Poniżej - kilka zdjęć, więcej znajduje się w galerii na moim fb: LINK:
Strony
▼
wtorek, 31 października 2017
Corrin Hill
Nieopodal Fermoy znajduje się wzgórze Corrin Hill, na którego szczycie jest Carn Thiernagh, kamienny kopiec sprzed ponad 3 tysięcy lat. Kopiec stanowi pozostałość po pradawnym forcie a jak głosi legenda - było to miejsce spotkań druidów a także miejsce pochówku jednego z nich, który nazywał się Mogh Ruith. W 1933 roku okoliczni mieszkańcy ustawili tutaj duży kamienny krzyż, do którego prowadzi teraz czternaście stacji Drogi Krzyżowej. Po stacji czternastej znajduje się "polski akcent" - stacja z wizerunkiem Jezusa Miłosiernego wg wizji siostry Faustyny Kowalskiej. Ze wzgórza rozpościera się widok na całą okolicę.
Poniżej - kilka zdjęć, więcej znajduje się w galerii na moim fb: LINK:
Poniżej - kilka zdjęć, więcej znajduje się w galerii na moim fb: LINK:
poniedziałek, 30 października 2017
Nowa praca, tym razem - Apple
Rozpocząłem nową pracę, tym razem w Apple. Wcześniej seria testów, badania lekarskie, itp. Jak się tam dostałem? Przez pomyłkę. Naprawdę :-)
Już wyjaśniam: wcześniej pracowałem /a właściwie - jeszcze ciągle tam pracuję/ w Enable Ireland. Praca mi się podobała, można tam poznać wspaniałych ludzi, znacznie gorzej - z płacą. W tym czasie zadzwonił do mnie kolega który pracował w firmie Alcon, mówiąc że poszukują tam nowych ludzi a rekrutację przeprowadza agencja która mieści się dosłownie tuż obok "mojego" sklepu. Dosłownie - następne drzwi. Zajrzałem tam na przerwie, w środku było kilka osób które wypełniały kwestionariusze, pani od razu o nic nie pytając również mi takowy dała, wypełniłem, później krótka rozmowa - i wróciłem do swojej pracy w sklepie. Po kilku dniach dostałem e-mail z zaproszeniem do jednego z hoteli na testy. Testy wypełniłem, ale dopiero wtedy zrozumiałem że aplikuję do Apple, a nie do Alcon ;-) Ha, w sumie wszystko jedno, i to i tamto na "A". Na koniec badania lekarskie, czy zdrowy jestem i narkotyków nie biorę /jestem, nie biorę/, i - do roboty. A kolegę w międzyczasie wyrzucili z tego Alconu...
Już wyjaśniam: wcześniej pracowałem /a właściwie - jeszcze ciągle tam pracuję/ w Enable Ireland. Praca mi się podobała, można tam poznać wspaniałych ludzi, znacznie gorzej - z płacą. W tym czasie zadzwonił do mnie kolega który pracował w firmie Alcon, mówiąc że poszukują tam nowych ludzi a rekrutację przeprowadza agencja która mieści się dosłownie tuż obok "mojego" sklepu. Dosłownie - następne drzwi. Zajrzałem tam na przerwie, w środku było kilka osób które wypełniały kwestionariusze, pani od razu o nic nie pytając również mi takowy dała, wypełniłem, później krótka rozmowa - i wróciłem do swojej pracy w sklepie. Po kilku dniach dostałem e-mail z zaproszeniem do jednego z hoteli na testy. Testy wypełniłem, ale dopiero wtedy zrozumiałem że aplikuję do Apple, a nie do Alcon ;-) Ha, w sumie wszystko jedno, i to i tamto na "A". Na koniec badania lekarskie, czy zdrowy jestem i narkotyków nie biorę /jestem, nie biorę/, i - do roboty. A kolegę w międzyczasie wyrzucili z tego Alconu...
/Powyżej - fragment budynku Apple w Cork, widziany z autobusu którym dojeżdżam do pracy/
niedziela, 29 października 2017
Zapora z aut próbą ochrony przed zamachem
Strach przed islamskim terroryzmem dotarł też do Cork, chociaż decydenci i lewactwo będą temu zaprzeczać. Miejsce tegorocznego koncertu przed Opera House, w ramach Cork Jazz Festival, zostało szczelnie ogrodzone samochodami. Ciężarówka pewnie przejedzie, ale osobowy już nie. W poprzednich latach tego nie było, ale niedawno dokonano kilka zamachów, gdzie narzędziem zbrodni - był samochód. Takie tymczasowe zapory z aut są już powszechnie stosowane na różnych eventach w tzw. krajach zachodnich...
/Powyżej: ochronna zapora z aut/
sobota, 28 października 2017
Cork Jazz Parade
Z okazji kolejnego Cork Jazz Festival, festiwalu jazzowego w Cork, ulicami miasta przeszła parada muzyków i tancerzy.
Poniżej - mój filmik:
/Powyżej: Cork Jazz Parade/
Poniżej - mój filmik:
środa, 25 października 2017
Vladimir Volkoff: "Montaż"
Teoretycznie powieść szpiegowska, faktycznie - z uwagi na pochodzenia autora jak i jego pracę na rzecz francuskiego wywiadu - prawdopodobnie wierny opis działania rosyjskiego wywiadu w krajach Europy Zachodniej.
Książka została wydana po raz pierwszy w 1982 roku, ale już wtedy opisał w niej klasyczne techniki dezinformacji stosowane przez KGB, które do dzisiaj święcą triumfy. Szczególną uwagę Volkoff poświęcił tzw. "agentom wpływu" i ich "pudłom rezonansowym". Ci pierwsi są agentami wyznaczonymi do długofalowych zadań, często będąc postrzegani przez otoczenie jako antykomuniści, ci drudzy to z reguły pracownicy mediów, celebryci /a obecnie, dzięki internetowi, również osoby prywatne/ którzy powielają przekaz agenta nie zdając sobie nawet sprawy z tego że są manipulowani.
Myślę że w Polsce wzorcowym przykładem agenta wpływu byłby Adam Michnik, a "pudłami rezonansowymi" tworzącymi "orkiestrę" - Gazeta Wyborcza i inne media powielające tezy stawiane przez nadredaktora. Agent wpływu musi mieć odpowiednio uwiarygodniony życiorys, do czego z kolei świetnie nadają się nasze rodzime "legendy" /czy też jak wolą niektórzy: "bajki"/ Solidarności, które 40 lat temu, w czasach własnej młodości, wg opinii swoich towarzyszy wykazali się odwagą, a jednocześnie niedługo później zrobili wszystko żeby komunistom nie spadł włos z głowy, a teraz z kolei walczą o to, "żeby było tak, jak było".
Świetna lektura, trzyma w napięciu a jednocześnie otwiera oczy na wiele rzeczy.
Książka została wydana po raz pierwszy w 1982 roku, ale już wtedy opisał w niej klasyczne techniki dezinformacji stosowane przez KGB, które do dzisiaj święcą triumfy. Szczególną uwagę Volkoff poświęcił tzw. "agentom wpływu" i ich "pudłom rezonansowym". Ci pierwsi są agentami wyznaczonymi do długofalowych zadań, często będąc postrzegani przez otoczenie jako antykomuniści, ci drudzy to z reguły pracownicy mediów, celebryci /a obecnie, dzięki internetowi, również osoby prywatne/ którzy powielają przekaz agenta nie zdając sobie nawet sprawy z tego że są manipulowani.
Myślę że w Polsce wzorcowym przykładem agenta wpływu byłby Adam Michnik, a "pudłami rezonansowymi" tworzącymi "orkiestrę" - Gazeta Wyborcza i inne media powielające tezy stawiane przez nadredaktora. Agent wpływu musi mieć odpowiednio uwiarygodniony życiorys, do czego z kolei świetnie nadają się nasze rodzime "legendy" /czy też jak wolą niektórzy: "bajki"/ Solidarności, które 40 lat temu, w czasach własnej młodości, wg opinii swoich towarzyszy wykazali się odwagą, a jednocześnie niedługo później zrobili wszystko żeby komunistom nie spadł włos z głowy, a teraz z kolei walczą o to, "żeby było tak, jak było".
Świetna lektura, trzyma w napięciu a jednocześnie otwiera oczy na wiele rzeczy.
poniedziałek, 23 października 2017
Socialistický Zombi Mord
Filmów o zombie nakręcono mnóstwo, praktycznie wszystko już było. Jednak "Socialistický Zombi Mord", niszowy słowacki horror z 2014 roku - jest naprawdę dobry. Oczywiście, jak na kino klasy B ;-)
Fabuła: pod koniec lat 60-tych ub.w. Rosjanie próbują opracować broń chemiczną w postaci gazu, który raz na zawsze ma uporać się z wrogami socjalizmu. Coś poszło nie tak i żołnierze którzy mają kontakt z tym gazem przemieniają się w krwiożercze bestie. Zarażonych zastrzelono, eksperyment zakończono. Jednak z powodu pijaństwa i bałaganu w sowieckiej armii, pojemniki z gazem fałszywie oznakowane jako granaty dymne, trafiają wraz z inwazją wojsk Układu Warszawskiego na terytorium obecnej Słowacji, gdzie umieszczone w jakimś magazynie zostają zapomniane.
Przychodzi rok 1985, młodzież w komunistycznej Czechosłowacji w jednej ze szkół średnich przechodzi obowiązkowe szkolenie z przysposobienia obronnego. Jednym z jego elementów są ćwiczenia w maskach przeciwgazowych: do namiotu wrzucono granat dymny i zapędzono tam młodych ludzi. Oczywiście, był to właśnie TEN granat dymny. Wkrótce część uczniów która brała udział w szkoleniu staje się zombie i atakuje swoich zdrowych rówieśników. Dodatkowo okazało się, że dozorcą w szkole jest były żołnierz rosyjskiego specnazu który brał udział w eksperymentach sprzed 20 lat i wiedząc czym to się skończy zamyka szkołę i zabija zarówno tych którzy chcą wejść do szkoły z pomocą jak i tych którzy chcą z niej wyjść.
Nieźle oddano realia lat 80-tych ub.w. nawet w szczegółach, więc tym bardziej warto obejrzeć. Niestety, oglądałem w oryginalnej wersji językowej czyli rozumiałem co drugie zdanie, więc być może nie wyłapałem jakichś smaczków w dialogach. No nic, jest powód żeby obejrzeć kiedyś jeszcze raz ;-)
Fabuła: pod koniec lat 60-tych ub.w. Rosjanie próbują opracować broń chemiczną w postaci gazu, który raz na zawsze ma uporać się z wrogami socjalizmu. Coś poszło nie tak i żołnierze którzy mają kontakt z tym gazem przemieniają się w krwiożercze bestie. Zarażonych zastrzelono, eksperyment zakończono. Jednak z powodu pijaństwa i bałaganu w sowieckiej armii, pojemniki z gazem fałszywie oznakowane jako granaty dymne, trafiają wraz z inwazją wojsk Układu Warszawskiego na terytorium obecnej Słowacji, gdzie umieszczone w jakimś magazynie zostają zapomniane.
Przychodzi rok 1985, młodzież w komunistycznej Czechosłowacji w jednej ze szkół średnich przechodzi obowiązkowe szkolenie z przysposobienia obronnego. Jednym z jego elementów są ćwiczenia w maskach przeciwgazowych: do namiotu wrzucono granat dymny i zapędzono tam młodych ludzi. Oczywiście, był to właśnie TEN granat dymny. Wkrótce część uczniów która brała udział w szkoleniu staje się zombie i atakuje swoich zdrowych rówieśników. Dodatkowo okazało się, że dozorcą w szkole jest były żołnierz rosyjskiego specnazu który brał udział w eksperymentach sprzed 20 lat i wiedząc czym to się skończy zamyka szkołę i zabija zarówno tych którzy chcą wejść do szkoły z pomocą jak i tych którzy chcą z niej wyjść.
Nieźle oddano realia lat 80-tych ub.w. nawet w szczegółach, więc tym bardziej warto obejrzeć. Niestety, oglądałem w oryginalnej wersji językowej czyli rozumiałem co drugie zdanie, więc być może nie wyłapałem jakichś smaczków w dialogach. No nic, jest powód żeby obejrzeć kiedyś jeszcze raz ;-)
wtorek, 17 października 2017
Personal Space: Travels in India
Od 4 do 30 października b.r. w St Peters Cork ma miejsce wystawa "Personal Space: Travels in India", na której swoje zdjęcia prezentuje Shaun O'Connor. Wszystkie zdjęcia zostały zrobione smartfonem i stanowią fotograficzny zapis jego 5-miesięcznej podróży po Indiach. W jej trakcie zrobił ponad 4 tysiące zdjęć które przesłał online i które spotkały się z bardzo pozytywną reakcją, co zainspirowało go do zorganizowania swojej pierwszej wystawy.
/Powyżej: Personal Space/
poniedziałek, 16 października 2017
Huragan Ofelia w Irlandii
Dzisiaj nad Irlandią przeszedł huragan "Ofelia", jak donoszą media - największy od 50 lat. Nam akurat wypadł wyjazd do Dublina, bo na ten dzień wyznaczono uroczystą ceremenią przyznania obywatelstwa irlandzkiego, a takie właśnie otrzymała Agnieszka ;-) Trochę się obawialiśmy jak to będzie, bo podróżowanie przez pół Irlandii w czasie takich anomalii pogodowych jest, hm, takie sobie, jednak wyszło tak że praktycznie tego huraganu - nawet nie zauważyliśmy. Jedyne co o nim świadczyło - to wyludnione ulice oraz problemy z komunikacją: kursowali tylko prywatni przewoźnicy.
Wyjechaliśmy z Cork o 7:30. Dworzec autobusowy zamknięty, pracownik Bus Éireann informuje pasażerów że przynajmniej do godziny 14:00 żaden autobus nie wyjedzie, a co będzie później - nie wiadomo. Na szczęście korzystamy właśnie z prywatnego przewoźnika, tym razem był to GoBus, który odjeżdża punktualnie, na miejscu też jest punktualnie, a po drodze, oprócz niewielkiego deszczu co jest codziennością w Irlandii - absolutnie nic się nie wydarzyło.
W samym Dublinie przez kilka godzin - piękna pogoda. Zaczęła się zmieniać dopiero tuż przed naszym odjazdem, ale ta zmiana polegała jedynie na zachmurzeniu i silniejszym wietrze. Natomiast było zdecydowanie mniej ludzi na ulicach, sporo sklepów i sieciowych kawiarni oraz fastfoodów było zamkniętych. Chcieliśmy zjeść obiad w jednej z polskich restauracji, ale - również była nieczynna, pomimo że znajdowała się w swego rodzaju podziemnym pasażu a wszystkie inne jadłodajnie dookoła niej były otwarte i pełne klientów. Administracja rządowa i samorządowa też wzięła sobie dzisiaj wolne, więc- nie pozostało nic innego jak powrót do Cork. No nic, przyjedziemy do Dublina raz jeszcze, w kolejnym terminie.
Wracamy z tym samym przewoźnikiem, tak samo wszystko punktualnie i bez żadnych przeszkód po drodze. Dom stoi, dach cały, woda prąd i internet jest, problem tylko z telewizją - pewnie antena, chociaż jest na swoim miejscu, uległa jakimś perturbacjom, zobaczymy.
Poniżej - dzisiejsze dwa zdjęcia z centrum Dublina i Cork, w porach gdy normalnie te ulice są pełne ludzi:
Wyjechaliśmy z Cork o 7:30. Dworzec autobusowy zamknięty, pracownik Bus Éireann informuje pasażerów że przynajmniej do godziny 14:00 żaden autobus nie wyjedzie, a co będzie później - nie wiadomo. Na szczęście korzystamy właśnie z prywatnego przewoźnika, tym razem był to GoBus, który odjeżdża punktualnie, na miejscu też jest punktualnie, a po drodze, oprócz niewielkiego deszczu co jest codziennością w Irlandii - absolutnie nic się nie wydarzyło.
W samym Dublinie przez kilka godzin - piękna pogoda. Zaczęła się zmieniać dopiero tuż przed naszym odjazdem, ale ta zmiana polegała jedynie na zachmurzeniu i silniejszym wietrze. Natomiast było zdecydowanie mniej ludzi na ulicach, sporo sklepów i sieciowych kawiarni oraz fastfoodów było zamkniętych. Chcieliśmy zjeść obiad w jednej z polskich restauracji, ale - również była nieczynna, pomimo że znajdowała się w swego rodzaju podziemnym pasażu a wszystkie inne jadłodajnie dookoła niej były otwarte i pełne klientów. Administracja rządowa i samorządowa też wzięła sobie dzisiaj wolne, więc- nie pozostało nic innego jak powrót do Cork. No nic, przyjedziemy do Dublina raz jeszcze, w kolejnym terminie.
Wracamy z tym samym przewoźnikiem, tak samo wszystko punktualnie i bez żadnych przeszkód po drodze. Dom stoi, dach cały, woda prąd i internet jest, problem tylko z telewizją - pewnie antena, chociaż jest na swoim miejscu, uległa jakimś perturbacjom, zobaczymy.
Poniżej - dzisiejsze dwa zdjęcia z centrum Dublina i Cork, w porach gdy normalnie te ulice są pełne ludzi:
/Powyżej: centrum Dublina, godz. 14:00/
/Powyżej: centrum Cork, godz. 17:30/
niedziela, 15 października 2017
70 i 71 Warsztaty z My Little Craft World: Poznajemy Polskę i Kuchnia Malucha
Po wakacyjnej przerwie w niedzielę, 15 października b.r. miały miejsce kolejne warsztaty z My Little Craft World: Poznajemy Polskę i Kuchnia Malucha.
Podczas zajęć "Poznajemy Polskę" dzieci "odwiedzają" różne polskie miasta, poznają ich historię oraz wykonują pracę plastyczną związaną z daną miejscowością. Tym razem wybraliśmy się do... Pacanowa, więc tematem prac był Koziołek Matołek. Dzieci pokolorowały figurki tego bohatera dziecięcej literatury oraz wykonały książeczki z jego kolejnymi przygodami. Zdjęcia z tych zajęć można zobaczyć w galerii My Little Craft World na fb: LINK.
Natomiast na kolejnych zajęciach z cyklu "Kuchni Malucha", mali kucharze przygotowali pyszny deser: Słodkiego Jeża. Zdjęcia z tych zajęć można zobaczyć w galerii My Little Craft World na fb: LINK.
Podczas zajęć "Poznajemy Polskę" dzieci "odwiedzają" różne polskie miasta, poznają ich historię oraz wykonują pracę plastyczną związaną z daną miejscowością. Tym razem wybraliśmy się do... Pacanowa, więc tematem prac był Koziołek Matołek. Dzieci pokolorowały figurki tego bohatera dziecięcej literatury oraz wykonały książeczki z jego kolejnymi przygodami. Zdjęcia z tych zajęć można zobaczyć w galerii My Little Craft World na fb: LINK.
/Powyżej: prace małych artystów powstałe podczas zajęć "Poznajemy Polskę"/
Natomiast na kolejnych zajęciach z cyklu "Kuchni Malucha", mali kucharze przygotowali pyszny deser: Słodkiego Jeża. Zdjęcia z tych zajęć można zobaczyć w galerii My Little Craft World na fb: LINK.
/Powyżej: mali kucharze z My Little Craft World/
sobota, 14 października 2017
Spotkanie klubu "Idź Pod Prąd" w Cork
Dzisiaj miało miejsce kolejne spotkanie członków klubu "Idź Pod Prąd" w Cork. Podjęliśmy m.in. decyzję o uczczeniu 11 Listopada, Święta Niepodległości, poprzez wyjazd kilku z nas do Dublina, gdzie na tablicy upamiętniającej Pawła Strzeleckiego umieścimy niewielki biało-czerwony wieniec.
/Powyżej: spotkanie klubu "Idź Pod Prąd" w Cork/
piątek, 13 października 2017
Good Start Exhibition
W dniach 11-14.10 b.r. w CIT Wandesford Quay Gallery w Cork ma miejsce "Good Start Exhibition", wystawa na której swoje prace prezentują studenci I roku CIT Crawford College of Art and Design. Wszystkie prace powstały w ciągu ostatnich sześciu tygodni. Część z nich można zobaczyć w galerii na moim fb: LINK.
/Powyżej: fragment wystawy/
czwartek, 12 października 2017
Irlandczycy przeprosili się z Trumpem?
Jeszcze niedawno irlandzcy trockiści, komuniści i socjaliści wspólnie i w porozumieniu organizowali liczne protesty przeciwko prezydentowi USA, Donaldowi Trumpowi. W końcu chyba jednak pragmatyzm zwyciężył i w pierwszą rocznicę wyborów na przykład w takim Dealzie w Cork pojawiły się "trumpowe" rozetki i czapeczki z jego hasłem wyborczym: "Make America Great Again". Ba, są nawet, chociaż już nie zmieściły się na fotce - sporej wielkości zdjęcia Trumpa do postawienia na biurku czy innej półce.
/Powyżej: "Trump-owe" gadżety w sklepie w Cork/
wtorek, 10 października 2017
Rectangle, squared
Od 8 września do 28 października b.r. w Crawford Art Gallery w Cork ma miejsce wystawa "Rectangle, squared" na której swoje prace prezentuje Sonia Shiel. Prace z tej wystawy można zobaczyć w galerii na moim fb: LINK.
/Powyżej - Sonia Shiel: Still Life with Think Tank, 2017/
poniedziałek, 9 października 2017
Wymiana kadr w Ambasadzie RP w Dublinie. Czy będzie audyt?
W Ambasadzie RP w Dublinie trwa wymiana kadr. Wracają do Polski "dyplomaci", mianowani tam za poprzedniej, słusznie minionej władzy.
Co prawda PiS ustami swojego ministra zapewniał nie tak dawno, że "w Dublinie zmiany będą szybkie i głębokie", tymczasem zmiany są naturalne, zgodne z okresem kadencji, ale dobre i to. Przez ostatnie lata tutejsza ambasada była przez wiele osób postrzegana jako bastion lewactwa i KODziarstwa.
Cała ta komorowszczyzna, te, powtarzając za ich guru "profesorem" Bartoszewskim, dyplomatołki. Długo nie pamiętający o ważnych datach w historii naszego Narodu: 1 września, 17 września, 11 listopada, itp. Nie znajdujący czasu na udział w otwarciu wystawy "Prawda i Pamięć. Smoleńsk 2010", za to ściągający tutaj za pieniądze polskich podatników zaangażowanych politycznie funkcjonariuszy medialnych z antypolskiego radia, które w Dzień Niepodległości urządzało hucpy z czekoladowym orłem i różowymi balonikami. Pozwalający sobie na facebookowe uwagi o "wykopkach" - w kontekście Katastrofy Smoleńskiej. Odmawiający w sytuacji realnego zagrożenia pomocy dyplomatycznej Rodakom organizującym w Dublinie i w Cork spotkania z kandydatami na urząd Prezydenta RP. Itd., itp.
Na ich miejsce przychodzą nowi. Od czego powinni zacząć? Od tego samego co PiS po objęciu władzy: od audytu. Tylko przeprowadzonego rzetelnie, z wyciągnięciem odpowiednich wniosków - i konsekwencji.
Jak na razie, żadnemu z "dyplomatów" opuszczających Dublin nie dzieje się krzywda: mogą liczyć na kolejne intratne propozycje gdy tymczasem co najmniej kilku z nich, w mojej subiektywnej ocenie popartej jednak powyższymi faktami - powinno dostać wilczy bilet do pracy w jakiejkolwiek państwowej instytucji.
Oby w końcu i do Ambasady RP w Dublinie dotarła #dobrazmiana...
Co prawda PiS ustami swojego ministra zapewniał nie tak dawno, że "w Dublinie zmiany będą szybkie i głębokie", tymczasem zmiany są naturalne, zgodne z okresem kadencji, ale dobre i to. Przez ostatnie lata tutejsza ambasada była przez wiele osób postrzegana jako bastion lewactwa i KODziarstwa.
Cała ta komorowszczyzna, te, powtarzając za ich guru "profesorem" Bartoszewskim, dyplomatołki. Długo nie pamiętający o ważnych datach w historii naszego Narodu: 1 września, 17 września, 11 listopada, itp. Nie znajdujący czasu na udział w otwarciu wystawy "Prawda i Pamięć. Smoleńsk 2010", za to ściągający tutaj za pieniądze polskich podatników zaangażowanych politycznie funkcjonariuszy medialnych z antypolskiego radia, które w Dzień Niepodległości urządzało hucpy z czekoladowym orłem i różowymi balonikami. Pozwalający sobie na facebookowe uwagi o "wykopkach" - w kontekście Katastrofy Smoleńskiej. Odmawiający w sytuacji realnego zagrożenia pomocy dyplomatycznej Rodakom organizującym w Dublinie i w Cork spotkania z kandydatami na urząd Prezydenta RP. Itd., itp.
Na ich miejsce przychodzą nowi. Od czego powinni zacząć? Od tego samego co PiS po objęciu władzy: od audytu. Tylko przeprowadzonego rzetelnie, z wyciągnięciem odpowiednich wniosków - i konsekwencji.
Jak na razie, żadnemu z "dyplomatów" opuszczających Dublin nie dzieje się krzywda: mogą liczyć na kolejne intratne propozycje gdy tymczasem co najmniej kilku z nich, w mojej subiektywnej ocenie popartej jednak powyższymi faktami - powinno dostać wilczy bilet do pracy w jakiejkolwiek państwowej instytucji.
Oby w końcu i do Ambasady RP w Dublinie dotarła #dobrazmiana...
sobota, 7 października 2017
Różaniec do granic - w Cork
Dzisiaj w w ramach akcji "Różaniec do granic" wzdłuż granic Polski nasi Rodacy odmówili różaniec.
Ale nie tylko tam: różaniec odmawiano wszędzie tam gdzie znaleźli się nasi Rodacy, również w kościołach w Irlandii. W St. Augustine's Church w Cork od godziny 13:00 /ze względu na różnicę czasu pomiędzy Irlandią a Polską/ modliło się ponad sto osób.
Jak napisali organizatorzy tej akcji: "(...) wierzymy, że jeśli różaniec zostanie odmówiony przez około milion Polaków na granicach kraju, to może nie tylko zmienić bieg zdarzeń, ale otworzyć serca naszych rodaków na działanie Łaski Bożej."
Ale nie tylko tam: różaniec odmawiano wszędzie tam gdzie znaleźli się nasi Rodacy, również w kościołach w Irlandii. W St. Augustine's Church w Cork od godziny 13:00 /ze względu na różnicę czasu pomiędzy Irlandią a Polską/ modliło się ponad sto osób.
Jak napisali organizatorzy tej akcji: "(...) wierzymy, że jeśli różaniec zostanie odmówiony przez około milion Polaków na granicach kraju, to może nie tylko zmienić bieg zdarzeń, ale otworzyć serca naszych rodaków na działanie Łaski Bożej."
/Powyżej: "Różaniec do granic" w St. Augustine's Church/
piątek, 6 października 2017
Irlandzka poczta wydała znaczek z komunistycznym zbrodniarzem Che Guevarą
An Post, irlandzka poczta, wydała znaczek z podobizną Che Guevary, z okazji 50-rocznicy śmierci tego komunistycznego zbrodniarza.
Jak doniosły media, znaczek można kupić online lub w głównych oddziałach pocztowych. Korzystając z przerwy w pracy wybrałem się na główną pocztę w Cork, odstałem swoje w kolejce, wyświetlił się nr okienka, podszedłem i poprosiłem o rzeczony znaczek, żeby mieć czym zilustrować notkę na blogu, ale przede wszystkim żeby przekonać się czy to prawda. Pan w moim okienku nie miał, zapytał kolegi, kolega kolejnego kolegi i w końcu są - dwa ostatnie. Popyt chwilowo przewyższył podaż, jak się okazało, chociaż nie wątpię że szybko uzupełnią braki. Z rozpędu kupiłem oba, chociaż nie wiem co z nimi zrobię, bo wstyd wysyłać list czy kartkę z czymś takim. No, chyba że dorysuję do niego, bo ja wiem - szubienicę? Jak stwierdził mój kolega: "Tylko ciekawe czy nie będzie zwrotów, jak okaże się że się nie kleją bo ludzie plują na niewłaściwą stronę ;-)"
Dla przypomnienia: Che Guevara, komunistyczny zbrodniarz wojenny, osobiście dokonujący setek egzekucji swoich przeciwników ideowych, jak przyznaje nawet lewacka Wikipedia: "zadeklarował, że byłby gotów sprowokować światowy konflikt nuklearny i żałował, że nie doszło do poświęcenia narodu kubańskiego jako ofiary w wojnie atomowej, stwierdzając zarazem że gdyby rakiety były pod kontrolą Kuby nie zawahałby się ich użyć".
Swoją drogą, ciekawe jakie kolejne filatelistyczne atrakcje szykuje An Post? W kolejce jest jeszcze sporo lewackich bandziorów, od Lenina po Pol Pota...
Jak doniosły media, znaczek można kupić online lub w głównych oddziałach pocztowych. Korzystając z przerwy w pracy wybrałem się na główną pocztę w Cork, odstałem swoje w kolejce, wyświetlił się nr okienka, podszedłem i poprosiłem o rzeczony znaczek, żeby mieć czym zilustrować notkę na blogu, ale przede wszystkim żeby przekonać się czy to prawda. Pan w moim okienku nie miał, zapytał kolegi, kolega kolejnego kolegi i w końcu są - dwa ostatnie. Popyt chwilowo przewyższył podaż, jak się okazało, chociaż nie wątpię że szybko uzupełnią braki. Z rozpędu kupiłem oba, chociaż nie wiem co z nimi zrobię, bo wstyd wysyłać list czy kartkę z czymś takim. No, chyba że dorysuję do niego, bo ja wiem - szubienicę? Jak stwierdził mój kolega: "Tylko ciekawe czy nie będzie zwrotów, jak okaże się że się nie kleją bo ludzie plują na niewłaściwą stronę ;-)"
Dla przypomnienia: Che Guevara, komunistyczny zbrodniarz wojenny, osobiście dokonujący setek egzekucji swoich przeciwników ideowych, jak przyznaje nawet lewacka Wikipedia: "zadeklarował, że byłby gotów sprowokować światowy konflikt nuklearny i żałował, że nie doszło do poświęcenia narodu kubańskiego jako ofiary w wojnie atomowej, stwierdzając zarazem że gdyby rakiety były pod kontrolą Kuby nie zawahałby się ich użyć".
Swoją drogą, ciekawe jakie kolejne filatelistyczne atrakcje szykuje An Post? W kolejce jest jeszcze sporo lewackich bandziorów, od Lenina po Pol Pota...
/Powyżej: kupione przeze mnie ostatnie dwa znaczki w Cork/
czwartek, 5 października 2017
"Szałas" bezdomnego na St Patrick's Street
Na samym początku St Patrick's Street, głównej i reprezentacyjnej ulicy w Cork, nieopodal pomnika Theobalda Matthewa, jeden z tutejszych bezdomnych sklecił sobie z tektury i innych znalezionych materiałów rodzaj szałasu - i mieszka w nim od kilku miesięcy. Turyści patrzą, miasto nic z tym nie robi. Za to Irlandia szczyci się liczbą "uratowanych" /tj. przejętych od przemytników/ i zwiezionych na wyspę muzułmańskich migrantów z Afryki /tzw. "uchodźców"/, których lokuje po wioskach szczodrze obdarowując domami i socjalem.
/Powyżej: "szałas" bezdomnego na St Patrick's Street/