Strony

środa, 16 stycznia 2013

Koniec epoki tradycyjnych mediów - nadchodzi era twittera

Uświadomiłem sobie, że w minionym roku niemal w ogóle nie włączałem telewizora. Tudzież - radia. Co nie znaczy, że nie oglądałem na małym ekranie wiadomości czy nie słuchałem radiowych programów. Oglądałem i słuchałem, tyle że z pomocą innych urządzeń /laptop i smartfon/ i innego medium /internet/.

Na własnym kanale youtube zasubskrybowałem sobie materiały które mnie interesują. Nieco wiadomości, z pominięciem dotychczasowego mainstreamu, trochę programów historycznych, publicystycznych, nieco rozrywki. Codziennie mam więc porcję materiałów "do zobaczenia", które sam wybieram. Czasami też zmieniam dostawców treści, jeżeli uznam że nadajemy na różnych falach - że użyję tegoż przestarzałego już analogowego określenia. Podobnie jest z radiem: za pomocą niewielkiego bezpłatnego programu mam dostęp do tysięcy radiowych stacji, w tym co najmniej kilkuset polskich, z czego spora część jest dostępna tylko przez internet.

Jest to znak nowych nowych czasów, a internet - niegdyś niedoceniany czy wręcz lekceważony przez "poważne" media, teraz z każdym miesiącem wypiera tych, którzy jeszcze do niedawna decydowali o czym powinniśmy wiedzieć, a o czym - niekoniecznie. Dzisiaj każdy może założyć własną e-gazetę, e-radio i e-telewizję, przy czym przedrostek "e" w tym przypadku będzie oznaczał brak terytorialnych ograniczeń.

A przecież jeszcze nie tak znowu dawno temu, mieliśmy jeden jedyny program telewizyjny odbierany za pośrednictwem lampowego czarno-białego telewizora, a i to nawet nie przez cała dobę. Pilot nie był potrzebny, bo i po co? Później - drugi program rozpoczął mękę wyboru, a kolorowe telewizory z przesterowanymi barwami pokazywały nieistniejący, bajkowy świat siermiężnego późnego PRL-u, do którego jednak znacznie bardziej pasował kolor czarno-biały. Programów radiowych było chyba ze cztery, ale młodsi i tak słuchali "Trójki", a starsi - Radia Wolna Europa, mniej lub bardziej skutecznie zagłuszanego przez komunistyczne władze.

Aż w końcu przyszło nowe, zagłuszarki wyłączono, pojawiły się masowo magnetowidy, wypożyczalnie kaset video, anteny satelitarne, telewizje kablowe i nowe pseudpolskie kanały z programami na zachodnich licencjach. Pojawiły się kanały kodowane za które trzeba było dodatkowo zapłacić, ale gdzie obsługa klienta była na poziomie z minionej epoki (ja do tej pory niemile wspominam swoje złe doświadczenia z Cyfrą +), bo też i tacy ludzie je tworzyli. Oczywiście, nie wszyscy przyjęli do wiadomości, że to nowe przyszło, szczególnie ci którzy nauczyli się egzystować z państwowych pieniędzy, czyli - pieniędzy podatników pobieranych w postaci haraczu zwanego "abonamentem rtv".

Taki haracz istnieje również w Irlandii, a ja do tej pory nie rozumiem, dlaczegoż ci nadawcy tak usilnie domagający się tego parapodatku na swoje "wartościowe" telewizyjne dzieła, po prostu nie zakodują swoich kanałów? Wówczas kto by chciał toto oglądać, ten by zapłacił, a kto nie - ten nie. Odpowiedź jest oczywista - jeżeli ktoś domaga się przymusowego haraczu, a nie dobrowolnej zapłaty za to co wytworzył, to od razu wiadomo że sam założył że produkuje badziewie i że nikt tego dobrowolnie nie kupi, bo gdzie indziej dostanie to samo, albo i lepsze - ale za darmo. Chociaż właściwie nic nie ma za darmo, tutaj ceną jest mniejsza lub większa konieczność obejrzenia tej czy innej reklamy, ale bloki reklamowe są również i w tych stacjach, na które podatnicy płacą haracz. No ale, parafrazując znane przysłowie - gdzie prezesów sześć, itp., itd... Dlatego coraz więcej ludzi przestaje oglądać tv, a odbiorniki telewizyjne wykorzystuje do oglądania filmów na dvd czy wręcz bezpośrednio z netu. I dlatego również coraz większym zainteresowaniem cieszą się internetowe radia i tv.

Jak jest popyt, pojawia się i podaż: w sprzedaży są już np. od jakiegoś czasu odbiorniki do radia internetowego. Takiego radia można słuchać od biedy bezpośrednio z komputera czy smartfona, niemniej odbiornik do internetowego radia to świetna rzecz dla osób ceniących połączenie klasyki i nowej technologii: takie radio, często stylizowane na dawny analogowy odbiornik, pozwala nam słuchać stacji tworzonej choćby przez jednego człowieka. Nie inaczej będzie, czy wręcz już jest, z internetową tv. O prasie nie ma co wspominać, ale fakt zakończenia wydawania w USA Newsweeka na papierze / a wcześniej Life/ - jest wręcz symboliczny. Coraz większą ilość tytułów możemy pobrać także, lub wręcz - wyłącznie, w postaci cyfrowej na dajmy na to Kindle lub inny podobny e-czytnik, gdzie złudzenie papieru jest praktycznie zupełne, a komfort pobrania nowego wydania bez względu na porę dnia czy nocy czy też na miejsce gdzie jesteśmy - jest niebagatelny. I, co jest też bardzo ważne, e-gazetę może obecnie tworzyć, od biedy, choćby jedna osoba - a przynajmniej technicznie jest to jak najbardziej możliwe. Taka dywersyfikacja treści nie jest oczywiście niczym dobrym dla mainstreamu, który chciałby zatrzymać jak największą ilość czytelników, słuchaczy czy widzów. No ale - ten świat na naszych oczach przemija, chociaż oczywiście jego agonia może być rozciągnięta na lata.

I to jest jednocześnie dobra i zła wiadomość. Dobra, bo media może tworzyć obecnie każdy, więc trudniej będzie pewne rzeczy zamieść pod dywan, zła - bo media może tworzyć obecnie każdy, a większość ludzi woli uczestniczyć w monologu, niż w dialogu. Stąd jest ryzyko, że gdy pisał czy nagrywał będzie każdy, nie będzie komu czytać i słuchać/oglądać. Widać to choćby po facebooku, na którym większość z nas spędza coraz więcej czasu, a na którym, nie oszukujmy się, większość wpisów, chociaż ważna dla ich autorów, to dla odbiorców najczęściej ma wartość śmieciową. Uogólniam oczywiście, nie w każdym przypadku tak jest, ale - jest.

Pal licho facebook, który w pogoni za kasą zaczyna powoli zjadać własny ogon, przy okazji drażniąc użytkowników niechcianymi "wpisami sponsorowanymi" czy tez takimiż spamowymi wiadomościami, bo że zwykłe reklamy muszą być - było wiadomo od początku. Facebook jest narzędziem marketingowym, pozwalającym precyzyjnie dotrzeć do wybranej grupy odbiorców, tj. np. do Polaków w wieku 25-40 lat mieszkających w Dublinie - i tylko do nich. chyba żadne inne medium nie oferuje tak wręcz chirurgicznie precyzyjnej reklamy. Z drugiej strony, o ile mi wiadomo przynajmniej z tego co wyczytałem tu i ówdzie - jest to reklama mało skuteczna i ma mierne przełożenie na sprzedaż. Niemniej, to jest miejsce do sprzedawania reklam, ale raczej nie do tworzenia kanału informacyjnego /nie chodzi tutaj o wysyłanie "privów" do cioci lub sympatii/, który mógłby stać się liczący dla odbiorców.

