
W samolocie, traf chciał, usiadła przy mnie pani z dzieckiem, które oprócz furii przy zapinaniu pasów i płaczu przez sporą część lotu, dostało do zabawy coś w rodzaju grzechotki, więc mogłem sobie wybić z głowy to co najczęściej robię podczas lotów - czyli drzemkę.
Z dwojga złego lepsze to, niż jakiś pijany gnojek wykrzykujący że "nienawidzi głupich Iroli", a tak było przedostatnim razem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz