Strony

niedziela, 23 sierpnia 2015

Duda. Prezydent z facebookiem

Emocje z wyborami prezydenckimi za nami, przed nami październikowe wybory parlamentarne a w tak zwanym międzyczasie festiwal kompromitacji Partii Miłości. Na szczęście wszystko wskazuje że jest wreszcie szansa na to, o czym od 40 lat śpiewa Jan Pietrzak: żeby Polska - była Polską.

Kiedyś mieliśmy wieszcza Adama Mickiewicza, teraz musimy zadowolić się Adamem Michnikiem. Naczelny wieszcz z Gazety Wyborczej ogłosił, że Komorowski "mógłby przegrać wybory tylko wtedy, gdyby pijany przejechał na pasach zakonnicę w ciąży". Wtórowało mu kolejne medialne cudowne dziecko transformacji ustrojowej, Tomasz Lis, który w lutym b.r., czyli na długo przed wyborami napisał na swoim portalu: "Jeszcze nigdy w politycznej historii tak wielkiego zainteresowania nie budziły wybory, których wyniki wszyscy znają. Wybory prezydenckie w roku 2015 wygrał Bronisław Komorowski. A teraz poekscytujmy się trochę kampanią wyborczą". Na szczęście Komorowski nie musiał nikogo przejeżdżać, pycha kroczy przed upadkiem a gdy Pan Bóg chce kogoś pokarać, to mu rozum odbiera. Polskę już wystarczająco zresztą pokarał takimi Michnikami, Lisami i sporą grupą obecnie "trzymającą władzę", która poznała się śpiąc na styropianie i pijąc wódkę na internowaniu. Co się tymi ludźmi porobiło to aż szkoda palców na klawiaturze zdzierać, tak czy owak opozycja ze styropianu i ich medialna usłużna awangarda oderwała się od rzeczywistości dokładnie tak, jak poprzednio towarzysze z PZPR. Historia kołem się toczy, na szczęście z powodów naturalnych na polityczne salony wkracza kolejne pokolenie. Pokolenie Andrzeja Dudy.

Ale warto zauważyć, że wcale tak być nie musiało. Już nie raz byliśmy w Polsce świadkami "cudu nad urną". Pierwszy taki cud mieliśmy w wyborach parlamentarnych w 1947 roku, to wtedy ukuto nawet powiedzenie: "urna wyborcza to magiczna szkatułka, wrzucasz Mikołajczyka, wychodzi Gomułka". Od tamtej pory nieustannie jesteśmy świadkami różnych wyborczych "cudów". Zresztą, pamiętacie Państwo wypowiedź Grzegorza Schetyny, który na gorąco pytany o różnicę głosów między Dudą a Komorowskim stwierdził: "Tak, to jest sporo. To są setki tysięcy głosów, to wygląda poważnie, pewnie trudno będzie to odwrócić, nawet licząc już dokładnie głosy w nocy". Jak to mawiał tow. Stalin: "nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy", osobiście nie mam wątpliwości że gdyby ci towarzysze mogli, to przeliczyliby dokładnie tak jak sobie życzył Komorowski, który chciał "wygrać w pierwszej turze". Na szczęście po ostatnim psl-owskim "cudzie na urną" powstał Ruch Kontroli Wyborów, prawdziwe pospolite ruszenie którego przedstawiciele pilnowali prawidłowego liczenia głosów, jak również zwykłymi komórkami sfotografowali wszystkie protokoły i przesłali je przez internet. Ot, technologia w służbie obywatela, już nie tylko Wielki Brat patrzy ale i Wielkiemu Bratu można patrzeć na ręce.

Mamy wreszcie prezydenta który przynajmniej na pierwszy rzut oka robi dobre wrażenie. Na drugi zresztą też: młody a jednocześnie porządnie wykształcony, doświadczony - ale jeszcze w pełni sił. I co najważniejsze, to pierwszy polityk tej klasy który wreszcie nie ciągnie za sobą ogona umoczonego w komunie, czy to jej obalaniem czy popieraniem. I co warto zauważyć - za młody żeby służby mogły go trzymać w szachu jakimiś "teczkami", tak jak całą poprzednią opozycyjną generację która dorwała się do władzy. Nie da się go szantażować tak jak sporą część styropianowej opozycji, bo kiedy "Lechu skoczył przez płot i obalił komunę", to on jeszcze do podstawówki chodził. Chociaż na pewno już nad nim pracują ale jeżeli do tej pory nie znaleźli u niego skłonności do hazardu, gorzały czy sympatii do pań niezbyt ciężkiego prowadzenia się - co na pewno wyciągnęliby w kampanii wyborczej, to raczej ciężko będzie go "prowadzić", tak jak prowadzili poprzednich "umiłowanych przywódców" naszego Narodu. Chociaż oczywiście próbować będą, choćby uderzając w rodzinę bliższą lub dalszą. Poczekajmy, jak są hieny na pewno znajdzie się i padlina.

To pierwszy polski prezydent który aktywnie korzysta z "nowych mediów" tworząc własny kanał komunikacji. Gdzie i komu udzielił pierwszego wywiadu? Na facebooku, jego użytkownikom. A wywiad drugi? W TV Republika, na razie jeszcze dość niszowej stacji którą też spora część osób odbiera przez internet. Tym samym odebrał informacyjny monopol tzw. "wiodącym mediom", stając się nie tylko przedmiotem informacji ale i jej podmiotem, "twórcą i tworzywem" - jak objaśniał jeden z bohaterów "Rejsu". Już nie da się tak bezczelnie manipulować informacją jak to robiono np. w przypadku śp. Lecha Kaczyńskiego, bo teraz każdy może samodzielnie natychmiast sięgnąć do źródła i to zweryfikować. Inna rzecz, czy się komuś będzie chciało, ale przynajmniej taka możliwość istnieje. Wyboru zresztą obecny prezydent większego nie ma, bo w żadnym wypadku nie może liczyć na ochronny parasol, taki jaki nad Komorowskim otworzyły i przez całą kadencję trzymały usłużne prorządowe media, słusznie liczący na okruchy z pańskiego stołu.

Warto zauważyć, że Duda jest aktywny nie tylko na facebooku gdzie zgromadził już ok. 300 tysięcy "fanów" i ta liczba stale rośnie, ale także na twitterze, instagramie, itp. Dzięki facebookowi i jego nowej aplikacji "mentions" - poczynania prezydenta Dudy można śledzić na żywo. Diametralna zmiana, bo dla jego poprzednika największym wyzwaniem było w ogóle wychylenia nosa z pałacu, gdzie obrażony na cały świat - bo wbrew jego apelowi nie "rozstrzygnięto wyborów w pierwszej turze" - musiał spotykać się ludźmi którzy gremialnie radzili mu, żeby "zmienił pracę i wziął kredyt" czy też wyjechał "na Mazury macać kury" - o co najbardziej się pieklił dedykując całe swoje przemówienie, jak to określił "specjaliście od kur". Swoją drogą, cysorz to ma klawe życie, Komorowski chociaż wykopany przez Naród z posady, na mieszkanie kredytu brać nie musi, bo mieszkanie przymusowo nadal opłacają mu podatnicy. Jak to mawiał komuszy klasyk: "prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy". Żenada do kwadratu, ale jak pociesza się część Rodaków - to już ostatni szaber z jego strony. Miejmy nadzieję...

W październiku czekają nas wybory parlamentarne i solidne lanie spuszczone Partii Miłości. Chociaż nie ma co się bawić w naśladowanie Lisów i Michników i prorokowanie w jakim przypadku PiS mógłby przegrać wybory bo niestety, wyborcze decyzje moich Rodaków już od prawie dekady budzą we mnie zdziwienie. Jarosław Kaczyński podobno nie ma prawa jazdy, więc nikła jest szansa że kogoś przejedzie a tym bardziej na pasach, chociaż i tak wszyscy twierdzą że kieruje on z tylnego siedzenia. Może tak, może nie, jednak trzeba przypomnieć że w 2011 roku prezes PiS sam ogłosił, że jeżeli jego partia przegra ówczesne wybory parlamentarne /co się zresztą stało/, to on przekaże ster młodszym od siebie, co wydaje się właśnie robić. Trzeba przyznać, że wystawienie na kandydata Andrzeja Dudę było genialnym posunięciem. Młody, wykształcony, znający języki prawnik kontra nadęty "wujek z dubeltówką" robiący błędy ortograficzne, skaczący po krzesłach w parlamencie innego państwa czy też próbującego opowiadać dziwne dowcipy prezydentowi USA - to musiało się udać. Czy uda się również w październiku?

Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują że przestawiamy "wajchę w drugą stronę". Btw, kiedy niemal dwa lata temu w grudniu 2013 roku opublikowałem w MIRze felieton pod takim właśnie tytułem /można go też przeczytać na moim blogu/, to miejscowe lewactwo o mało nie dostało apopleksji. No i cóż towarzysze, minęło dwa lata i czyje na wierzchu? Żebym tak w totka potrafił obstawiać... Z drugiej jednak strony wyniki wyborów to trochę jak wróżenie z fusów, łaska wyborców na pstrym koniu jeździ a czasem wręcz na koniu czarnym, i taką czarną chabetą był cztery lata temu Ruch Palikota a teraz Ruch Kukiza. Jeden skończył marnie, drugiemu dobrze życzę chociaż widać że, jak to mawia młodzież, Kukiz tego "nie ogarnia" i raczej nic z tego nie będzie, para w gwizdek. Pożyjemy, zobaczymy.

Czy Duda nam się uda? Nie wiem, chociaż bardzo bym chciał, bo polska polityka wymaga radykalnej zmiany. Niemniej - początek ma świetny i zapowiada się że idzie Nowe. Duda dał nadzieję milionom ludzi do tej pory tłamszonym przez fałszywe styropianowe elity i łże media. Oczywiście, mieliśmy już w naszej najnowszej polskiej historii ludzi którzy zarówno byli "z nadziei" jak i z "nadzieji". Jeden skakał przez płot, drugi skakał po krześle, skutek taki sam - totalne rozczarowanie. Duda również może być takim rozczarowaniem. Może, ale nie musi. Dlaczego? Dlatego, że jak pisałem - to nowe pokolenie. Bez komuny, styropianu, okrągłego stołu i fatalnego zauroczenia pseudowieszczem Adamem M. Za to z gruntownym wykształceniem, znajomością "nowych mediów" i jednak, jakby nie patrzeć - sporą odwagą.

Trzeba trzymać kciuki bo Polska jest jedna - i najważniejsza. Niech w końcu się uda...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz