Świetna powieść s-f, a jednocześnie aż nadto czytelna aluzja do życia w krajach totalitarnych. Czytałem ją jako nastolatek - pamiętam że zrobiła wrażenie. Teraz wróciłem do niej po ćwierć wieku - i nadal jest świetna ;-)
Pomijając treść, przesłanie, etc. - ciągle nie mogę wyjść ze zdumienia, że prl-owska cenzura to przepuściła. Teraz co drugi trzeciorzędowy artysta zaczynający karierę za komuny, publicznie snuje kombatanckie opowieści o gnębieniu go przez urząd z centralą na Mysiej. A tymczasem jak widać - inteligentni ludzie zawsze znaleźli sposób, żeby napisać co myślą - i w dodatku opublikować to w sporym nakładzie w pierwszym obiegu ;-)
Treść książki: Paradyzja to, wg oficjalnej propagandy, sztuczna planeta zamieszkała przez kolonizatorów z Ziemi, składająca się z 12 mieszkalnych kontenerów i orbitująca wokół Tartaru, planety o niegościnnym klimacie za to bogatej w złoża cennych metali. Mieszkańcy Paradyzji są całkowicie kontrolowani przez system bezpieczeństwa, na który składają się komputery, kamery, mikrofony i osobiste identyfikatory, których nie wolno się pozbyć. Za zachowania propaństwowe naliczane są punkty dodatnie, za wszelkie uchybienia - ujemne. Każdy kto zdobędzie zbyt dużo "minusów" - kierowany jest do przymusowej pracy w kopaniach Tartaru. Tymczasem okazuje się że Paradyzja i Tartar nie są tym co głosi oficjalna propaganda, która zabezpiecza interesy wąskiej garstki elity władzy panujących nad milionami zniewolonych ludzi...
"Paradyzja" - to potwierdzenie, że dobra literatura się nie starzeje. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz