Wreszcie przeczytałem. Książka z 1931 roku, ale chyba ciągle na czasie. Ba, może nawet przyjść czas, że będzie jeszcze bardziej na czasie niż w chwili na-pisania...
Treść: spełnienie marzeń nieco późniejszych niemieckich ideologów z lat 30-tych ub.w., o aryjskiej "rasie panów" i podzielonych na swoiste kasty "podludzi", przeznaczonych do prac o różnym stopniu trudności. Połowa XXVI wieku, ludzie już się nie rodzą a "wybutlają", zaprogramowani do przyszłych działań. Życie rodzinne nie istnieje, "każdy należy do każdego", jak głosi jedno z haseł Republiki. Wszyscy są przymusowo szczęśliwi. Gdy komuś stan szczęśliwości się na chwilę pogarsza, może, czy wręcz powinien, natychmiast zażyć somę, narkotyk który przywraca to psychodeliczne szczęście. Poza Republiką istnieje Rezerwat, gdzie pewne indiańskie plemię ciągle żyje tak, jak żyli ich przodkowie sprzed wieków. Nie zlikwidowano go, bo stanowi rodzaj turystycznej atrakcji. Wskutek zbiegu okoliczności, jeden z mieszkańców Rezerwatu trafia do Republiki...
Czyta się świetnie a książka prorocza, biorąc pod uwagę późniejsze pomysły austriackiego niedoszłego malarza z wąsem oraz niemieckie /i nie tylko/ eksperymenty eugeniczne. No właśnie, nie tylko niemieckie, bo wprowadzenie zasad eugeniki postulował już Platon, wprowadzili w życie Spartanie, na szeroką skalę zastosowały USA a także szereg krajów Europy Zachodniej, z hitlerowskimi Niemcami na czele. Ale nie wszędzie eugenika została zapomniana, o czym mówi np. dokument Grzegorza Brauna "Eugenika – w imię postępu".
Historia ma to do siebie, że lubi się powtarzać, chociaż nigdy dokładnie w ten sam sposób. Warto więc przeczytać, żeby być wyczulonym na ewentualne propozycje władców tego świata, którzy mogą chcieć nam narzucić powszechne szczęście.
Czy tego chcemy, czy nie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz