Pejsy, brody, chałaty, koszule z frędzlami, kapelusze noszone na jarmułkach, itp. Z daleka rzucają się w oczy, jeszcze na lotnisku. Głośno rozmawiają między sobą po hebrajsku, ale wyłapuję padające kilka razy słowo "priority". I faktycznie, gdy zaczyna się odprawa cała ta grupka ustawia się w tej "priorytetowej" kolejce, z pierwszeństwem wejścia. Wszystko fajnie, tylko zaraz okazało się że panowie Żydzi nie wykupili tegoż pierwszeństwa. Dlaczego więc uznali że im się ono należy? A może po prostu nie chcieli stać w jednej kolejce z gojami? Na nic się zdały kłótnie i perswazje, zostali wycofani na koniec zwykłej kolejki i tym samym wchodzą na pokład jako jedni z ostatnich.
W Ryanairze jest tak, że bodajże pierwsza setka pasażerów może wnieść swój podręczny bagaż z sobą, natomiast pozostali dostają na swój bagaż naklejki i przy wejściu do samolotu muszą go oddać, bezpłatnie, do luku bagażowego. Ponieważ ta grupka, zdaje się chasydów, weszła na końcu, każdy już miał swój podręczny bagaż ometkowany. Pomimo tego wnieśli go na pokład. Jedna ze stewardess zdecydowanie zaprotestowała i zagrodziła im wejście każąc oddać wnoszony bagaż, na co jeden z Żydów po prostu ją odsunął - i cała grupa weszła jakby nigdy nic. Miałem na to wszystko świetny widok, bo siedziałem tuż przy wejściu. No cóż, po czymś takim uznałem za oczywiste że zostanie wezwana policja i na tym zakończy się ich podróż. Nic z tych rzeczy. Gdyby to zrobili Polacy czy inna nacja z naszej części Europy, pewnie by tak było, ale w przypadku Żydów to wiadomo - byłby to skrajny antySSemityzm i raSSizm.
Panowie Żydzi weszli na pokład powodując kompletny rozgardiasz. Głośno nawoływali między sobą próbując ulokować swoje bagaże /a byli rozlokowani losowo w różnych miejscach/, zablokowali możliwość przejścia jeszcze kilkunastu osobom które weszły za nimi. Kiedy w końcu jakoś udało im się upchać walizki, wszczęli niemal awanturę o... kapelusze, które nosili na jarmułkach. Zażądali od obsługi żeby również znalazła dla nich miejsce. A obsługa, złożona z kilku dziewczyn i jednego, również dość "dziewczęcego" chłopaka, potulnie spełniała ich żądania.
Startujemy. Na wyraźne, kilkukrotne zwrócenie uwagi, na czas startu zapinają pasy. Później już robią co chcą i nie stosują się do żadnych poleceń. Na przeciwko mnie siedział zdaje się jakiś rabin, więc co chwilę odbywały się do niego chasydzkie pielgrzymki, w trakcie których głośno o czymś debatowano, wymachiwano rękami, blokowano innym pasażerom dostęp do toalety, a co gorsza - co chwilę któryś z nich beztrosko opierał się o drzwi. Obsługa nie reagowała. Na koniec panowie Żydzi wystosowali żądanie które również zostało spełnione, żeby poinformowano wszystkich pasażerów że "mają zaszczyt lecieć razem ze znajdującym się na pokładzie Aaronem - Jakimś Tam", /Grostem czy Frostem, nie zapamiętałem niestety/, po czym sami Żydzi zaczęli bić gromkie brawo. No cyrk, po prostu...
Lądujemy. Udało mi się wysiąść jako jeden z pierwszych omijając chasydów, bo obawiałem się że tak jak blokowali wejście, tak i i skutecznie mogą zablokować takim gojom jak ja - wyjście.
Odprawa w Krakowie, już w nowej hali. Rosjanie mają takie powiedzenie: cyrk odjechał, klauny zostały. W Krakowie wybudowali sobie nowe lotnisko, ale przy odprawie paszportowej pracują tam te same klauny co wcześniej. Tutaj jeszcze #dobrazmiana nie dotarła i przylatujący do naszego pięknego kRAJu na dzień dobry muszą stykać się z funkcjonariuszami o poziomie kultury tychże chasydów, z wyraźnie zaznaczonym podziałem na panów i gojów...
/Powyżej: grupka chasydów debatuje ze swoim rabinem, blokując innym przejście do toalety oraz beztrosko opierając się o drzwi/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz