poniedziałek, 29 października 2018

My Little Craft World na przedstawieniu "Jaś i Małgosia"

Dzisiaj w Midleton Amatorska Grupa Teatralna "Pani Sowa" wystawiła inscenizację bajki dla dzieci "Jaś i Małgosia". Oprócz spektaklu było też sporo zabawy, tańców, itp.  Nie zabrakło też stoiska My Little Craft World, na którym dzieci mogły wykonać pracę plastyczną związaną z bajką: piernikową chatkę baby Jagi, pacynkę Jasia i Małgosi lub piernikowego ludzika. I było to chyba najbardziej oblegane stoisko ;-)

Poniżej kilka zdjęć i filmik:




Poniżej - filmik:



niedziela, 28 października 2018

Bal na 100 lat

Dzisiaj, z okazji zbliżającej się setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, My Little Craft World zaprosiło wszystkie dzieci na "Bal na 100 lat".

Gościem specjalnym balu była Amatorska Grupa Teatralna "Pani Sowa", która przedstawiła spektakl "Czerwony Kapturek" i znane polskie wierszyki. Na początku balu wszyscy zatańczyli Poloneza. Każdy z uczestników balu otrzymał pamiątkowy kotylion. Bezpłatny poczęstunek dla dzieci i rodziców zapewniła firma MMM Family Bakery, która przekazała pączki i makowce. Rodzice mogli wziąć udział w loterii fantowej, gdzie /prawie/ każdy los wygrywał. Bal był bardzo udany i wszystkie dzieci świetnie się bawiły ;-) Było to pierwsze wydarzenie polonijne w Cork upamiętniające setną rocznicę odzyskania przez naszą Ojczyznę niepodległości.

Poniżej kilka zdjęć i filmik, więcej znajduje się w galerii My Little Craft World na fb: LINK:




Poniżej - krótki filmik z balu:

poniedziałek, 22 października 2018

Mniejsze zło

Film z 2009 roku, w reżyserii Janusza Morgensterna. Wydaje mi się ze mało znany, chociaż wystąpiła w nim plejada niegdyś uznawanych za dobrych aktorów /Gajos, Lubaszenko, Olbrychski, Zborowski, Kowalewski, Szyc, Cielecka, itp/ a obecnie znanych głównie z KODziarskich wygłupów.

Treść filmu w największym skrócie: rok 1980, student polonistyki debiutuje na łamach pisma literackiego, ale zaraz później dopada go niemoc twórcza. Nieco z przypadku zbliża się do Solidarności, jednocześnie dopuszcza się plagiatów które wydaje w drugim obiegu oraz za granicą, co niespodziewanie przynosi mu bardzo konkretną korzyść finansową. Wkrótce przechodzi przemianę duchową, dojrzewa, pieniądze uzyskane z plagiatów oddaje na rzecz Solidarności a sam trafia do więzienia, gdzie - tym razem już samodzielnie - pisze powieść. Warto dodać, że scenariusz filmu jest adaptacją książki Janusza Andermana "Cały czas", w której losy głównego bohatera toczą się dalej, za to coraz bardziej żałośnie.

Film ma wiele wątków i można się skupiać na każdym z nich, ale mnie, nie ukrywam, najbardziej zainteresował wątek finansowy, chociaż w filmie jest on potraktowany zupełnie marginalnie. No cóż, gentlemani z wiadomych względów o pieniądzach nie rozmawiają ale w erze powszechnego prekariatu trudno być gentlemanem. Tym bardziej gdy mamy do czynienia z dekonstrukcją mitu o niezależnych twórcach, którzy za pomocą maszyny do pisania walczyli z komuną. Wychodzi na to że walczyli, ale za gruby plik dolarów. Wg cennika przedstawionego w filmie - sama zaliczka na rzecz honorarium za debiutancką powieść "opozycjonisty" wydaną w Niemczech - to rok spokojnego życia w komunistycznej Polsce, słuchowisko napisane dla szwedzkiego radia - to trzy lata takiego życia, itp. Można? Można. Dodam, że autor powieści na podstawie której powstało "Mniejsze zło" z całą pewnością wie o czym pisze, przynajmniej w tym względzie.

Idę o zakład, że dla wielu "opozycyjnych" pisarzy lata 80-te ub.w. to były finansowe żniwa. Mieszkania wcześniej dała władza ludowa za przeróżne zasługi, od wierszy ku czci Stalina po poematy o Nowej Hucie - i wcale ich nie zabierała gdy pisarz zgłaszał akces do opozycji. Książki można było wydawać w cenzurze w dużych nakładach  ale za symboliczne honorarium, albo w glorii opozycjonisty publikować je za granicą w znacznie mniejszym nakładzie ale za bez porównania większe wynagrodzenie. Rachunek finansowy był prosty a i nimb bohatera walczącego z komuną - nie do pogardzenia.

Ot, taka moja refleksja, do przemyślenia.

sobota, 20 października 2018

Barm Brack - halloweenowy chleb z wróżbą

Zbliża się halloween, więc we wszystkich sklepach pojawił się Barm Brack, popularny w Irlandii chleb z rodzynkami. Najlepiej smakuje posmarowany masłem i podany z herbatą. Trzeba uważać przy jedzeniu - w jego wnętrzu powinny się znajdować różne przedmioty związane z wróżbami, jak to przy pogańskim święcie.

Te przedmioty to z reguły groszek, patyczek, kawałek tkaniny, moneta lub obrączka. Ziarnko grochu - to znaczy że nikogo się nie poślubi w tym roku, patyk - nieszczęśliwe małżeństwo lub ciągły spór, tkanina - pech lub bieda, moneta - szczęście i bogactwo, obrączka - ślub w ciągu roku. Kiedyś dodawano również medalik, najczęściej z Maryją, symbolizujący pójście do kapłaństwa lub do sióstr zakonnych, ale obecnie w postkatolickiej Irlandii zostało to zaniechane.

No cóż, jak to mawiają Słowacy: kto věří v pověry ten v Boha neverí /kto wierzy w przesądy ten nie wierzy w Boga/, niemniej na potrzeby tej notki na blogu kupiłem Barm Brack. Info o pierścionku i ziarnku grochu jest umieszczone na etykiecie, czyli gdybym zjadł go sam, to wyszłoby że ciągu roku zarówno kogoś poślubię, jak i - nie poślubię. Ot, na dwoje babka wróżyła ;-)

Poniżej - kupiony przeze mnie Barm Brack z informacją na etykiecie że m.in. zawiera pierścionek; kawałek chlebka z ledwie widoczną w prawym górnym rogu obrączką zawiniętą w papier; oraz - sama obrączka:




piątek, 19 października 2018

Cork, centrum wszechświata ;-)

Od kilku lat na ulicach miasta jest przeprowadzany projekt #reimaginecork. Z tego co doczytałem, idea powstała w 2014 roku na lokalnym forum internetowym People's Republic of Cork. Od tego czasu grupa wolontariuszy legalnie umieszcza w wielu miejscach graffiti upamiętniające historię miasta, znane postacie, itp. W ramach tego pomysłu zrealizowano np. plan przemalowania znajdujących się przy ulicach skrzynek elektrycznych, czyniąc z nich "Welcome Boxes" przez umieszczenie na nich powitania w wielu językach a jednocześnie w humorystyczny sposób podkreślając wyjątkowość miasta. Przy South Mall Street znajduje się również taka skrzynka w języku polskim ;-)

/Powyżej: skrzynka przy South Mall Street/

środa, 17 października 2018

Here, Now

Od 27 września do  27 października b.r. w Lavit Gallery w Cork ma miejsce wystawa "Here, Now". Autorką prac jest Una Sealy. Artystka tworzy od 30 lat, jej prace znajdują się w wielu kolekcjach publicznych i prywatnych.

