Już 28 raz lecę do Polski, ale po raz pierwszy stojąc w ciżbie Rodaków do odprawy na lotnisku w Cork usłyszałem Polkę płynnie rozmawiającą przez telefon w czystym ponglish'u. Do tej pory myślałem że ten mityczny język istnieje tylko w wyobraźni internetowych żartownisiów, ale - nie. Byłem pod wrażeniem ;-)
Lot jak lot, ale lądowanie... Pilot Ryanaira gruchnął o ziemię tak, że niemal wszyscy pasażerowie, jak na komendę jednym głosem wypowiedzieli to magiczne słowo, które Polacy mówią w takich okolicznościach. O dziwo, mimo wyjątkowo twardego lądowania ktoś nawet próbował klaskać.
W Krakowie - drobne zakupy w lokalnym sklepie, gdzie można zobaczyć m.in. takie obrazki:
A poza tym, w Polsce zima. A jak jest zima, to musi być zimno, takie są odwieczne prawa natury. Jak to zgrabnie ujęła cytowana obecnie wszędzie Elżbieta Bieńkowska, "ministra" od infrastruktury i rozwoju, komentując wielogodzinne opóźnienia pociągów z powodu oblodzonej trakcji: "Sorry, taki mamy klimat". Stwierdziłem więc, że nie ma rżnąć bohatera, i kupiłem czapkę.
Starość, nie radość...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz