Strony

czwartek, 28 maja 2015

Media polityków, internet obywateli

Kampania prezydencka za nami. Były emocje, nieoczekiwane zwroty akcji i ciosy poniżej pasa. Kto wygrał? Internet.

Jeszcze chyba nigdy nie było takiej mobilizacji funkcjonariuszy medialnych /niektórzy z nich ciągle mają czelność nazywać się "dziennikarzami"/ jak teraz. Gazeta Wyborcza z Adamem Michnikiem oraz wszystkie należące do niej media, TVN i jej "król" Jakub Wojewódzki oraz TVP z Tomaszem Lisem zostali postawieni w stan najwyższej gotowości. Na nic się jednak zdały apele na pierwszej stronie Wyborczej żeby głosować na Komorowskiego, nie pomogła wizyta w programie Wojewódzkiego, a już nieczyste zagrania Lisa atakującego córkę Dudy wywołały skutek dokładnie odwrotny od zamierzonego.

Do niedawno sprawa byłaby jasna i przesądzona: kto ma w garści media, kto kontroluje przepływ informacji, ten ma władzę. W postkomunistycznej Polsce przekonaliśmy się o tym już w 1990 roku podczas pierwszych wyborów prezydenckich, kiedy w drugiej turze obok Lecha Wałęsy nieoczekiwanie pojawił się Stanisław Tymiński. Człowiek zupełnie w Polsce nieznany, "kandydat znikąd", dzięki swojej profesjonalnej jak na owe czasy kampanii zdołał zagrozić Lechowi Wałęsie, symbolowi Solidarności i laureatowi Pokojowej Nagrody Nobla.

Oczywiście świeżo powołany układ magdalenkowy nie mógł na to pozwolić. Najpierw ruszyła do boju Służba Bezpieczeństwa pośpiesznie i dla niepoznaki przemianowana na Urząd Ochrony Państwa, której szef zarzucił Tymińskiemu "powiązania z krajami terrorystycznymi", co zresztą szybko okazało się kompletną bzdurą. Wówczas służby sięgnęły po media: Telewizję Polską i niesławną dzisiaj ale wówczas czytaną przez miliony Polaków Gazetę Wyborczą. Przed samym końcem kampanii ta ostatnia opublikowała opinię dyspozycyjnego psychologa stwierdzającego że Tymiński jest chory psychicznie, natomiast telewizja podała że kandydat na prezydenta regularnie leje swoją żonę a i jego pracownikom się obrywa. Polacy to naród szlachetny, wszystko mogą wybaczyć oprócz przemocy wobec kobiet, więc wybory z dalszymi ich konsekwencjami dla Polski wygrał ten co to "przeskoczył przez płot i obalił komunę". Po wyborach Telewizja Polska oczywiście z kretesem przegrała proces wytoczony przez Tymińskiego a pan psycholog zasłynął później z fotografowania nagich dzieci przez co oglądał świat w kratkę, no ale to już jest inna historia. Wygrał Wałęsa i historia potoczyła się tak, jak się potoczyła. Dzięki mediom, czy też ściślej: mendiom.

I tak było praktycznie do niedawna: kto kontrolował media, ten rozdawał karty. Oczywiście wypadki przy pracy się zdarzały chociaż przez ćwierć wieku raptem dwa razy, kiedy nieopatrznie dopuszczono do powstania rządów Olszewskiego i Kaczyńskiego, no ale te "błędy" z pomocą mediów szybko "naprawiono". Tymczasem zupełnie niepostrzeżenie pod bokiem rósł w siłę Internet. Początkowo niezrozumiały i kompletnie lekceważony przez "starszych i mądrzejszych", tym bardziej że Sieć to ciągle było za mało. Potrzeba było narzędzi które dałyby wszystkim jej użytkownikom możliwość błyskawicznego zweryfikowania danych, dotarcia do źródeł, skorzystania z linków do stron na których ktoś inny umieścił ważne informacje. Takie narzędzia w końcu się pojawiły: Facebook i Youtube. Pierwszy założono w 2004 roku, drugi w 2005, ale musiało minąć trochę czasu aż osiągnęły swoją masę krytyczną poprzez nagromadzenie w tym pierwszym odpowiedniej ilości osób a w tym drugim - materiałów filmowych. I ten czas właśnie nadszedł.

Nagle okazało się, że dotychczasowe media które miały w praktyce monopol na informację znalazły sie w nieznanej sobie sytuacji: ich głos przestaje być słyszalny za to paradoksalnie odbija się echem w Internecie, nad którym funkcjonariusze medialni nie mają, odpukać, do tej pory większej kontroli. Okazało się, że każde kłamstwo i manipulację dociekliwi internauci potrafią błyskawicznie zweryfikować obnażając intencje tych czy innych nadredaktorów. A co gorsza dla nich, głos anonimowego ale trzeźwo myślącego internauty okazuje się ważniejszy niż tego czy owego "autorytetu moralnego", co to przespał się na styropianie czy też kiedyś wymalował jakiś antyrządowy napis na murze, za co teraz od ćwierć wieku z łatką kombatanta tkwi przy rządowym korycie.

Na nic korowód artystów, aktorów, sportowców i innych do tej pory znanych i lubianych ciągnący się za już wkrótce byłym prezydentem w jego "komitecie poparcia". Na nic suflerka podpierająca czołem naszego Przywódcę Narodu i szepcząca mu do ucha "przytulmy panią, zaprośmy do pałacu". Internet nie zapomina, za to szybko weryfikuje dzięki czemu przy okazji słynnej pani suflerki wychodzą takie kwiatki jak z tymi najwierniejszymi "Obrońcami Krzyża" z 2010 roku, co to swoim zachowaniem wzbudzali konsternację wśród normalnych ludzi a skrajną głupkowatą wesołość wśród gawiedzi, a którzy to obrońcy okazali się ludźmi podstawionymi przez służby wierne Komorowskiemu. Jedno zdjęcie z facebookowego profilu który pani suflerka błyskawicznie chociaż zbyt późno skasowała - i mamy cię. Proszę, kto by pomyślał. Osobiście sądzę że tym dwojgu "obrońcom" wprowadzonym pomiędzy pozostałych, autentycznie zatroskanych o los Ojczyzny, po prostu brakowało którejś klepki co tylko ułatwiało sterowanie nimi przez tych którzy mieli w tym korzyść. Wystarczy przypomnieć sobie przypadek Krzysztofa Kononowicza którym kierowało paru cwaniaków, przy czym o ile w jego przypadku jak rozumiem chodziło o niesmaczny żart z człowieka który nie do końca rozumiał kontekst sytuacji w jakiej się znalazł, o tyle tutaj służbom podległym prezydentowi udało się na wiele lat poróżnić Polaków.

Oczywiście, tradycyjne media mają ciągle ogromne znaczenie w Polsce, ale ono maleje z dnia na dzień. W końcu technologia pozwala już na bezpośrednią telewizyjną transmisję nawet za pomocą telefonu komórkowego, o czym przekonaliśmy się podczas przesłuchiwania Bronisława Komorowskiego przez sąd w procesie Wojciecha Sumlińskiego, późniejszego autora bestsellerowej książki: "Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego". Na sali były "poważne" telewizje ze sprzętem wartym majątek, które jednak, o dziwo, nie emitowały materiału. Za to zrobił to jeden dziennikarz stacji TV Republika za pomocą wyjętego z kieszeni telefonu. Da się? Da, szach mat, monopol przełamany. Teraz telewizję może robić praktycznie każdy, wystarczy telefon i konto na youtube, a facebook dopełni reszty. To samo dotyczy również radia i w pewnym stopniu prasy.

W dobie internetu już nie da się tak łatwo manipulować opinią publiczną licząc że ciemny lud to kupi. Już nie trzeba mieć kosztownych kamer i wozów transmisyjnych żeby pokazać ludziom na żywo jak polityk pogrąża się z każdym zdaniem. Żeby udowodnić że ktoś kłamie nie trzeba się przekopywać przez sterty roczników gazet w bibliotece, bo inne materiały i tak byłyby niedostępne dla zwykłego śmiertelnika. Żeby podnieść rwetes na pół kraju wystarczy raptem kilka godzin przy zerowym wkładzie gotówkowym.

Tak działa internet. Kto to rozumie, wygrywa, kto chce nadal manipulować za pomocą tradycyjnych mediów - kończy na śmietniku historii...

5 komentarzy:

  1. to jest właśnie wolność, w tym przypadku stworzona przez internet. Pytanie, jak długa uda się ją utrzymać, bo już różni kombinatorzy myślą jak to zagarnąć...

    Jaro

    OdpowiedzUsuń
  2. Czcigodny Piotrze,

    Dosc optymistycznie sie zrobilo... moze nawet nazbyt optymistycznie.

    To co napisales oczywiscie jest prawda.Internet powoli kruszy mur monopolu medialnego razwietki lecz nie zapominaj ze to mur bardzo gruby. Pragne przypomniec ze 47% z glosujacych, glosowalo na tego kompletnego analfabete, idiote faceta,czlowieka bez jakikolwiek zalet politycznych ktory najzupelniej obiektywnie do niego podchodzac nie nadaje sie na pobieracza oplat w toalecie publicznej. Czy te 47% to sa kompletni debile ? Nie mozemy oczywiscie z w/w "odjac" ludzi "materialnie zainteresowanych" czyli urzednikow wszelkiej masci, zlodziei "ustawionych" na rzadowych przetargach lecz bedzie ich "w kupie" jakies 20 no 25%. Widzimy wiec ze sluzbowe media maja jeszcze niestety wiele do powiedzenia i "ustawienia"

    Pozdrawiam
    PiotrROI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Widzimy wiec ze sluzbowe media maja jeszcze niestety wiele do powiedzenia i "ustawienia"

      Zgadza się. Na szczęście - już coraz mniej ;-)

      Usuń

  3. Ciekawe co Pan Grzegorz Braun na poniższy filmik



    https://www.youtube.com/watch?v=EGhl8yUl7xA

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, ale wątpię żeby Pan Braun tutaj zaglądał. Wątpię również, że nie zna tego filmiku. Poza tym Pan Braun wielokrotnie powtarzał że aktualny ustrój Polski to "kondominium niemiecko-rosyjskie poz żydowskim zarządem powierniczym", więc to tylko potwierdzaloby jego tezę. Zresztą o polityce sp. Lecha Kaczyńskiego w tym i jego polityce proizraelskiej wypowiadał się wielokrotnie.

    OdpowiedzUsuń