Kilka dni temu w mojej skrzynce na listy /właściwie to pod nią, bo się nie mieściła, ale - niech będzie ;-)/ znalazłem świeżo dystrybuowaną nową książkę telefoniczną. Ładnych kilka lat jej nie widziałem ;-) Przekartkowałem. Mnóstwo polskich nazwisk /chociaż większość z błędami/, a do każdego abonenta dopisano także jego dokładny domowy adres.
/Powyżej: książka telefoniczna Eircom na hrabstwo Cork/
Książkę wydał Eircom /odpowiednik polskiej Telekomunikacji/, z tego co zauważyłem jest wydawana na poszczególne hrabstwa, czyli ta która dotarła do mnie zawiera dane abonentów tylko z hrabstwa Cork. Przewertowałem i jak wspomniałem jest tam mnóstwo abonentów o polskich imionach i nazwiskach, chociaż pisownia niektórych jest chyba fonetyczna ;-) Trochę zaskoczony jestem dokładnymi adresami domowymi abonentów, bo w sumie - po co?
Nie wiem, tak samo jak nie bardzo wiem po co komuś w dzisiejszych czasach telefon stacjonarny. Sam takowego nie mam już od dobrych 15 lat i nigdy nie odczułem jego braku, wprost przeciwnie - chciałoby się napisać. Ale oczywiście próbowali wciskać wiele razy, kusząc bezpłatną instalacją, darmowymi minutami i tanim internetem przy okazji. Nie, dziękuje, mam komórkę z dwoma numerami w dobrej ofercie, dodatkowo skype i inne internetowe komunikatory, jak dla mnie - wystarczy.
Pomyślę, jak zaczną dopłacać ;-)
Stacjonarny telefon musisz mieć, gdy bierzesz internet stacjonarny.
OdpowiedzUsuńWiększość tych numerów pewnie nie działa,a gdy podpisujesz umowę z eircom dajesz im zgodę na druk Twoich danych w tej książce.
Możesz się nie zgodzić, ale który Polak o tym doczytał? :)