Strony

środa, 19 czerwca 2013

Koniec Europy jaką znaliśmy...

Mamy szczęście w nieszczęściu żyć w ciekawych czasach. Jesteśmy świadkami odchodzenia w przeszłość dawnej Europy. Za kilkadziesiąt lat wszystko tu będzie inne, łącznie z Europejczykami. Potomkowie imigrantów mając demograficzną przewagę, wkrótce urządzą Europę po swojemu. Tych zmian już nie da się uniknąć...

Pod koniec IV wieku n.e. upadło cesarstwo rzymskie. Jego upadek, chociaż dla wielu współczesnych był jak grom z jasnego nieba, trwał przez prawie wiek a rozpoczął się jeszcze przed podziałem na cesarstwo, nazwijmy to umownie, wschodnie i zachodnie. Rok za rokiem, dekada za dekadą, w jego granice coraz szerzej wlewały się inne narody chcące rządzić się swoimi prawami. Paradoksalnie cesarstwo upadło gdy wydawało się że jest potęgą i gdyby nie kilka błędów, być może przetrwałby kolejne tysiąc lat tak jak cesarstwo bizantyjskie, a może, kto wie, istniałoby do dzisiaj i Unia Europejska wyglądałaby inaczej i miała inne korzenie? Nie ma co gdybać, stało się inaczej, ale historia lubi się powtarzać. Jestem przekonany, że na naszych oczach upada Europa jaką znamy. Upada już od kilku dekad wskutek kilku decyzji i w dodatku upada gdy wydaje się mieć całkiem dobrze...

Czy się to komuś podoba czy nie, Europa - jaką jeszcze do niedawna znaliśmy - została zbudowana na chrześcijańskich korzeniach cywilizacji łacińskiej. Kilka dekad temu weszła w przejściowy okres ateizmu a obecnie, przynajmniej jej zachodnia część, jest reorientowana na kulturę muzułmańską. Symbolem tego są choćby kościoły w krajach europejskiego zachodu: wskutek zmniejszenia się liczby wiernych część z nich po dekonsekracji przez jakiś czas pełniła funkcję galerii sztuki, muzeów, itp., a obecnie - wskutek żądań szybko rozrastających się liczebnie imigrantów wyznania muzułmańskiego - coraz więcej z nich zostaje przemianowana na meczety.

Ale zanim przejdziemy dalej prosiłbym, żeby Czytelnicy przyjęli do wiadomości oświadczenie niżej podpisanego: uważam że ludzie są co prawda różni, ale zawsze równi. Nie kolor skóry świadczy o wartości człowieka ale jego czyny, a wcześniej to, co ma w głowie. I o ile jest kompletnie bez znaczenia, czy ktoś jest biały, żółty, czarny czy czerwony, to z kolei wyznawana przez niego hierarchia wartości i religia /z ateizmem włącznie/ - ma już znaczenie. Nie wierzę w bzdury, że wszystkiego religie są równe i że każda droga jest dobra. W świętych księgach można zapisać wiele wzniosłych haseł, natomiast ważne jest jak interpretują je wyznawcy tej czy innej religii. W końcu taki dajmy na to Karol Marks miał tyle wspólnego z późniejszymi marksistami, w szczególności "radzieckimi", co Immanuel Kant - z kanciarzami, nie broniąc oczywiście tego pierwszego, który zamiast tak jak jego wybitni przodkowie zgłębiać tajemnice Tory, wziął się za filozofowanie z - jak się później okazało - tragicznym dla wielu narodów skutkiem...

Czy, używając sporego uproszczenia, "biała", chrześcijańska Europa zostanie zastąpiona przez "czarną", muzułmańską? Z całą pewnością tak, o ile nic nieprzewidzianego się nie wydarzy. Pytanie tylko, kiedy to nastąpi? Wg mnie, jeżeli proces przyrostu potomków imigrantów wyznania muzułmańskiego będzie postępował w takim tempie jak obecnie, jest to kwestia 2-3 dekad. Większość z nas zobaczy nową Europę na własne oczy.

Oczywiście z perspektywy Polski i Irlandii nie wygląda to jeszcze może w ten sposób, ale warto spojrzeć choćby na Londyn, niegdyś symbol europejskiej stolicy wielkiego imperium. W Londynie nadal jest królowa a Big Ben odmierza kolejne godziny, niemniej u schyłku rządów Elżbiety II mieszka tam już etnicznie zupełnie inne pokolenie niż w chwili gdy w 1953 roku wstępowała na tron. Na naszych oczach następuje tam wymiana ludności. Wg danych ze spisów powszechnych, w Londynie biali mieszkańcy są już mniejszością, stanowiąc ok. 40% ogółu ludności. Niemożliwe? Takie są fakty, zresztą wystarczy wybrać się do tego miasta żeby zobaczyć to na własne oczy. Byłem tam najzupełniej turystycznie przez tydzień w 2011 roku i mogę to jedynie potwierdzić. Mało tego, były chwile gdy byłem jedynym białym w metrze lub w autobusie, a w żadnym wypadku nie podróżowałem gdzieś po peryferiach tylko trzymałem się blisko centrum. Mieszkałem również nieopodal centrum i o ile żeby dotrzeć na polską mszę musiałem podróżować przez bodajże sześć przystanków na przemian autobusem i kolejką, to z kolei niewielki meczet miałem już przy swojej ulicy.

Zmiany zachodzą powoli ale jednak w postępie geometrycznym. Czasami nasuwa mi się porównanie z miastami które wskutek decyzji politycznych po II wojnie światowej znalazły się w innych państwach, a z których ludność została deportowana by zostać zastąpiona z kolei tą - deportowaną z innego miejsca. Pozostały budynki ale ludność uległa całkowitej wymianie, są to już praktycznie zupełnie inne miasta w których historię się pisze od nowa, bo jednak jakaś ludzka ciągłość została przerwana. Być może jest to porównanie nie do końca na miejscu, w końcu tam wywożono ludzi siłą a z kolei nikt nikomu nie kazał się osiedlać w Londynie, jednak nie o przyczynę tutaj chodzi, a o skutek. Jako przykład podałem Londyn, ale ten proces widać także w wielu innych europejskich stolicach i całych państwach.

Czy to źle, czy dobrze? A czy to źle czy dobrze, że upadł starożytny Rzym? Dla jednych źle, dla innych dobrze, obawiam się tylko, że teraz to my znaleźliśmy się na miejscu dawnych mieszkańców cesarstwa rzymskiego. Na razie widzimy coraz częstsze sytuacje, bagatelizowane przez lewackie media które już dławią się swoja polityczną poprawnością, gdy przybysze z poza Europy usiłują narzucić nam swoje prawa i zwyczaje. Dla przykładu: są już muzułmańskie patrole które odbierają przechodniom alkohol, są nawet miejskie strefy, gdzie muzułmanie uważają że obowiązuje tam szariat. Z jednej strony, paradoksalnie, może to być dobre bo wskazuje na problemy jakie narastają w społeczeństwie które radykalnie odwróciło się od swoich korzeni i zasad głoszonych również przez chrześcijański Kościół, z drugiej strony - nie każdy musi uważać, że kobietom jest do twarzy w chustkach, o burkach nie wspominając.

Tak czy owak, Europa zmienia się etnicznie i demograficznie. I są to zmiany przeprowadzane najzupełniej naturalnie, poprzez, nomen omen, naturalny przyrost. Dlatego jest coraz mniej rodowitych Anglików w Anglii, Szwedów w Szwecji, a w Berlinie, jak na początku lat 90-tych ubiegłego wieku śpiewał zespól Big Cyc: "za każdym rogiem czai się Turek". To jest naturalna kolej rzeczy decyzji tych państw o otwarciu swoich granic na imigrację z poza Europy, o skutkach których było wiadomo już dobrych 30 lat temu. Jednak prawdziwym problemem jest postępujący radykalizm pokolenia imigrantów, które zostało urodzone już w krajach europejskich. O ile ich przodkowie przybyli tutaj za chlebem uciekając od biedy w swoich krajach i choćby dlatego jako-tako szanowali kulturę kraju która dała im szansę na godziwe życie, o tyle ich dzieci coraz bardziej utożsamiają się z tradycją i kulturą kraju swoich ojców i dziadków, nie traktując jako ojczyzny miejsca w którym przyszli na świat. Symbolem tego jest choćby londyński Tottenham, który w 2011 roku przez kilka dni był palony i rabowany głownie przez imigrantów i ich potomków.

Rzeczywiste zmiany zajdą jednak nie poprzez palenie kolejnych Tottenhamów, ale przez karty wyborcze. Jak wspomniałem na wstępie, potomkowie imigrantów mając demograficzną przewagę, prędzej czy później najzupełniej pokojowo zdobędą ją także we władzach i wkrótce urządzą sobie Europę po swojemu. Pytanie tylko, czy znajdzie się tam miejsce dla nas?

2 komentarze:

  1. Miejsce się znajdzie, o ile zostaniemy wyznawcami islamu, bądź ateistami. W każdym bądź razie, o ile przestaniemy być chrześcijanami, zwłaszcza katolikami. Najgorszy jest jednak nierozumny atak, który następuje od wewnątrz naszej kultury, ten atak jest najbardziej szkodliwy. O ile można się zgodzić się, że zmiana nastąpi przez karty wyborcze, będzie to jednak fasada demokracji, za którą będzie czaił się strach przed utratą pracy, domu, gwałtem i dekapitacją na środku ulicy "cywilizowanego" wielkiego miasta -tu nihil novi - wszystko już było. W końcu, w przykładowej Anglii, nie istnieje prawo zabraniające wyznawcy Allaha zostać królem, pardon, szejkiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutny temat... Szkoda, ze staje sie bardziej oczywisty :(

    OdpowiedzUsuń