Wybrałem się z ciekawości. Jak wrażenia? Typowy irlandzki market, czyli sala z kilkunastoma stoiskami i przygrywającymi na żywo muzykami. Do tego lekcje jogi, kilka wykładów, pokaz "gotowania na surowo". Ale zaskoczyła mnie spora kolejka przed wejściem, licząca co najmniej z 200-300 osób która w dodatku wcale nie malała bo stale dochodzili kolejni amatorzy wegańskiej kuchni. Mogło tam się "przewinąć" nawet kilka tysięcy osób.
To chyba najdłuższa kolejka w jakiej stałem, nawet za komuny takiej nie widziałem ;-) Prawdę pisząc, chciałem sobie odpuścić, skoro jednak przyjechałem specjalnie z Cork /3 godziny w jedną stronę, 3 w drugą, plus dobry godzinny "spacerek" z centrum Dublina/, postanowiłem przynajmniej spróbować. Na szczęście posuwało się to w miarę sprawnie, po 40 minutach byłem w środku.
Wstęp: 10 euro płatne przy wejściu lub 8 euro przy wcześniejszym zakupie online. W środku - praktycznie to samo co można znaleźć na różnego rodzaju "alternatywnych" marketach, jakich sporo w Irlandii. Ceny produktów w tym i gotowych dań - nieco "podkręcone", aczkolwiek - jak to wegańskie dania - bardzo smaczne ;-) Niestety, chociaż na zdjęciach tego nie widać - momentami był spory ścisk, przynajmniej w czasie gdy tam byłem.
Zdjęcia z Dublin Vegfest 2015 można zobaczyć w mojej galerii na fb: LINK, a parę poniżej:
/Powyżej: drobny fragment kolejki do wejścia na Dublin Vegfest/
/Powyżej: sala ze stoiskami/
/Powyżej: jeden z artystów występujących na festiwalu/
/Powyżej: wegańskie słodkości/
/Powyżej: wegańskie potrawy - pomimo może niezbyt zachęcającego wyglądu - bardzo smaczne ;-)/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz