Już wyjaśniam: wcześniej pracowałem /a właściwie - jeszcze ciągle tam pracuję/ w Enable Ireland. Praca mi się podobała, można tam poznać wspaniałych ludzi, znacznie gorzej - z płacą. W tym czasie zadzwonił do mnie kolega który pracował w firmie Alcon, mówiąc że poszukują tam nowych ludzi a rekrutację przeprowadza agencja która mieści się dosłownie tuż obok "mojego" sklepu. Dosłownie - następne drzwi. Zajrzałem tam na przerwie, w środku było kilka osób które wypełniały kwestionariusze, pani od razu o nic nie pytając również mi takowy dała, wypełniłem, później krótka rozmowa - i wróciłem do swojej pracy w sklepie. Po kilku dniach dostałem e-mail z zaproszeniem do jednego z hoteli na testy. Testy wypełniłem, ale dopiero wtedy zrozumiałem że aplikuję do Apple, a nie do Alcon ;-) Ha, w sumie wszystko jedno, i to i tamto na "A". Na koniec badania lekarskie, czy zdrowy jestem i narkotyków nie biorę /jestem, nie biorę/, i - do roboty. A kolegę w międzyczasie wyrzucili z tego Alconu...
/Powyżej - fragment budynku Apple w Cork, widziany z autobusu którym dojeżdżam do pracy/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz