piątek, 31 października 2014

Plakat VIII Festiwalu Kultury Polskiej w Cork

Jak co roku Stowarzyszenie MyCork organizuje Festiwal Kultury Polskiej w Cork. W tym roku będzie to już ósma edycja tego festiwalu.

Festiwal będzie trwał od 8 do 15 listopada, w tym czasie organizatorzy przygotowali: Turniej Piłki Siatkowej, występy Teatru Improwizowanego "wymyWammy" z Bydgoszczy, pokaz filmu "Zabić księdza" Agnieszki Holland oraz Biesiadę Śląską, na której gościć będzie kabaret "Masztalscy".

Poniżej - plakat festiwalu:


poniedziałek, 27 października 2014

Książka telefoniczna /i adresowa/

Kilka dni temu w mojej skrzynce na listy /właściwie to pod nią, bo się nie mieściła, ale - niech będzie ;-)/ znalazłem świeżo dystrybuowaną nową książkę telefoniczną. Ładnych kilka lat jej nie widziałem ;-) Przekartkowałem. Mnóstwo polskich nazwisk /chociaż większość z błędami/, a do każdego abonenta dopisano także jego dokładny domowy adres.

/Powyżej: książka telefoniczna Eircom na hrabstwo Cork/

Książkę wydał Eircom /odpowiednik polskiej Telekomunikacji/, z tego co zauważyłem jest wydawana na poszczególne hrabstwa, czyli ta która dotarła do mnie zawiera dane abonentów tylko z hrabstwa Cork. Przewertowałem i jak wspomniałem jest tam mnóstwo abonentów o polskich imionach i nazwiskach, chociaż pisownia niektórych jest chyba fonetyczna ;-) Trochę zaskoczony jestem dokładnymi adresami domowymi abonentów, bo w sumie - po co?

Nie wiem, tak samo jak nie bardzo wiem po co komuś w dzisiejszych czasach telefon stacjonarny. Sam takowego nie mam już od dobrych 15 lat i nigdy nie odczułem jego braku, wprost przeciwnie - chciałoby się napisać. Ale oczywiście próbowali wciskać wiele razy, kusząc bezpłatną instalacją, darmowymi minutami i tanim internetem przy okazji. Nie, dziękuje, mam komórkę z dwoma numerami w dobrej ofercie, dodatkowo skype i inne internetowe komunikatory, jak dla mnie - wystarczy.

Pomyślę, jak zaczną dopłacać ;-)

niedziela, 26 października 2014

Holy Wins! - I Bal Wszystkich Świętych w Cork

W niedzielę 26 października b.r. My Little Craft World zaprosiło wszystkie Dzieci na Bal Wszystkich Świętych w Cork. Był to pierwszy taki bal w Cork, wzięło w nim udział ponad 40 dzieci /zainteresowanie przekroczyło wręcz oczekiwania organizatorów/, inicjatorką i koordynatorką balu była Agnieszka Chwaja.

/Powyżej: plakat Balu Wszystkich Świętych w Cork/

Bal był alternatywą dla Halloween, a jednocześnie przybliżył polskim dzieciom irlandzką historię, czemu służyło przypomnienie postaci św. Brendana Żeglarza, żeglarza i podróżnika, świętego Kościoła Katolickiego i jednego z Dwunastu Apostołów Irlandii.

/Powyżej: św. Brendan, gość specjalny Balu Wszystkich Świętych w Cork/

Uczestnicy balu zostali poproszeni o przebranie się za wybraną przez siebie postać Świętego, Świętą lub Anioła, postacie biblijne albo inną pozytywną postać, jak np.: królowe, królowie, książęta, rycerze, itp.

/Powyżej: nauczyciele z My Little Craft World/

Każde dziecko otrzymało specjalną odznakę balu, potrzebne materiały na artystyczne warsztaty oraz poczęstunek. W trakcie balu odbyły się, tańce, anielskie warsztaty artystyczne, zabawy ruchowe, wybór króla i królowej balu oraz loteria fantowa. Bal odwiedził również gość specjalny - św. Brendan, który opowiedział swoje podróżne historie.

/Powyżej: część uczestników Balu Wszystkich Świętych w Cork/

Więcej zdjęć z I Balu Wszystkich Świętych w Cork można zobaczyć TUTAJ. Poniżej - filmik z balu:

sobota, 25 października 2014

Efekt Ciechana

Specjaliści od marketingu znają doskonale termin "efekt Streisand". Polacy nie gęsi i swój efekt mają. Efekt Ciechana.

Jak podaje Wikipedia: "W 2003 roku amerykańska aktorka Barbra Streisand pozwała o naruszenie prywatności fotografa Kennetha Adelmana za umieszczenie zdjęcia lotniczego jej domu w publicznie wystawionej kolekcji, za co zażądała 50 milionów dolarów odszkodowania. Kolekcję Adelmana stanowiło 12 tysięcy zdjęć wybrzeża Kalifornii, które miały dokumentować jego postępującą erozję. W związku z nagłośnieniem sprawy przez samą Barbrę, zdjęcie stało się bardzo popularne wśród internautów." Inaczej rzecz ujmując: pies z kulawą nogą nie zwróciłby uwagi na zdjęcie domu pani Streisand, gdyby nie jej absurdalny pozew. Potem poszło już lawinowo: kopia zdjęcia powielona miliony razy zaczęła krążyć po Internecie i będzie po nim krążyć aż do jego końca.

Nie wszyscy jednak uczą się na cudzych błędach, dzięki czemu piwo Ciechan do niedawna znane stosunkowo niewielkiej grupie piwnych koneserów, teraz jest na ustach całej Polski. Stało się tak z kolei za sprawa idiotycznej akcji polegającej na wylewaniu tegoż piwa przez trzy knajpki należące do przedstawicieli tzw. "warszawki" powiązanych układami zawodowo-towarzyskimi z kilkoma mainstremowymi mediami. Cała akcja z wylewaniem była z kolei rzekomo "sprowokowana" przez prywatny wpis na facebooku właściciela tegoż browaru adresowany do jednego z polskich ex-bokserów, który wykonał woltę o 180 stopni i stał się rzecznikiem środowiska LGBT. W tym wpisie właściciel browaru Ciechan bardzo jednoznacznie wyraził swój sprzeciw przeciwko adopcji dzieci przez pary homoseksualne, co nie spodobało się warszawskiej medialnej pseudoelicie przesiadującej w knajpkach swoich towarzyszy broni.

Ponieważ, jak wspomniałem, właściciele tych trzech knajpek są powiązani z mediami, o "piwnym bojkocie" błyskawicznie dowiedziała się cała Polska, będąc, parafrazując Gombrowicza, gwałcona tym medialnym przekazem przez uszy i oczy. Prawdę pisząc, jestem przekonany że tym "resortowym" restauratorom chodziło jedynie o bezpłatne zareklamowanie swoich lokali, tymczasem wbrew ich zamierzeniom - zareklamowali wyłącznie piwo Ciechan. Efekt? Miliony Polaków dowiedziało się o tym piwie i w reakcji na "bojkot" ruszyło do sklepów ogołacając półki z tegoż trunku. Ot, chcieli "dobrze", wyszło jak zwykle. O takim "bojkocie" marzy wielu polskich przedsiębiorców próbujących bezskutecznie się przebić z polskimi produktami na polskim rynku. Swoją drogą, jeżeli ktoś wylewa dobre polskie piwo to musi mieć nierówno pod sufitem, więc nic dziwnego że taki efekt.

Niejako przy okazji okazało się że właściciel Ciechana, Marek Jakubiak, to facet zakochany w Polsce, promujący naszą historię ze szczególnym zamiłowaniem do husarii. Mało tego, nie zważając na urzędy skarbowe pozwalające działać biznesowo tylko "samym swoim", wszystkich innych niszcząc "zadaniowymi" kontrolami, ponownie uruchamia zamknięte lokalne browary i daje ludziom pracę. Nic więc dziwnego że w odpowiedzi na ten nieudolny bojkot przeprowadzony przez resortowe dzieci które zmieniły flagę z czerwonej, noszonej przez ich rodziców, na tęczową - obecnie hołubioną w Europie, coraz większa część ludu pracującego /lub nie/ miast i wsi przyłącza się do tym razem całkowicie oddolnej akcji "cała Polska pije Ciechana".

Medialna afera z piwem Ciechan ma także drugie oblicze: pokazuje jak mało jest polskich produktów - w Polsce, a szerzej - jak globalne firmy przejęły lokalne marki. Kupujesz szanowny Czytelniku takiego Żywca, Lecha czy Tyskie myśląc że to polskie piwo, a tu - niespodzianka. Kiedyś było, ale już nie jest. Wymieniłem tylko te trzy marki ale łatwo można znaleźć kolejne trzydzieści trzy na pierwszy rzut oka "rdzennie polskie", a na drugi - przynoszące profity gospodarce Niemiec, Anglii, Holandii czy innej Danii. Podobnie jest z prasą, chcesz kupić polską gazetę - dostajesz polskojęzyczny tytuł wydawany przez Niemców, itp., itd. Nie inaczej jest zresztą w Irlandii, gdzie na sporej części produktów z naklejką "100% Irish" rzeczywiście irlandzka jest co najwyżej sama naklejka. I tak na chwilę pozostając w temacie piwa: dubliński Guinness, najbardziej znane irlandzkie piwo, od dawna już należy do brytyjskiego koncernu, cork'owski Murphy’s i Beamish przejęli z kolei Holendrzy. Czy w Irlandii nie ma już irlandzkiego piwa? Jest, podobnie jak jest polskie piwo w Polsce, tyle że, podobnie jak w Polsce, produkowane przez lokalne browary. Trudno im przebić się z reklamą no i cena jest z reguły wyższa niż piwa produkowanego na dużą skalę, ale - rekompensuje to smak.

Oczywiście rozumiem że globalizacja, że wspólna Europa, że to i tamto. Tyle tylko że w czasie kryzysu szybko przekonaliśmy się, że kapitał jednak ma narodowość a w biznesie, tak jak w polityce - nie ma sentymentów. Możesz być najwierniejszym z wiernych lokajów korporacji do upadłego ścigającym się z innymi w korporacyjnym kołowrotku ale gdy przyjdzie co do czego, to szybko okaże się że jesteś tylko nic nie znaczącym numerkiem na pracowniczym identyfikatorze. To dlatego tak naprawdę wszystkie korporacje, podobnie jak wszystkie "mainstreamowe" piwa, są do siebie bliźniaczo podobne. Idę o zakład, że gdyby zawiązać któremuś z nas oczy i zaprowadzić go do dowolnego hipermarketu, to po zdjęciu opaski z oczu nie od razu zorientowałby się, w którym konkretnie centrum handlowym się znajduje, ale gdyby zaprowadzić go na targ, sprawa byłaby znacznie prostsza. Mamy w Polsce ze trzy setki hipermarketów które dały pracę tysiącom ludzi ale jednocześnie zmiotły z rynku niemal wszystkich drobnych sklepikarzy. Chociaż - może nie do końca. Część z nich przeniosła się z ulic i bazarów do galerii handlowych, gdzie wskutek horrendalnych czynszów teraz pracują głównie na zagranicznych właścicieli tychże lokali, zamiast na swoje rodziny. A co z resztą? Reszty nie trzeba - jak lubią słyszeć kelnerzy i taksówkarze...

To nie znaczy rzecz jasna, że marzy mi się Polska z początku lat 90-tych ub.w., gdzie człowiek potykał się na ulicach o rozłożone łóżka polowe z czekoladą przywiezioną z Berlina. Nie o to tutaj chodzi, chociaż z drugiej strony - już nigdy później nie mieliśmy większej wolności gospodarczej. Jednak być może "efekt Ciechana" spowoduje, że kiedy już spróbujemy dobrego polskiego lokalnego piwa, zaczniemy szukać innych lokalnych polskich produktów. Weźmy przykład z Irlandczyków: chociaż może obecnie różnie im to wychodzi, to jednak oni już dawno zrozumieli ze kupując lokalne produkty wspiera się własną, lokalną gospodarkę a tym samym daje pracę swoim sąsiadom. Niech o dobrobyt Niemców, Francuzów czy Holendrów troszczą się inne nacje, my najpierw pomyślmy o sobie.

W przeciwnym razie owszem, będziemy mieli w Polsce japońskie auta, francuski ser i holenderskie piwo popijane do lektury tej czy innej niemieckiej gazety dla Polaków, ale za pracą nadal będziemy musieli wyjeżdżać na Zieloną wyspę - obojętnie gdzie by się ona nie znajdowała...

piątek, 24 października 2014

"Arsenal" - nowy polski sklep w Cork

W miniony poniedziałek rozpoczął działalność nowy "polski" sklep w Cork - Arsenal.

Mieści się przy 4-5 Penrose Quay. Sklep duży, ceny niskie. Arsenal dołączył do grupy polskich sklepów typu cash&carry. Od lipca b.r. sklep tej sieci jest również w Fermoy.

/Powyżej: Arsenal w Cork/

-------------------------
dopisek z 11.02.2016 r.: sklep został zamknięty, prawdopodobnie kilka miesięcy temu.

czwartek, 23 października 2014

Polski chleb w Cork (36): "Chleb razowy na miodzie"

Po kilku miesiącach przerwy - kolejny chleb do mojej kolekcji "polskich chlebów w Cork" - tym razem "Chleb razowy na miodzie".  Dobry. Chleb piecze Polish Bakery z Dublina.

/Powyżej:  "Chleb razowy na miodzie"/

środa, 22 października 2014

Trash Art

Od 3 do 29 października b.r. w Cork Vision Centre trwa wystawa "Trash Art". Jest to wystawa zbiorowa na której artyści prezentują swoje obrazy, rzeźby i tkaninę.

/Powyżej: wybrane prace z wystawy "Trash Art"/

wtorek, 21 października 2014

Scott i Kimberly Hahn: "W domu najlepiej. Nasza droga do Kościoła katolickiego"

Historia małżeństwa bardzo dobrze wykształconych zdeklarowanych protestantów, którzy po latach studiów odkryli że to Kościół Katolicki jest tym założonym przez Jezusa i że to on przechowuje depozyt wiary.

Książkę napisali oboje, pisząc na przemian o swoim życiu, od narodzenia poprzez studia, praktykowanie wiary, małżeństwo, pracę zawodową aż do odnalezienia drogi do Kościoła Katolickiego. Początkowo wrogo nastawieni do Kościoła /a raczej - do tego jak Kościół postrzegali/, później, w miarę coraz bardziej pogłębionych studiów, zaczęli odkrywać swoją "drogą do domu", po drodze z niejakim zdziwieniem stwierdzając, że spora część katolików tak naprawdę nie ma pojęcia o swojej wierze.

Warto dodać, że ta ich "droga do domu" wcale nie była łatwa, jak również że początkowo nikt na nich z otwartymi rękami nie czekał, a w międzyczasie - narazili się na ostracyzm we własnym środowisku.

Za wikipedia.pl: "Scott Hahn (ur. 28 października 1957) – teolog katolicki i apologeta, były pastor, nawrócony z prezbiterianizmu, autor licznych publikacji nt. Kościoła katolickiego. Do najbardziej znanych jego książek należą "W domu najlepiej - nasza droga do Kościoła katolickiego" (oryg. "Rome sweet home") oraz "Uczta Baranka: Msza św. jako niebo na ziemi". Wykłada na Uniwersytecie Franciszkańskim w Steubenville. Pod wpływem lektury i analizy dzieł Ojców Kościoła oraz Pisma świętego doszedł do wniosku, że naukę Chrystusa w pełni głosi Kościół katolicki, do którego przystąpił na Wielkanoc 1986 roku. Później katoliczką została także jego żona Kimberly. Od tamtego czasu zaangażowany w upowszechnianie i apologię wiary katolickiej."

Książka świetna, czyta się niemal jak powieść sensacyjną ;-)

poniedziałek, 20 października 2014

Orla Walsh, Valerie Walsh Jolley i Cork Craft & Design - wystawy na lotnisku w Cork

W hali lotniska w Cork mają teraz miejsce aż trzy wystawy. Swoje obrazy na indywidualnych wystawach prezentują Orla Walsh i Valerie Walsh Jolley, jest również wystawa zbiorowa "Craft from the Wild Atlantic Way".

/Powyżej: wystawa prac Orla Walsh/

Pierwszą i największą jest wystawa prac Orla Walsh. To irlandzka malarka mieszkająca w Dublinie, której kariera rozpoczęła się dość nietypowo. Mianowicie, jak wielu artystów wystawiała swoje prace przy ogrodzeniu parku St. Stephens Green w Dublinie. Tyle, że ona malowała z upodobaniem opakowania ketchupu Heinz ;-) Któregoś dnia podszedł do niej prawnik z tej korporacji i zażądał usunięcia prac ostrzegając ją, że narusza prawa autorskie zatrudniającej go firmy. Skończyło się to jednak tak, że Heinz kupił jej 6 prac do swojej siedziby w USA. Później poszło już z górki a korporacji zamawiała kolejne obrazy butelek z ketchupem. Oprócz ketchupu Heinza, artystka maluje też kawę Jacobs, chipsy Tayto i puszki z Guinnessem. I właśnie ten ostatni temat składa się na wystawę w hali lotniska w Cork, a to w związku ze zbliżającym się Cork Guinness Jazz Festival 2014.

/Powyżej: wystawa "Craft from the Wild Atlantic Way"/

Kolejny poziom, czy też półpiętro - tam znajduje się wystawa "Craft from the Wild Atlantic Way", na której swoje prace przedstawiają artyści skupieni wokół Cork Craft & Design. Ceramika, tkaniny, biżuteria, szkło, meble, rzeźby, itp.

/Powyżej: wystawa prac Valerie Walsh Jolley/

Najwyżej, tam gdzie na ławeczce siedzi John "Jack" Charlton, swoje prace wystawia Valerie Walsh Jolley. Artystka pochodzi i mieszka w Cork, maluje od 7 roku zycia, już jako osoba dorosła rozpoczęła studia na Crawford Art College w Cork i National College of Art &Design w Dublinie. Obecnie ma własną galerię na Douglas w Cork.

niedziela, 19 października 2014

Wykłady z teologii w Cork (7)

Dzisiaj miał miejsce kolejny, już siódmy wykład z teologii w St. Augustines Church w Cork, na którym kontynuowaliśmy poznawanie dzieła Benedykta XVI pt.: "Jezus z Nazaretu". Wykłady prowadzi Rafał Rozmus - teolog i katecheta.

 /Powyżej: Rafał Rozmus w trakcie dzisiejszego wykładu/

Dzisiaj omawialiśmy znaczenie modlitwy "Ojcze nasz..." Wszystkich zainteresowanych wykładami - zapraszam do dołączenia do grupy "Wykłady z teologii w Cork" na fb: LINK

sobota, 18 października 2014

XII warsztaty artystyczne dla dzieci - lampiony z liści i konkurs "Złota Polska Jesień"

W sobotę 18 października b.r. My Little Craft World zaprosiło wszystkie dzieci na kolejne warsztaty artystyczne. Tym razem mali artyści wykonali jesienny lampion.

/Powyżej: mali artyści z My Little Craft World z własnoręcznie wykonanymi lampionami/

W trakcie warsztatów dzieci wzięły również udział w konkursie plastycznym "Złota Polska Jesień", na który przygotowały prace wykonane w dowolnej technice. Atrakcyjne nagrody w konkursie ufundowała Ambasada RP w Dublinie. W trakcie zajęć dzieci uczestniczyły także w zabawach ruchowych oraz otrzymały drobny poczęstunek i napój. Więcej informacji o warsztatach można znaleźć na www.mylittlecraftworld.com.

Więcej zdjęć: LINK.

piątek, 17 października 2014

XXX wizyta w Polsce (13): kanapki we mgle

Powrót do Cork, przez Dublin. Ale najpierw - 5 godzin czekania na lotnisku, bo oczywiście - mgła. Żeby lud się nie burzył, Ryanair rozdał vouchery po dwie dychy do wykorzystania tylko tu i teraz w pobliskim sklepo-barze. Starczyło na kanapkę a nawet coś do popicia ;-)

/Powyżej: voucher od Ryanaira/

Zgodnie z przewidywaniami, lot opóźniony bo już od dwóch tygodni co rano w Krakowie zalega mgła. Oczywiście info o opóźnieniu pojawiło się gdy już byłem na lotnisku. Ba, Ryanair przysłał esesmana do mojej komórki z tą informacją gdy już wszyscy od 3 godzin karnie czekaliśmy na wóz lub przewóz.

W kocu, jak to pisał Stachura:
"Opadły mgły i miasto ze snu się budzi,
Górą czmycha już noc,
Ktoś tam cicho czeka, by ktoś powrócił;
Do gwiazd jest bliżej niż krok!
"

Ba, do gwiazd jest może i bliżej, ale do Irlandii - dalej. Tak czy owak, pasażerów z części porannych lotów zapakowano do autokarów i wywieziono do Przyrzowic. Nam, parafrazując Wieszcza, jechać nie kazano. Za to kazano czekać na samolot z... tychże Pyrzowic. Miałem z sobą ciekawą książkę a później spotkałem koleżankę, więc czas szybko zleciał na czytaniu i gadaniu. W końcu - przyleciał i odleciał. Na szczęście - już z nami.

I tak oto okrągła 30 wizyta w kRAJu dobiegła końca ;-)

czwartek, 16 października 2014

środa, 15 października 2014

XXX wizyta w Polsce (11): klasyczna maszynka do golenia

Jak to bywa w życiu mężczyzny, w końcu przychodzi taka chwila że trzeba się ogolić. Maszynek ze sobą nie wożę, zawsze kupuję jakąś jednorazówkę na miejscu. Tym razem jednak stało się inaczej, a nawet - spełniłem swoje skryte marzenie ;-)

/Powyżej: klasyczna maszynka Wizamet z żyletkami - jaką udało mi się nabyć ;-)/

W zasadzie jednorazówkami golę się dobre ćwierć wieku, jak tylko komuna spadła na cztery łapy i w sklepach pojawiły się różne plastikowe wynalazki, za to zniknęły stare poczciwe solidne maszynki z wymiennymi żyletkami. Niemniej moje początki golenia sięgają właśnie takich klasycznych modeli Wizamet z żyletkami Polsilver na zmianę z Super Iridium. I, przyznam, nieraz tęskniłem do tej dawnej, choćby i prl-owskiej klasyki.

No i - grzebiąc w starociach na pchlim targu na Placu Nowym krakowskiego Kazimierza - zobaczyłem tenże model z moich nastoletnich lat. Serce zabiło mocniej, chociaż zaraz rozum też się odezwał /już kiedyś kupiłem stary analogowy aparat, tyle - że filmy do niego przestano produkować z 30 lat temu/ i najpierw skierowałem się do stojącego tuż obok kiosku pytając, czy w ogóle są jeszcze dostępne żyletki, bo jak wspomniałem nie kupowałem ich już z ćwierć wieku? Pan schylił się pod ladę, grzebał długo, aż w końcu wyciągnął dwa pudełeczka.
- Gillette czy Polsilver? - zapytał
- Oczywiście że Polsilver - się odpowiedziało /chociaż, o ile się orientuję, obydwie produkuje ta sama firma, czyli - Gillette, która przejęła polski Wizamet/.
Nagle coś mnie tknęło - skoro są żyletki, to pewnie są i maszynki? Zapytałem. Pan szukał jeszcze dłużej, cały kiosk przekopał, aż znalazł. Coś plastikowego, tyle że w tym czymś niby można było używać żyletek. Podziękowałem, kupiłem tylko żyletki i wróciłem do handlarza starociami nabywając rzeczoną solidną, liczącą sobie chyba dobre 30 /lub więcej/ lat maszynkę.

W domu najpierw porządnie ją zdezynfekowałem a potem z niecierpliwością założyłem żyletkę /są teraz dwa razy cieńsze niż kiedyś i gną się jak papier/ - i - po raz pierwszy od ćwierć wieku ogoliłem się porządną tradycyjną klasyczną kilkudziesięcioletnią maszynką.

R-E-W-E-L-A-C-J-A!!!

I już przy niej zostanę. Chyba - że nabędę brzytwę ;-)

wtorek, 14 października 2014

XXX wizyta w Polsce (10): Ludźmierz

Najstarsza wieś na Podhalu. Znana jest przede wszystkim z Sanktuarium Maryjnego ze figurką Matki Bożej z Dzieciątkiem, zwaną Gaździną Podhala.

/Powyżej: przed Sanktuarium Maryjnym w Ludźmierzu/

Za wikipedia.pl: "W Ludźmierzu miało miejsce wydarzenie, uznawane przez niektórych za prorocze. 15 sierpnia 1963 r., w trakcie Uroczystości Koronacji figury Matki Boskiej Ludźmierskiej, której przewodniczył prymas Polski Stefan Wyszyński, biskup Karol Wojtyła chwycił w locie berło, które wypadło z ręki figury. Wydarzenie to zostało zarejestrowane i można je zobaczyć w filmie "Świadectwo". 7 czerwca 1997 w Ludźmierzu gościł papież Jan Paweł II. Odmówił różaniec razem z wiernymi zgromadzonymi w Ogrodzie Różańcowym."

/Powyżej: figurka Matki Bożej z Dzieciątkiem/

Za polskaniezwykla.pl: "Do sanktuarium przylega pięknie zaprojektowany i utrzymany Ogród Różańcowy z pomnikiem Jana Pawła II. Ustawiony w centralnej części ogrodu monument przypomina nie tylko o pielgrzymkach Ojca Świętego do Ludźmierza, ale przede wszystkim o jego nauce podkreślającej duże znaczenie modlitwy różańcowej. Jeszcze bardziej symboliczny jest fakt, że to jedyny pomnik pokazujący Papieża modlącego się w pozycji klęczącej."

/Powyżej: pomnik Papieża Jana Pawła II w Ogrodzie Różańcowym/

W Ludźmierzu w 1865 r. urodził się poeta Kazimierz Przerwa-Tetmajer. W 100 rocznicę urodzin i 25 rocznicę śmierci poety, mieszkańcy Ludźmierza ustawili w centrum wioski pamiątkowy granitowy kamień przywieziony z Suchej Wody w Tatrach, miejsca, które zauroczyło Kasprowicza.

/Powyżej: głaz upamiętniający Kazimierza Przerwa-Tetmajera/

poniedziałek, 13 października 2014

XXX wizyta w Polsce (9): Rabka-Zdrój

Znana miejscowość uzdrowiskowa. Ale nie tylko - mieści się tutaj również jedyny w Polsce pomnik św. Mikołaja, a także Rabkoland, jeden z czterech stacjonarnych lunaparków w naszym kRAJu, gdzie z kolei znajduje się Muzeum Orderu Uśmiechu i Muzeum Rekordów i Osobliwości.

/Powyżej: pomnik św. Mikołaja w Rabce Zdroju/

Za polskaniezwykla.pl: "Z inicjatywy burmistrza Rabki, Antoniego Rapacza, na specjalnie przygotowanym placu przed dworcem kolejowym, 6 grudnia 2004 r., odsłonięto jedyny pomnik św. Mikołaja w Polsce. Monument w Rabce ukazuje św. Mikołaja w stroju biskupa, z pastorałem, stojącego na kuli ziemskiej. Święty Mikołaj był w pierwszej połowie IV w. biskupem Miry w Azji Mniejszej i zasłynął swoją wrażliwością na ludzką niedolę. Idea pomnika św. Mikołaja w Rabce została pobłogosławiona przez Jana Pawła II, który od władz miejskich otrzymał miniaturę rzeźby. Rada miasta nie poprzestała na zbudowaniu monumentu. Od 6 grudnia 2004 r. działa tu Centrum Świętego Mikołaja, prowadzące działalność charytatywną. Jego celem jest pomoc najuboższym rodzinom, dofinansowywanie pobytów dzieci w sanatoriach, a także działalność niekomercyjna związana ze spełnianiem marzeń maluchów. Przy placu św. Mikołaja w Rabce działa też Biuro i Poczta św. Mikołaja."

/Powyżej: stoję przed Muzeum Rekordów i Osobliwości w Rabkolandzie/

Za wikipedia.pl: "Rabkoland nie ogranicza się do działalności typowej dla wesołego miasteczka. Na jego terenie, z inicjatywy Eugeniusza Wiecha, w 2000 roku powołano Towarzystwo Kontroli Rekordów Niecodziennych, które prowadzi również kilka dorocznych imprez o charakterze rozrywkowym. Zbiory osobliwości gromadzone są w powstałym w 2001 roku Muzeum Rekordów i Osobliwości. Rabkoland corocznie wydaje też księgę polskich rekordów, pod tytułem: Polskie Rekordy i osobliwości. Księga Rabkolandu. Rabkoland od 2003 roku jest również siedzibą Muzeum Orderu Uśmiechu."

niedziela, 12 października 2014

XXX wizyta w Polsce (8): Chabówka

Skansen Taboru Kolejowego w Chabówce jest największym w kraju i jednym z większych w Europie skansenem tego rodzaju, w którym możemy podziwiać parowozy, lokomotywy elektryczne i spalinowe, wagony osobowe, bagażowe, pocztowe i towarowe oraz tabor specjalistyczny, m.in. drezyny, pługi śnieżne i żurawie.

/Powyżej: zwiedzam skansen w Chabówce/

Za stroną www.skansen.hg.pl: "Skansen Taboru Kolejowego w Chabówce otwarty został w 1994 roku na terenie dawnej parowozowni, wybudowanej w czasie II wojny światowej. Gromadzenie eksponatów rozpoczęto już w połowie lat 80. Na kilku torach urządzono ekspozycję składającą się wycofanych z ruchu parowozów, lokomotyw elektrycznych i spalinowych oraz pługów, żurawi itp, które poddano rewitalizacji. Część z nich przywrócono do pełnej sprawności technicznej, dzięki czemu dziś mogą prowadzić składy pociągów zestawionych z zabytkowych wagonów.(...) To właśnie z Chabówki wypożyczano czynny tabor muzealny do realizacji filmów pt. "Lista Schindlera", "Skrawki", "Przedwiośnie", "Sława i Chwała", "Przygody dzielnego wojaka Szwejka", "Złoto Dezerterów", "Aryjska Para", "Karol", "Summer Love", "Szatan z siódmej klasy", "Katyń", "Doktor Halina" (Teatr TVP), "Wichry Kołymy"."

Kilka moich zdjęć z Chabówki można zobaczyć TUTAJ.

/Powyżej: kilka eksponatów w Skansenie Taboru Kolejowego w Chabówce/

sobota, 11 października 2014

XXX wizyta w Polsce (7): Bukowina Tatrzańska

Wieś na Podhalu, znana m.in. z Domu Ludowego /1928/ - który jest jednym z największych w Polsce budynków drewnianych. Oraz - z malowniczych kapliczek znajdujących się przy wielu domach.

/Powyżej: stoję przed Domem Ludowym, w którym mieści się Bukowiańskie Centrum Kultury/

/Powyżej: przydomowe kapliczki w Bukowinie Tatrzańskiej/

piątek, 10 października 2014

XXX wizyta w Polsce (6): Paary

Jedyna w Polsce miejscowość której nazwa zawiera dwie sąsiadujące ze sobą te same samogłoski.

Podobnie jak Łosiniec, wieś w gminie Susiec w województwie lubelskim. Kiedyś przez wieś przebiegała granica zaborów austriackiego i rosyjskiego, przez co odbywał się tutaj przemyt towarów. W latach 1791 -1860 istniała w Paarach huta szkła. 18 września 1939 r. w Paarach doszło do walki pomiędzy wojskami niemieckimi a oddziałami armii "Lublin" i "Kraków".

/Powyżej: tabliczka z nazwą miejscowości/

czwartek, 9 października 2014

XXX wizyta w Polsce (5): Łosiniec

Wieś w gminie Susiec w województwie lubelskim, powstała w I poł. XVI wieku. Z ciekawostek: we wsi znajduje się XVIII-wieczny kościół /który wcześniej był cerkwią/ do którego przez ostatnie kilkadziesiąt lat mieszkańcy wioski chodzili po... skrzydle Messerschmitta.

/Powyżej: stoję przed XVIII-wiecznym kościołem w Łosińcu/

Za wikipedia.pl: "Pierwsza cerkiew powstała w Łosińcu prawdopodobnie pod koniec XVI w. Obecna pod wezwaniem św. Michała Archanioła powstała na miejscu poprzedniej z fundacji Ordynacji Zamojskiej w roku 1797 (według innych źródeł w 1732 a w 1797 przebudowana). Pierwotnie greckokatolicka, w 1875, wskutek likwidacji unickiej diecezji chełmskiej, zamieniona na prawosławną. W 1919 przejęta przez katolików obrządku łacińskiego. Od tej pory służy jako kościół parafialny pod wezwaniem Opieki św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny."

/Powyżej: kratownica pozostała ze skrzydła Messerschmitta, które mieszkańcom Łosinca służyło za kładkę/

Za polskaniezwykla.pl: "Pod koniec wojny, w lipcu 1944 roku naruszony samolot transportowy Messerschmitt 323 wylądował na okolicznych polach. Był to wówczas największy samolot na świecie. Został poważnie uszkodzony przez ostrzał polskich partyzantów, którzy mieli swoje stanowiska na najwyższym wzniesieniu, pomiędzy Rebizantami a Hutą Różaniecką. Niemcy wymontowali z samolotu wszystko, co się dało, i wysadzili go w powietrze. Zostały skrzydła, i to właśnie część jednego z nich pomysłowi łosinianie przeznaczyli na kładkę nad potokiem, którą chodzili do kościoła. Kratownica, wykonana z solidnego materiału, służyła mieszkańcom kilka dziesięcioleci, aż w końcu, gdy zbudowano mostek z prawdziwego zdarzenia, pozostała nad brzegiem i niejednego turystę zastanawia, co to takiego."

środa, 8 października 2014

XXX wizyta w Polsce (4): Miasto 44

Niestety, nie zdążyłem już do kina na "Powstanie Warszawskie", ale grali jeszcze "Miasto 44". 

Zdania o filmie wśród samych Powstańców są podobno podzielone - jednym się nie podoba, inni utrzymują że "jest jak było". Tak czy owak - wg mnie film świetny. Można by rzec - skrzyżowanie Matrixa z polskim kinem moralnego niepokoju.

Fabuła w największym skrócie: On, Ona i Powstanie Warszawskie. Efekty specjalne rewelacyjne, momentami wręcz właśnie "matrixowe" /scena pocałunku w trakcie niemieckiego ostrzału przejdzie chyba do historii/, ale tak się teraz kręci filmy i właśnie takie obrazy przyciągają do kina młodzież. Nawet taką grubo po 40-stce ;-)

Osobiście wolałbym mniej miłosnej historii a więcej Powstania, no ale - jak wiadomo wszystkim nie sposób dogodzić ;-)

Polecam!

wtorek, 7 października 2014

XXX wizyta w Polsce (3): cała Polska pije Ciechana

Pozostając jeszcze na chwilę w "kulinarnych" klimatach: specjaliści od marketingu doskonale znają termin "efekt Streisand" a Polacy nie gęsi i swój efekt mają. Efekt Ciechana.

O "efekcie Ciechana" napiszę wkrótce szerszy tekst, a na razie, na pohybel tęczowemu lewactwu i innemu dżęnder - będąc w kRAJu wziąłem udział w akcji "Cała Polska pije Ciechana" ;-)

/Powyżej: Ciechan, Bojan i Lwówek - warzone przez Browary Regionalne Jakubiak/

Nie jestem specjalnie piwoszem więc potraktowałem to, zupełnie serio, jako patriotyczny obowiązek. Skoro dla lewactwa "nowoczesnym patriotyzmem" jest sprzątanie kup po psie, to dla mnie może być nim spróbowanie polskiego piwa warzonego przez faceta o tradycyjnych poglądach, w dodatku kochającego Polskę, c'nie? Tym bardziej, gdy lewactwo zadaje sobie obecnie tyle trudu, żeby go zniszczyć.

Rzeczone polskie piwo, a właściwie piwa warzone przez Browary Regionalne Jakubiak, udało mi się znaleźć dopiero po dłuższym poszukiwaniu.  Najwidoczniej w akcji bierze udział znaczna część Rodaków, bo półki wymiecione ;-)

A jak smakuje? Ano tak, że bezwzględnie nokautuje wszelkie obecnie zagraniczne a ciągle udające polskie piwa Tyskie, Lechy i Żywce.

poniedziałek, 6 października 2014

XXX wizyta w Polsce (2): Nova Krova

Na obiad zajrzałem do otworzonej niedawno na Placu Wolnica w Krakowie wegańskiej restauracyjki o wdzięcznej nazwie "Nova Krova". 

Ciekawy wystrój, menu to głównie świetne wegańskie burgery, ale nie tylko, rzecz jasna. Ja na przykład skonsumowałem bakłażana zapiekanego w mleku kokosowym a do tego frytki warzywne - palce lizać ;-)

/Powyżej: Nova Krova/

niedziela, 5 października 2014

XXX wizyta w Polsce (1): makreloserokurczak

Po 4-miesięcznej przerwie - kolejna tygodniowa wizyta w kRAJu. Ha, wizyta jubileuszowa a numeracja w tytule jak z filmów dla dorosłych, no ale - tak wyszło ;-)

W planie oczywiście przede wszystkim odwiedziny u Najbliższych a później weekend na Podhalu, tym razem: Bukowina Tatrzańska, Chabówka, Rabka Zdrój i Ludźmierz. Ale najpierw - Kraków.

Lot z Dublina, lądowanie o północy we mgle w Balicach, na szczęście - na ścieżce i kursie. Od kilku dni z powodu mgły poranne loty z Krakowa są przekładane lub odwoływane, zobaczymy jak będzie z powrotem. Okazuje się, że samoloty mogą lądować we mgle ale nie mogą w niej startować, chociaż wydawałoby się, że powinno być odwrotnie.

/Powyżej: makreloserokurczak w moim osiedlowym sklepiku/

Rano - drobne zakupy w osiedlowym sklepiku spożywczym, gdzie między innymi natrafiłem na makreloserokurczaka. Co to za cudo? No cóż, na półce napisano że to makrela, w dodatku wędzona, na etykiecie - że jest to kurczak gotowany, no a w środku znajdował się zwykły żółty ser.

Do tej pory czegoś takiego nie znałem, ale jak widać - podróże kształcą ;-)

sobota, 4 października 2014

XI warsztaty artystyczne dla dzieci - torba ekologiczna /malowanie farbami na tkaninie/

My Little Craft World po wakacyjnej przerwie zaprosiło wszystkie dzieci na kolejne warsztaty artystyczne. Tym razem na zajęciach mali artyści ozdobili specjalnymi farbami do tkanin ekologiczne torby.

/Powyżej: mali artyści z My Little Craft World z własnoręcznie ozdobionymi ekologicznymi torbami/

Dzieci mogły wykorzystać szablony dla chłopców i dziewczynek oraz rozwinąć własną kreatywność. W trakcie warsztatów dzieci wzięły również udział w zabawach ruchowych oraz otrzymały drobny poczęstunek i napój. Po zajęciach laureaci konkursu plastycznego "Wspomnienie z Wakacji" zorganizowanego przez My Little Craft World otrzymali nagrody i wyróżnienia. Więcej informacji o warsztatach można znaleźć na www.mylittlecraftworld.com.

Więcej zdjęć: LINK.

piątek, 3 października 2014

O. Adam Szustak w Cork

W Cork gości właśnie o. Adam Szustak. Dominikanin, rekolekcjonista, można by wręcz napisać - wędrowny kaznodzieja. Autor wielu książek i audiobooków.

Przez trzy dni w St. Augustine's Church o. Adam Szustak będzie głosił rekolekcje: "Jak kochać dzisiaj? Rekolekcje o mężczyznach i kobietach", przy czym dzisiaj, tj. w piątek było o kobietach, jutro, tj. w sobotę ma być o mężczyznach, a w niedzielę - o związkach. Kilka zdjęć z tego wydarzenia można zobaczyć na fb Duszpasterstwa Polskiego w Cork: KLIK.

/Powyżej: o. Adam Szustak podczas rekolekcji w St. Augustine's Church w Cork/

czwartek, 2 października 2014

Factory City

"Miasto - fabryka". Dokument o ogromnej fabryce EUPA w Chinach produkującej żelazka, grille elektryczne i ekspresy do kawy.


Fabryka zatrudnia 17 tysięcy pracowników którzy potrafią w ciągu doby wyprodukować gigantyczną ilość sprzętu agd. Cały kompleks znajduje się na pustkowiu więc wszystkie części są produkowane na miejscu. Ze względu na rozmiary - na terenie fabryki jej menedżerowie muszą poruszać się na rowerach.

Obok fabryki znajdują się bloki mieszkalne dla robotników, szkoły, sklepy i restauracje /w samej fabryce jest ich pięć, każda z nich wydaje po 3 tysiące posiłków tylko w czasie jednej przerwy/. Ponieważ w fabryce pracują praktycznie sami młodzi ludzie w wieku 20-30 lat, wielu z nich na terenie tego fabrycznego miasteczka zawiera małżeństwa a wesela finansują zarządcy fabryki, przy czym ślub bierze jednocześnie po kilkanaście par.

Takich fabryk jest w Chinach wiele, a praca w nich jest dla wielu młodych Chińczyków oznaką awansu społecznego.

środa, 1 października 2014

Lidl: polskie produkty w nowych opakowaniach

Z tego co zauważyłem, polskie produkty dostępne w tutejszym Lidlu są obecnie sprzedawane w ujednoliconych graficznie opakowaniach, od napojów mlecznych przez kiełbasę i sery po ogórki kiszone. 

Nie wiem o co chodzi /pewnie jak zwykle o pieniądze/, ale - tak tylko tytułem odnotowania, jako ciekawostka ;-)

/Powyżej: "polska" półka w Lidlu/