/Powyżej jeden z moich obiadów ;-)/
środa, 28 lutego 2018
40 wizyta w Polsce (6): kasza z zsiadłym mlekiem
Kilka dni u Rodziców w Tomaszowie Lubelskim. Chyba najlepsza polska kuchnia jest właśnie na Roztoczu, gdzie im prostsze danie tym lepiej smakują. Zajadaliśmy się nieco ponad miarę, ale co zrobić - gdy nawet taka pieczona kasza z zsiadłym mlekiem smakuje tam wprost obłędnie?
niedziela, 25 lutego 2018
40 wizyta w Polsce (5): Zakopane
Niedziela w Zakopanem, więc Msza Św. w Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej Na Krzeptówkach. Później kultowe zdjęcie z Misiem, wjazd kolejką krzesełkową na "Wielką Krokiew" i wieczorny spacer po Krupówkach. Ostatnio byłem w Zakopanem 7 lat temu, miło było tam wrócić. Co się zmieniło? Co drugie stoisko na Krupówkach jest obsługiwane przez młodych Ukraińców.
/Powyżej: Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej Na Krzeptówkach/
/Powyżej: zdjęcie z Misiem ;-)/
/Powyżej: na Wielkiej Krokwi /
/Powyżej: na Krupówkach/
sobota, 24 lutego 2018
40 wizyta w Polsce (4): Dolina Kościeliska
Następnego dnia po przyjeździe do Krakowa wybraliśmy się do Zakopanego, a stamtąd - wybraliśmy się na spacer Doliną Kościeliska. Piękna polska zima. Po spacerze - obiad w pobliskiej restauracji, gdzie grzane wino smakowało jak nigdy dotąd ;-)
Poniżej - kilka zdjęć, więcej znajduje się w galerii na moim fb: LINK.
Poniżej - kilka zdjęć, więcej znajduje się w galerii na moim fb: LINK.
piątek, 23 lutego 2018
40 wizyta w Polsce (3): patologia na warszawskim dworcu
Z Glasgow przylecieliśmy do Warszawy, stamtąd pociąg z lotniska do centrum, gdzie byliśmy przed północą. Mieliśmy czekać godzinkę na dworcu głównym PKP na pociąg do Krakowa, czekaliśmy prawie dwie, bo - opóźnienie. Zarówno hala dworca jak i perony były od czasu do czasu patrolowane przez ochronę, a nawet i policjantów raz widziałem /stali w kółeczku razem z ochroniarzami i opowiadali sobie dowcipy/. Oczywiście rozumiem, że dworce to specyficzne miejsca przyciągające gentlemenów różnego autoramentu i proweniencji, to jednak takiego natężenia patologii nie widziałem chyba od czasów komuny. Przy czym idzie nowe, i część z tych panów kręcących się po dworcu bez sensownego celu /a z całą pewnością nie należeli grupy podróżnych/ najwyraźniej pochodziła z krajów Lewantu.
czwartek, 22 lutego 2018
40 wizyta w Polsce (2): Glasgow
Jak już pisałem, z Dublina do Warszawy lecieliśmy przez Glasgow, drugiego pod względem wielkości mieście w Szkocji. Mieliśmy sporo czasu na spacer po mieście, w tym przede wszystkim wizytę w tamtejszej Gallery of Modern Art, galerii sztuki współczesnej, ale - obiecywałem sobie po niej znacznie więcej. Podobnie było w kolejnej galerii - Lighthouse, jedynie widok na miasto z najwyższego piętra nieco rekompensował czas poświęcony na odwiedzenie tego miejsca. Niemniej, jak każde miasteczko, ma swój klimat.
Więcej zdjęć z Glasgow znajduje się w galerii na moim fb: LINK, poniżej - filmik z panoramą Glasgow z Lighthouse:
/Powyżej: Miejska Izba Handlowa na George Square/
/Powyżej: fragment pomnika na na George Square/
/Powyżej: centrum Glasgow/
/Powyżej: Gallery of Modern Art/
/Powyżej: pomnik Duke of Wellington z drogowym pachołkiem na głowie, przed Gallery of Modern Art/
Więcej zdjęć z Glasgow znajduje się w galerii na moim fb: LINK, poniżej - filmik z panoramą Glasgow z Lighthouse:
środa, 21 lutego 2018
40 wizyta w Polsce (1): do Polski przez Szkocję, do Irlandii przez Danię
Prawie 2 tygodnie w Polsce ;-) Podróż chyba najdłuższa z dotychczasowych: z Cork autobusem do Dublina, z Dublina lot do Glasgow, tam kilka godzin przerwy w sam raz na dłuższy spacer po mieście, ponownie lot - do Warszawy i pociągiem do Krakowa. Z kolei z powrotem będziemy wracać przez Kopenhagę, żeby również przy okazji zobaczyć to miasto. Można? Można ;-)
A w Polsce wybierzemy się do Zakopanego, przespacerujemy się Doliną Kościeliska, odwiedzimy moich Rodziców w Tomaszowie Lubelskim a resztę czasu spędzimy w Krakowie.
Za pamięci i nieco antycypując /piszę te notki wstecz, w czasie pobytu nie było czasu/: lot z Glasgow do Warszawy skutecznie "umilała" pijana szkocka hołota, a Kopenhagi do Dublina - pijana irlandzka hołota. Tak, wiem, swołocz jest jak lewactwo - nie ma narodowości, niemniej, ku pamięci.
A w Polsce wybierzemy się do Zakopanego, przespacerujemy się Doliną Kościeliska, odwiedzimy moich Rodziców w Tomaszowie Lubelskim a resztę czasu spędzimy w Krakowie.
Za pamięci i nieco antycypując /piszę te notki wstecz, w czasie pobytu nie było czasu/: lot z Glasgow do Warszawy skutecznie "umilała" pijana szkocka hołota, a Kopenhagi do Dublina - pijana irlandzka hołota. Tak, wiem, swołocz jest jak lewactwo - nie ma narodowości, niemniej, ku pamięci.
wtorek, 20 lutego 2018
nArRaTive
Od 15 lutego do 3 marca b.r. w St Peter’s w Cork ma miejsce wystawa "nArRaTive", na której swoje obrazy prezentuje lokalny artysta, Joe McNicholas.
/Powyżej - jedna z prac na wystawie: "Portrait of a Celtic Tiger"
poniedziałek, 19 lutego 2018
Pomnik Soni O’Sullivan w Cobh
20 września 2015 roku mieszkańcy Cobh ufundowali nowy pomnik w swoim mieście. Przedstawia on Sonię O’Sullivan, irlandzką biegaczkę na długich dystansach, która urodziła się właśnie w tym miasteczku. Do jej największych sportowych osiągnięć należy srebrny medal na olimpiadzie w Sydney w 2000 roku, oprócz tego wielokrotnie była złotą medalistką na mistrzostwach świata i Europy.
/Powyżej: pomnik Soni O’Sullivan w Cobh/
niedziela, 18 lutego 2018
Brow Head Station
Brow Head to najbardziej wysunięty na południe punkt w kontynentalnej części Irlandii. Znajduje się tutaj wieża sygnałowa, w której później umieszczono stację telegraficzną.
Wieża jest jedną z wielu takich budowli postawionych na początku XIX wieku za rządów brytyjskich, a których zadaniem było ostrzeganie przed francuską inwazją. 100 lat później, w 1904 roku, firma Marconi’s Wireless Telegraph Co. Ltd umieściła tam swoje urządzenia telegraficzne za pomocą których odbierała sygnały od przepływających statków.
Jak przeczytałem na irlandzkich stronach internetowych, podobno właśnie na Brow Head odebrano pierwszą bezprzewodową transatlantycką wiadomość telegraficzną, ale inne źródła wyraźnie podają że pierwszą taką wiadomość przesłano z Kornwalii do Nowej Fundlandii.
Stacja telegraficzna na Brow Head była obsługiwana przez całą dobę przez trzy zmiany po dwóch operatorów. W 1914 roku stacja została przejęta przez Royal Navy – marynarkę wojenną Wielkiej Brytanii, a ostatecznie zniszczona w 1922 roku podczas irlandzkiej wojny domowej. Pomimo zniszczeń można łatwo zidentyfikować podstawę oryginalnej anteny używanej do transmisji. W 1998 roku córka Marconiego odsłoniła tutaj tablicę pamiątkową, która jednak zniknęła.
Wieża jest jedną z wielu takich budowli postawionych na początku XIX wieku za rządów brytyjskich, a których zadaniem było ostrzeganie przed francuską inwazją. 100 lat później, w 1904 roku, firma Marconi’s Wireless Telegraph Co. Ltd umieściła tam swoje urządzenia telegraficzne za pomocą których odbierała sygnały od przepływających statków.
Jak przeczytałem na irlandzkich stronach internetowych, podobno właśnie na Brow Head odebrano pierwszą bezprzewodową transatlantycką wiadomość telegraficzną, ale inne źródła wyraźnie podają że pierwszą taką wiadomość przesłano z Kornwalii do Nowej Fundlandii.
Stacja telegraficzna na Brow Head była obsługiwana przez całą dobę przez trzy zmiany po dwóch operatorów. W 1914 roku stacja została przejęta przez Royal Navy – marynarkę wojenną Wielkiej Brytanii, a ostatecznie zniszczona w 1922 roku podczas irlandzkiej wojny domowej. Pomimo zniszczeń można łatwo zidentyfikować podstawę oryginalnej anteny używanej do transmisji. W 1998 roku córka Marconiego odsłoniła tutaj tablicę pamiątkową, która jednak zniknęła.
/Powyżej: pomnik nieopodal stacji telegraficznej/
/Powyżej: ruiny zniszczonej stacji telegraficznej/
piątek, 16 lutego 2018
Three Castle
Dzisiaj wybraliśmy się do leżącego nieopodal Mizen Head malowniczego zamku Dunlough Castle, zwanego też Three Castle.
Zamek, który w 1207 roku wybudował Donagh O’Mahony, składał się z trzech ufortyfikowanych wież, połączonych wysokim murem. Jest to jeden z najstarszych zamków normandzkich w południowej Irlandii w dodatku zbudowanych z tzw. suchego kamienia - bez zaprawy. Z jednej strony zamku znajduje się jezioro Dun Lough, z drugiej - Ocean Atlantycki.
Z zamkiem związanych jest szereg legend: jego ostatnimi właścicielami była rodzina O'Donohue, z której podobno wszyscy zginęli tragicznie popełniając samobójstwo lub zostali zamordowani. Żywa jest też wiara w "Lady of the Lake", Panią Jeziora - kto ją zobaczy wkrótce umrze. Jeszcze inna legenda mówi o złocie ukrytym w jeziorze, ale temu kto je odnajdzie ma przynieść jedynie nieszczęście. Pomimo tego, ruiny zamku leżącego nad jeziorem robią niesamowite wrażenie. Z ciekawostek: w ruinach Three Castle kręcono część scen do filmu The Young Offenders.
Nieco zdjęć z Three Castle może zobaczyć w galerii na moim fb: LINK.
Zamek, który w 1207 roku wybudował Donagh O’Mahony, składał się z trzech ufortyfikowanych wież, połączonych wysokim murem. Jest to jeden z najstarszych zamków normandzkich w południowej Irlandii w dodatku zbudowanych z tzw. suchego kamienia - bez zaprawy. Z jednej strony zamku znajduje się jezioro Dun Lough, z drugiej - Ocean Atlantycki.
Z zamkiem związanych jest szereg legend: jego ostatnimi właścicielami była rodzina O'Donohue, z której podobno wszyscy zginęli tragicznie popełniając samobójstwo lub zostali zamordowani. Żywa jest też wiara w "Lady of the Lake", Panią Jeziora - kto ją zobaczy wkrótce umrze. Jeszcze inna legenda mówi o złocie ukrytym w jeziorze, ale temu kto je odnajdzie ma przynieść jedynie nieszczęście. Pomimo tego, ruiny zamku leżącego nad jeziorem robią niesamowite wrażenie. Z ciekawostek: w ruinach Three Castle kręcono część scen do filmu The Young Offenders.
Nieco zdjęć z Three Castle może zobaczyć w galerii na moim fb: LINK.
/Powyżej: Three Castle i jezioro Dun Lough/
/Powyżej: Three Castle/
czwartek, 15 lutego 2018
Austin McQuinn: Vesper
Od 10 lutego do 28 kwietnia b.r. w Triskel Arts Centre ma miejsce wystawa "Vesper", na której swoje prace prezentuje Austin McQuinn.
/Powyżej - jedna z prac na wystawie: "Hagakure"/
niedziela, 11 lutego 2018
79 i 80 Warsztaty z My Little Craft World: Poznajemy Polskę i Mały Cukiernik
Dzisiaj My Little Craft World zaprosiło wszystkie dzieci na kolejne warsztaty z cyklu z cyklu: "Poznajemy Polskę" oraz "Mały Cukiernik".
Tym razem mali artyści odwiedzili Karpacz u podnóża Śnieżki. Wybrali się na ulicę Strażacką, gdzie zaobserwowali dziwne zjawisko które przeczy prawom fizyki: puste butelki lub pojazdy zostawione na jałowym biegu toczą się pod górę. Dzieci poznały odpowiedź na pytanie czy jest to anomalia grawitacyjna czy może tylko złudzenie optyczne. Poznały również historie i legendy związane z Karkonoszami, odwiedziły najbardziej znane zabytki takie jak: świątynię Wang, Młyn Miłości oraz dawny dworzec kolejowy z 1925 roku w którym obecnie mieści się Muzeum Zabawek. Na zajęciach dzieci wykonały swoją własną zabawkę - bałwanka, oraz, z okazji zbliżającego się dnia św. Walentego, kartkę walentynkową. Zdjęcia z tych zajęć można zobaczyć w galerii My Little Craft World na fb: LINK.
Z kolei na warsztatach Mały Cukiernik dzieci upiekły pączki a z okazji zbliżających się Walentynek - przygotowały walentynkową przekąskę. Zdjęcia z tych zajęć można zobaczyć w galerii My Little Craft World na fb: LINK.
Tym razem mali artyści odwiedzili Karpacz u podnóża Śnieżki. Wybrali się na ulicę Strażacką, gdzie zaobserwowali dziwne zjawisko które przeczy prawom fizyki: puste butelki lub pojazdy zostawione na jałowym biegu toczą się pod górę. Dzieci poznały odpowiedź na pytanie czy jest to anomalia grawitacyjna czy może tylko złudzenie optyczne. Poznały również historie i legendy związane z Karkonoszami, odwiedziły najbardziej znane zabytki takie jak: świątynię Wang, Młyn Miłości oraz dawny dworzec kolejowy z 1925 roku w którym obecnie mieści się Muzeum Zabawek. Na zajęciach dzieci wykonały swoją własną zabawkę - bałwanka, oraz, z okazji zbliżającego się dnia św. Walentego, kartkę walentynkową. Zdjęcia z tych zajęć można zobaczyć w galerii My Little Craft World na fb: LINK.
/Powyżej: mali artyści z My Little Craft World/
Z kolei na warsztatach Mały Cukiernik dzieci upiekły pączki a z okazji zbliżających się Walentynek - przygotowały walentynkową przekąskę. Zdjęcia z tych zajęć można zobaczyć w galerii My Little Craft World na fb: LINK.
/Powyżej: mali cukiernicy z My Little Craft World/
Poniżej - krótki film z warsztatów cukierniczych:
sobota, 10 lutego 2018
Heroes and Villains
Od 8 lutego b.r. w Crawford Art Gallery w Cork ma miejsce m.in. wystawa "Heroes and Villains" / "Bohaterowie i złoczyńcy"/.
/Powyżej jedna z prac na wystawie - Sarah Iremonger: "Top Half of the Hero"/
piątek, 9 lutego 2018
Śnieg w Cork
Chociaż w Irlandii już od dobrego tygodnia mamy astronomiczną wiosnę /tutaj zaczyna się ona 1 lutego/, dzisiaj w nocy spadł śnieg. No, tego śniegu to oczywiście tyle co kot napłakał, ale utrzymał się prawie do południa ;-)
/Powyżej: dzisiejszy widok z mojego okna/
czwartek, 8 lutego 2018
Wiersze na słupach
Od 14 do 17 lutego b.r. będzie miał miejsce Cork International Poetry Festival , Międzynarodowy Festiwal Poezji w Cork. Zakładam, że to z tej okazji na słupach sygnalizacji miejskiej pojawiły się swego rodzaju wlepki - z wierszami ;-) Tak swoją drogą, podobny pomysł mieli dokładnie 10 lat temu inni artyści, pisałem o tym TUTAJ.
/Powyżej: jeden z wierszy w centrum Cork/
środa, 7 lutego 2018
Aleksander Ścios: "Nudis verbis. Przeciw mitom."
Imię i nazwisko autora, zresztą "dość znanego w wąskich kręgach" ;-) jest fikcyjne, od lat trwają domysły kto nim jest. Niewielka książeczka, tylko trzy rozdziały: "Georealizm", "Mitologia demokracji" i "My i Oni", ale skondensowana treść.
Autor nie pozostawia suchej nitki na realizowanych od 1989 roku przez kolejne polskie rządy koncepcji geopolitycznych. Jak pisze we wstępie: "Trzeba wielkiego zaślepienia, by po doświadczeniach zaborów, wojen i 50-letniej okupacji - nie dostrzec klęski podobnych koncepcji. Ich twórcy, nie tylko nie wierzą w potencjał Polaków i możliwość zbudowania silnej państwowości, ale porażeni własną niemocą, uczynili z naszego położenia geograficznego najtrwalsze kajdany. Bo jeśli nie „współpraca” z Rosją, to wizja ekonomicznej kolonii niemieckiej. Jeśli nie "zbliżenie" z Zachodem, to moskiewski jasyr. Przekleństwo georealizmu będzie nam ciążyć tak długo, jak długo dajemy wiarę, że Polska musi być proniemiecka bądź prorosyjska. Albo nie istnieć w ogóle."
Reasumując: polską racją stanu nie jest sojusz z Niemcami lub Rosją, wprost przeciwnie, w naszym interesie jest żeby te dwa państwa były słabe lub uległy rozbiciu. NATO jest obecnie klubem dyskusyjnym, więc realną wartością jest jedynie militarny sojusz z USA.
W kolejnym rozdziale autor analizuje nasze przekonanie o rzekomej demokracji "pookrągłostołowej", gdy tymczasem wiemy doskonale że zarówno dawna partyjna wierchuszka jak i szeregowi funkcjonariusze rzekomo minionego systemu doskonale umościli sobie miejsce w III RP a żadnemu z komunistycznych zbrodniarzy włos z głowy nie spadł. Ponieważ wmówiono nam że "4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm", więc tym samym postawy antykomunistyczne uznane są za anachronizm z minionej epoki. Skoro nie ma komunizmu, niepotrzebni są antykomuniści, a przeróżne resortowe dzieci bardzo dbają o to żebyśmy nawet nie pomyśleli że może być inaczej.
W ostatnim rozdziale, "My i Oni", autor wyraźnie stwierdza, że jeżeli chcemy zbudować silne, niepodległe, narodowe państwo, nie ma mowy o żadnym "porozumieniu narodowym", "zasypywaniu podziałów", etc. Musi istnieć wyraźny podział na "My" i "Oni". Kim są "Oni"? To "światli naprawiacze świata, tchórzliwi konformiści, bufoni, karierowicze i pospolite kanalie, stworzyli przestrzeń własnej miernoty, nieistniejące państwo Ketmana, w którym próbują dyktować fałszywą wersję zdarzeń, pisaną językiem łgarzy." Jak pisze Ścios: "Ten podział jest konieczny, by stworzyć nową Polskę".
Warto przeczytać.
Autor nie pozostawia suchej nitki na realizowanych od 1989 roku przez kolejne polskie rządy koncepcji geopolitycznych. Jak pisze we wstępie: "Trzeba wielkiego zaślepienia, by po doświadczeniach zaborów, wojen i 50-letniej okupacji - nie dostrzec klęski podobnych koncepcji. Ich twórcy, nie tylko nie wierzą w potencjał Polaków i możliwość zbudowania silnej państwowości, ale porażeni własną niemocą, uczynili z naszego położenia geograficznego najtrwalsze kajdany. Bo jeśli nie „współpraca” z Rosją, to wizja ekonomicznej kolonii niemieckiej. Jeśli nie "zbliżenie" z Zachodem, to moskiewski jasyr. Przekleństwo georealizmu będzie nam ciążyć tak długo, jak długo dajemy wiarę, że Polska musi być proniemiecka bądź prorosyjska. Albo nie istnieć w ogóle."