/Powyżej: tryptyk "Last Bend for home", jedna z prac na wystawie/

sobota, 13 października 2018

Hiszpania: powrót do Cork

Wracamy do Cork, przez Londyn. Przed wyjazdem na lotnisko: sałatka z jadalnymi kwiatkami. Kwiatki smakowały tak, jak kwiatki. Ciekawe doświadczenie kulinarne, ale w moim przypadku raczej jednorazowe ;-)

Na lotnisku w Alicante oddaliśmy samochód. I to już koniec naszej wycieczki do Hiszpanii. Wsiadamy w samolot do Londynu, tam przesiadamy się na kolejny do Cork. Po raz pierwszy mieliśmy w Cork - po powrocie z UK - szczegółową kontrolę paszportową. Do tej pory albo jej nie było w ogóle, albo była ta czysta formalność polegająca na przechodzeniu obok urzędnika z dowodem tożsamości w garści. Co prawda ostatni raz przekraczaliśmy tę granicę w lutym i w maju ubiegłego roku, niemniej - pierwszy raz spotkałem się z czymś takim. Czyli - Brexit staje się faktem.

Zdjęcia z naszego pobytu w Hiszpanii można zobaczyć w galerii na moim fb: LINK.

/Powyżej - moja sałatka ;-)/

piątek, 12 października 2018

czwartek, 11 października 2018

Hiszpania: Guadalest /Zamek św. Józefa/

W małej wiosce Guadalest wznoszą się ruiny XI wiecznego zamku św. Józefa. Wybudowany jeszcze przez muzułmanów podczas arabskiej okupacji, pierwotnie nosił nazwę L'Alcazaiba. Rozpościera się niego wspaniały widok na okolicę, z sadami cytrusów, migdałowców i gajami oliwnymi.

Poniżej - kilka zdjęć:






środa, 10 października 2018

Hiszpania: Guadalest /Muzeum Solniczek i Pieprzniczek/

W niewielkiej wiosce Guadalest znajduje się co najmniej kilka różnych muzeów, mniej lub bardziej interesujących. Mieszkańcy żyją z turystów, więc jest jak jest ;-) Chyba najbardziej na uwagę zasługuje Muzeum Solniczek i Pieprzniczek, reklamujące się jako "jedyne w Europie".

Muzeum mieści się na zapleczu sklepu z pamiątkami i posiada w swojej kolekcji podobno aż 20 tysięcy eksponatów. Nie liczyłem, ale jestem skłonny w to uwierzyć, ponieważ było ich tam naprawdę mnóstwo. Jest też i polski akcent w postaci zdjęć z kopalni soli w Wieliczce. Na mapie zwiedzający przybijają szpilki zaznaczając miasta z których przyjechali. Jak widać, było też wielu Rodaków.

Poniżej kilka zdjęć z muzeum, ostatnie - to nasz komplet który kupiliśmy sobie w  "muzealnym" sklepiku:






wtorek, 9 października 2018

Hiszpania: Terra Natura Benidorm

W Benidorm, pomiędzy Alicante a Calpe, znajduje się Terra Natura Benidorm, otworzony w 2005 roku spory ogród zoologiczny, w którym żyje ok. 1500 zwierząt z 200 gatunków. Można tam spędzic cały dzień. Ogród został zaprojektowany tak żeby pokazać zwierzęta żyjące w stanie najbliższym naturze. Nie ma ciasnych klatek, są naprawdę spore wybiegi. Duże wrażenie zrobił pokaz umiejętności drapieżnych ptaków.

Poniżej - kilka zdjęć:






poniedziałek, 8 października 2018

Hiszpania: piwo z McDonalda

W kilku krajach na świecie McDonald sprzedaje piwo. Okazuje się, że w Hiszpanii również a przynajmniej - w Alicante. Zamówiłem, spróbowałem. Nic nadzwyczajnego, w sumie nie dałem rady wypić do końca, inna rzecz - że piwoszem nie jestem. Kilka lat temu w Polsce również pilotażowo próbowano wprowadzić piwo do menu tego fastfooda, ale - się nie udało, nie było zainteresowania wśród klientów którzy, zresztą słusznie, postrzegali to miejsce jako bar dla młodzieży i rodzin z dziećmi, więc alkohol nie był tam nam miejscu.

/Powyżej: piwo z McDonalda/

niedziela, 7 października 2018

Hiszpania: Msza Św. w Calpe

Niedziela, więc szukamy kościoła żeby uczestniczyć w Mszy Świętej. Udało nam się znaleźć jeden, jedyny katolicki, pod nazwą: Parroquia Virgen De Las Nieves, czyli, o ile dobrze tłumaczę, Kościół pw. Matki Boskiej Śnieżnej. Msza Święta ledwie w zarysie przypomina tę znaną u nas, pomimo - że to "jeden powszechny apostolski Kościół"...

Poniżej - zdjęcia z kościoła:



sobota, 6 października 2018

Hiszpania: Alicante

Kolejny dzień spędziliśmy w Alicante, nieco większym mieście na Costa Blanca. 

Ciekawe wrażenie robi Explanada de España, szeroka 500 metrowa promenada będąca jednym z najpopularniejszych miejsc spacerowych w całej Hiszpanii. Zbudowana została w pierwszej połowie ub.w., odniowiona w latach 90-tych ub.w., składa się z marmurowej mozaiki falistej koloru czerwonego, czarnego i białego na przemian. Jest nieformalnym turystycznym symbolem Alicante uwiecznionym na tysiącach pocztówek, magnesach, itp. Nieopodal Explanada de España znajduje się Calle de las Setas, ulica z charakterystycznymi grzybami ;-) Po spacerze wąskimi i krętymi uliczkami starego miasta, udaliśmy się do Castillo de Santa Bárbara, zamku św. Barbary. Jest położony na wysokiej, 166 metrowej skale. Można do niego dostać się piechotą a można też wjechać windą. Wybieramy to drugie rozwiązanie. Sam zamek /a raczej jego ruiny/ którego początki datuje się na IX wiek jest architektonicznie trochę bez ładu i składu, ale przynajmniej panorama na miasto jest niezła.

I jeszcze taka sytuacja: gdy spacerowaliśmy po Alicante zaczepił nas Bułgar. Usłyszał że rozmawiamy po polsku i sam łamaną polszczyzną zaczął wychwalać Polskę i Polaków. "Jesteście najmądrzejszym narodem w Europie, dobrze że nie chcecie przyjąć euro, jesteście dla nas wzorem", itd, itp. przez dobrych 10 minut. Aż nie wierzyłem własnym uszom, ale oczywiście przytakiwałem. On sam od kilku lat mieszka w Anglii, dwie jego córki też wyjechały z kraju. I mam przeczucie, że właśnie taką opinię o nas mają normalni ludzie mieszkający w Europie, a nie to, co próbują nam wmówić niemieckie polskojęzyczne media w Polsce...

Poniżej - kilka zdjęć z Alicante:





piątek, 5 października 2018

Hiszpania: Altea

Małe, sympatyczne miasteczko, uważane za wizytówkę Costa Blanca i najładniejsze miasteczko na wybrzeżu. Nazywane też "białym miasteczkiem", ze względu na jednolity kolor domów. Do lat 50-tych ub.w. wioska rybacka, obecnie mieszkańcy żyją z turystyki. Osiedliło się tutaj sporo artystów. Od 2007 roku na przedmieściach miasteczka znajduje się drewniana prawosławna cerkiew św. Michała Archanioła, powstała dzięki staraniom rosyjskich emigrantów. Jak podaje wikipedia, jest to "jedyna wolno stojąca cerkiew w Hiszpanii".

Poniżej - kilka zdjęć z Altea:






czwartek, 4 października 2018

Hiszpania: Calpe

Calpe ma swoją pasjonującą historię, obecnie jest to jednak miasto żyjące głównie z turystyki i - w znacznie mniejszym stopniu - z połowu ryb. Nad miastem góruje charakterystyczna skała, Peñón de Ifach.

Poniżej - kilka zdjęć ze starówki, plaża na której uprawialiśmy plażing i krokodyl z piasku ;-)