Jak to w grudniu, nastąpił prawdziwy wysyp przerośniętych krasnoludów udających św. Mikołaja. Być może z tej okazji w TV po raz kolejny pokazano "Kingsajz" a ja po raz kolejny go obejrzałem, za każdym razem odkrywając w nim coś nowego.
Film z 1987 roku w reżyserii Juliusza Machulskiego znają chyba absolutnie wszyscy. W największym skrócie: w Szuflandii mieszkają krasnoludki, którymi żelazną ręką rządzi bezpieka pod kierunkiem nadszyszkownika Kilkujadka. Istnieje jednak eliksir pozwalający krasnoludkom czasowo zyskać rozmiary człowieka i zamieszkać wśród ludzi, gdzie panuje wolność. O istnieniu eliksiru wiedzą wszyscy ale sposób jego produkcji jest najbardziej chronionym sekretem Szuflandii. Eliksir otrzymują tylko zasłużeni, co mimochodem stwierdza Ala /będąca córką krasnoludka ale żyjąca w świecie ludzi/ mówiąc do Ola, głównego bohatera, również krasnoludka w ludzkiej postaci: "
Starszyzna /.../ eliksir dawała zasłużonym. Wstydziłeś mi się to powiedzieć bo ty też byłeś zasłużony. Bez tego nie dostałbyś tych kropli." Dla uzupełnienia: działanie eliksiru można było przedłużyć piciem polococty /była to prl-owska podróbka coca-coli, obecnie podobno znowu dostępna w Polsce/.
Oczywiście była to satyra na PRL ze szczególnym akcentem na fakt wydawania paszportów tylko wybranym osobom. O ile jeszcze do tzw. "demoludów" /czyli satelickich względem Sowieckiego Sojuza "krajów demokracji ludowej"/ można go było dostać stosunkowo łatwo, o tyle żeby wyjechać do krajów leżących za Żelazną Kurtyną trzeba było naprawdę być, hm, "zasłużonym".
Warto o tym pamiętać przy lekturze życiorysów niektórych "zasłużonych" osób, "autorytetów" moralnych czy wręcz "legend", wróć, bajek Solidarności. O ile ich życiorysy nie zaczynają się w magiczny sposób dopiero w 1989 roku, pomimo że numery pesel tych państwa wskazują na to że życie zawodowe musieli rozpocząć znacznie wcześniej, to często znajduje się w nich pozornie mało znacząca wzmianka że np. w latach 70-tych czy 80-tych podróżowali sobie swobodnie do Francji czy innej Anglii, pomimo że teoretycznie władza ludowa już miała na nich oko.
Dlaczego więc wydawano im paszporty? Może kiedyś się o tym dowiemy...