Reasumując: polską racją stanu nie jest sojusz z Niemcami lub Rosją, wprost przeciwnie, w naszym interesie jest żeby te dwa państwa były słabe lub uległy rozbiciu. NATO jest obecnie klubem dyskusyjnym, więc realną wartością jest jedynie militarny sojusz z USA.
W kolejnym rozdziale autor analizuje nasze przekonanie o rzekomej demokracji "pookrągłostołowej", gdy tymczasem wiemy doskonale że zarówno dawna partyjna wierchuszka jak i szeregowi funkcjonariusze rzekomo minionego systemu doskonale umościli sobie miejsce w III RP a żadnemu z komunistycznych zbrodniarzy włos z głowy nie spadł. Ponieważ wmówiono nam że "4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm", więc tym samym postawy antykomunistyczne uznane są za anachronizm z minionej epoki. Skoro nie ma komunizmu, niepotrzebni są antykomuniści, a przeróżne resortowe dzieci bardzo dbają o to żebyśmy nawet nie pomyśleli że może być inaczej.
W ostatnim rozdziale, "My i Oni", autor wyraźnie stwierdza, że jeżeli chcemy zbudować silne, niepodległe, narodowe państwo, nie ma mowy o żadnym "porozumieniu narodowym", "zasypywaniu podziałów", etc. Musi istnieć wyraźny podział na "My" i "Oni". Kim są "Oni"? To "światli naprawiacze świata, tchórzliwi konformiści, bufoni, karierowicze i pospolite kanalie, stworzyli przestrzeń własnej miernoty, nieistniejące państwo Ketmana, w którym próbują dyktować fałszywą wersję zdarzeń, pisaną językiem łgarzy." Jak pisze Ścios: "Ten podział jest konieczny, by stworzyć nową Polskę".
Warto przeczytać.
poniedziałek, 5 lutego 2018
Bajkowy Bal Karnawałowy w Cork
W niedzielę, 4 lutego b.r. My Little Craft World zaprosiło wszystkie dzieci na Bajkowy Bal Karnawałowy.
Gościem specjalnym balu była pani Iwona Stelmach z Oki Doki Face Painting, która przygotowała dzieci do balu malując twarze. Nie zabrakło dobrej zabawy oraz konkursów. Dzieci i rodzice mieli możliwość skosztowania pysznych serników i ciast firmy MMM Family Bakery. Sklep Totu przygotował dla dzieci słodkie przekąski. Na koniec balu każde dziecko otrzymało od pani Iwony watę cukrową. Zdjęcia z balu można obejrzeć w galerii na fb My Little Craft World: LINK.
Gościem specjalnym balu była pani Iwona Stelmach z Oki Doki Face Painting, która przygotowała dzieci do balu malując twarze. Nie zabrakło dobrej zabawy oraz konkursów. Dzieci i rodzice mieli możliwość skosztowania pysznych serników i ciast firmy MMM Family Bakery. Sklep Totu przygotował dla dzieci słodkie przekąski. Na koniec balu każde dziecko otrzymało od pani Iwony watę cukrową. Zdjęcia z balu można obejrzeć w galerii na fb My Little Craft World: LINK.
/Powyżej: Bajkowy Bal Karnawałowy z My Little Craft World/
Poniżej - krótki filmik:
niedziela, 4 lutego 2018
Błogosławieństwo świecami
Co prawda w Kościele Katolickim wspomnienie św. Błażeja było wczoraj, ale ponieważ niedziela jest dzisiaj, więc wierni po Mszy Św. mogli uczestniczyć w specjalnym błogosławieństwie świecami: "o zdrowie gardła i o właściwe korzystanie z daru mowy".
/Powyżej: Agnieszka w Kościele Zwiastowania /The Church of the Annunciation/ na Blackpool w Cork/
Poniżej - filmik:
Subskrybuj:
Posty (Atom)