Książka "podróżnicza", chociaż nietypowa: autor opisuje swoje podróże do... 100 krajów.
350 stron i setka krajów. Z tego oczywiście wynika, że mamy do czynienia z samą esencją, koncentratem. Jak pisze Budrewicz: "Nie bylem wszędzie. Na to zabrakłoby życia. Bywałem natomiast daleko - na Antarktydzie, Alasce, Wyspach Galapagos, w Mikronezji, w innych miejscach, gdzie przysłowiowy diabeł mówi dobranoc. Spotykałem tam ludzi niezwykłych, jak ci, których dostrzeżecie na kartach tej książki".
Oczywiście - polecam ;-)
Moja (obecnie 86-letnia) babcia zna pana Olgierda osobiście. On faktycznie był w tych wszystkich miejscach... Niesamowite.
OdpowiedzUsuńWow, to jest podróżnik przez duże P! Taka osoba to skarbnica wiedzy.
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym poczytała o doświadczeniach pana Budrewicza. Dzięki za cynk, Piotrze :)