W ostatniej dekadzie marca b.r. w Irlandii miał miejsce festiwal "PolskaÉire 2015". Cały festiwal niejako zbudowano wokół meczu piłki nożnej w ramach eliminacji UEFA pomiędzy Irlandią a Polską, który odbędzie się w Dublinie 29 marca b.r. W ramach festiwalu miało miejsce szereg eventów w kilku miastach w Irlandii. Również - w Cork. Było dobrze, chociaż ze zgrzytem. Jak zwykle świetnie wypadł MyCork, który reklamował... Polskę.
Skąd pomysł festiwalu? Jak napisał na stronie poświęconej temu wydarzeniu Aodhán Ó Ríordáin, minister ds. Mniejszości Narodowych, Kultury i Równości: "
19 listopada 2008 roku, kiedy spacerowałem w pobliżu Croke Park, usłyszałem wielką wrzawę dochodzącą ze stadionu. Odbywał się tam mecz towarzyski drużyn piłkarskich Polski i Irlandii. Pomyślałem, że właśnie strzeliliśmy gola, jednak pomyliłem się. To był kolejny gol strzelony nam przez naszych polskich gości! Po objęciu stanowiska Ministra ds. Mniejszości Narodowych, Kultury i Równości Irlandii zrozumiałem, że nadchodzący mecz w ramach kwalifikacji EURO2016 jest znakomitą okazją, by wspólnie docenić obecność polskiej społeczności w Irlandii liczącej obecnie 150,000 osób. Tak narodził się pomysł zorganizowania festiwalu "PolskaÉire2015." Festiwal będzie trwał od 21 do 29 marca 2015 roku, a jego organizatorami są instytucje publiczne, władze samorządowe, kluby sportowe, społeczności lokalne i szkoły. Chciałbym podziękować za zaangażowanie w organizowaniu festiwalu Ambasadzie RP w Dublinie, Irlandzkiemu Związkowi Piłki Nożnej, Towarzystwu Irlandzko–Polskiemu, Radzie Miasta Dublina oraz pracownikom ministerstw. Zapraszam do uczestnictwa i zachęcam do dalszej integracji."
Z kolei Gerard Keown, ambasador Irlandii w Polsce, napisał w Gazecie Wyborczej: "
Aby pokazać pozytywny wkład, który polska społeczność wnosi w życie wyspy, rząd Irlandii organizuje tygodniowy festiwal Polska Éire 2015. W dniach 21-29 marca odbędzie się w całej Irlandii wiele wydarzeń festiwalowych. Przedsięwzięcie zostało zainicjowane przez ministra ds. mniejszości narodowych, kultury i równości Aodhána Ó Riordáina w ścisłej współpracy z ambasadą RP i Irlandzkim Związkiem Piłki Nożnej."
Z jednej strony bardzo cieszy to, że irlandzkie władze dostrzegają "pozytywny wkład" naszej społeczności i "organizują" nam festiwal /wbrew temu co mogłoby się wydawać - przede wszystkim polskim rękami/, z drugiej warto przypomnieć, że polska społeczność potrafiła do tej pory pokazać to sama, bez odgórnych inicjatyw. Od 2006 roku w Dublinie ma miejsce KINOPOLIS Polish Film Festival, od 2007 co roku odbywa się w Cork
Festiwal Kultury Polskiej a w Limerick
Festiwal Sztuki Polskiej, z kolei od 2013 roku w Dublinie ma miejsce
Taste of Poland – Polish ArtFest. To tylko największe stałe imprezy a przecież jest wiele innych organizowanych przez polskie szkoły czy mniej lub bardziej spontanicznie powstałe grupki wolontariuszy skupionych przy danym projekcie.
Ale - polskich festiwali w Irlandii nigdy nie za wiele. Mamy wspaniałą historię, tradycję i kulturę którą trzeba się pochwalić i promować na Zielonej Wyspie.
/Powyżej: prezes MyCork, Izabela Krygiel-Kozłowska przemawia na otwarciu festiwalu PolskaÉire 2015 w Cork/
Jednak w Cork wspomnianym na początku sporym zgrzytem była dla mnie informacja umieszczona na stronie internetowej dotyczącej organizacji tegoż festiwalu w tym mieście. Czytamy tam mianowicie że "
Festiwal PolskaEire 2015 w Cork to pierwsze takie przedsięwzięcie skupiające Polaków i Irlandczyków w Cork, które ma na celu przedstawienie wkładu żyjących tutaj Polaków w kulturowy dorobek Irlandii."
Pierwsze? Przecież jak wspomniałem, od 8 lat MyCork organizuje w Cork Festiwal Kultury Polskiej. Raz jest mniej eventów, raz więcej, ale praktycznie wszystkie imprezy jakie wchodziły w skład "PolskaEire", łącznie z meczem w piłkę kopaną i nie tylko - już miały miejsce i to nie raz? Gdyby dopisać że jest to "pierwsze organizowane przez nas" - to tak, natomiast nie pomoże jakieś pitu-pitu tłumaczenie że to pierwszy "polsko-irlandzki" festiwal, bo nie o nazewnictwo idzie, tylko o fakty. A te są takie że są w Cork wolontariusze, którzy robią to już od ładnych "paru" lat. Nieładnie tak ich dyskredytować.
Przywykłem już do tego że niektórzy mylą PR z PRopagandą, że tu i ówdzie woda się leje wiadrami /ba, żeby tylko woda/ na co kompletnie przestałem już zwracać uwagę, ale tutaj, przez szacunek dla tychże wolontariuszy - non possumus! Sprostujcie to i nie bawcie się więcej w jakieś "grube kreski" którymi chcielibyście "odkreślić przeszłość", bo to już próbowali lepsi od Was, z opłakanym zresztą skutkiem.
Dodam, że organizowanie przez MyCork Festiwalu Kultury Polskiej w Cork podkreśliła w swoim przemówieniu na otwarciu festiwalu również bardzo wyraźnie prezes MyCork, Izabela Krygiel-Kozłowska.
A dlaczego zwracam na to szczególną uwagę? Dlatego, że taka informacja o rzekomo "pierwszym festiwalu w Cork", powielona w mediach, po latach zakoduje nieprawdziwe przekonanie że aktywność Polonii w tym mieście zaczęła się od 2015 roku i to jeszcze z irlandzkiej inicjatywy. Może w niektórych miastach w Irlandii jest to pierwszy polonijny festiwal, ale - nie w Cork. I o tym trzeba głośno wołać gdy jedni milczą a drudzy próbują kreować własną rzeczywistość.
/Powyżej: rowerzyści z MyCork Cycling Club podczas festwalu przed urzędem miasta w Cork/
Wracając do samego festiwalu w Cork: właściwa całodzienna impreza odbyła się dzisiaj w
urzędzie miasta, a w ciągu tygodnia towarzyszyło jej dodatkowo kilka eventów. Jeżeli chodzi o te towarzyszące wydarzenia, to chociaż bardzo interesujące - tradycyjnie borykały się z problemem frekwencji, na co wyraźnie zwrócili uwagę sami organizatorzy. No cóż, jest jak jest. Zdecydowanie lepiej było podczas finału festiwalu który miał miejsce w urzędzie miasta. Chociaż początkowo było nie więcej niż kilkadziesiąt osób łącznie z organizatorami i zaproszonymi gośćmi, to jednak przez cały dzień trwała rotacja odwiedzających, tyle że w absolutnie zdecydowanej większości byli to nasi Rodacy. Irlandczycy najwidoczniej mieli inne plany na sobotę. Szkoda, bo była to wyjątkowa okazja do skosztowania polskich potraw, poznania lokalnych biznesów prowadzonych przez naszych Rodaków oraz poznania polskiej kultury.
/Powyżej: stoisko MyCork, promujące Polskę, w środku - z-ca burmistrza Keneth O'Flynn/
Byłem od początku, tj. od godziny 11:00 do 16:00 - później musiałem niestety wyjść, nie udało mi się więc zobaczyć m.in. jeszcze jednego eventu przygotowanego przez wolontariuszy MyCork, tj.: "Odkryj świat polskich legend. Poznaj Smoka Wawelskiego" - ale z tego co słyszałem przysporzyło to dzieciakom sporo radości. Co podobało mi się najbardziej? Wykład Gabriela Doherty’ego z Wydziału Historycznego UCC: "Irlandzka odpowiedź na polski ruch Solidarność w latach 1980-1981" /szkoda że wygłoszony niemal do pustych krzeseł bo wszyscy pobiegli robić sobie fotki z notablami/, rewelacyjny występ polskiego Zespołu Pieśni i Tańca “Koniczyna” - są niesamowici, oraz - to nie będzie niespodzianką - oczywiście stoisko Stowarzyszenia MyCork promujące... Polskę. Tak właśnie było, wszyscy promowali swoje biznesy /i bardzo dobrze/, natomiast MyCork - naszą Ojczyznę. Szacunek, czapki z głów.
/Powyżej: występ Zespołu Pieśni i Tańca “Koniczyna”/
Jutro - mecz w Dublinie. Z ciekawostek: jednym z gości honorowych na tym meczu miał być Grzegorz Schetyna, minister spraw zagranicznych, który następnego dnia miał spotkać się w ambasadzie RP w Dublinie ze starannie wyselekcjonowaną Polonią która otrzymała imienne zaproszenia /wicie rozumicie, żeby nie przyszedł jakiś oszołom/. Następnie nasz pan minister miał spotkać się ze swoim irlandzkim odpowiednikiem którym obecnie jest Charles Flanagan, w celu "konsultacji polsko - irlandzkich". Miała to być pierwsza od 9 lat wizyta Ministra Spraw Zagranicznych RP w Irlandii. Tyle tylko, że irlandzki dyplomata poleciał sobie w tym czasie do USA. Ot, prztyczek w nos, chociaż w dyplomacji to zdaje się potężny kop w 4 litery. Jak żyć, panie premierze? W każdym razie nasz pan minister strzelił focha, na mecz nie przyleciał i na spotkanie z Polonią /chociaż wyselekcjonowaną/ - również. Tym bardziej szkoda, bo polska ambasada się postarała i nakręciła nawet kolejny zabawny filmik, tym razem pokazujący jak należy poprawnie kibicować. To trzeba przyznać - kręcenie filmików im wychodzi...
Reasumując: pierwsze koty za płoty, świetna inicjatywa, wielkie brawa dla irlandzkich władz i wszystkich osób zaangażowanych w festiwal w Cork i w całej Irlandii. Trzymam kciuki i czekam na kolejny - za rok. Mam tylko nadzieję, że już bez zgrzytów wynikających z ambicji tych, którzy chociaż nawołują do bycia razem - sami woleliby pozostać w centrum. W centrum uwagi, oczywiście...
Zdjęcia z finału festiwalu można zobaczyć tutaj:
LINK.
-----------------------
Dopisek z 29 marca b.r.: wspomniany na początku mecz zakończył się remisem 1:1. Wg mnie, z takim przeciwnikiem jak Irlandia - to porażka, no ale tradycyjnie - nic się nie stało, Polacy. I jeszcze: przed meczem zapowiedziano w tv, że: "program sponsoruje Biedronka, oficjalny sponsor polskiej reprezentacji". Najpierw myślałem, że to żart albo się przesłyszałem. Sprawdziłem. To było na poważnie... Nie zawiedli za to kibice-patrioci, którzy przygotowali transparent: "Miała być Irlandia a jest Białoruś".
Dopisek z 30 marca b.r.: Jak podał dziennik "Irish Examiner", działacz PZPN Kazimierz Greń został aresztowany przed meczem reprezentacji Polski za nielegalne sprzedawanie biletów przed stadionem w Dublinie...
Dopisek z 28 listopada 2016 r.: jak wynika z info na stronie Ambasady RP w Dublinie, organizacja tego festiwalu kosztowała polskich podatników 7237,43 euro.