Przy ocenie powstania trzeba przyjąć irlandzką skalę: dla nich to było wielka walka, dla nas to coś mniej więcej jak, bo ja wiem, może jak Przewrót Majowy? Powstanie trwało 5 dni, zginęło w nim ok. 500 osób z czego większość stanowili cywilni gapie którzy oglądali walki jak teatr. Rebelia praktycznie nie wyszło poza Dublin w którym powstańcy na krótko opanowali kilka budynków, bez większego strategicznego znaczenia.
Samo powstanie zostało bardzo źle przyjęte przez dublińczyków, ba, dochodziło nawet do zbrojnych starć pomiędzy powstańcami a mieszkańcami. Po kapitulacji gdy pokonani szli pod eskortą ulicami Dublina do więzienia, zgromadzeni na chodnikach i w oknach dublińczycy szydzili z nich, wyzywali, a nawet wylewali zawartość nocników. Po upadku powstania powszechne było wydawanie ukrywających się rebeliantów Brytyjczykom. Tak to wyglądało, chociaż teraz Irlandczycy niechętnie o tym mówią.
/Powyżej: stylizowana postać Michaela Collinsa, uczestnika Powstania Wielkanocnego, założyciela i przywódcy IRA na jednej ze sklepowych witryn w Cork/
Trzeba jednak pamiętać o kontekście historycznym: trwała I Wojna Światowa, na froncie walczyło po stronie Brytyjczyków tysiące irlandzkich żołnierzy, powstanie zostało odebrane jako "cios w plecy". W dodatku Irlandia oczekiwała na wprowadzenie w życie już przyznanej autonomii /Home Rule Act/ wywalczonej po długich latach legalną drogą parlamentarną. Irlandczycy chcieli autonomii, ale i utrzymania związków z Wielką Brytanią. Legalnie działały Gaelicki Związek Atletyczny, który organizował rozgrywki futbolu gaelickiego i hurlingu, powstała Liga Gaelicka która krzewiła tradycyjną irlandzką kulturę i język, już zapomniany przez większość Irlandczyków, itp. Powstanie? Teraz? Po co?
A jednak znaleźli się ludzie którzy myśleli inaczej. Jednym z nich był Patrick Pearse, prawnik, nauczyciel i poeta, który postawę swoich rodaków traktował z pogardą, a w 1913 roku napisał: "przyczyną pozostawania Irlandii w niewoli jest to, iż nie zasłużyła ona sobie na wolność". Patrick Pearse, głęboko wierzący katolik uważał, że aby Irlandia zdobyła niepodległość potrzebna jest ofiara z życia, i on był gotowy złożyć tą ofiarę. Również inni przywódcy powstania to byli ludzie o niesłychanie wysokim poziomie moralnym. Zresztą, wystarczy wczytać się w tekst proklamacji odczytanej przez Pearse’a przed gmachem poczty w Dublinie. Nie wszyscy rozstrzelani powstańcy byli katolikami, sporo było też protestantów a jednak, jak przeczytałem w jednym z opracowań - gdy szli na śmierć, każdy z nich miał w ręku różaniec.
Gdyby Brytyjczycy nie rozstrzelali natychmiast niemal wszystkich przywódców powstania oraz nie objęli represjami dużych grup Irlandczyków, prawdopodobnie teraz Powstanie Wielkanocne miałoby taką samą rangę jak wyśmiewana przez Brytyjczyków "bitwa na grządce kapusty w ogrodzie wdowy McCormack" w 1848 roku. Jednak tym razem stało się inaczej: opinia publiczna na wieść o śmierci dowódców powstania błyskawicznie skierowała się przeciwko Brytyjczykom.
Reszta - jest już historią.
Zadziwiający zbieg okoliczności. Własnie dzisiaj została opublkowana moja refleksja na ten temat - link w moim nicku.
OdpowiedzUsuń