajmniej w części sklepów w Cork wskutek perswazji jednego z kolporterów - konkurencyjny tytuł został schowany pod ladą i nie jest sprzedawany. Który, nie będę wskazywał, bo mnie osobiście całe to dublińsko-prasowe zamieszanie raczej śmieszy, poza tym, tak nieco kolokwialnie: nie moje małpy i nie mój cyrk, toteż po niczyjej stronie przynajmniej na razie stawał nie będę, bo cholera wie: kto jest ten dobry, a kto zły? W każdym razie, o ile poza naprawdę wyjątkami tej gazety nie kupowałem, obojętnie pod jakim tytułem (za wyjątkiem gdy pisał tam p. Jacek Rujna, później, gdy pisać tam przestał, nie było warto), tak teraz kupiłem obydwa tytuły. Z czego jeden - po znajomości, w konspiracji, spod lady.
Myślałem że te czasy już minęły...
Nie od dziś wiadomo o konflikcie miedzy "wspolnikami" bylym wydawaca PG (panem G.) a niejakim byłym bokserem ktory stoi obecnie za PT. Z tego wyniknie kolejny sad albo powazna bojka. Po pierwsze niedopuszczalne jest publikowanie dwoch roznych gazet z jednym kodem kreskowym - juz samo to kwalifikuje sie na wokande.Drugie to plagiat - oba tytuly sa fotograficznie do siebie podobne - przez co wprowadzaja Czytelnikow w blad (nawet uklad reklam jest identyczny. Trzecia "sadowa sprawa" to otwarte namawianie kolporterow do ukrywania konkurencji - inna ustawa, ale sad jak nic. Czytelnicy maja zagwozdke, ale co dopiero reklamodawcy, ktorych reklamy wyladowaly pod lada. Kiedys mielismy juz szczypanie pomiedzy bylym Anonsem i PG. Teraz zapowiada sie na wielka wojne, albo wielka scieme...
OdpowiedzUsuń