Dla mnie fenomenem staje się twitter, to jest znak i symbol nowych czasów. Co prawda jest już w sieci od dobrych kilku lat, niemniej właśnie ostatnio zaczął szczególnie zyskiwać na popularności. Tylko 140 znaków plus ewentualnie zdjęcie, a jak wiadomo, jeden obraz jest więcej wart niż tysiąc słów. Żyjemy niestety w erze komiksowej, wszyscy gdzieś za czymś gonią, coraz mniej osób ma czas na czytanie książek, ale wpisy na Twitterze każdy zdąży przeczytać. Docenił to nawet Benedykt XVI, który otworzył własne konto na tej platformie, i to od razu w siedmiu językach.

Z drugiej strony, pytanie czy taka ilość potencjalnych nadawców treści nie spowoduje chaosu informacyjnego, w którym może nam umknąć fakt, że stojący na krawędzi kolejnej globalnej wojny świat - zrobił krok do przodu? Na to mógłby wskazywać fakt, że większość z nas wie, kim są Doda, Majdan i Nergal, ale już nie każdy potrafi wymienić aktualnych przywódców państw graniczących z Polską. Ale to jest ten sam problem co z papieskimi kremówkami i encyklikami - te pierwsze jadł każdy, tych drugich /prawie/ nikt nie czytał. Niemniej ja optymistycznie zakładam, że to właśnie "nowe" media pozwolą nam oddzielić ziarno od plew i wybrać taką treść, jaka nam odpowiada.

I tak na koniec, przypomniała mi się wypowiedź pewnego pana, który bodajże 15 lat temu stwierdził: "lubię słuchać na moim odbiorniku Radio Maryja. Niestety, rodzina przez cały czas przestawiała mi je na inny program. Ustawiłem więc jeszcze raz moją ulubioną stację i urwałem pokrętło. I wreszcie jestem wolny."

Dlatego w Nowym, 2013 Roku życzę wszystkim Czytelnikom jak najwięcej wolności w doborze wartościowej treści.

4 komentarze:

  1. 140 znaków, radio (internetowe też) oraz kindle i emigracja wewnętrzna gotowa. Szperanie za tym czego brak w mainstreamie, czyli za prawdą. Chyba coraz więcej ludzi będzie tak robić. A w sumie to dramat jakis jest...

    OdpowiedzUsuń
  2. Do radia internetowego polecam taniego tableta. Pospinamy go sobie pod HIFI i wszystko nam pieknie gra. Przy okazji tablet nie wydaje zadnego dzwieku (w przeciwienstwie do laptopa) a sterowanie dotykowe lacznie z takimi dodatkami jak wyswietlanie informacji o obecnie sluchanym utworze czy wrecz mozliwosc wyswietlenia tekstu piosenki to jedna z wielu wisienek na torcie :)

    ps. Nie mam telewizora od 12lat :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny wpis. Nic nowego, bo exodus mass-mediów w ich tradycyjnej formie (gazeta, rtv analogowe itd) trwa już od lat, ale dobrze się czyta.

    Osobiście nie mogę się przestawić na Twittera. Próbowałem, ale od razu obskoczyli mnie spamerzy próbujący sprzedawać maść na porost prącia tudzież pigułkę na spadek masy. Może jak zainstalują porządny filtr antyspamowy (coś jak u głównych dostawców usług pocztowych), spróbuję raz jeszcze.

    Motyw z RM i wolnością od pokrętła mnie szczerze rozbawił :)))

    A co do tego, że każdy może publikować, i że to jest jednocześnie złe i dobre - moim zdaniem jak ktoś chce, to sobie znajdzie wiarygodne (i dobrze pisane) źródła wiedzy/rozrywki i będzie się ich trzymał. Przynajmniej jest z czego wybierać, a nie - jak 25 lat temu - Jedyne Słuszne Źródło i koniec.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. twitter i inne mikroblogi,społecznościówki czynią z ludzi odizolowanych i samotnych. pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń