Specjaliści od marketingu znają doskonale termin "efekt Streisand". Polacy nie gęsi i swój efekt mają. Efekt Ciechana.
Jak podaje Wikipedia: "W 2003 roku amerykańska aktorka Barbra Streisand pozwała o naruszenie prywatności fotografa Kennetha Adelmana za umieszczenie zdjęcia lotniczego jej domu w publicznie wystawionej kolekcji, za co zażądała 50 milionów dolarów odszkodowania. Kolekcję Adelmana stanowiło 12 tysięcy zdjęć wybrzeża Kalifornii, które miały dokumentować jego postępującą erozję. W związku z nagłośnieniem sprawy przez samą Barbrę, zdjęcie stało się bardzo popularne wśród internautów." Inaczej rzecz ujmując: pies z kulawą nogą nie zwróciłby uwagi na zdjęcie domu pani Streisand, gdyby nie jej absurdalny pozew. Potem poszło już lawinowo: kopia zdjęcia powielona miliony razy zaczęła krążyć po Internecie i będzie po nim krążyć aż do jego końca.
Nie wszyscy jednak uczą się na cudzych błędach, dzięki czemu piwo Ciechan do niedawna znane stosunkowo niewielkiej grupie piwnych koneserów, teraz jest na ustach całej Polski. Stało się tak z kolei za sprawa idiotycznej akcji polegającej na wylewaniu tegoż piwa przez trzy knajpki należące do przedstawicieli tzw. "warszawki" powiązanych układami zawodowo-towarzyskimi z kilkoma mainstremowymi mediami. Cała akcja z wylewaniem była z kolei rzekomo "sprowokowana" przez prywatny wpis na facebooku właściciela tegoż browaru adresowany do jednego z polskich ex-bokserów, który wykonał woltę o 180 stopni i stał się rzecznikiem środowiska LGBT. W tym wpisie właściciel browaru Ciechan bardzo jednoznacznie wyraził swój sprzeciw przeciwko adopcji dzieci przez pary homoseksualne, co nie spodobało się warszawskiej medialnej pseudoelicie przesiadującej w knajpkach swoich towarzyszy broni.
Ponieważ, jak wspomniałem, właściciele tych trzech knajpek są powiązani z mediami, o "piwnym bojkocie" błyskawicznie dowiedziała się cała Polska, będąc, parafrazując Gombrowicza, gwałcona tym medialnym przekazem przez uszy i oczy. Prawdę pisząc, jestem przekonany że tym "resortowym" restauratorom chodziło jedynie o bezpłatne zareklamowanie swoich lokali, tymczasem wbrew ich zamierzeniom - zareklamowali wyłącznie piwo Ciechan. Efekt? Miliony Polaków dowiedziało się o tym piwie i w reakcji na "bojkot" ruszyło do sklepów ogołacając półki z tegoż trunku. Ot, chcieli "dobrze", wyszło jak zwykle. O takim "bojkocie" marzy wielu polskich przedsiębiorców próbujących bezskutecznie się przebić z polskimi produktami na polskim rynku. Swoją drogą, jeżeli ktoś wylewa dobre polskie piwo to musi mieć nierówno pod sufitem, więc nic dziwnego że taki efekt.
Niejako przy okazji okazało się że właściciel Ciechana, Marek Jakubiak, to facet zakochany w Polsce, promujący naszą historię ze szczególnym zamiłowaniem do husarii. Mało tego, nie zważając na urzędy skarbowe pozwalające działać biznesowo tylko "samym swoim", wszystkich innych niszcząc "zadaniowymi" kontrolami, ponownie uruchamia zamknięte lokalne browary i daje ludziom pracę. Nic więc dziwnego że w odpowiedzi na ten nieudolny bojkot przeprowadzony przez resortowe dzieci które zmieniły flagę z czerwonej, noszonej przez ich rodziców, na tęczową - obecnie hołubioną w Europie, coraz większa część ludu pracującego /lub nie/ miast i wsi przyłącza się do tym razem całkowicie oddolnej akcji "cała Polska pije Ciechana".
Medialna afera z piwem Ciechan ma także drugie oblicze: pokazuje jak mało jest polskich produktów - w Polsce, a szerzej - jak globalne firmy przejęły lokalne marki. Kupujesz szanowny Czytelniku takiego Żywca, Lecha czy Tyskie myśląc że to polskie piwo, a tu - niespodzianka. Kiedyś było, ale już nie jest. Wymieniłem tylko te trzy marki ale łatwo można znaleźć kolejne trzydzieści trzy na pierwszy rzut oka "rdzennie polskie", a na drugi - przynoszące profity gospodarce Niemiec, Anglii, Holandii czy innej Danii. Podobnie jest z prasą, chcesz kupić polską gazetę - dostajesz polskojęzyczny tytuł wydawany przez Niemców, itp., itd. Nie inaczej jest zresztą w Irlandii, gdzie na sporej części produktów z naklejką "100% Irish" rzeczywiście irlandzka jest co najwyżej sama naklejka. I tak na chwilę pozostając w temacie piwa: dubliński Guinness, najbardziej znane irlandzkie piwo, od dawna już należy do brytyjskiego koncernu, cork'owski Murphy’s i Beamish przejęli z kolei Holendrzy. Czy w Irlandii nie ma już irlandzkiego piwa? Jest, podobnie jak jest polskie piwo w Polsce, tyle że, podobnie jak w Polsce, produkowane przez lokalne browary. Trudno im przebić się z reklamą no i cena jest z reguły wyższa niż piwa produkowanego na dużą skalę, ale - rekompensuje to smak.
Oczywiście rozumiem że globalizacja, że wspólna Europa, że to i tamto. Tyle tylko że w czasie kryzysu szybko przekonaliśmy się, że kapitał jednak ma narodowość a w biznesie, tak jak w polityce - nie ma sentymentów. Możesz być najwierniejszym z wiernych lokajów korporacji do upadłego ścigającym się z innymi w korporacyjnym kołowrotku ale gdy przyjdzie co do czego, to szybko okaże się że jesteś tylko nic nie znaczącym numerkiem na pracowniczym identyfikatorze. To dlatego tak naprawdę wszystkie korporacje, podobnie jak wszystkie "mainstreamowe" piwa, są do siebie bliźniaczo podobne. Idę o zakład, że gdyby zawiązać któremuś z nas oczy i zaprowadzić go do dowolnego hipermarketu, to po zdjęciu opaski z oczu nie od razu zorientowałby się, w którym konkretnie centrum handlowym się znajduje, ale gdyby zaprowadzić go na targ, sprawa byłaby znacznie prostsza. Mamy w Polsce ze trzy setki hipermarketów które dały pracę tysiącom ludzi ale jednocześnie zmiotły z rynku niemal wszystkich drobnych sklepikarzy. Chociaż - może nie do końca. Część z nich przeniosła się z ulic i bazarów do galerii handlowych, gdzie wskutek horrendalnych czynszów teraz pracują głównie na zagranicznych właścicieli tychże lokali, zamiast na swoje rodziny. A co z resztą? Reszty nie trzeba - jak lubią słyszeć kelnerzy i taksówkarze...
To nie znaczy rzecz jasna, że marzy mi się Polska z początku lat 90-tych ub.w., gdzie człowiek potykał się na ulicach o rozłożone łóżka polowe z czekoladą przywiezioną z Berlina. Nie o to tutaj chodzi, chociaż z drugiej strony - już nigdy później nie mieliśmy większej wolności gospodarczej. Jednak być może "efekt Ciechana" spowoduje, że kiedy już spróbujemy dobrego polskiego lokalnego piwa, zaczniemy szukać innych lokalnych polskich produktów. Weźmy przykład z Irlandczyków: chociaż może obecnie różnie im to wychodzi, to jednak oni już dawno zrozumieli ze kupując lokalne produkty wspiera się własną, lokalną gospodarkę a tym samym daje pracę swoim sąsiadom. Niech o dobrobyt Niemców, Francuzów czy Holendrów troszczą się inne nacje, my najpierw pomyślmy o sobie.
W przeciwnym razie owszem, będziemy mieli w Polsce japońskie auta, francuski ser i holenderskie piwo popijane do lektury tej czy innej niemieckiej gazety dla Polaków, ale za pracą nadal będziemy musieli wyjeżdżać na Zieloną wyspę - obojętnie gdzie by się ona nie znajdowała...
Aldi i Lidl wskutek kryzysu 2008-2009 podbiły Irlandię ...
OdpowiedzUsuń