Autor to legendarny polski reporter, eksplorator i odkrywca, członek rzeczywisty brytyjskiego Królewskiego Towarzystwa Geograficznego. Tym razem Jacek Pałkiewicz zaprasza czytelników - i swoją żonę - na turystyczną podróż do Dubaju, miasta pełnego kontrastów.
Jeszcze 50 lat temu była to niewielka zagubiona w pustynnych piaskach mieścina. Ojcowie dzisiejszej kasty panującej byli zwykłymi niepiśmiennymi poganiaczami wielbłądów. Wystarczyło jedno pokolenie i wizja jednego człowieka, by uczynić z Dubaju miasto bijące wszelkie rekordy Guinnessa. Jak pisze Pałkiewicz: "telefon dotarł tutaj szybciej niż woda pitna, samolot przed pociągiem czy raczej metrem, a komputera używano wcześniej niż widelca".
Ma to też swoje konsekwencje: Dubaj z jednej strony oszałamia, ale z drugiej autor pokazuje nam miasto sztucznie wykreowane, bez własnego ducha, bez tożsamości i tradycji, zbudowane dzięki pracującym za głodowe stawki robotnikom z Indii, Pakistanu, Bangladeszu, itp. Rdzennej ludności jest tam ledwie 10%, pozostałe 90% to zagraniczni pracownicy, bez szans na naturalizację i obywatelstwo. A wspomniana rdzenna ludność, potomkowie Beduinów opływający obecnie w luksusy niedostępne innym, zachowuje wyraźny wyniosły dystans wobec przyjezdnych, czy to pracowników czy turystów. Co w sumie, przynajmniej po lekturze tej książki, wydaje się dość komiczne, podobnie jak w przypadku PRL-owskich partyjnych kacyków z awansu społecznego czy rodowitych mieszkańców Zielonej Wyspy, którzy dzięki celtyckiemu tygrysowi znacząco podnieśli swój status ekonomiczny w ciągu niespełna dwóch dekad. Dlaczego wygląda to komicznie? Bo, jak głosi przysłowie, frak leży dobrze dopiero w trzecim pokoleniu.
Pełen przepychu Dubaj, o najwyższych na świecie budynkach i największych centrach handlowych jest zbudowany na kredyt. W przeciwieństwie do sąsiednich emiratów ropy jest tutaj niewiele, dlatego postawiono na międzynarodowy handel, zaawansowane technologie i turystykę. Pomimo że jest to miasto muzułmańskie, zasady szariatu nie są zbyt rygorystycznie przestrzegane co pozwala działać klubom nocnym, sklepom z alkoholem jak i nie krępuje plażowiczów.
zapraszam do Warszawki. Nie trzeba jechać do Dubaju.
OdpowiedzUsuń