/Powyżej: trzymam mój pierwszy, właśnie wywołany film/
Mózgiem operacji był oczywiście Mariusz, ja bardziej asystowałem, w międzyczasie odmierzając stosowną ilość i proporcje chemikaliów, mierząc temperaturę wody, etc. Film do koreksu, wywoływacz, przerywacz, utrwalacz, płukanie - i suszenie. Emocje, gdy zobaczyliśmy że jest "coś" na filmie - bezcenne ;-) Wywołaliśmy dwa filmy - z pierwszym zeszło nam prawie godzinę, z drugim - już ledwie pół. Ot, doświadczenie ;-)
Co z tego wyjdzie, okaże się tak naprawdę dopiero za kilka dni kiedy zeskanujemy negatywy, ale doświadczenie - niezapomniane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz