/Powyżej: jedno z drzew w Ballinlough Park/
środa, 30 sierpnia 2017
Park wróżek w Cork
Ballinlough Park, jeden z miejskich parków w Cork, zwany jest również "parkiem wróżek". Wszystko to za sprawą umieszczonych na drzewach domków, figurek, itp. Więcej zdjęć można zobaczyć w galerii na moim fb: LINK.
wtorek, 29 sierpnia 2017
Marksiści w Dublinie
Tak dla odnotowania: na jednej z uczelni w Dublinie działająca w Irlandii Socjalistyczna Partia Robotnicza po raz drugi organizuje 3-dniową konferencję promującą marksizm. Wszystko oficjalnie, legalnie i zapewne ze wsparciem z pieniędzy podatników. Nie słychać głosów sprzeciwu. Irlandzcy komuniści coraz wyżej podnoszą głowy.
/Powyżej: plakat zachęcający do wzięcia udziału w tym komunistycznym wydarzeniu/
piątek, 25 sierpnia 2017
Lisdoonvarna
Lisdoonvarna to niewielkie irlandzkie miasteczko w hrabstwie Clare. Znane jest również jako "miasto swatów", głównie za sprawą odbywającego się tutaj co roku we wrześniu "festiwalu swatów".
Samo miasteczko jest stosunkowo młode, powstało na początku XIX wieku. Od około 1900 r. powstał tutaj zwyczaj organizowania po żniwach festynów i zabaw, na których okoliczni rolnicy poszukiwali dla siebie żon. Obecny "festiwal swatów" od dawna nie pełni już swojej dawnej funkcji, będąc jedynie kolejną imprezą dla turystów.
Samo miasteczko jest stosunkowo młode, powstało na początku XIX wieku. Od około 1900 r. powstał tutaj zwyczaj organizowania po żniwach festynów i zabaw, na których okoliczni rolnicy poszukiwali dla siebie żon. Obecny "festiwal swatów" od dawna nie pełni już swojej dawnej funkcji, będąc jedynie kolejną imprezą dla turystów.
/Powyżej: pomnik w centrum Lisdoonvarna przypominający jego tradycje/
wtorek, 22 sierpnia 2017
Wyspy Aran: Inishmaan
11 lat temu byliśmy na największej z wysp Aran - Inishmore, w ubiegłym roku na najmniejszej - Inisheer. Teraz udało nam się odwiedzić leżącą pomiędzy nimi średnią - Inishmaan. Chociaż niewiele brakowało żebyśmy do niej nie dopłynęli, przynajmniej nie tym razem. Na szczęście - wszystko się udało i tym samym odwiedziliśmy wszystkie "Arany" ;-)
Tak jak przy wyjeździe na Inisheer, płynęliśmy z portu w Doolin. Dzień wcześniej przyjechaliśmy do leżącego nieopodal Lisdoonvarna, głównie po to żebyśmy nie musieli wyjeżdżać z Cork wcześnie rano, bo to jednak spora odległość. Tuż po śniadaniu a niespełna godzinę przed planowanym rejsem dostałem mejla od przewoźnika z którym mieliśmy płynąć z informacją że z powodu bardzo złej pogody wszystkie rejsy są odwołane. Pomimo tego jedziemy do portu - co okazało się bardzo dobrym pomysłem. Okazało się że nie płyną mniejsze łódki, ale właściciel innej firmy ściągnął większy statek i "pozgarniał" wszystkich klientów. Oczywiście trzeba było kupić nowe bilety, ale na szczęście tutaj nie ma problemu z szybkim zwrotem pieniędzy. Pomimo rzeczywiście sporych fal i rzęsistego deszczu, bez większych przeszkód docieramy najpierw na Inisheer, gdzie natychmiast przesiadamy się na inną łódź i w końcu przybijamy do Inishmaan.
Po przybiciu do brzegu tradycyjnie już wsiadamy do busika którym objeżdżamy wyspę. Mieszka tutaj ok. 200 osób, w tym, jak nas poinformował kierowca - dwie polskie rodziny które pracują w fabryce włókienniczej. Po zakończeniu zwiedzania kierowca obiecuje odebrać nas z jedynego na wyspie pubu i odwieźć z powrotem na przystań. Pierwszą godzinę na wyspie spędzamy przy herbacie w jadalni miejscowego hoteliku - pada tak intensywnie że pomimo że mamy z sobą nieprzemakalne kurtki i peleryny przeciwdeszczowe, zwiedzanie jest praktycznie niemożliwe. Kiedy deszcz nie tyle ustaje co nieco się zmniejsza, wyruszamy do Dún Conchúir, kamiennego fortu wybudowanego pomiędzy I a VII wiekiem n.e. Wspaniała, monumentalna budowla. Kiedy wychodzimy z fortu przestaje padać i wkrótce wychodzi nawet słońce, pomimo że wszystkie prognozy przewidywały całodzienne, bardzo intensywne opady. Spacerujemy w poprzek wyspy, podziwiając charakterystyczny "arański" krajobraz z szachownicą kamiennych murków. Docieramy do miejscowego kościoła ze wspaniałymi witrażami oraz do drugiego fortu - Dún Fearbhai. Na końcu - kawa i herbata w pubie, z którego wracamy na przystań. W połowie drogi miejsce za kierownicą busa zajęła młodziutka córka dotychczasowego kierowcy. Nie zapina pasów, wątpię żeby w ogóle miała prawo jazdy. Policji tutaj nie ma ;-)
Wrażenia? Z tych trzech wysp Aran wg mnie to właśnie Inishmaan najbardziej przypomina dawną, podręcznikową Irlandię. Zdaje się, że dociera tam mniej turystów niż na bardziej popularne Inishmore i Inisheer. Kilka godzin na wyspie to zdecydowanie za krótko, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tam wrócimy.
Poniżej kilka zdjęć, więcej zdjęć znajduje się w galerii na moim fb: LINK.
Tak jak przy wyjeździe na Inisheer, płynęliśmy z portu w Doolin. Dzień wcześniej przyjechaliśmy do leżącego nieopodal Lisdoonvarna, głównie po to żebyśmy nie musieli wyjeżdżać z Cork wcześnie rano, bo to jednak spora odległość. Tuż po śniadaniu a niespełna godzinę przed planowanym rejsem dostałem mejla od przewoźnika z którym mieliśmy płynąć z informacją że z powodu bardzo złej pogody wszystkie rejsy są odwołane. Pomimo tego jedziemy do portu - co okazało się bardzo dobrym pomysłem. Okazało się że nie płyną mniejsze łódki, ale właściciel innej firmy ściągnął większy statek i "pozgarniał" wszystkich klientów. Oczywiście trzeba było kupić nowe bilety, ale na szczęście tutaj nie ma problemu z szybkim zwrotem pieniędzy. Pomimo rzeczywiście sporych fal i rzęsistego deszczu, bez większych przeszkód docieramy najpierw na Inisheer, gdzie natychmiast przesiadamy się na inną łódź i w końcu przybijamy do Inishmaan.
Po przybiciu do brzegu tradycyjnie już wsiadamy do busika którym objeżdżamy wyspę. Mieszka tutaj ok. 200 osób, w tym, jak nas poinformował kierowca - dwie polskie rodziny które pracują w fabryce włókienniczej. Po zakończeniu zwiedzania kierowca obiecuje odebrać nas z jedynego na wyspie pubu i odwieźć z powrotem na przystań. Pierwszą godzinę na wyspie spędzamy przy herbacie w jadalni miejscowego hoteliku - pada tak intensywnie że pomimo że mamy z sobą nieprzemakalne kurtki i peleryny przeciwdeszczowe, zwiedzanie jest praktycznie niemożliwe. Kiedy deszcz nie tyle ustaje co nieco się zmniejsza, wyruszamy do Dún Conchúir, kamiennego fortu wybudowanego pomiędzy I a VII wiekiem n.e. Wspaniała, monumentalna budowla. Kiedy wychodzimy z fortu przestaje padać i wkrótce wychodzi nawet słońce, pomimo że wszystkie prognozy przewidywały całodzienne, bardzo intensywne opady. Spacerujemy w poprzek wyspy, podziwiając charakterystyczny "arański" krajobraz z szachownicą kamiennych murków. Docieramy do miejscowego kościoła ze wspaniałymi witrażami oraz do drugiego fortu - Dún Fearbhai. Na końcu - kawa i herbata w pubie, z którego wracamy na przystań. W połowie drogi miejsce za kierownicą busa zajęła młodziutka córka dotychczasowego kierowcy. Nie zapina pasów, wątpię żeby w ogóle miała prawo jazdy. Policji tutaj nie ma ;-)
Wrażenia? Z tych trzech wysp Aran wg mnie to właśnie Inishmaan najbardziej przypomina dawną, podręcznikową Irlandię. Zdaje się, że dociera tam mniej turystów niż na bardziej popularne Inishmore i Inisheer. Kilka godzin na wyspie to zdecydowanie za krótko, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tam wrócimy.
Poniżej kilka zdjęć, więcej zdjęć znajduje się w galerii na moim fb: LINK.
niedziela, 20 sierpnia 2017
Róże Tralee 2017
sobota, 12 sierpnia 2017
Deep Maps i Now Wakes the Sea
Od 4 sierpnia do 5 listopada b.r. w Lewis Glucksman Gallery w Cork mają miejsce dwie wystawy: Deep Maps i Now Wakes the Sea. Kilka zdjęć z tych wystaw można zobaczyć w galerii na moim fb: LINK.
/Powyżej - Lucy Skaer: The Good Ship and Ballast, 2010-12/
/Powyżej - Maria McKinney: Abyssals, 2014/17/
piątek, 11 sierpnia 2017
Sierp i młot przy Western Road
Tak dla odnotowania - kolejna ulica w Cork została upstrzona komunistycznym sierpem i młotem:
/Powyżej: sierp i młot przy Western Road/
niedziela, 6 sierpnia 2017
Cork Pride Parade 2017
Dzisiaj ulicami Cork przemaszerowała parada LGBTQ, czy jak tam to teraz się nazywa. Na razie jest jeszcze wesoło i kolorowo, bo taka jest mądrość etapu. Na dokręcenie śruby jeszcze przyjdzie czas.
Na paradzie nie zabrakło komunistów z flagami z sierpem i młotem, pomimo że jeszcze niedawno ich pobratymcy spod tego znaku zamykali homoseksualistów w obozach pracy. Teraz to ich nowy proletariat, bo robotnicy już nie są zainteresowani. Zameldowali się również przedstawicie niemal wszystkich irlandzkich partii politycznych, jak zwykle podczepiających się pod każdy event. Warto zauważyć, że teraz każda z nich ma już lewicowe poglądy, prawicy na Zielonej Wyspie - nie ma.
Maszerowali również pracownicy firm technologicznych jak Apple czy Dell /dawniej - EMC/. Każda okazja jest dobra żeby zareklamować swoją firmę kreując się na troskliwych pracodawców, gdy tymczasem każdy kto tam pracował ma swoje, najczęściej negatywne zdanie na ten temat. Tak czy owak, wydaje się że w paradzie uczestniczyli głównie pracownicy biurowi tych firm, ci pracujący bezpośrednio przy produkcji - dali sobie spokój.
Poniżej - filmik z parady:
Na paradzie nie zabrakło komunistów z flagami z sierpem i młotem, pomimo że jeszcze niedawno ich pobratymcy spod tego znaku zamykali homoseksualistów w obozach pracy. Teraz to ich nowy proletariat, bo robotnicy już nie są zainteresowani. Zameldowali się również przedstawicie niemal wszystkich irlandzkich partii politycznych, jak zwykle podczepiających się pod każdy event. Warto zauważyć, że teraz każda z nich ma już lewicowe poglądy, prawicy na Zielonej Wyspie - nie ma.
Maszerowali również pracownicy firm technologicznych jak Apple czy Dell /dawniej - EMC/. Każda okazja jest dobra żeby zareklamować swoją firmę kreując się na troskliwych pracodawców, gdy tymczasem każdy kto tam pracował ma swoje, najczęściej negatywne zdanie na ten temat. Tak czy owak, wydaje się że w paradzie uczestniczyli głównie pracownicy biurowi tych firm, ci pracujący bezpośrednio przy produkcji - dali sobie spokój.
/Powyżej: komuniści na paradzie LGBT/
Poniżej - filmik z parady:
sobota, 5 sierpnia 2017
Tęczowy Smirnoff
Od 30 lipca do 6 sierpnia b.r. w Cork trwa LGBT Pride Festival. Z tej okazji na przystanku tuż obok St. Agustian's Church pojawiła się tęczowa reklama Smirnoffa a do Tesco trafiła seria stylizowanych butelek tej wódki. Od dzisiaj ta gorzała będzie mi się kojarzyła z trunkiem dla mniejszości seksualnych.
Swoją drogą, usytuowanie takiej reklamy tuż przy kościele /w którym odbywają się również Msze Św. w j. polskim/, wg mnie nie jest przypadkiem. Pomijam już fakt, że przy tym kościele irlandzcy komuniści malowali już sierpy i młoty a polskojęzyczne lewactwo wklejało vlepki szkalujące Narodowe Siły Zbrojne, ale dość wspomnieć że część wydarzeń z tego homoseksualnego festiwalu odbywa się w dawnych kościołach: St. Peters Church czy St Anne's Church a w Bishop Lucey Park, miejskim parku nazwanym tak na cześć posługującego tutaj, a zmarłego w 1982 r., biskupa Corneliusa Lucey'a, słynącego z konserwatyzmu - urządzono lgbt-owski piknik. Wg mnie to jasny sygnał wysyłany przez tęczowych działaczy. Zresztą, nie tylko tęczowych, to samo robią również czerwoni, o czym pisałem TUTAJ i TUTAJ.
Swoją drogą, usytuowanie takiej reklamy tuż przy kościele /w którym odbywają się również Msze Św. w j. polskim/, wg mnie nie jest przypadkiem. Pomijam już fakt, że przy tym kościele irlandzcy komuniści malowali już sierpy i młoty a polskojęzyczne lewactwo wklejało vlepki szkalujące Narodowe Siły Zbrojne, ale dość wspomnieć że część wydarzeń z tego homoseksualnego festiwalu odbywa się w dawnych kościołach: St. Peters Church czy St Anne's Church a w Bishop Lucey Park, miejskim parku nazwanym tak na cześć posługującego tutaj, a zmarłego w 1982 r., biskupa Corneliusa Lucey'a, słynącego z konserwatyzmu - urządzono lgbt-owski piknik. Wg mnie to jasny sygnał wysyłany przez tęczowych działaczy. Zresztą, nie tylko tęczowych, to samo robią również czerwoni, o czym pisałem TUTAJ i TUTAJ.
/Powyżej: tęczowa reklama Smirnoffa, po prawej - wejście do St. Agustians Church/
A wracając do Smirnoffa - produkuje go brytyjska firma Diageo, do której m.in. należą również znany likier Baileys czy piwo Guinness. Warto pamiętać, że nie są to już irlandzkie marki.
/Powyżej: stylizowana seria butelek Smirnoffa w Tesco w Cork. Jedna para jest nawet hetero. Chyba przez przeoczenie ;-)/
Subskrybuj:
Posty (Atom)