W znanej starożytnej chińskiej klątwie życzy się wrogowi, aby ten "żył w ciekawych czasach". Bez wątpienia właśnie w takich żyjemy, jeżeli może nie tak interesujących jakim było średniowiecze /mity o "średniowiecznej ciemnocie" są niczym innym jak zwykłą lewacką propagandą/, to na pewno są to czasy w których ludzie, jak nigdy do tej pory, dostają narzędzia do interesowania się innymi, od sąsiada zza ściany po samego Papieża.
Ot choćby rezygnacja Benedykta XVI z piastowanego urzędu, wybór Franciszka i cały medialny szum jaki temu towarzyszy świadczy o tym, że zainteresowanie jest. Jeszcze pół wieku temu spora część katolików nigdy na oczy nie widziała swojego Papieża, a teraz, proszę, dzięki wszędobylskim kamerom niemalże siedzi z Biskupem Rzymu w papamobile. Oczywiście to zainteresowanie może też wynikać z podświadomej tęsknoty za, bo ja wiem, monarchią? Bo przecież nie mniejszym zainteresowaniem cieszył się ślub brytyjskiego następcy tronu, i to nie tylko ze względu na Pippę. Ludzie chyba mają coraz bardziej dość demokracji w której każe im się głosować nad czymś, o czym nie mają pojęcia, będąc sterowanymi przez rzeszę wyspecjalizowanych politycznych cwaniaków, a tęsknią za jasno określonymi zasadami: jest król, są doradcy, jest i lud który ma żyć w spokoju i w miarę w dostatku. A gdyby król okazał się mordercą, tyranem lub przynajmniej nieudacznikiem, zawsze można wyciągnąć z muzeum gilotynę. Monarchia zamiast demokracji nie jest wcale taka zła, choćby z ekonomicznego punktu widzenia: mało kto zdaje sobie sprawę, że utrzymanie dworu królowej Elżbiety II kosztuje brytyjskich podatników mniej, niż nas, Polaków, utrzymanie kancelarii prezydenta Komorowskiego. No ale u nas to zawsze wszystko jakoś drożej wychodzi, od autostrad po stadiony...
Wracając jednak do rzeczy: życie człowieka przez wiele stuleci niewiele się zmieniało, stąd szacunek dla starszych pochodził z respektu dla zgromadzonej przez nich poprzez lata wiedzy, a nie jedynie z poważąnia dla siwych włosów. Ba, nawet jeszcze niedawno życie przeciętnego zjadacza chleba w roku, dajmy na to 1960, niewiele się różniło od tego z, dajmy na to, roku 1980. Teraz dwie dekady to cała epoka, człowiek z 2013 roku wzięty za kark i rzucony do roku 2030, prawdopodobnie miałby spore problemy żeby - bez odpowiedniego przeszkolenia - funkcjonować w społeczeństwie. Teraz cała wiedza znajduje się na Wikipedii a starszy człowiek nie potrafiący obsłużyć komputera staje się gatunkiem wymierającym. Bo w końcu podobno kogo nie ma w internecie, ten nie istnieje.
Nie zawsze sobie zdajemy sprawę z tego, jak technologia zmieniła świat. A przecież, gdyby ktoś dajmy na to ledwie 5 lat powiedział nam, że, cytując szefa jednej z największych firm technologicznych, "ludzie będą chodzili po ulicach patrząc w dół i pocierając kawałek szkiełka", nie wiedzielibyśmy, o czym mówi. Tymczasem to się dzieje naprawdę, niemal co drugi człowiek nie odrywa się już od swojego smartfona z dotykowym ekranem nawet podczas spaceru. Jakie rozwiązanie nam się proponuje, żeby ciągle nie "pocierać szkiełka"? Oczywiście specjalne okulary, zintegrowane z kamerą, wyświetlaczem i internetem. Ta technologia już istnieje, wkrótce trafi pod strzechy. Wszechobecność kamer fotograficznych w komórkach już zmienia wiele rzeczy, a gdy wejdą w użycie okulary, dzięki którym będzie można zrobić zdjęcie lub nakręcić film w praktycznie każdych okolicznościach - granice prywatności zostaną naprawdę bardzo przesunięte...
Co do prywatności i jej granic, pamiętam jak ledwie niespełna dekadę temu, gdy zacząłem prowadzić tego bloga, wówczas jeszcze rzecz nieczęsto spotykaną, jak spod ziemi wyrosły różne mądre głowy które zaczęły pouczać mnie, że to ekshibicjonizm, parcie na szkło i lans. Nie minęło kilka lat, a większość co bardziej rozgarniętych z tych mądrali pozakładało własne stronki na których się ekshibicjonizują znacznie bardziej ode mnie, a ci rozgarnięci mniej - poprzestali na facebooku, lajkując cudze fotki i umieszczając swoje zdjęcia, niekiedy nawet chyba zbyt prywatne. Skąd taka zmiana? Pojęcia nie mam... Mało tego, dla niektórych facebook stal się wręcz synonimem całego internetu, a co prywatności - to nie pomoże odgrażanie się, że "ja swoich fotek nigdy na fejsbuka nie wrzucę!", bowiem wystarczy, że zrobi to ktoś inny, partner czy partnerka chociażby, chcąc się podzielić z psiapsiółkami "słit fociami" z wakacyjnego wyjazdu na Majorkę /byli tam już chyba wszyscy Polacy z Irlandii/ czy z wesela Rysia i Pysi. Oczywiście, facebook jak każda porządna witryna tego rodzaju posiada ustawienia prywatności, ale najpierw, nomen omen, trzeba je sobie prywatnie ustawić. A tym to już mało kto sobie zawraca głowę.
Generalnie mam zasadę, że do netu wrzucam tylko to, czego nie wstydziłbym się pokazać swojej Mamie, bowiem - zdaję sobie sprawę że wszystko co umieści się w sieci zostanie tam już na zawsze. Oraz że to, co sam umieszczam, przeglądają niekoniecznie tylko ci, którzy czują do mnie cień sympatii lub którym jestem przynajmniej kompletnie obojętny, ale przede wszystkim ci, którzy z jakiś mniej lub bardziej wyimaginowanych powodów są skłonni życzyć mi raczej szybkiego zejścia z tego łez padołu. Oczywiście lata przemijają, ludzie się zmieniają i jak to powiedział właśnie w ciemię bity Muhammad Ali: "człowiek, który w wieku 50 lat postrzega świat tak samo jak w wieku 20, zmarnował 30 lat swojego życia". Toteż dzisiaj niekoniecznie bym się podpisał pod tym, co napisałem dziesięć lat temu, a za dziesięć lat pewnie niechętnie się przyznam do niektórych rzeczy jakie piszę teraz, no ale, jak żyć panie premierze?
Najważniejsze, żeby być w porządku wobec siebie, bo w przeciwnym razie internetowa schizofrenia gotowa. Nie potrafię policzyć, ilu już takich ludzi spotkałem: w realu sympatyczny i uprzejmy człowiek, a po przyjściu do domu i odpaleniu kompa - pojawia nam się Mr Hyde, który wierząc chyba w internetową anonimowość /a już Latający Potwór Spaghetti jest bardziej godny wiary/, wydala z siebie własne frustracje. Ale, o dziwo, to również zmienia właśnie... facebook. Porównajmy dyskusje "na fejsie" do tych toczonych na tym czy innym internetowym forum. Różnice są kolosalne. Pomijam oczywiście fałszywe profile i strony zawierające opowieści dziwnej treści. No cóż, w każdym, nawet najbardziej wyglansowanym na błysk pałacu musi znajdować się miejsce, gdzie król piechotą chodzi, więc i na facebooku, generalnie przejrzystym, można trafić do chlewu. Plus przynajmniej taki, że lubiące chlew świnie można poznać po nazwiskach. I po ryjkach.
Facebook zmienił formę komunikacji, zwracamy się do siebie w tej konkretnej wirtualnej przestrzeni znacznie uprzejmiej, tak jak w "realu". Nic dziwnego w końcu, nasz adwersarz z reguły nie tylko zna nasze imię i nazwisko, to często również miejsce pracy, miejsce ostatnich wakacji jak i inne miejsca, gdzie często bywamy, a także ma możliwość poznania listy naszych znajomych, obejrzenia członków rodziny i pooglądania imprezowych fotek. Świadomość takiej przejrzystości stanowi jednak mocny hamulec bezpieczeństwa przed wypisywaniem głupot. Chociaż nie w każdym przypadku, rzecz jasna.
Tak czy owak, nadciąga fala internetowej inwigilacji na niespotykaną dotychczas skalę, a to za sprawą wspomnianych wcześniej okularów. Sprawa jest poważna, bo za ich produkcję zabrali się tacy giganci jak Google i Apple. Pierwsi użytkownicy już korzystają z Google Glass, okularów które są w rzeczywistości noszonym na głowie mini-komputerem podłączonym do internetu i pozwalającym rejestrować obraz i dźwięk, a cała obsługa ogranicza się do wydawania komend głosowych. I tak oto pomysły "rozszerzonej rzeczywistości" rodem z tandetnych powieści s-f, na naszych oczach stają się rzeczywistością. Jeżeli takie okulary wejdą do powszechnego użytku, a wszystko wskazuje ze jest to kwestia najbliższego roku, wiele rzeczy również ulegnie zmianie. Ile i jakich, nie sposób prorokować, ale coś czuję, że będzie to rewolucja na miarę wynalezienia koła.
I dla jednych będzie to koło fortuny, a dla innych - młyńskie koło u szyi...
"Generalnie mam zasadę, że do netu wrzucam tylko to, czego nie wstydziłbym się pokazać swojej Mamie"
OdpowiedzUsuńTwoja mama powinna być dumna z syna. Poza paroma przecinkami do korekty to świetny tekst udało ci się napisać po raz kolejny. Tylko czemu taki łagodny? Zabrakło pytania do czego to dąży?
Jak ja bym chciał do średniowiecza, mało która epoka była tak pożyteczna dla świata
OdpowiedzUsuńoj, nie będą to różowe okulary dla wielu
OdpowiedzUsuń